Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2020, 15:59   #23
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
- Do ataku!!! Za króla!!! - wykrzyknął biegnący w stronę Zere'ela strażnik. Nobrazianin momentalnie wyciągnął w jego stronę ramię z przygotowaną wiązką energii.
- Nie - mruknął Zere'el uwalniając pocisk energetyczny. W ferworze walki nie mógł pozwolić sobie na precyzyjny strzał prosto w głowę, toteż starał się przebić płuco. Niestety nie udało się... Królewski strażnik uchylił się i został jedynie draśnięty w bark.

Nobraziański dowódca skrzywił się, a zaraz potem rzucił się draśnięty przez niego przeciwnik, wymierzając cios pięścią. Fioletowowłosy nie pozwolił się zaskoczyć, przyjmując cios na gardę. W sali momentalnie zakotłowało się. Choć skanery wskazywały zdecydowanie niższy poziom u królewskich strażników, to jednak mieli przewagę liczebną. I to sprawiało nie lada problem przy szybkim opanowaniu sytuacji.

Zere'el dostrzegł kątem oka jak jeden z bliźniaków - Klion, uderzając kolanem z wyskoku momentalnie posłał jednego z przeciwników na deski. Niestety zaraz potem został obskoczony ze wszystkich stron przez wrogów, z trudem broniąc się przed kolejnymi ciosami. Młody dowódca nie zamierzał jednak tylko stać i patrzeć - zdecydowanie natarł na stojącego przed nim strażnika, zasypując go gradem pięści. Po ostatnim uderzeniu przeciwnik zatoczył się i przyklęknął na jedno kolano. Nobrazianin z satysfakcją stwierdził, że już nie w głowie było mu walczyć za króla...
Ransan zgromadził już energię w dłoni, by ostatecznie zakończyć żywot klęczącego przed nim strażnika. W ostatniej chwili dostrzegł jednak, że jeden z kamratów dobijanego wypuścił potężną wiązkę energii prosto w niego. Zere'el nie miał innego wyboru jak skrzyżować ramiona i zablokować nadchodzący strzał. Pocisk był na tyle silny, że mimo bloku odrzuciło go na kilka metrów. Nie upadł co prawda, ale czuł że przedramiona palą jak diabli. Zagryzł wściekle zęby, zły że nie udało mu się dobić tamtego oraz że ktoś ośmielił się na tak śmiały atak. Gdyby się zagapił... Być może już leżałby martwy. Ci cholerni strażnicy byli naprawdę groźni.

Spojrzenia Zere'ela i Sarthala spotkały się na ułamek sekundy. W mig się zrozumieli. Obaj z dwóch stron doskoczyli do strzelającego wcześniej silną wiązką strażnika, by zasypać jednocześnie ciosami. Po wściekłym ataku nobraziańskich gwardzistów, nieszczęśnik ledwie dychał, trzymając się tylko za obolałe, prawdopodobnie połamane żebra. Nie dane było im jednak wykończyć ofiarę, gdyż Sarthala zaatakował inny strażnik, zaś Zere'el musiał się odwrócić, by odbić kolejny pocisk ki. Nobrazianin odtrącił wiązkę, niczym uciążliwego insekta. Strzelał nie kto inny jak strażnik, który zaatakował go zaraz na początku. Ransan stwierdził z niecierpliwością, że mógłby go ktoś w końcu wykończyć. Zamierzał już ruszyć w stronę bezczelnego robaka, gdy nagle coś sobie uświadomił...

Zarówno Klion, jak i Marabal ledwie trzymali się na nogach. To na nich skupiła się w większości furia broniących króla wartowników. Jeden z Akrozian uderzył właśnie Sarthala prosto w pysk. Zapowiadała się naprawdę ciężka walka... Przeciwnicy nie zamierzali ustąpić łatwo i byli zdecydowani walczyć do samego końca. Zere'el zacisnął zęby, decydując że musi czym prędzej zniwelować przewagę liczebną przeciwników. Wzrok dowódcy skupił się na tłukącego Sarthala strażnika - ten wydał mu się najzdolniejszym i najtwardszym spośród wrogów.

Zere'el wyciągnął przed siebie otwartą dłoń, podczas gdy drugą objął nadgarstek. Energia zaczęła skupiać się w prawicy Nobrazianina, wydając charakterystyczny dźwięk. Przeciwnik zbyt późno zorientował się w zamiarach Ransana... Bardzo silna wiązka energii wystrzeliła nagle z dłoni obdarzonego fioletowymi włosami wojownika. Gdy tylko uderzyła strażnika, eksplodowała silnie, rzucając ledwo żywym celem o ścianę.
- Dzięki. Może zrobi się trochę luźniej... - stwierdził Sarthal, którego gadulstwo objawiało się nawet podczas starcia.

Nie było jednak czasu na świętowanie. Zere'el wciąż próbował złapać oddech po wyczerpującym ataku energetycznym, a już doskoczył do niego kolejny strażnik, uderzając celnie pięścią w policzek Nobrazianina. Młody dowódca zachwiał się na moment, jednak zaraz instynktownie złożył ręce do gardy, unikając lub blokując dalsze ciosy. Szczęście, że miał dostatecznie twardą głowę, aby przetrzymać taki strzał "z partyzanta".
Kątem oka dostrzegł jak otoczeni przez wrogów Marabal i Klion padają nieprzytomni na posadzkę. Na szczęście to samo spotkało też dwóch wrogów, którzy zostali położeni przez Sarthala i Naresa. Dwaj ostatni zaraz też przyszli dowódcy w sukurs. Na całe szczęście, gdyż osłabiony Zere'el potrzebował chwili na ochłonięcie.

Wspólnie uderzyli ze wszystkich stron na strażnika, tłukąc pięściami, łokciami i kolanami. Po krótkiej chwili wróg nadal trzymał się na nogach, choć przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy. Po raz kolejny nie pozwolono jednak Nobrazianinowi dobić ofiary...
Trzech strażników zorientowało się, że Zere'el jest lekko oszołomiony. Wszyscy wystrzelili jednocześnię wiązkę energetyczną prosto w dowódcę Gwardii Zarbona. Zielonoskóry zrobił w tej sytuacji jedyne, na co było go stać - zasłonił się i postanowił twardo przetrzymać atak.

Przedramiona zapiekły ponownie. Jedna wiązka energii trafiła Zere'ela w okolice żeber, naruszając pancerz i wywołując kolejne ukłucie bólu. Ransan miał nadzieję, że nie doszło do złamania, a jedynie stłuczenia. Żołnierz zacisnął zęby, emanując zimną wściekłością.
- Wy rebelianckie skurwysyny... - wycedził, a zaraz potem dopadł do najbliższego strażnika. Sarthal niskim kopnięciem wytrącił go z równowagi, zaś Zere'el potężnym uderzeniem łokcia niemalże oderwał głowę wrogiego żołnierza. Nares położył kolejnego, efektownym kopnięciem z półobrotu. Teraz liczby się wyrównały... Trzech na trzech. Wszyscy mniej lub bardziej ranni. Zere'el przyznał w duchu, że to starcie jest cholernie krwawe i dużo cięższe niż się spodziewał.

Kiedy przyszło do walki jeden na jednego, Akrozjanie nie mieli już najmniejszych szans. Przewaga wyszkolenia i możliwości znalazła się całkowicie po stronie Nobrazian. Nares znokautował jednego z wrogich żołnierzy zgrabnym sierpowym. Jego dwaj koledzy nie mieli już takiego szczęścia... Wściekły i ranny Sarthal w przypływie szału dosłownie oderwał głowę swego przeciwnika, który zaczął bryzgać posoką na lewo i prawo. Pozostał już tylko jeden - nie na długo.

Zere'el rozprostował palce prawej dłoni, po czym przebił nimi strażnika na wylot. Ostatni przeciwnik wybałuszał oczy, niemo spoglądając na bezlitosny wyraz twarzy oprawcy. Ransan musiał przyznać, że walczyli godnie i do ostatka. Teraz jednak duszę dowódcy przepełniała przede wszystkim lodowata furia. Opór, który stawili Akrozjanie, mógł oznaczać porażkę misji. Klion i Marabal leżeli nieprzytomni na ziemi, stając się teraz balastem.

- Niech wystąpi Niathlopeth - warknął w stronę kulących się pod ścianą arystokratów. - W innym wypadku będziemy was zabijać jednego po drugim.
Nobrazianin wyciągnął wreszcie ramię z przebitej ofiary, wyrywając przy okazji serce. Zwłoki upadły na zimną posadzkę z łoskotem. Zbroja Ransana była cała we krwi. Dowódca spojrzał na dyszących ciężko i obolałych Nobrazian.
- Dobijcie żywych. Spróbujcie ocucić Kliona i Marabala.
 
Bardiel jest offline