Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2020, 19:17   #80
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Marius

Starzec zaśmiał się gorzko i chrapliwie.
- Straż? - parsknął. - Żeśmy wezwali ich jeszcze pierwszego dnia! Jeden młokos się od nich nawet chyżo zjawił! Ale na nieszczęsnego Ottona okiem dopiero zgodził się rzucić, gdyśmy go sowicie opłacili! Rzekł ino, że nic nad-ordynarnego nie widzi i czelność miał wygrozić nam, że za bezpodstawne wezwanie straży należy się opłata karna! Ledwom chłopaków powstrzymał, by go młotami nie oprawili!
Starzec westchnął i siadł ciężko na krześle. Dopiero teraz widać było, że w ręku za plecami trzymał ostre dłuto, zapewne przygotowane do ewentualnej obrony zakładnika, ale chyba zabrakło mu woli walki, opuścił je więc bezwolnie na podłogę, pozwalając przybyszom rozwiązać niziołka.

- Gustav Holztopf - wydyszał swoje imię. - Nie mam już na to siły, bierzcie go i idźcie precz. - machnął zrezygnowany ręką. - Pewnikiem i tak by pobratymca nie zdradził. Nic żeśmy mu nie zrobili, poza nastraszeniem.

Rudy niewysoki jegomość przez chwilę wyglądał, jakby po wyswobodzeniu od razu chciał rzucić się z piąstkami na starca, ale w połowie drogi jakby zabrakło mu werwy. Zamiast tego obrócił się na pięcie i ruszył ku Mariusowi, bezbłędnie rozpoznając, który z nich mógł być przywódcą ratowniczej grupy.
- Niezmierniem wam wdzięczny panie, me miano Guido Turtalnupf, wiedzcie, że nie zapomnę wam tego bohaterskiego czynu! Słyszałem ja też wcześniej, jak na placu chcieliście nas wybronić, znaczy się ino mnie, aleście o tym nie mogli zawczasu wiedzieć! Piękny gest dla człeka, piękny gest! Ale teraz wybaczcie... - wypowiedział pospiesznym, wysokim głosikiem, a jego nogi same niosły go w stronę wyjścia. Widać było, że nie chciał tam zostawiać ani chwili dłużej i najchętniej już by się pożegnał.

Tymczasem starzec dźwignął pobliską deskę i począł powoli i z namaszczeniem opuszczać ją na trumnę, by zakryć leżące tam zwłoki.

Na zewnątrz alejka stawała się coraz ciemniejsza. Była wczesna wiosna, dni były więc jeszcze krótkie. Mogli liczyć na godzinę, może dwie światła. Powoli robiło się też zauważalnie zimniej, powiewy rozhulanego wiatru zaczęły śpiewać w alejkach.


Arnold

Trzeba było przyznać, że ognista przemowa kupca wyszła iście paradnie. I zaskakująco, szczególnie dla jego dotychczasowych towarzyszy. Hardy topornik Hans, który nigdy przesadnie nie grzeszył pomyślunkiem, opuścił gębę, wyraźnie skołowany nagłym nawróceniem swojego szefa. Słowa niosły tyle emocji i autentyczności, że dobre parę chwil zajęło mu pojęcie, że był to li tylko jeden z licznych forteli jego szefa. Za to wiecznie cyniczny łowca Adelbert z trudem tylko ukrył parsknięcie, szybko odwracając się w stronę olinowania, by nie zdradzić swoim rozbawieniem całej intrygi.

Ale na nowicjusza podziałało. I to jak. Wcześniejsza niechęć przerodziła się w szczery podziw. Wyglądało to tak, jakby spijał każde słowo z ust kupca, jakby zasłyszane obietnice i natchnione groźby były niczym żywcem wyrwane z jego własnego serca. Oczy na osmolonej twarzy zapłonęły iskrami religijnego uniesienia.

Cóż, a żołnierze? Trzeba było przyznać, że na ich twarzach również malowała się pewna doza podziwu. Może i nie do końca motywowanego religijnie, ale po wszystkich tragediach, jakich byli ostatnio świadkami, silny, natchniony przywódca o jasnej misji wydawał się dodawać im otuchy i chęci do działania.
 
Tadeus jest offline