Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2019, 17:04   #7
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Sarah Addington


Wysiadając na Govanhill Street kolano zaprotestowało tępym bólem na ponad czterogodzinną podróż samochodem z wyprostowaną nogą. Potrzebował przekuśtykać kilka metrów zanim dolegliwość rozlała się wzdłuż nogi zmieniając intensywność z dwustufuntowej baletnicy tańczącej piruety na kolanie, w dwustufuntową baletnicę oplatającą nogę w miłosnym uścisku. Ta druga była czulsza i Huw traktował ją jak starą, uprzykrzoną kochankę, której ciężko się pozbyć, a której brak od razu jest odczuwalny.

Brzydota Liverpoolskich czynszówek w pewien sposób pociągała detektywa i nim wszedł do klatki pachnącej stęchlizną, pozwolił sobie na jej uwiecznienie w kilku szybko złapanych kadrach.

Idąc korytarzem, któremu ktoś próbował nadać pozory schludności, wręcz czuł na sobie wścibskie spojrzenia wyzierające przez okna judaszy. Najbardziej niezawodny system monitoringu - ciekawski sąsiad. Ciche odgłosy obecności dochodzące zza drzwi z numerem dwanaście, świadczyły o tym, że Sarah Addington najprawdopodobniej nie miała ochoty na gości. Uśmiechnął się łagodnie do wizjera i sięgnął do kieszeni skąd wyciągnął wizytówkę, na której dużymi literami było napisane:

Huw LWYD
licencjonowany detektyw

Przysunął kartonik do szklanego oka drzwi i przytrzymał nieruchomo, tak żeby osoba po drugiej stronie miała możliwość odczytania. Nie doczekał się reakcji, więc skreślił długopisem kilka słów na odwrotnej stronie karteczki i wepchnął ją w szczelinę między framugą a drzwiami. Niespiesznie udał się schodami na dół. Mrok zaczął już przykrywać brzydotę zaśmieconej uliczki. Usłyszał skrzypnięcie drzwi na piętrze, przejeżdżająca niedaleko na sygnale karetka zagłuszyła ich zamknięcie. Siwy stał jeszcze przez chwilę przy wyjściu z klatki chłonąc wątpliwy urok miejsca. Obserwując otoczenie. Wsłuchując się w wieczorne rozmowy Anglików, w groźne pomruki budynku. Gdzieś obok ktoś głośno dyskutował, w tle słychać było włączony telewizor. Z zewnątrz dochodziły odległe krzyki. Wiatr przeciągnął po ulicy z brzęczeniem pustą puszkę. Detektyw oderwał się od ściany i wsiadł do samochodu. Ruszył niespiesznie, kodując w pamięci rozkład bram, uliczek, okolicznych sklepików. Motel znalazł dwie ulice dalej, około piętnaście minut piechotą. Była opcja wynajęcia pokoju na godziny. Zapłacił z góry za dwie doby. Nie zakładał, żeby musiał tutaj spędzić więcej czasu. Pokój był mały. Mieściło się w nim łóżko, wąska szafka i niewielka łazienka z prysznicem zasłoniętym foliową kotarą. Woda była jednak gorąca a pościel czysta i to było wszystko czego mu trzeba było w tej chwili. Po szybkim prysznicu, już w łóżku odpalił laptopa i przeszukał fora społecznościowe w poszukiwaniu informacji na temat państwa Addington. Tak jak podejrzewał, zdjęcia były ściągnięte z facebooka. Sarah nie miała założonego profilu. Znalazł za to firmę ubezpieczeniową, w której pracował Elijah. Oddział Independent Insurance. Addington znajdował się na liście pracowników, lecz oprócz służbowego maila oraz telefonu nie było tam nic więcej.
Hacwyr milczała ale minęło dopiero kilka godzin odkąd wysłał jej zlecenie. Nastawił budzik na piątą rano i poszedł spać. Był zmęczony, więc nawet hałasy dochodzące zza cienkich ścian nie były w stanie mu przeszkodzić.

