Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2020, 15:43   #1
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację
Łakinara - oWoD crossover



No.0

Te znaki wróżą wojnę
Te znaki wróżą dużo
Wróżą czasy niespokojne
donGuralesko


Szyby w oknie na poddaszu pokrywała gruba warstwa szronu i lodu. Zima tego roku postanowiła udowodnić wszystkim lewackim naukowcom, że ich paplania o ociepleniu klimatu, to zwykły judaszowy bełkot. Hajs się musi zgadzać - co nie?
Mieszkańcy Moskwy i okolic musieli każdego ranka przekopywać się przez wysokie zaspy, żeby w ogóle wyjść z domów.

Drogi do państwowego sierocińca im. Maksyma Gorkiego od kilku dni nikt nie odśnieżał. Podopieczni, którzy się tym zazwyczaj zajmowali ogłosili strajk. Żaden z dzieciaków nie zamierzał wziąć do rąk łopaty, dopóki obsługa nie podkręci ogrzewania.
Strajk nie miał większego sensu, z dwóch podstawowych powodów. Po pierwsze nawet gdyby obsługa chciała ogrzać budynek, to nie było czym. Alosza, stróż i palacz w kotłowni, sprzedaż cały zapasa węgla na zimę za dwie skrzynkę wódki i kilkaset rubli.
“Klimat się ociepla - tłumaczył się sam sobie - Zimy nie będzie. Tak mówią amerykańscy naukowcy, a oni się przecież nie mylę.”
Drugi powód był o wiele ważniejszy. Ze strajkującymi nie miał w ogóle kto rozmawiać. Dyrektor ośrodka, Aleksiej Iwanowicz Jeremiejew, zniknął gdzieś kilka dni temu. Gdyby siły go nie opuściły, tego typu sytuacja nie miałaby miejsca. Jeremiejew należał do nielicznego grona ludzi, których nie złamała ani stalinowska propaganda, ani Pierestrojka, ani agresywny kapitalizm. Dyrektor sierocińca był miły, uczciwy, troskliwy i z wielką powagą traktował swoją pracę i swoich podopiecznych. Wszyscy nazywali go Papa i w pełni odpowiadało to jego osobowości i naturze. Jeremiejew był jak żywcem wyjęty z powieści Tołstoja. Archetypiczne ucieleśnienie dobra, moralności i ciepła.

Niestety nikt z mieszkańców sierocińca nie mógł przypuszczać, że Papa Aleksiej odszedł na zawsze.
Jego zwłoki znaleziono dopiero tydzień później w sekretnym pokoju na poddaszu. Dokładniej mówiąc znalazł je zupełnie przypadkowo pies o jakże oryginalnym imieniu, Antracyt.


Ból ma więcej imion niż jedno
Bisz


Na tyłach dworca leningradzkiego roiło się od milicji, OMON-u, a także kilku oficerów FSB. Sytuacja na tyle niecodzienna, że większość przechodniów przypuszczała, że dokonano jakiegoś zamachu, albo doszło do poważnego wypadku.
Sprawa, która sprowadziła tutaj wszystkich tych przedstawicieli państwa była o wiele bardziej błaha i powszednia.

Śmierć narkomanki.

Ksenia Kuznetsova. Takie znaleziono przy niej dokumenty i właśnie to postawiło na równe nogi wszystkie służby.
Zaginiona przed sześcioma miesiącami, córka oligarchy prasowego Borysa Kuznetsova. Śledztwo w sprawie jej śmierci, stało się priorytetem dla wszystkich służb. Gdyby nie znalezione przy dziewczynie dokumenty sprawę uznano by za zwykłe przedawkowanie i jeszcze tego samego dnia zamknięto.
I choć na pierwszy rzut oka okoliczności śmierci Ksenii nie budziły żadnych wątpliwości, to dla wszystkich zaangażowanych w sprawę jasne było, że trzeba będzie odtworzyć ostatnie pół roku życia dziewczyny i znaleźć winnych.

