Marius
Sędziwy mężczyzna po chwili namysłu kiwnął głową. -Nie wiem jaka wasza w tym korzyść, ale nie odmówię, skoroście skorzy pomóc. Rzeknijcie no temu waszemu medikusowi, że ciało ino dwa dni tu u nas leżeć może, nim będziem zmuszeni pochować. I dajcie nam czas do rana, byśmy zebrali gotowiznę, by go należycie wynagrodzić.
Mijający już niemal próg niziołek niechętnie zwolnił tempa. Widząc, że szybko się nie wywinie, stanął na owłosionych palcach i rzucił szeptem do poborcy, zakrywając konspiracyjnie usta dłonią: - Powiem wam, co tylko chcecie wiedzieć mości człowieku, ale przeca nie przy nim! - wskazał oskarżycielsko palcem starca. - Chodźcie no na bok, o tu tu, właśnie...
Rozejrzał się podejrzliwie po alejce, upewniając się dodatkowo dwa razy, czy starzec aby na pewno nie podsunął się ani o krok w ich stronę. - Tego... co wy właściwie chcieliście? A tak! Humpelfuut, a pewno, że kojarzę, to krewniak mój jest, choć dalszy, bardzo grzeczny halfling, iście natchniony garmażer, straszna noga w bierki. Aczkolwiek go ostatnimi czasy jakoś mało widuje na rodzinnych spotkaniach, jeśli prawdę mam rzec, taki ponury jakiś się wydawał. Ostatniom go oczyskami uchwycił dzisiaj z rańca, jak w swoich skrzyniach w magazynie jakieś towary przekładał. Jakżem mu radośnie dzień dobry wrzasnął przez plecy, to niemal podskoczył z przestrachu, tak był zajęty. Ale miast się ze mną pośmiać z udanego żartu, ino coś odburknął nietęgo, widać życie wśród człeków powoli pozbawia go humoru. Szczęście miał, bo zniknął na krótko przed przybyciem tych pomylonych człeków, coście mnie od nich wyratowali. - skonkludował opowieść, wyraźnie dając spojrzeniem do zrozumienia, że fajnie się gadało, ale na niego już jednak zdecydowanie był czas. |