***

Telefon zadzwonił przed budzikiem. Tak jak się spodziewał, wyświetlił się numer, który podał mu Thony. Najwyraźniej noc minęła Sarah na walce z myślami. W słuchawce odezwał się wyraźnie zmęczony głos kobiety w średnim wieku.

- W jaki sposób może pan pomóc? - spytała wprost, bez żadnego wstępu.

Huw usiadł na łóżku. Potarł zmęczone oczy starając się odgonić resztki snu.

- Prowadzę inną sprawę - zaczął ostrożnie, - która naprowadziła mnie na zniknięcie pani męża. Jest bardzo prawdopodobne, że obie są powiązane, ale to będę mógł potwierdzić dopiero po rozmowie z panią.

Wstał. Odsunął rolety. Za oknami była jeszcze noc. Cisza w słuchawce niebezpiecznie się przedłużała.

- Byłem kiedyś policjantem, wiem jak pracują. Póki nie ma trupa, ten temat nie będzie priorytetem a jedynie jednym z setek innych. - Zrobił pauzę, żeby przetrawiła informację. - Ja zajmuję się tylko tym. Nic pani nie traci spotykając się ze mną.

Kobieta nadal milczała i Huw słyszał tylko jej płytki oddech. Czyżby zastanawiała się skąd o niej wiedział? A może uznała jego telefon za ostatni łut nadziei? Czasem jakby instynktownie potrafił nawiązać z kimś więź, z drugiej strony przy podobnie delikatnych sprawach mógł skrewić przez jedno niewłaściwe słowo.

- Co konkretnie jest podobnego w tamtej sprawie, że postanowił pan zadzwonić? - Sarah odchrząknęła, jakby chciała ukryć delikatne zainteresowanie.

Spodziewał się tego pytania, czekał na nie, dlatego odpowiedział bez zastanowienia.

- Czy pani mąż przed zniknięciem miewał koszmary? O tunelu, z którego nie potrafił wyjść… - zawiesił głos czekając na reakcję. To był jego jedyny strzał, jedyna szansa.

Uzewnętrznianie się przed obcym człowiekiem wyraźnie zdezorientowało panią Addington. Odczekała jednak tylko chwilę, po czym podjęła temat:

- Dręczyły go koszmary, to prawda. Ogólnie źle spał, ale pod koniec nie mówił mi już zbyt wiele. Może i był tam jakiś tunel. Średnio rozumiem jaki ma to związek z tematem.

- To nie jest rozmowa na telefon. - Spojrzał na zegarek. - Jest dość wcześnie ale za dziesięć minut otwierają piekarnię na Irvine Street, to przecznica od pani mieszkania, wie pani gdzie to? Tam zdaje się można napić się kawy. Nie wiem jak pani, ale ja potrzebuję kawy.

Uśmiechnął się. Wiedział, że go nie widzi, ale wiedział też, że wyczuje ten uśmiech.

- Jeśli stwierdzi pani, że opowiadam bzdury rozstaniemy się i już nie będę pani nachodzić.

Usłyszał jak Sarah cicho wciąga powietrze, dopiero po chwili orientując się, że odpala papierosa.

- Dobrze- powiedziała wreszcie. - Proszę tam na mnie zaczekać - zakończyła połączenie.

Zmył zimną wodą resztki snu i udał się na piechotę do piekarni.

Na miejscu ujrzał niewielki, utrzymany w ciepłych kolorach lokal. Zwykle większość klientów siedziała na wiklinowych krzesłach przed wejściem do piekarni, szczególnie kiedy było jeszcze umiarkowanie ciepło (Liverpool mógł cieszyć się ostatnimi dniami lata). O tej godzinie nie było tu jednak nikogo. Miejsce to dzieliło się na dwie części: w pierwszej znajdował się zwykły sklep z pieczywem, a w drugiej coś na rodzaj kawiarni. Można tu było zamówić przekąski oraz kawę właśnie.
Lwyd zajął miejsce, na co od razu zareagowała drobna dziewczyna, zbierając od niego zamówienie. Ledwie zdążyła się oddalić, jak zza drugiej strony ulicy wyłoniła się kobieta, która mogła być tylko Sarah Addington. Wstał i obserwując jak się zbliża odsunął krzesło od stolika. Miała na sobie marynarkę oraz czarne spodnie i jak jeszcze ubiór trzymała w jakimś ładzie, tak z całą resztą było znacznie gorzej. Już z daleka zauważył sińce pod oczami, bladą cerę i skołtunione włosy.
- Pan Huw - bardziej stwierdziła niż zapytała, zajmując trzymane przez detektywa krzesło. Dosunął je. Natychmiast odpaliła kolejne malboro. Huw zgarnął popielniczkę z sąsiedniego stolika i postawił przed kobietą nim sam zajął miejsce naprzeciwko niej.

- Pani Addington. Zamówić pani kawę? - Nie czekając na odpowiedź skinął na obsługę.

- Podwójne espresso, dziękuję - wyglądała jakby potrzebowała kawy bardziej niż on. Złożył zamówienie.

- Na początku chciałbym wyjaśnić, że za moją usługę nie oczekuję wynagrodzenia, mój klient już płaci za prowadzenie tej sprawy, która jak już wspomniałem wcześniej może łączyć się ze zniknięciem pani męża - przeszedł od razu do sedna. Biorąc pod uwagę dzielnicę w jakiej mieszkała Sarah i jej obecną sytuację, pieniądze mogły mieć kluczowe znaczenie.
Kobieta patrzyła na niego z kolei trochę nieobecna. Zmęczenie oraz stres wyraźnie przeorały tę biedną osóbkę. Mógł się tylko zastanawiać na ile będzie chętna do współpracy. Podczas swojej pracy spotykał się z wieloma ludźmi, którzy byli poddawani wpływom silnych emocji. Czasem sprawiały one, że zamykali się w sobie, ale i bywało wręcz przeciwnie - porzucali konwenanse i potrafili mówić zaskakująco szczerze.

Kelnerka podeszła z zamówieniem..

- Więc… - wyciągnęła rękę, aby posłodzić swoją kawę - co właściwie łączy sprawę mojego męża z pańską? Rozumiem, że nie chodzi tu tylko o złe sny

Sarah była na skraju wyczerpania tak fizycznego jak i nerwowego. Huw postanowił od razu przejść do meritum i dać jej nadzieję na odnalezienie męża

- Są dwa wątki łączące te sprawy i jakkolwiek wydaje się to absurdalne, sen w tym momencie zdaje się być kluczowym. Drugim - dodał nie przerywając wypowiedzi, - jest wiadomość jaką otrzymał pani mąż i mój klient, o spotkaniu w mieście Sionn. Podejrzewam, że tam właśnie wyjechał Elijah. Zamierzam się tam wybrać. Nie chcę karmić pani złudnymi nadziejami ale informacje jakie mi pani udzieli mogą zwiększyć szanse znalezienia męża. Czy odpowie pani na kilka pytań?

Jego rozmówczyni odchyliła się nieco na krześle. Kiedy Huw wspominał o jej mężu, oczy kobiety zmieniały się w jakiś dziwny sposób. Wyglądało jednak na to, że detektyw zdobył choć krztynę jej zaufania.

- Tak naprawdę niewiele wiem, ale proszę pytać

Nie spytała skąd ma tą informację i Huw był zadowolony, że nie musi kłamać.

- Czy Elijah korzystał z usług psychologa lub miał serdecznego przyjaciela, któremu mógł zwierzyć się z treści snów.

- Nie mówił mi tego wprost, dopiero podczas śledztwa wyszło, że chodził do specjalisty. Chyba się wstydził, jakby to było coś dziwnego. W każdym razie psycholog też nie chciał powiedzieć wszystkiego, podał jedynie te informacje, które wymogła na nim policja. Zasłaniał się tajemnicą zawodową, rozumie pan. Według jego stanowiska mój mąż nie planował żadnego wyjazdu, raczej sprawiał wrażenie osoby apatycznej i stroniącej od zmian. Cóż, muszę się z tym zgodzić.

Zapalniczka Sarah wyrzuciła z siebie ostatnią iskrę. Huw wyciągnął z kieszeni zapałki i pomógł jej odpalić kolejnego papierosa. Zrozumiał, że jego rozmówczyni znów maskuje swoje emocje. Zajęcie się kolejnym papierosem miało prawdopodobnie zakamuflować to, jak nagle posmutniała, mówiąc o stanie męża. Na jej obliczu rysowało się dodatkowe napięcie, będące czymś innym niż dotychczasowa suma stresu i łez. Było to ledwie widoczne, a jednak zauważalne dla wnikliwego oka Siwego.

- Nie miał wielu przyjaciół. Jeśli można kogoś nazwać w ten sposób, to na pewnego Ritchiego. To jego kumpel jeszcze z czasów szkolnych. Trudno mi powiedzieć czy zechce z panem rozmawiać. Według mnie ma trudny charakter, ale z jakiegoś powodu lubili się z Elijahem.

- Będę potrzebować dokładniejszych danych na temat tych dwóch panów. Jak rozumiem telefon i komputer Elijaha przejęła policja? - stwierdził bardziej niż spytał, a kobieta tylko ponuro przytaknęła.

- Psycholog nazywa się Oliver Gusfield. Zdaje się, że ma klinikę w północnej części miasta. Ritchie… umiarkowanie przepadam za tym facetem, ale pana praktycznie nie znam. Trudno mi powiedzieć czy Elijah by chciał, żeby pan go nachodził. Z całym szacunkiem.

Huw dopił chłodną już kawę. Odstawił filiżankę. Szkło stuknęło o szkło.

- Rozumiem. Nie będę naciskał. Czy mógłbym coś dla pani zrobić. Cokolwiek? Proszę pytać

Ręka jej zadrżała gdy odłożyła filiżankę na spodek. Spojrzała na niego smutnymi, zmęczonymi oczami.

- Chcę tylko wiedzieć czy mojemu mężowi coś naprawdę się stało lub po prostu ode mnie uciekł. I żebym dowiedziała się o tym jako pierwsza, bez względu na to, jak złe wiadomości to nie będą - Sarah drążcym gestem odgarnęła włosy i zrobiła pauzę. Najwyraźniej zastanawiała się ile może jeszcze powiedzieć. - On sobie z czymś nie radził. Odsuwał się ode mnie. Nie rozumiem dlaczego i to jest najtrudniejsze.

Skinął głową.

- Nie znałem pani męża, ale jeśli miałbym zaryzykować stwierdzenie, to powiedziałbym, że miał problemy natury psychologicznej, z którymi sobie nie radził. Nie sądzę, żeby to miało cokolwiek z panią wspólnego.

Zdało mu się, że zobaczył wdzięczność w jej wilgotnych, podpuchniętych oczach.

- Dziękuję, że znalazła pani dla mnie czas. Pozwolę sobie zostawić pani numer telefonu i odezwę się, jeśli tylko uda mi się czegokolwiek dowiedzieć. - Wstał, wyciągnął rękę. - Do widzenia i proszę się nie zadręczać, spróbować odpocząć. Do widzenia.

***

- W Liverpoolu? Siwy, ale co ty kurwa robisz w Liverpoolu?
- Interesy.
- No interesy, interesy, rozumiem, ale pojebało cię Siwy? W Liverpoolu? Przecież to pół dnia drogi...
- Powtarzasz się Paul.
- No wiem, ale Liverpool? -
w tle słychać westchnienie. - Jebany… No dobra. Coś ci zdaje się jestem winien.
- Zdaje się, że tak…
- Dobra, dobra… Mów czego ci trzeba.


***

Pół godziny później Huw siedział w samochodzie i jechał w kierunku Sionn.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)

Ostatnio edytowane przez GreK : 17-01-2020 o 21:52. Powód: Literka K
GreK jest offline