Dla pracujących przy tym śledztwie oznaczało to wiele tygodni intensywnej pracy, setki godzin przesłuchań i ciągłego stresu i presji przełożonych, a dla koczujących w okolicy bezdomnych i narkomanów poważne kłopoty.


Jestem bestią!
Zrobię ci z mózgu pierdoloną sieczkę lekko!
Bisz


Dla Igora Petrova odnalezienie wymienionych w testamencie osób nie stanowiło większego problemu. Znany w całej Moskwie adwokat miał rozległe kontakty i liczne znajomości. Spełnienie ostatniej woli Aleksieja Iwanowicza Jeremiejewa stanowiło nie tylko zawodowy obowiązek, ale także przyjacielską przysługę.
Petrov, gdy kilka lat temu odbierał od Jeremiejewa dokument i przybijał na niego państwowe pieczątki nie przypuszczał, że faktycznie przyjdzie mu odegrać rolę wykonawcy ostatniej woli przyjaciela.

Śnieg za oknem sypał obficie, a Petrov w oczekiwaniu na spadkobierców pogrążył się we wspomnieniach. Sącząc dwunastoletniego Hennessa przywoływał w pamięci dni i lata, które spędził razem z Jeremiejewem. Liczne podróże, poszukiwania i niebezpieczne wyprawy, a na koniec budowanie siatki zaufanych osób. To były piękne i ciekawe czasy.

Wskazówki zegara przesuwały się ospale w kierunku godziny dwunastej. Petrov nawet tego za bardzo nie zauważył. Butelka koniaku stojąca na biurku była opróżniona do połowy.
Gdyby nie uśpione przez alkohol zmysły, zapewne adwokat dostrzegłby stojącą tuż pod oknami jego kancelarii czarną Wołgę.
Dwóch siedzących w środku mężczyzn, nawet nie specjalnie kryli się z tym, że obserwują znanego w całej Moskwie prawnika.
Skrupulatnie notowali wygląd i zachowanie osób przybywających na odczytanie ostatniej woli Aleksieja Iwanowicza Jeremiejewa.




No.1

Enjoy the silence
Depeche Mode


Płatki śniegu wolno spadały na oblodzony chodnik. Wzdłuż krawężnika zalegały wysokie śnieżne kopce, które dobitnie świadczyły o tym, że zima w tym roku prężyła mięśnie, niczym zawodowy kulturysta.
Kancelaria Petrova mieściła w świeżo odrestaurowanej kamienicy w pobliżu cerkwi Narodzenia św. Jana Chrzciciela w dzielnicy Priesnia. Dzielnica ta słynęła z wszechobecnego bogactwa i luksusu, a także urokliwych parków. Sama cerkiew także należała do niezwykle wyjątkowych. Jako jedyna prawosławna świątynia w Moskwie nigdy nie została zamknięta. Wierni odwiedzali ją tłumnie nawet w czasach największego stalinowskiego terroru.

Spadkobiercy Jeremiejewa niemal jednocześnie stawili się na spotkanie wyznaczone przez znanego w całym mieście adwokata. Wieść o śmierci mentora spadła na nich niczym przysłowiowy, grom z jasnego nieba i poruszyła do głębi.
Człowiek, któremu zawdzięczali tak wiele. Człowiek, którego traktowali niemal jak ojca, którego żadne z nich nigdy nie miało, odszedł na zawsze.

O okolicznościach śmierci nie było wiadomo zbyt wiele. Tak przynajmniej twierdził Igor Petrov. Adwokat w krótkim liście poinformował z osobna każdego ze spadkobierców, że Aleksiej Iwanowicz Jeremiejew odszedł nagle i niespodziewanie w wieku 93 lat.

