Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2020, 07:40   #95
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Początkowe "kur…", gdy Jean spadła ze schodów we wszechobecną nicość, zostało szybko zastąpione śmiechem pani sierżant.
- Eeeej, patrzcie na to! Mało w porty nie narobiłam, a tu taki numer! - Powiedziała kobieta, wciąż poruszając się za pomocą stylu pijanej żaby w przestworzach - A ja sobie latam! Ja latam, że hej! - J.R. naj(nie)normalniej w świecie robiła sobie jaja z zaistniałej sytuacji.
- Jak to jest możliwe?- zapytał Pearson, a Meyes odparła.-Czy to ważne? Ona lata… w pewnym sensie.
- Nie ma Ziemi. Nie ma po niej śladu. Nie ma dużej bryły skały która mogłaby przyciągać do siebie.- ocenił Hamato.
- To co… jesteśmy w... wnętrzu gazowego giganta w Kosmosie?- zapytała Collier.
- Magia i tyle - powiedział Kit. - Dzięki niej przenosimy się z miejsca na miejsce i oddychamy. A J.R. sobie pływa... dopóki jej jakiś rekin nie dopadnie...
- Ty tu nic nie kracz - Odpowiedziała kobieta, rozglądając się po okolicy. Kit natomiast rozejrzał się po towarzyszach niedoli by sprawdzić, czy któryś z nich dysponuje liną.
Niestety akurat liny to nie mieli.
- Odpowiednio rozwinięta technologia może być mylona z magią.- odparł Hamato, a Guerra zripostował. - Topory, zombie, baby ze skrzydłami nietoperza. Nic tu nie przypomina technologii, a tym bardziej rozwiniętej technologii.
- Może to wysoko rozwinięta genetyka... - W głosie Kita nie było wiary w te słowa. - Nie wiem - spojrzał na J. R. - czy uda się nam nie rozdzielać... Pewnie strzał podziała jak silniczek odrzutowy...
- Okaże się w praniu - Jean wzruszyła ramionami - To co, gdzie się wybieramy? Ta wyspa z drzewem to raczej badziew… ta wielka z miastem wygląda mi podejrzanie. Ja bym była za tym latającym zamkiem, ten cel ma kilka strategicznych plusów - Zagadnęła do całego oddziału.
- Zamek brzmi dumnie - stwierdził Kit - ale czy on czasem nie jest szybszy od nas?
- A może wrócimy do wykonywania misji?- Lili przyglądała się krytycznym okiem poczynaniom McAllister.
- Najpierw musimy stąd zejść - zwrócił jej uwagę Kit.
- To gdzie teraz ruszamy? Myślę że mogę posłać drona na przeszpiegi. Ale tylko do jednego miejsca - dodała Meyes.
- Może faktycznie wybierzemy się na zwiedzanie zamku? - zaproponował Kit. - Taka latająca budowla ma wiele plusów.
- Gdzieś się musimy ruszyć. Tkwienie w tym samym miejscu raczej nie przybliży nas do celów misji.- zgodził się z nim Guerra.
- Zaaaaameeeeek? - Wskazała Jean ręką gdzie trzeba.
Lili pokiwała głową na znak, że się zgadza.


“Lot” do zamku był dość powolny i niezdarny. Niczym pierwsze lekcje pływania. Dobrze, że zamek nie oddalał się wystarczająco szybko. Pierwsza tam dotarła Meyes, tuż za nią JR…
I one pierwsze ruszyły na zwiedzanie okolicy. Pani sierżant z przodu, Switch ze snajperką tuż za nią. Metyska odzyskała nieco humoru i odwagi. Na otwartej przestrzeni jej ulubiona zabawka była użyteczna, przez co ona sama czuła że jest w swoim żywiole.

Van Erp wylądowała na moście tuż przed Carsonem, zaraz po BFG. Do krótkiego spontanicznego zwiadu zaś zdołał dołączyć tylko Hamato. I ta trójka doszła do bramy… zawartej co prawda, ale jej prawe skrzydło zostało wyważone i wyłamane. Przez co dało się zajrzeć do środka i zobaczyć rozkładające się nieco trupy… demoniszczy i rycerzy. Takich średniowiecznych, w metalowych zbrojach z mieczami w rękach. Kuszami i łukami… trupy te leżały bezładnie jak to po bitwie bywa. A czarna posoka mieszała się z czerwoną krwią.
Na oko… zginęli około tydzień lub mniej, temu. Rycerze mieli hełmy z przyłbicami, więc twarzy ich dojrzeć się nie dało. Demony miały paskudne pyski… nie było tu żadnych ślicznotek jakie JR napotkała wcześniej. I żadne ciało nie zdradzało oznak chęci powstania z martwych by rzucić się na trójkę “zwiadowców”. Jeśli się kończyny ruszały, to tylko dlatego że były szarpane przez gryzonie pożywiające się padliną.

