Arnold w spokoju słuchał słów oficera. Kapitan... wysoko ten człowiek zaszedł, a to znaczyło, że mógł być potencjalnym sojusznikiem, lub wrogiem. Przez cały czas przyglądał mu się bacznie ważąc w głowie opcje... Jeśli nie da się dogadać, nie będzie miał dla niego litości. Jednak do tego musiał się przygotować, a teraz nie było czasu. Ostermark był... cóż, głęboką prowincją. Nie to co Reikland!
- Uspokoysya Boris - powiedział unosząc i opuszczając lekko broń młody von Thorlhn zerkając przy tym na towarzysza. Następnie skupił się na rudowłosym i powiedział.
- Herr Hauptmann Liebrig... - powiedział spokojnie - ...czy uważacie, że nie potrafię dotrzymać tajemnicy? Rozumiem wasze motywacje, i mnie zależy na dobru Landu i jego poczciwych obywateli. Z tego powodu cieszę się, że płyniemy tą samą łodzią. Wasze poświęcenie sprawie jest godne podziwu.
Skłonił lekko głowę w uznaniu i rozłożył dłonie na boki rozglądając się nieznacznie po swojej łodzi.
- Jednakże łodzi oddać nie mogę, nie ważne jak bardzo bym chciał. To cały mój dobytek jest. Oczywiście herr Liebrig rozumiecie to. Zarazę trzeba ubić i wypalić w świętym ogniu, dlatego proszę o przyjęcie mojej pomocy i ofiarowaną dłoń, bym ja i moi ludzie pomogli wam znaleźć te plugawe zbiegi. Niestety, ale nie znamy tych wód tak dobrze jak byśmy chcieli... być może moglibyśmy prosić o parę wprawnych żeglarzy, by mielizny ominąć i majątek mój cały od szkody uchować? Nasze oczy i ręce dzierżące broń z chęcią dopomogą, ku chwale Sigmara i na cześć Panienki Shallyi, powstrzymać tę zarazę.
Zamilkł na chwilę kiwając powoli głową w zadumie, by spojrzeć kapitanowi prosto w oczy.
- Jednakże nie widzę podstaw bym mógł oddać mego zaufanego człowieka, który nie raz piersią swą chronił mnie przed śmiercią, ku kwarantannie. W Reitein nie byliśmy od długich tygodni, a podróżujemy zawsze razem. Jeśli on ma zostać oderwany ode mnie jak dziecko od matki... to i mnie będziecie musieli kwarantannie poddać. Jeśli podejrzewacie by nosił zarazę w swym ciele to w takim przypadku my wszyscy nosić ją możemy.