Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2020, 21:05   #1
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
The Witcher RPG: Potwór wśród nas

POTWÓR WŚRÓD NAS


***

Nocą spadł rzęsisty deszcz a kiedy w końcu nastał chłodny poranek, trakt wiodący do Białego Mostu stał się błotnistą breją, bagnem, w którym grzęzły wozy, bryczki i furmanki. Konie ciągnące dobytek, kulały lub padały z wycieńczenia a im bliżej Pontaru tym częściej można było zauważyć zwierzęce truchła obsiadane przez muchy i larwy. Tak wyglądał przedsmak wojny. Kiedy tylko gruchnęła wiadomość, że wojska Nilfgaardu przekroczyły południową granicę Temerii i kierują się na Wyzimę, ludzie porzucili swoje domy, nieczęsto z takim trudem odbudowywane po poprzedniej wojnie.
Fala uchodźców uciekała na północ, do Redanii. Przypominała ruchome miasto na kółkach. Wiedźmin przez jakiś czas starał się unikać tłumu, trzymać z boku tej karawany przerażonych wieśniaków, mieszczan, rzemieślników, kupców i dezerterów. Każdego dnia od wschodu, zachodu i południa na trakt przybywało coraz więcej wozów, koni i ludzi. Chcąc nie chcąc Draugdin zmuszony był podróżować teraz wśród tej przerażonej tłuszczy, nieczęsto zazdrośnie spoglądającej na jego wierzchowca i dobytek schowany w jukach. Dwa miecze, jeden z czystej stali, drugi srebrny, na potwory, skutecznie odstraszały wszelakiej maści złodziei i szubrawców. Nie bały się go za to wszeteniczce, liczące chyba, że chuć mutanta pozwoli im napełnić puste żołądki. Może i wiedźmin korzystałby z tego rodzaju rozrywek, gdyby nie liczył teraz każdej korony, każdego grosza jaki pozostał mu w sakiewce. Redańczycy nie kwapili się, by przepuszczać przez Pontar uciekinierów z sąsiedniego królestwa. Pierwszeństwo mieli płatnerze, miecznicy, kowale, wszelka rzemieślnicza brać swoją ciężką pracą i talentem wspierająca zasoby armii. W drugiej kolejności przez most przechodzili tacy co wiedzieli komu i ile posmarować. I właśnie tutaj swojej szansy upatrywał najemny łowca potworów. Jeśli wierzyć temu co gadali ludzie, przychylność redańskich sierżantów kosztowała tysiąc novigradzkich koron. Liche to były ostatnie tygodnie dla wiedźmina. Naliczył więcej wydatków niż zleceń, a jeśli nawet się jakieś trafiały, zapłatą okazywała się najczęściej zwyczajna chłopska wdzięczność. Dopiero parę dni temu, podróżując traktem, natrafił na pierwsze od miesięcy, konkretne ogłoszenie przybite do drzwi porzuconej karczmy.

WIEDŹMIN PILNIE POSZUKIWANY!
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie! Wiedźmina do pilnej roboty potrzebuję a za trud szczodrze się odpłacę. O szczegóły pytać w Nirh Haben, w posiadłości hrabiego de la Blanche.

Na kolejne ogłoszenia o podobnej treści natrafił jeszcze parę razy mijając czy to chałupki czy charakterystyczne drzewa rosnące przy drodze. Niektóre anonse wyglądały na mocno już sfatygowane deszczem, słońcem i wiatrem, inne zaś napisano chyba całkiem niedawno. Draugdin nie znał wszystkich osad i wiosek w Temerii, wiedział jednak, że Nirh Haben położone jest w dorzeczu Pontaru, dzień drogi na wschód od miejsca gdzie aktualnie obozował. Pytanie, czy ogłoszenie wciąż jest aktualne? Czy jego autor nie dał nogi na drugą stronę rzeki, gdy do królestwa nieżyjącego już Foltesta wkroczyli Czarni? Mutant z pewnością rozważał każdą ewentualność, trudno mu jednak było skupić myśli, mając za towarzysza Angusa. Poznali się dzień temu i o ile inni ludzie omijali Draugdina szerokim łukiem, druid Angus najwyraźniej uznał, że towarzystwo łowcy bazyliszków umili mu podróż. Starzec, mimo, że na głowie nie ostał się ni jeden włos a długa, gęsta siwa broda dodawała jeszcze więcej wiosen, wydawał się silny i dziarski. Trudy wędrówki nie robiły na nim wrażenia. Szedł w krok w krok za wiedźminem, chętnie dzieląc swoimi poglądami o polityce, historii, ekologii i ekonomii. Angus wprawiony był w każdym temacie, a przynajmniej tak mu się zdawało. Śmiałości zaś dodawała nalewka z mandragory trzymana w gąsiorku za pazuchą, po którą sięgał podejrzanie często. Czerwone żyłki na bulwiastym nochalu druida na pewno nie wykwitły tam przypadkiem.
- A wiecie jakie plotki o was wiedźmini chodzą? – zaczął nowy temat gdy skończył ubolewać nad losem ginącego gatunku wiwierny – Że te wojny to wszystko wasza wina. Że podobno, jeszcze za panowania Uzurpatora, królowa Calathe na ostrzu miecza miała parszywy łeb młodego Emhyra, ale wtedy wmieszał się w to wszystko jeden z waszych. Rzucił na nią urok czy coś i darowała skurwysynowi życie. To nie był przypadkiem ten sam wiedźmak, co go ostatnio znaleźli nad ciałem naszego umiłowanego Foltesta? Coś za dużo widzę tu przypadków, a w przypadki raczej nie wierzę. Nie dziwujcie się zatem, że ludzie na was plują a Radowid chce tą czarodziejską bladź palić na stosach. Swoją drogą, nie boicie się panie wiedźmin? Czyżbyście nie słyszeli o słynnych łowcach czarownic z zakonu Świętego Ognia?
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 25-01-2020 o 21:37.
Arthur Fleck jest offline