- Nie ma co, swojsko - Stwierdziła J.R. podchodząc do jednego z rycerzy, i lufą Devastatora próbowała odchylić przyłbicę, by ujrzeć twarz denata. Szczurami się nie przejmowała, uciekały od jej ciężkich kroków…
Oblicze było ludzkie, ale takie jakieś… nieco wychudłe i przystojne. Taki wyidealizowany anorektyk.
- Jeśli mamy szczęście, ktoś przeżył. Jeśli mamy pecha… przeżyło wielu.- ocenił Hamato przyglądając się trupom.
- Meh - Stwierdziła genialnie Jean - Co, może mi powiesz, że oni wyglądają na wampiry, czy coś? Albo te, te długouche z filmów, jak im tam… wołaj resztę oddziału, badamy zamek! Nie będą chyba ciul wie po co na zewnątrz czekać? - Spojrzała po Meyes i Hamato.
- Posłać drona? - spytała Switch, podczas gdy Hamato poinformował van Erp.- Przyczółek na moście zabezpieczony.
- Działaj według uznania - McAllister dała Meyes wolną rękę. Więc Switch uruchomiła drona i posłała w kierunku samego zamku, zaś sama przyczaiła się przy ścianie.

- Czekamy, czy dołączymy do tamtych? - Kit zwrócił się do Lili. - Proponowałbym zrobić to drugie.
- Idziemy do was. - Lili ruchem głowy pokazała, że mają iść.

- Jak uroczo - van Erp ironicznie skomentowała widok jaki napotkali za bramą.
- Cóż... różne rzeczy podobają się różnym osobom - skomentował tę wypowiedź Kit, ozdabiając wypowiedź uśmiechem. - Ciekawe, że nikt tego nie posprzątał - dodał. - Zwykle ktoś przeżyje takie starcie. - Przeniósł wzrok z pobojowiska na widniejący nieopodal budynek. Ciekaw był, czy wypatrzy jakieś oznaki życia. - Chyba że napastnicy nie dbali o taki drobiazg, jak pochówek zmarłych kompanów.
- Kogo zostawiamy na straży podczas gdy będziemy sprawdzać zamek? - Van Erp zadała pytanie drugiej sierżant .
- Hamato i BFG? - Jean odparła prawie od niechcenia.
Lili kiwnęła nieznacznie głową i zwróciła się do dwóch wspomnianych podwładnych.
- Dwight, Hamoto, zostajecie tutaj. Uważajcie na wszystko. -
- Reszta idzie z nami. Im szybciej uporamy się z naszym zadaniem, tym lepiej. Idziemy! - Ponagliła wszystkich ruszając przodem z zachowaniem najwyższej ostrożności.
Kit, rozglądając się na wszystkie strony, ruszył za nią.

Z ust żołnierzy padło ikoniczne.- Yes ma’am!
I drużyna ruszyła przodem, z bronią w dłoniach. Kolejna brama była wyłamana całkowicie. Największym problemem było wdrapanie się na plecy olbrzymiego bizonołaka (lub czymkolwiek ta kreatura była), który leżał pośrodku holu wśród trupów rycerzy i innych demoniszczy. Po przejściu przez zwłoki cała ekipa trafiła do holu rycerskiego… olbrzymiego i z kolumnami zdobionymi rzeźbieniami. Przez częściowo rozbite witraże wpadało kolorowe światło. Na ścianach wisiały gobeliny… niektóre rozerwane pazurami. Tu też były kolejne zwłoki, tym razem głównie rogate i skrzydlate. Pomiędzy nimi olbrzymie stalowe zbroje.

Niektóre rozwalone, wszystkie nieruchome. Na ścianach znajdowały się małe balkoniki. Zapewne pozwalające osobom na pierwszym piętrze sprawdzić kto wszedł i ewentualnie ostrzeliwać wrogów. Ogrodzone małym murkiem i ozdobione rzeźbami umieszczonymi w rogach dawały pewną osłonę. I ktoś z tej osłony skorzystał, bo Meyes krzyknęła.
- Ruch na drugim balkoniku na prawo! - Nie zdążyła zrobić nic więcej, bo istota tam przebywająca oddaliła się do wejścia na balkon. I wymknęła z sali.
Wyglądało na to, że przybycie żołnierzy zostało zauważone. Tylko przez kogo, albo przez co?
Z samej komnaty dało się wyjść nie tylko przez zwłoki bizonołaka, ale także przez duże wrota po drugiej stronie komnaty oraz mniejsze drzwi na ścianach bocznych. Po dwa na ścianę. Wszystkie wyglądały na zamknięte. Aczkolwiek dopiero należało sprawdzić czy takie były.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 22-01-2020 o 19:09.
Buka jest offline