Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2020, 13:57   #2
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Płaszcz pasował jak ulał. Metka wciśnięta z tyłu. Podpięta maleńką agrafką. Wypożyczony garnitur. Odprasowana koszula. Dla Ivana to nie była pierwszyzna. Udawanie. Był pozerem. Dwa lata trwało zanim sobie to uświadomił. Teraz już wiedział. Udawał. Zawsze udawał. Udawał kogoś kim nie był. I nabierał wprawy.

Wczoraj wypożyczył elegancki garnitur. Do tego kupił czarny krawat. Zdecydowanie za drogi, jak na jego rzeczywiste potrzeby. Ale cóż. Ivan traktował to jak inwestycję. Do tego eleganckie skórzane rękawiczki. I dwa tygodnie bez jedzenia… na to wskazywało obciążenie rachunku. Buty miał od dawna. Każdy elegancki mężczyzna powinien mieć eleganckie skórzane buty.

Płaszcz był najgorszym wydatkiem w tym wszystkim. Jego koszt prawie wyssał kartę kredytową do cna. Ale płaszcz miał zwrócić za dwa, albo trzy dni. Jako nieużywany. Trzeba było tylko zachować nienaruszoną metkę. A kto wie, może przyda się jeszcze. Dragonowicz planował właśnie nowy biznes. Era internetowych start-upów w Moskwie kwitła w najlepsze. Młody oszust, cwaniak i pozer miał nieodpartą chęć zagarnięcia dla siebie kawałka tego tortu. Oznaczało to, że miał się już niedługo spotykać z biznesmenami i obiecywać im gruszki na wierzbie pokroju nowego Facebooka, Instagrama, YouTube'a czy innego Ubera. W zamian oczekiwać tylko setek tysięcy rubli. Złoty biznes, który pozwoli mu wreszcie spełniać marzenia. Przynajmniej gdy już pieniądze zostaną skutecznie wyprowadzone do Gwinei Równikowej, gdzie on będzie na nie już czekał sącząc drinka z palemką.

A tu nagle taka kicha. Telefon od niejakiego Petrova. Zapraszał na odczytanie testamentu Jeremiejewa. Gardło Ivana ścisnęło się, a krew odpłynęła z jego ciała. Odpowiedział krótko i się rozłączył. Wujaszek Jeremiejew. Jedyna rodzina jaką miał. No, poza innymi dzieciakami z sierocińca. Ale on przecież był wieczny. Był zawsze. Nie mógł odejść. Nie mógł ich zostawić.

Potem była faza wyrzutów sumienia. Dlaczego tak rzadko jeździł do sierocińca? Dlaczego go nie odwiedzał? Czy dlatego, że przestał wierzyć w te historyjki o Pazuzu? Ale czy przestał? Na ręce miał najnowszego iWatcha. Symbol statusu. Kradziony, ze złamanym przez pasera oprogramowaniem. Łączący się z kradzionym i zhakowanym iPhonem. Ale obok paska miał ciasno owinięty srebrny łańcuszek z wisiorkiem i tajemniczym symbolem. Nie rozstawał się z nim odkąd pamiętał. Jeden z dwóch prezentów od Jeremiejewa.

Dlatego nie mógł zachować się inaczej. Wyposażył się w zestaw czarnych ubrań i ruszał na odczytanie ostatniej woli.

***

Zapłacił za Ubera i wysiadł ulicę obok. Ufał dziewczynom bezgranicznie, ale jednak jego zmysł Pozera wygrywał. Przyjechanie Uberem nie pasowało do wizerunku jaki miał roztaczać. Wszak miał uchodzić za człowieka sukcesy. Tego, któremu się udało po bidulu. Który po wyjściu spod skrzydeł Jeremiejewa rozwinął własne. Dlatego teraz szedł w padającym śniegu. Bez czapki. Bo oczywiście skoro przyjechał Mercedesem, to po co mu czapka? A gdzie Mercedes? Nie było gdzie zaparkować? Problem w tym, że było. Wzdłuż całej ulicy było masę miejsca. Jedna czarna Wołga i ze dwa inne auta. Trudno… gdyby ktoś zapytał, to powie, że GPS go źle poprowadził. Ale nikogo nie spotkał przy drzwiach. To otwierało nową perspektywę. „Tak, ale kierowca pojechał na serwis. Jakaś kontrolka się pali, a w tych nowych autach więcej komputerów niż mechaniki”. Tak. Brzmiało to dobrze. Wiarygodnie.