W sumie słuszny wiek, ale trzeba obiektywnie stwierdzić, że jak na swoje lata dyrektor sierocińca wyglądał nad wyraz dobrze. Nie dość, że był samodzielny, sprawny fizycznie i umysłowo, to nikt kto spojrzałby na niego pierwszy raz nie dałby mu więcej niż siedemdziesiąt wiosen.
Nawet głos Jeremiejew miał dźwięczny, żywy i czysty. Tym bardziej wieść o jego śmierci zaskoczyła wszystkich wezwanych na odczytanie jego testamentu.

***
Tuż po przekroczeniu progu kancelarii, przybyli na odczytanie testamentu zostali przywitani przez wysoką i niezwykle atrakcyjną blondynkę. Wokół młodej kobiety ubranej w jasno beżowy, elegancki żakiet, unosiła się delikatna, mgiełka zmysłowych perfum. Sekretarka zaprowadziła wszystkich do obszernego pokoju urządzonego w nietypowym dla nowoczesnych kancelarii, dziewiętnastowiecznym stylu. Olbrzymie mahoniowe biurko zajmowało centralną część gabinetu. Za nim znajdowała się wysoka dębowa półka z ułożonymi w równiusieńkie rzędy, kodeksami rosyjskiego prawa oprawionymi w brązową skórę. Na środku znajdowała się specjalna oszklona i podświetlona gablota, gdzie właściciel trzymał stare woluminy. Specjalne wiatraki utrzymywały wewnątrz odpowiednią temperaturę i ciśnienie.
- Proszę spocząć - rzekła sekretarka, wskazując rząd krzeseł w stylu Ludwika Szesnastego - Pan mecenas raz do państwa przyjdzie.

W gabinecie nastała cisza. Jedynie tykanie wiekowego zegara, stojącego pod ścianą, odmierzało upływający z wolna czas. Śnieg za oknem opadał ospale na ziemię. Widok ów przywodził na myśl dziecięcą zabawkę. Szklaną kulę z pozytywką w której wirowały płatki sztucznego śniegu.
Zebrani spadkobiercy poczuli się jakby ktoś zamknął ich właśnie w takiej kuli. Czas przestał istnieć, a wszystkie dźwięki dobiegające z zewnątrz dobiegały do ich uszu, stłumione i zniekształcone.

Płomień czarnej świecy, stojącej na biurku, unosił się niebywale wysoko. Idealnie pionowy ogień lewitował kilkanaście milimetrów ponad świecą, którą pokrywały geometryczne wzory. Przywodziły one skojarzenie z jakimś antycznym pismem.
Tuż obok świecy leżała inkrustowana drewniana szkatuła oraz srebrny kluczyk na skórzanym rzemieniu. Pudełko wyglądało nie tylko na niezwykle stare, ale także bardzo wartościowe. Złocenia, które na pewno nie były wykonane zwykłą farbą, błyszczące diament i rubiny, a także srebrne okucia w kształcie geometrycznych wzorów dobitnie świadczyły o tym, że przedmiot ten wart jest majątek.

***
Cisza trwała zawieszona, niczym rozpięty w próżni całun. Z każdą upływającą sekundą stawała się ona coraz bardziej drażniąca i wręcz bolesna. Pojedyncze dźwięki, jakie dobiegały zza drzwi gabinetu brzmiały tak, jakby cały pokój znajdował się na dnie ogromnego basenu. Ledwo słyszalne trzaski i przytłumione szuranie.

Nagle powietrze stało się niezwykle zimne i ostre. Chłód przenikający do szpiku kości, zawładnął całym gabinetem. Wraz z mrozem, dźwięki dobywające się zza drzwi stały się czyste, klarowne i mocne.

Wzburzona fala odgłosów rozbiła się o zmysły zebrany w gabinecie spadkobierców. Najpierw metaliczny zgrzyt. Później trzask pękającego drewna. A pół sekundy później świst metalu przebił powietrze.
- Gabinet! Biegiem, kurwa! Ja się zajmę starym! - rozkazał zachrypnięty głos.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline