Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2020, 22:11   #77
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Marius

Drzwi oparły się pierwszemu kopniakowi, ale już drugi wyrwał je bez problemu z framugi. Najwyraźniej podobnie jak przysłowiowy bezbuty szewc i miejscowy cieśla niezbyt inwestował w swe własne sprzęty. Wpadli do środka, ale zastali tam już tylko jednego mężczyznę. Wydawał się być niegdyś rosłej postury, ale obecnie był przygarbiony, jego poszczerbioną starością twarz zdobiła długa siwa broda. Stanął, na tyle, na ile był w stanie, odważnie naprzeciw intruzów, ale widać było, że powaliłby go pierwszy lepszy z ludzi poborcy. Koło niego do krzesła przywiązany był zakneblowany niziołek. Wyrywał się i wrzeszczał cicho, ale nie wydawało się, by był ranny. W półmroku ciężko było dostrzec szczegóły, ale wyglądało na to, że obok krzesła leżała trumna, a w niej jakaś ludzka postać?

Drzwi naprzeciwko wejścia były otwarte, najwyraźniej prowadziły na zaplecze, a stamtąd na inne ulice miasta.
- Wyjdźcie stąd! - zakrzyczał łamiącym się, przepełnionym emocjami głosem starzec. - Nie macie prawa odbierać mojej rodzinie sprawiedliwości! On już niemal zdradził nam, gdzie znajdziemy zabójcę mego wnuka! - wskazał przywiązanego niziołka, który patrzył błagalnie na przybyszy, dając spojrzeniem do zrozumienia, iż zupełnie nie rozumie szaleństwa dziejącego się wokół niego.


Arnold

Kapitan wyraźnie nie miał więcej czasu do stracenia, na zewnątrz robiło się naprawdę ciemno, a wiatr wiejący od wschodu nie słabnął, co mogło znacznie utrudnić im poszukiwania. Wysłuchał wątpliwości szlachcica i choć widać było, że silił się na grzeczność i cierpliwość, to odpowiedź wyszła nader sucha i nieprzyjemna.
- Nie mam wątpliwości co do szczerości i oddania moich ludzi. Duchowny, którego posądzacie o niecne zamiary zachowuje się tak, bo dopiero co musiał spalić trzy tuziny swoich były parafian, wliczając w to miejscowe kobiety i dzieci. Ma rozpoznać uciekinierów, nic więcej. Gdy już ich znajdziecie, zrobicie wszystko, by nie dotarli do osad ludzkich. Wszystko. Od tego macie ze sobą żołnierzy, oni widzieli, co tam się działo, nie zawahają się.

W tym czasie już trwało pospieszne przeszukiwanie kajut, które ostatecznie, tak jak można się było tego spodziewać, nie dało żadnego rezultatu.

Na odchodnym, będąc już na pokładzie swojego statku przy relingu, wskazał jeszcze raz szlachcica.
- Tyczy się to też was, panie. W przypadku podejrzenia zakażenia absolutnie nie wolno wam wracać do żadnego miasta. Wierzę w to, że honor szlachecki i świadomość konsekwencji nie pozwolą wam na taki czyn.
Zamachał do nich, jego łódź odbiła mocno w stronę drugiego brzegu.
- Wasz jest lewy brzeg! Niech Bogowie będą z wami! Niech będą z nami wszystkimi!

No i zostawili go z dwójką uzbrojonych żołnierzy, przy których ciężko było stwierdzić, czy byli tam by mu pomóc, czy by go pilnować, chudym flisakiem, który wyglądał, jakby już rwał się, by doskoczyć do żagli, oraz nowicjuszem, który mamrotał pod nosem jakieś gniewne słowa i starał się nie patrzeć im w twarz.

Cóż, jeśli ckliwa historia opowiedziana przez kapitana wpłynęła w jakikolwiek sposób na Borysa, to nie było tego po nim widać. Patrząc na duchownego, wyglądał jak wygłodniały wilk, planujący już w głowie polowanie na tłustą ofiarę.
 
Tadeus jest offline