Wysoki. Nieco za chudy. Ale elegancki płaszcz i drogi garnitur dodawały mu powabu. Zawsze był chudy. Wyparł z pamięci wspomnienia o tym jak sprawniejsze od niego dziewczyny otaczały go całą młodość. Choć nie wszystko dało się wyprzeć. Miał szczęście, że Luda mu nigdy nic nie złamała w tych swoich zaczepkach. Do tego wszystkiego jego imię. Ivan Drogonowicz. Ivan Drago. Tak… „Syberyjski Ekspres”. „Śmierć z wysoka”. Dwumetrowy blond bokser, który miał zgnieść na proch Rockyego w jakże ambitnym hollywoodzkim tytule „Rocky 4”.
Tak. Dolphh Lundgren mógł bez wątpienia uchodzić za całkowite przeciwieństwo Ivana Drogonowicza. I chyba dlatego wszyscy w sierocińcu inaczej niż Drago nie wołali za niskim chudzielcem. Dopiero po czternastym roku życia wystrzelił ze swoim wzrostem, co nadało mu aparycję kija mogącego za chwilę zostać złamanym silniejszym podmuchem wiatru.

Zazwyczaj z jego ust nie schodził uśmiech. Pasował do jego gładko ogolonej twarzy. Nigdy nie zapuszczał brody, bo miał rzadki zarost. Wyglądał z nim raczej śmiesznie niż poważnie. Teraz jednak sekretarka Igora Petrova nie została obdarowana uśmiechem. Nie umiał się śmiać gdy myślał o śmierci swojego opiekuna. Nigdy go nie nazywał ojcem. Dla Ivana funkcja ojca nie niosła ze sobą żadnych pozytywnych emocji. A wujaszek Jeremiejew wręcz przeciwnie. To od niego i dziewczyn z sierocińca pochodziła większość pozytywnych emocji.

***

Przyszedł pierwszy. Jak nie on. Zazwyczaj spóźniał się gdzie tylko mógł. Gdy przychodziły kolejne dziewczyny to każdą całował na powitanie. Koniecznie na trzy razy z obowiązkowym misiem. Kiedyś bardzo go to bawiło. Ale kiedyś Aleksiej Iwanowicz Jeremiejew żył. I chociaż nie widział żadnej z nich od kilku, albo i kilkunastu miesięcy, to nie miał ochoty niczego mówić. Nawet jego zmysł Pozera schował się głęboko pod metką płaszcza odwieszonego w kącie.

***

Najpierw cisza. Potem hałas. Ivan zerwał się z miejsca. Wymienił spojrzenia z dziewczynami.
- Sześć osób. Coś mi mówi, że sekretarka już nie żyje.
Krzesło na którym siedział powędrowało w bok. Ivan doskoczył do biurka.
- Luda? - patrzył na dziewczynę. Była pewnie silniejsza od Ivana. Jeżeli ktoś miał mu pomóc postawić biurko pod drzwiami, to musiała to być ona. Czy wydawał jakieś rozkazy? Nie. Ich grupa nigdy dotąd nie miała lidera. Nie potrzebowała go. Każde z nich znało swoje mocne i słabe strony. Każde wiedziało co robić w obliczu zagrożenia. W zasadzie nie musieli nawet ze sobą rozmawiać. Chyba, że uznało, że pozostali mogą czegoś nie wiedzieć:
- Ten głos brzmi znajomo.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline