Edward odłożył akta na bok, podniósł tyłek z krzesła i podszedł do okna znajdującego się w jego klimatyzowanym gabinecie. Przyglądając się panoramie skąpanego w słońcu miasta wyciągnął z kieszeni paczkę miętowych gum, które przez kretyńskie zakazy palenia musiał rzuć, żeby nie zwariować. Wspiął się na parapet i przykleił nos do szyby. Gdyby teraz ktoś zobaczył go w akcji, pewnie wezwałby policyjnego negocjatora. W DEA nie było tajemnicą, że Ed stracił odznakę w FBI kiedy oblał testy psychologiczne. Niektórzy mogli go mieć za świra.
- Hmmm – mruknął pod nosem agent po czym zeskoczył na podłogę i wrócił do biurka. Raz jeszcze przejrzał wszystkie zdjęcia, szczególną uwagę zwracając na te z sekcji zwłok. Po chwili zebrał akta w jedną kupkę i wyszedł na korytarz. Zapukał do gabinetu szefa i nie czekając na odpowiedź, wparował do środka.
- Ok, sprawa faktycznie jest trochę dziwna szefie – powiedział siadając za biurkiem przełożonego - Po pierwsze ta rozbita szyba. Wiem, że w niektórych hotelach, okna się nie otwierają, ale mimo wszystko…samobójcy raczej nie rzucają się na główkę przez szyby, to jest – szukał odpowiedniego słowa - nienaturalne, chyba, że ktoś mocno nie kontaktuje albo nie ma wpływu na to co się dzieje z jego ciałem. Gdybym chciał wyskoczyć, próbowałbym otworzyć okno, a gdyby się nie udało pewnie bym je wcześniej rozbił. Raczej nie swoim ciałem. Druga sprawa. Mam dziwne wrażenie, że odpowiedzi podsunięto gliniarzom pod nos. Cierpiała na depresję? No to w jej bagażu znajdziemy leki potwierdzające objawy. Nie twierdzę od razu, że ktoś to ukartował. Ale gdyby ukartował, to pewnie odbyłoby się właśnie w taki sposób. Chętnie pogadam sobie z kolegami denatki, ale najpierw chciałbym się dowiedzieć, kto identyfikował zwłoki. Miała w LA rodziców i brata, więc stawiam na ojca, albo rodzeństwo. Może kojarzą jakieś znaki szczególne. Pieprzyki, blizny znamiona, tatuaże. Przydałby się też kwity na przejrzenie nagrań z monitoringu w hotelu, do tego oczywiście wszystkie kamery w okolicy.