Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2020, 21:53   #24
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Walka przybierała nieciekawy obrót. Android był ciężko uszkodzony, na niewiele mógł się już przydać, ale stał dzielnie na nogach, oczekując na kolejny atak wroga. Jego czujniki zarejestrowały, że uczniowie Tiena przegrywali prawie na całej linii. Napastnicy wtargnęli już głęboko w zabudowania kompleksu, a jedynym sojusznikiem jakiego C-SGK1 mógł zobaczyć był ten, który stał obok niego.

Wrogowie zaszarżowali, android czuł, że przed tym atakiem może już się nie obronić. Lecz atak nie doszedł do skutku. Oto bowiem niespodziewanie na scenie pojawił się Rottoro, olbrzym z którym wcześniej ściął się sztuczny człowiek. Jego potężne uderzenie ścięło przeciwnika z nóg, lecz ten zaraz podniósł się na niego z powrotem. Zwątpił jednak w swoją siłę, gdy zorientował się, że z razem z Rottoro przybyła kolejna trójka uczniów.

- Do tyłu - warknął olbrzym i wszyscy zaczęli się wycofywać.

C-SGK1 wiedział dlaczego. Wyczuwał, że kolejna fala najeźdźców jest blisko. Udało im się jednak oderwać od przeciwnika i powinni to wykorzystać. Wybiegli na plac, na którym zastali samotnie stojącego Chiaotzu.

- Mam ich - zameldował mu Rottoro. - Tylko tylu stało na nogach.

- Dobrze. Zabierz ich i wycofajcie się wąwozami na północ.

- Mistrzu, ty zostajesz?

- Jestem to winien tym, którzy zginęli. Muszę się zatroszczyć o tych, którzy dostali się do niewoli. Wiem, że Tien postąpiłby tak samo.

- Zostanę z tobą.

- Nie! Musisz prowadzić naszych ludzi do czasu aż Tien wyzdrowieje. Jesteś im potrzebny, Rottoro. Bardziej niż mnie.

- Ale...

- Powiedziałem! A teraz uciekajcie, oni są już blisko.

Z pewnym wahaniem zostawili malca i ruszyli w stronę najwęższego przejścia prowadzącego do kompleksu. C-SGK1 obrócił się jeszcze i ujrzał malutkiego Chiaotzu stojącego niewzruszenie, podczas gdy na plac z dwóch stron zaczęła się wlewać fala wrogich wojowników.


Gdy Sarthal i Nares dobijali nieprzytomnych strażników, wśród Arcozjan można było dosłyszeć głosy sprzeciwu i niedowierzania. Ktoś zakrzyknął "barbarzyńczy", ktoś inny "mordercy", ale w zasadzie żaden z możnych nie ruszył się z miejsca. Jedni wtulali się w kąty, jakby chcieli znaleźć się jak najdalej od Nobrazian, inni próbowali schować się za jakimś elementem otoczenia, najwyraźniej licząc, że pozostaną niezauważeni.

Na apel Zere'ela jednak nikt nie odpowiedział. Przynajmniej z początku. Widząc śmierć swoich obrońców, jeden z przywódców powstania wystąpił naprzód i stanął naprzeciw kapitana gwardii. Obu przedzielał tylko stół, na którym zgromadzeni kreślili plany bitwy.

- Ja jestem Niathlopeth.


- Zaatakowali z dwóch stron jednocześnie - Rottoro opowiadał C-SGK1 przebieg bitwy. - Pozycja na zachodzie załamała się niemal od razu. Chiaotzu posłał po posiłki, ale przybyli tylko uczniowie, ty byłeś już wtedy na południu. Ale tam też niczego nie wskórałeś - android nie mógł nie zauważyć, że w głosie olbrzyma pobrzmiewa nuta żalu i pretensji skierowana do jego osoby. Chociaż zachowywał się już inaczej niż przy ich pierwszym spotkaniu. Najwyraźniej udział w walce po ich stronie musiał go przekonać do dobrych zamiarów sztucznego człowieka.

Nastał już wieczór, gdy Rottoro zarządził postój. Całą drogę przebyli na piechotę, z obawy przed wykryciem. Poza tym niektórzy z młodzików nie potrafili jeszcze latać. Niewiele zostało ze szkoły. Prócz piętnastki młodzików, w skład grupy wchodziło pięciu starszych uczniów, Rottoro i C-SGK1. Oraz nieprzytomny Tien, oczywiście. Siła bojowa drużyny była w jeszcze gorszym stanie. Wszyscy byli pobici, ranni, albo zwyczajnie zbyt młodzi.

Zrezygnowali z palenia ogniska. Latem noce są ciepłe w tej okolicy, a z posiłkiem będą musieli zaczekać do dnia następnego. Na razie ryzyko wykrycia było zbyt wielkie. Gdy większość uczniów zasnęła, drgnęła powieka na oku Tien Shinhana...


Saiyanin wzniósł się wyżej, by lepiej się rozejrzeć, ale wciąż nie dostrzegał niczego poza zielenią lasu i błękitem nieba. I gdy już miał zakląć paskudnie i wybrać drogę na chybił trafił, dostrzegł na horyzoncie jakiś ruch. Nie widział dobrze co to, ale ktoś lub coś się zbliżało. I to bardzo szybko...


- Coś powiedział?!

Tien wpadł w prawdziwy gniew. Strata szkoły, uczniów, najlepszego przyjaciela wstrząsnęły nim. Naprężył wszystkie mięśnie, co w jego stanie musiało być naprawdę bolesne i krzyknął przeraźliwie nim Rottoro zdążył zatkać mu usta.

- Mogą nas szukać, mistrzu.

Ale trójoki o to nie dbał. Próbował odepchnąć olbrzyma, ale leżąc nie był w stanie tego zrobić. C-SGK1 pomógł w przytrzymaniu wojownika do czasu aż ten się uspokoił, choć trwało to kilka minut. Potem opowiedzieli mu wszystko jeszcze raz, na spokojnie i ze szczegółami. Tien siedział potem przybity i nie wypowiedział ani jednego słowa aż do rana.

Rano czekała ich jednak kolejna niespodzianka. Zobaczyli, a raczej usłyszeli go skoro świt, jak latał po okolicy, zatrzymywał się co jakiś czas i wydzierał na całe gardło. Nie słyszeli co dokładnie krzyczał, dopóki nie podleciał bliżej. Uczniowie sprawnie poukrywali się w zaroślach, tak by z góry nie można było ich dostrzec.

Mężczyzna miał krótkie blond włosy, a ubrany był w ciemno zielony strój. Wprawne oko C-SGK1 pozwoliło mu dostrzec, że na plecach wojownika znajdowało się białe koło, w które wpisany był symbol "Żuraw". Mężczyzna przytknął obie dłonie do ust i ryknął:

- Tien Shinhan! Wiem, że gdzieś tu się ukrywasz! Mam dla ciebie wiadomość od twojego mistrza, podły zdrajco! Jeśli zależy ci na życiu Chiaotzu i innych, pojutrze stawisz się w górskiej świątyni by stanąć do pojedynku z mistrzem Tao! Jeśli się nie pojawisz, wszyscy oni zginą, a ciebie i tak prędzej czy później znajdziemy!

Skończywszy się wydzierać, posłaniec, zapewne jeden z wielu rozesłanych po okolicy, ruszył dalej.

- Chiaotzu żyje - wyszeptał Tien.

To była niesamowita przemiana. W jednej chwili ze złamanego, zamkniętego w sobie człowieka, Tien Shinhan przemienił się znów w dawnego siebie. A przynajmniej takiego, jakim go android poznał poprzedniego dnia.

- Rottoro - zwrócił się do olbrzyma. - Ty rządzisz pod moją nieobecność. Masz znaleźć jakąś dobrą kryjówkę w tych górach dla reszty.

- A ty mistrzu?

- Ja wyruszam. Zmierzę się z moim dawnym mistrzem i go pokonam.

- Nie jesteś w pełni sił. Zginiesz.

- Jest jeden sposób by siły szybko wróciły - Tien zwrócił się w stronę C-SGK1. - Powiedz, androidzie, słyszałeś kiedyś o Wieży Korin?

 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline