Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2020, 23:06   #9
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Wybudzenie z kriosnu nigdy nie było łatwe, szczególnie zaś dla tych, którzy nie mieli z takimi atrakcjami wcześniej do czynienia. Silver zdecydowanie do weteranów nie należała. Jej drobne ciało z jękiem witało pobudkę, który to jęk nader wyraźnie rozbrzmiewał jej w głowie. Słysząc że jest potrzebna podjęła próbę zebrania się w sobie. Wstała i przeciągnęła się, zmuszając zastałe mięśnie do ruchu. Nie była ani szczególnie wysoka, ani też ładna, chociaż ostatnia opinia była jej własną. Dzięki regularnym ćwiczeniom mogła pochwalić się szczupłą sylwetką i wyraźnie odznaczającymi się mięśniami, do kulturystki było jej jednak daleko. Sama siebie uważała za przeciętną pod każdym względem. No, prawie każdym.

To, że sama czuła się kiepsko było kwestią drugorzędną, w chwili, w której była potrzebna komuś innemu. Jej największa wada, lub jak niektórzy twierdzili - zaleta, nie pozwalała na przedłożenie własnych potrzeb nad cudze.
Szybko zatem zajęła się swoim pacjentem, starając utrzymać na twarzy zawodowy, pełen pokrzepienia uśmiech. To, że miała ochotę po prostu położyć się i poleżeć trochę, nie mogło wpłynąć negatywnie na jej postawę. Po zajęciu się Francisem ruszyła tam gdzie większość oddziału, czyli pod prysznic.


W jakiś czas później, już odświeżona i ubrana, pojawiła się w mesie. Co prawda na jedzenie nie miała jakoś ochoty ale wiedziała doskonale, że było to chwilowe wrażenie. Nalała sobie kubek kawy, wiedząc doskonale że jej smak z pewnością nie polepszy jej samopoczucia. Kofeina jednakże nie miała służyć do tego by poprawiać humor. Miała pobudzać i dokładnie o to lekarce w tej chwili chodziło. Dołożyła talerz z tym, co serwowano i ruszyła w stronę stolików by znaleźć sobie w miarę spokojne miejsce. Jako że Nate był okupowany, co w sumie jej nie dziwiło, usiadła przy Singu, który przesunął się nieco, by zrobić jej miejsce.
- Wyspana? - spytał, z lekkim uśmiechem.
- Oczywiście - skłamała bez mrugnięcia okiem za to z uprzejmym uśmiechem. - I dziękuję - dodała, upijając łyk czarnej cieczy.
- Cała przyjemność po mojej stronie... Bułeczkę? - spytał zachęcającym tonem. - Ponoć prosto od krowy... znaczy z pieca - powiedział, tym razem z poważną miną.
- Nie, dziękuję - odmówiła, po czym rozejrzała się po sali. - Interesujące zgromadzenie - oceniła, powoli zabierając się za jedzenie.
- Z niewielkimi wyjątkami jest, mniej więcej, standardowe - skomentował, z lekkim zaskoczeniem, Billy. Nie do końca rozumiał, co Elin ma na mysli.
- Może dla kogoś kto ma już którąś misję za sobą - zgodziła się uprzejmie. Dla niej była to dopiero druga misja i nadal wszystko było sporą nowością.
Billy potarł brodę.
- No, faktycznie... Ale mogę wszystko wyjaśnić, jeśli masz jakieś pytania. Co prawda zawsze mówili, że bywają lepsi ode mnie nauczyciele... - dodał z poważną miną, po czym sięgnął po kawałek bułki.
- Dziękuję, podstawy jednak mam opanowane - zapewniła, a jej uśmiech stracił nieco na sile. - Chodziło mi bardziej o zróżnicowanie w członkach plutonu. Ich zachowanie, chociażby. Można rzec iż jest to pewnego rodzaju hobby - wyjaśniła.
- Ponoć wszyscy się różnimy - uśmiechnął się lekko Billy. - A wbrew temu, co się opowiada, mimo wysiłków naszych przełożonych nie daje się wszystkich wcisnąć w taki sam szablon. Na szczęście.
- Tak, zdecydowanie się zgadzam z tym stwierdzeniem - skinęła głową. - Co zatem skłoniło cię do wstąpienia w nasze szeregi, jeżeli wolno zapytać? - zmieniła nieco temat, koncentrując uwagę na swoim rozmówcy.
- Prócz tego, że nieźle płacą i reklamują się sloganem "z nami poznasz wszechświat? - spytał.
- Tak, pomińmy oczywiste zalety - odparła, chociaż nie do końca było wiadomo czy mówi poważnie.
- Lubię przygody, nie lubię piratów i Korporacji. O Obcych nawet nie wspomnę. A służba w Marines stwarza odpowiednie możliwości - odparł.
- Zatem był to wybór na zasadzie wykluczania opcji gorszych i brania tego co zostało? - dopytywała, popijając kawę.
- Ta była najbardziej interesująca - stwierdził Billy. - Mogłem na przykład zostać ranczerem na Tressendzie. To czwarta planeta Helvetiosa - wyjaśnił. - Albo policjantem na tej planecie. Albo poszukiwaczem złota. Albo pustelnikiem, Ewentualnie ratować głupców, co się tam wpakowali w kłopoty. Ale, widocznie, nie służył mi osiadły tryb życia. A ty? - spojrzał na medyczkę.
- Rodzinna przygoda - odparła wymijająco. - Czyli pochodzisz z Tressendy? - dopytywała tonem uprzejmej konwersacji.
Ależ skąd. - Billy spojrzał z ukosa na swą rozmówczynię, która chciała dużo wiedzieć, ale mało mówiła o sobie. - Musisz mieć ciekawą rodzinę.
- Można tak powiedzieć - odparła z równym stopniem uprzejmości co poprzednio. - Miejmy zatem nadzieję, że ta misja nie zgasi twojego zapału - dodała, ponownie zbywając temat rodzinny.
- Z pewnością - odparł Billy, postanawiając nie odpowiadać już na żadne prywatne pytanie. - Częstuj się. Na powierzchni może być gorzej - zmienił temat.
- I zapewne będzie - zgodziła się idąc za jego radą. Nie pytała już więcej o nic, skupiając się na jedzeniu. Nadal nie czuła się najlepiej i luźna rozmowa jej nie wychodziła. Nie mówiąc już o tym że akurat temat rodzinny był ostatnim który by chciała podjąć. W każdym rodzaju rozmowy. Szybko dokończyła jedzenie.
- Dziękuję za towarzystwo - skinęła głową Billemu, obdarzając go przyjaznym, chociaż dość obojętnym uśmiechem. Zamierzała jeszcze dolać sobie kawy i może rozejrzeć się za porucznikiem. Dobrze by także było zamienić kilka słów z sanitariuszem i upewnić co do tego, że Wenstone trzyma się na tyle dobrze, żeby w ogóle wziąć udział w misji. Może powinna pomyśleć o podaniu mu odpowiednich leków…
- To ja dziękuję - odparł Billy, rewanżując się uśmiechem.
Skinęłą mu głową, myślami będąc już w innym miejscu.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline