Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2020, 16:17   #99
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Latający zamek

Żołnierze mieli okazję do odpoczynku od walki. Czas na sprawdzenie broni i podsumowanie strat i zysków. Carson stracił karabin, a Guerra hełm. Byli poranieni, ale służki i sługi kapłanki w tym pomogli. Używając tych samych metod jakich zastosowała ich przywódczyni na Carsonie, zajęli się ranami AST. Na uszkodzony sprzęt nie mieli jednak żadnej rady. Próbowali jakiejś swojej magii naprawiania, ale uszkodzona broń i hełm okazały się zbyt skomplikowane, by mogli je odtworzyć. Niemniej Dominic dostał rycerski hełm z ocieplaną podszewką. Bo w Stygii było zimno... Bardzo zimno i zawsze zimno.

Oddział dostał jedzenie i wodę. Dostał też parę informacji na temat miejsca do którego zmierzali. Stygia była lodowym pustkowiem ciągnącym się w nieskończoność i przeciętym przez szeroką rzekę o nazwie Styks. Laurentius de Forge odradzał zbliżanie się do tej rzeki.
Ten wiecznie niezamarzający ciek wodny pełen był niebezpiecznych potworów, ale wedle rycerza sama rzeka była groźniejsza od wszystkiego co kryło się w jej głębinach. Bowiem jeden łyk ze Styksu potrafil pozbawić pijącego wszystkich wspomnień.
Innym zagrożeniami były na wpół zamarznięte bagna ukryte pod cienką warstewką lodu, zimne błękitne płomienie, lawiny śnieżne, burze błyskawic i lodowe komety uderzające co jakiś czas o powierzchnię. Wedle słów rycerza sam świat był groźny i bez setek czartów przemierzających jej obszary. Radził więc podążać jak najszybciej do Levistusa. Tyle że nie mógł dać im mapy, a jedynie jedną radę: “Podążajcie ku wielkiemu lodowcowi.”

Pożegnanie było krótki i nieme. Do czasu, gdy drużyna mogła wyruszyć czar rzucony na trójkę AST znikł i pozostały im tylko pożegnania na migi i łacińskie zwroty.
Odbyło się ono w dużej, prawie pustej obecnie sali, gdzie cała drużyna została przyprowadzona przez miejscowych strażników. Tam na migi wyjaśniono im, że w ścianie zostanie otworzone przejście przez które trzeba jak najszybciej przejść.
Tym zadaniem zajęła się Aestril wykonując gesty i wypowiadając słowa przed kamiennym łukiem na środku komnaty, pokrytym glifami. Te budziły się do życia, rozbłyskując jeden po drugim. Gdy elfka skończyła inkantację zabłysyły już wszystkie i w obszarze łuk pojawił się tęczowy wir. W który to musieli wkroczyć jak najszybciej.

Po drugiej stronie, była owa tajemnicza Stygia.

[MEDIA]https://3.bp.blogspot.com/-hA8_cTLoSNA/WHiafUMtyvI/AAAAAAAAKyM/p5lElvAvHLEGgAdcUsoFVpT1R4UNC-aVACLcB/s1600/ninehellssygia.jpg[/MEDIA]

Zimne lodowe pustkowie przecięte mrocznymi wodami rzeki, której to AST powinien unikać. Mróz był siarczysty, więc włączenie ogrzewania w pancerzach było niestety koniecznością. Niestety, bo zużywało to ogniwa. Rozciągający się krajobraz nie wyglądał sympatycznie. Tym bardziej, że grupie AST przyglądały się różne stwory.
Choć tylko grupa pięciu wychudzonych szkieletowatych drapieżników ze skorpionimi ogonami


Zwróciła szczególną uwagę na nich. Niczym mała grupka wilków zebrała się tuż poza zasięgiem ich broni. A przynajmniej tak sądziły, nie wiedząc o tym że AST mogli zalać je gradem ołowiu. Tylko czy ostrzał tych potworów przyniósłby jakikolwiek zysk dla drużyny? Był wszak oczywistą stratą amunicji. Na razie bowiem nie próbowały atakować żołnierzy, tylko obserwowały przybyszy i podążały za nimi jakby skonfundowane ich obecnością.
Tylko gdzie się należało udać? Jedyną wskazówką jaką ekipa miała, były słowa rycerza.
Niemniej właśnie wtedy, pośród szalejącej śnieżycy, która nagle uderzyła w ich pozycję zmuszając do schronienia się pomiędzy skałami wystającymi z powierzchni niczym szpony tytanicznej istoty JR olśniło nagle.
Nie był to najlepszy moment na takie objawienie.
Dopiero co przeszli przez portal, który znikł za nimi i rozglądali się po okolicy. I po chwili zauważyli się gromadzące czarty z ogonami skorpiona. Nie zdążyli nawet podjąć decyzji co z nimi zrobić, gdy portal którym przeszli znikł, a wokół nich rozpętała się śnieżyca. Pole widzenia uległo zmniejszeniu, zrobiło się ciemno zimny wiatr ciskał w wizjery setki płatków śniegu wyjąc potępieńczo. Chowanie się przed śnieżycą zmusiło drużynę do pospiesznego szukania kryjówki, więc JR. nie miała czasu powiedzieć komukolwiek, że wiedziała w którym kierunku trzeba iść by odnaleźć Levistusa. Zupełnie jakby ktoś szeptał jej do ucha gdzie on jest.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline