Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2020, 15:44   #6
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację


No.2


Witaj w moim śnie
Płomień świecy zgasł.
Nocy, uchyl drzwi
Chcę odpłynąć w snach
Grzegorz Turnau



Pod dotykiem wilgotnych palców knot świecy zasyczał, niczym wściekły wąż. Mrok skryty po kątach zaczął z wolna wypełzać na powierzchnie i otulać wszystkich swymi lepkimi łapskami. Świat zawirował, a Ziemia zatrzymała swój bieg. Gdzieś w oddali huk wystrzałów, trzask pękającego drewna, krzyk i bluźnierstwa.
Kurwy, złodzieje i demony darły mordy ze wściekłości.

Zapach igliwia i świeżej żywicy wzmagał się z każdym każdym uderzeniem serca. Wrzaski rozwścieczonych demonów ucichły, a zamiast nich przestrzeń wypełniły ptasie trele.
Bór, dziki i pierwotny przywitał ich jak starych, dobrych znajomych. Spokój, ciepło i niezachwiana pewność, że to miejsce, to dobre miejsce. To miejsce, to dom, którego żadne z nich nigdy nie miało.

- Dzieci - znajomy głos Papy spłynął na nich z góry.
Zoja, Tinka, Ivan i Luda spojrzeli w górę i wokół siebie, ale nigdzie nie było żywego ducha.
- Dzieci moje - powtórzył Papa. Tym razem jego głos był odległy i przepełniony nostalgią i bólem.
Wschodni wiatr zerwał się nagle. Jego mroźne powiewy przyniosły ze sobą swąd zgnilizny i rozkładu.
- Dzieci moje, jaaaaaaa - Papa odezwał się po raz trzeci, ale jego głos załamał się i przemienił w nieartykułowany wrzask przepełniony do granic możliwości cierpieniem i trwogą.
Dziki, pierwotny bór w mgnieniu oka zaczął blednąć, jak fotografie płowieją pod wpływem promieni słonecznych.

- Kurwy parszywe! - ostry, chrapliwy głos wdarł się do umysłów czwórki sierot - Znajdę was! Sacer nepotibus cruor!

Wokół tylko beton, szkło i stal. Drobne płatki śniegu spadały wolno z nieba. Jazgot policyjnych syren, mieszał się z ludzkim krzykiem, zdziwienia i przerażenia. Na tyłach kamienicy, gdzie znajdowała się kancelaria Petrova czwórka sierot stała lekko zdziwiona i zaniepokojona. To, co się wydarzyło stanowiło niezaprzeczalny dowód, że śmierć Papy nie była naturalnym zgonem.
Na szczęście Tinka zdążyła zgarną z biurka wszystkie rzeczy, jakie się tam znajdowały. Być może one przyniosą jakieś odpowiedzi na rodzące się setki pytań. Trzeba było tylko znaleźć spokojne i bezpieczne miejsce.

Luda, która nadal ściskała w dłoni swój służbowy pistolet, dostrzegła go pierwsza. Chłopiec, nie więcej niż dwanaście lat, stał u wyjścia z zaułka. Wiatr rozwiewał jego cienkie płócienne hajdawery oraz czarną, kozacką soroczkę. W oczach chłopca dosłownie płonął żywy ogień. Wpatrzony ognistymi ślepiami w Ludę, dzieciak uśmiechnął się szeroko i zaczął nagle biec w jej stronę.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline