Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2020, 20:48   #18
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
W domu panowała cisza, a z kuchni dochodziły przyjemne zapachy. No tak, zbliżała się pora obiadu, a mama przyjmowała klientkę. Tak jak się El domyśliła, Fulla samodzielnie rządziła przy garach. I na widok wchodzącej do kuchni czarodziejki spytała przyjaźnie. - Hej. Jak było?
- Dostałam się. - El uśmiechnęła się. - Muszę się spakować.. jeszcze dziś powinnam się tam wprowadzić.
- Tak szybko? - zdziwiła się Fulla pochylając się nad piekarnikiem,by wyjąć zapiekankę. - To ty się spakuj, a ja przygotuję ci coś do zjedzenia i wszystko opowiesz.
- Tak.. chyba rzeczywiście kogoś potrzebują. To zaraz zejdę na dół. - El pognała na piętro by spakować swoje rzeczy. Księga, ubrania, bielizna… rzeczy… w końcu płaszcz, ten który kupiła. Nigdy go nie nałożyła, nie sprawdziła jak na niej leży. El przesuwała po nim dłonią zastanawiając się czy mogło być w nim coś więcej. Był tak piękny. kupiony ze skrzyni po tajemniczej kobiecie. Jej resztki romantyzmu prosiły o to by było w nim coś.. coś magicznego. Znaki na lamówce płaszcza podsycały tę nadzieję, magowie nosili takie płaszcze. A przynajmniej ci w książkach dla dzieci. Obecnie bowiem nie występowały kanoniczne stroje dla klasy czarodziejskiej.
El usiadła w nim na łóżku i zaczęła kartkować księgę. Może… byłaby go w stanie jakoś sprawdzić? Przejrzawszy księgę przekonała się, że zawierała ona czary pozwalające wykryć magię, jak i ją zidentyfikować. Więc byłaby w stanie to uczynić.
Czarodziejka odłożyła księgę i narzuciła na ramiona płaszcz. Była ciekawa czy w ogóle na niej dobrze leży. Cały czas zerkała na księgę i wybrane w niej zaklęcie.
Płaszcz był bardzo wygodny, a choć z początku wydawał się za duży, to po chwili… wydawał się już całkiem dopasowany do jej wzrostu i sylwetki. No i miał kaptur, jego też trzeba było sprawdzić. A gdy go założyła na głowę… jej ciało straciło ostrość. Cała jej postać się rozmyła, przez co ciężko było rozpoznać jej oblicze… choć sam efekt był dość charakterystyczny. El kilkukrotnie zdjęła i założyła kaptur przyglądając się sobie w lustrze. Była zaskoczona tym dziwnym efektem. Do czego to mogło.. służyć?
Na pewno był to efektowny efekt, ubrana na biało mogłaby udawać ducha. A pewnie poprzednia właścicielka używała płaszcza do ukrycia tożsamości podczas… zadań… Tych wymagających używania trucizny. Może użyje go w podobny sposób? Pewnie lepiej by było by magowie nie dowiedzieli się zbyt szybko o jego obecności. Starannie złożyła go tak by wewnątrz skryła się księga, na nim położyła swoje referencje i spakowała oprócz własnych ubrań, fiolki perfum, także rozpoczęte przez siebie prace krawieckie. Mama pewnie się nie obrazi jeśli zabierze nieco nici i igły. Tym bardziej, że miała już swoje przyrządy. Były to całkiem dwie duże walizki, ale Elizabeth była pewna, że zdoła je bez problemu dotargać je do tramwaju kursującego między Downtown, a Uptown.
Razem z bagażami zeszła na dół by jeszcze raz zjeść obiad z rodziną.
Na razie z rodziny jeszcze nie było nikogo. Ojciec i bracia mieli pojawić się dopiero za jakieś dwadzieścia minut. Przymiarki klientki też się przedłużały. Na razie więc tylko krasnoludka szykowała posiłek… dla samej czarodziejki.
- Może pomogę. - El ustawiła walizki przy wejściu i podeszła do krasnoludzicy. - Jak ci idzie?
- Gotowanie czy szycie? - zapytała żartobliwie Fulla zerkając na El. - Gotowanie zawsze szło mi dobrze, choć to nie dziwota. Jadałam w domu proste potrawy. Wy tu używacie tylu przypraw, a co do szycia… zrobiłam już pierwszy… stanik.- westchnęła ciężko Fulla.
- Ooo to gratulacje. - El podeszła do krasnoludzicy rozglądając się za czymś w czym mogłaby pomóc. W końcu wzięła się za sprzątanie.
- Nie ma za co. Zrobiłam go, ale nie wiem z nim zrobię dalej. Przecież go nie założę.- westchnęła ciężko Fulla i skarciła czarodziejkę wzrokiem.- Bierz się za jedzenie, bo ostygnie.
- Chciałabym zjeść ze wszystkimi. - El westchnęła. - Czemu go nie założysz?
- No… boo… jest… nieprzyzwoity i koronkowy… i niewłaściwy.- wybąkała krasnoludzica wpatrując się w ziemię i miętosząc spódnicę palcami wyraźnie speszona taką wizją.
- Ale to bielizna, nawet jeśli będziesz taki nosić, toż nikt nie będzie tego widział. - Czarodziejka roześmiała się. - Zresztą… tu chodzi o to by czuć się dobrze w tym co się ma na sobie… ja lubię się czuć piękna.
- Z pewnością jesteś taka.- odparła ze śmiechem Fulla i westchnęła cicho.- Ja zaś czułabym się lubieżnie. Tak jak ciote.. czka.
- Nie lubisz swojej cioci? - El uśmiechnęła się ciepło. Przy Fulli sama czuła się bardzo… lubieżna.
- Lubię… tylko się za nią muszę wstydzić. Ona się całuje… czasem publicznie… i to nawet z kobietami!- odparła zawstydzona dziewczyna i spojrzała na drzwi prowadzące do pracowni.- Tylko nie mów, że ja ci mówiłam.
Wyglądało bowiem na to, że Amaralde była klientką matki w tej chwili.
- Najważniejsze, że ona się z tym czuje dobrze. - Czarodziejka zabrała się za ustawianie naczyń na stole.
- Ona się z pewnością czuje z tym dobrze. Lubi być na językach.- zaśmiała Fulla.
- Według mnie to najważniejsze. - Przytaknęła El.
- Mam wrażenie, że w bieliźnie… za bardzo wyglądam jak ciocia. I czuję… ciekawość. - zaśmiała się nerwowo Fulla i westchnęła.- Będzie mi ciebie brakować.
- Jeden dzień w tygodniu, będę miała wolny postaram się przyjeżdżać. - El zrobiło się ciepło na sercu.
- Nie mam w okolicy rówieśniczek z którymi mogę swobodnie poroz… - przerwała wypowiedź, bo matka El i ciocia Fulli właśnie wyszły rozmawiając wesoło na temat detali bielizny. Amaralde oczywiście z entuzjazmem przyjmowała wszystkie ekscentryczne pomysły Adelaide na temat nowej garderoby.
Czarodziejka podeszła szybkim krokiem do matki.
- Przyjęto mnie. - Powiedziała z entuzjazmem.
- To wspaniale kochanie.- rzekła Adelaide obejmując córkę. - Będziesz mogła zebrać fundusze na posag. Albo na coś innego.
- Polecam automobil.- wtrąciła Amaralde żartobliwie. - Najlepiej z przystojnym kierowcą.
- Ciociu! - skarciła ją Fulla czerwieniąc się na twarzy.
- Na razie mam kilka projektów na bieliznę. - El zaśmiała się cicho.
- To już coś.- odparła czule matka. I zwróciła się do Amaralde.- Zostaniesz może na obiad?
- Czemu nie. Jeśli wkrótce zamierzacie się posilić.- odparła ciotka Fulli widząc nakrycia.
- Tak. Wkrótce mój mąż wraca z synami.- odparła z uśmiechem Adelaide. - Na pewno starczy jedzenia dla jeszcze jednej osoby.
- Będzie mi bardzo miło. - Dodała czarodziejka. - Dziś muszę się wprowadzić na uniwersytet.
- Mogę cię podwieźć.- zaproponowała Amaralde z ciepłym uśmiechem.
- Nie chce Pani robić kłopotu… a i tak nie mam wiele. - El wskazała na stojące w korytarzu walizki.
-Żaden problem, moja droga. - odparła z uśmiechem Amaralde.- I tak jadę w tamtą stronę.
Dalszą rozmowę przerwało przybycie Henry’ego z synami. A usłyszawszy wieść o sukcesie córki, postanowił to uczcić… oczywiście we właściwy osób. Najlepszą butelką wina z piwniczki. Adelaide, o dziwo, zgodziła się na to. A i Amaralde poparła ten plan.
Elizabeth czuła jednak szczery wyrzut sumienia. Gdyby rodzice wiedzieli o jej kochankach, o jej współpracy z Cycione. Mimo to uśmiechała się ciepło, ciesząc się obecnością rodziny i dwóch krasnoludzic.
- Będę mieszkała w pokojach dla pokojówek. Dziś wyjaśnią mi wieczorem nieco szczegółów, ale ogólnie mam sprzątać. Podobno będzie dużo pomieszczeń, do których nie będzie mi wolno wchodzić. - Opowiadała by rodzice nieco wiedzieli o jej nowej pracy. - Jeden dzień w tygodniu będę miała wolny, to może.. bym tu zaglądała?
- Oczywiście zawsze będziesz tu mile widziana.- odparła matka, podczas gdy Henry rozlewał do kieliszków najlepszy trunek wydobyty i piwniczki. El trafiła pomiędzy Fullę i Amaralde. Może to i dobrze, bo strój tej drugiej był jak zwykle rozpraszający, z dekoltem ledwo trzymającym na uwięzi jej bujny biust, jak i z rozcięciem sięgającym aż do biodra.
- Dziękuję. - Czarodziejka upiła nieco trunku.
Palił on gardło, rozgrzewał serce i mącił nieco w głowie. Ojciec wybrał najlepszy trunek na oblewanie sukcesu córki. I trzeba przyznać, że zarówno Amaralde, jak i Fulla miały pociąg do alkoholu. Bo piły całymi haustami. Czarodziejka piła jednak powoli. Powinna się jeszcze zobaczyć z Charlesem… chciała to zrobić. Zajrzeć do Pączka i przekazać wieści dziewczynom.
- Pamiętaj córeczko… jeśli ktoś ci tam będzie robił przykrość, to od razu przyjeżdżaj do nas. Dam ja tym huncwotom nauczkę.- odparł buńczucznie Henry, choć przemawiał przez niego bardziej alkohol niż rozsądek. Tymczasem El poczuła miękką acz silną dłoń zaciskającą się na swoim udzie. Dłoń Fulli, bo młoda krasnoludzica przedobrzyła z trunkami i chwyciła się za udo siedzącej obok przyjaciółki dla złapania równowagi. Pochyliła się przy tym lekko ku niej, nieco podtykając swój dekolt pod nos panny Morgan, co przypomniało jej o widokach piersi Amaralde jak i jej siostrzenicy. Pod tym względem miały się czym chwalić. Pod innymi zresztą też.
- Dobrze tatusiu. - El starała się skupić na rozmowie z rodzicami. Czułą jednak że bliskość dwóch niewielkich kobiet mocno działa na jej kobiecość.
- I pamiętaj, że nie musisz tam przebywać. Masz dom i pracę tutaj. Nie jesteś skazana na ich łaskę.- dodawał głośno Henry wyrzucając przy okazji swoje własne żale dotyczące klasy rządzącej.Tymczasem palce Fulli wędrowały po udzie El, choć nieświadomie… bo niewinna krasnoludzica nie miała pojęcia co robi. I taniec jej palców był przypadkowy. No i na szczęście tkaniny nieco tłumiły ten dotyk. Natomiast zmysłowy zapach perfum Amaralde nie był niczym maskowany.
- Tak uczynię tato. - El mówiła z coraz większym trudem. Miała jednak nadzieję, że rodzina zrzuci to na karby alkoholu. - To jednak… duża szansa.
- Jakby w okolicy nie było szans. - mruknął Henry wyraźnie rozżalony tym, że córka aż tak sie oddala.
- Wybaczcie, że wam przerywam, ale już muszę wracać do siebie, więc jeśli mam cię podwieźć panno Morgan, to powinnyśmy się zbierać, prawda?- zapytała Amaralde zwracając się do czarodziejki, a ta… żeby ją odpowiedzieć, musiała spojrzeć w dół na jej i… śmiały dekolt.
El przełknęła ślinę.
- Ja… może pobędę chwilkę dłużej z rodziną. - Wyszeptała, nie wiedząc jak ma wybrnąć z tej sytuacji.
- Rozumiem. Niemniej mam do ciebie prośbę i jest ona prywatnej natury. Możemy gdzieś chwilkę porozmawiać na osobności?- spytała nieco zdziwiona tą zmianą planów krasnoludzka artystka.
- Oczywiście. - El wstała od stołu, - może pracownia?
- Może być.- Amaralde również wstała od stołu, kołysząc hipnotycznie pośladkami gdy podążała do pracowni. Po wejściu do środka, podeszła do stołu i oparła się o niego plecami. Palcami rozsznurować poczęła gorset, powiększając dekolt i sprawiając że krągłe piersi zaczęły się z niego uwalniać. - To musi pozostać między nami. Wątpię by twoja matka, czy też moja siostra aprobowały to co zamierzam ci dać.
- Ekhym… myślę, że mogłyby mieć już problem z aprobowaniem tej sytuacji. - El nie do końca wiedziała o co ciotce chodzi.
- A to czemu?- zdziwiła się krasnoludzica sięgając palcami między swój biust i wyciągając dwa wąskie paski papieru. Zapisane. Trzymając je w dłoniach spojrzała na El i nadal trzymając owe papierki, objęła dłońmi swoje piersi unosząc je lekko i sprawiając że niemal wynurzyły się z piersi.- Noo… tak… zauważyłam, że ci się podobają moje skarby. Nie żeby mi to przeszkadzało… wprost przeciwnie, pochlebia mi to.
El zakrztusiła się rumieniąc. No cóż.. przy doświadczeniach cioteczki to pewnie było nie do ukrycia.
- Co to? - Wskazała na papierki starając się zmienić temat.
- To? Po to właściwie jest ta rozmowa. To są bilety na przedstawienie we śrubce. Dla jednej osoby z osobą towarzyszącą. Dla ciebie i Fulli, ale ona raczej nie skorzysta. Więc tylko dla ciebie, choć chciałabym byś wzięła ze sobą moją siostrzenicę. Bilety są na dowolne przedstawienie o dowolnej wieczornej porze. I z wstępem za kulisy.- odparła Amaralde i dodała ze śmiechem.- Możesz ich dotknąć, jeśli chcesz… nie obrażę się.
- Ja może… lepiej nie. - El przyjęła bilety. - Spróbuję ją namówić..ale też wątpię by się zgodziła.
- No cóż…- zaśmiała kobieta zawiązując mocniej gorset i poprawiając swój biust.- Też nie sądzę, by ci się udało. Niemniej ucieszę się też jeśli wpadniesz sama, także za kulisy…- mrugnęła okiem dodając wesoło.- Mam słabość do ślicznych fanów i fanek.
- Spróbuję… będę miała teraz tylko dzień wolny. - El westchnęła ciężko.
- Nie rób takiej smutnej minki. Nigdy nie wiadomo jak się życie ci się ułoży.- krasnoludzica klepnęła przyjacielsko czarodziejkę po pośladku.
Czarodziejka zaśmiała się cicho.
- To prawda. Nie chciałam Pani męczyć moim przejazdem, bo muszę jeszcze pojechać w jedno lub dwa miejsca. - Odpowiedziała cicho, gdy znajdowały się daleko od uszu jej rodziny.
- Nie byłoby to męczące dla mnie. I potrafię dotrzymywać sekretów, acz… szanuję twoją decyzję. I nie będę namawiać.- odparła z uśmiechem krasnoludzica.
- Widzę, że masz dużo innych spraw. - Elizabeth otworzyła drzwi od warsztatu i poprowadziła krasnoludkę z powrotem do kuchni.
- Tak. Ale to głównie wieczorem.- odparła artystka, po czym podeszła do stołu by pożegnać się z gospodarzami i siostrzenicą.
El zajęła jeszcze miejsce przy stole, chowając jeszcze na korytarzu zaproszenia, w kieszonce spódnicy. Mimo wszystko będzie jej tęskno do rodziców i braci.

Posiłek się zakończył, jak i świętowanie. Amaralde już opuściła domostwo, a Fulla zabrała się wraz z Adelaide za zmywanie naczyń. Dla El nadszedł czas wyfrunięcia z gniazda. Uściskała ciepło matkę, ojca i braci i zgarnąwszy walizki ruszyła… w kierunku Pączka. Chciała dać dziewczynom co i jak. Nie była pewna czy zaczeka tam na Charlesa czy też spróbuje go odnaleźć w gildii… bo chyba byłaby w stanie ją zlokalizować, prawda?
Po dłuższym namyśle stwierdziła, że jednak nie. Wszak była z Charlesem w wynajętym przez jego pracodawców lokalu. A nie w samej siedzibie gildii. Oczywiście dałoby się popytać ludzi na ulicy o wskazówki. Ale wędrówka z ciężkimi walizami w poszukiwaniu konkretnego budynku w mieście, jakoś nie bardzo się jej widziała.
Teraz na szczęście wiedziała gdzie idzie więc zakaszawszy rękawy ruszyła w dobrze znanym sobie kierunku.

O tej porze, cała trójka dziewcząt krążyła między między stolikami podając głównie piwo… w teorii. W praktyce robiła to głównie Melody i czasem Amelia… Dalia zaś siedziała przy barze i flirtowała z Karlem.
El weszła od zaplecza i zostawiła w jego przedsionku swoje walizki. Sama zajęła miejsce przy stoliku i dyskretnie pomachała do Mel.
Przyjaciółka odpowiedziała uśmiechem i obsłużywszy kilka stolików, podeszła do kontuaru by pogonić Dalię do obsługi. Następnie podeszła do stolika El i przysiadła.
- I jak poszło?- zapytała z uśmiechem czarodziejkę.
- Dostałam się… i dziś się tam wprowadzam. - Czarodziejka uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- To wspaniale! - odparła radośnie Mel.- Powinniśmy to jakoś uczcić!
- Bardzo bym chciała… dziś wieczorem mam się tam wprowadzić i będę miała jeden dzień wolny. - El zerknęła na wyjście na zaplecze. - Mogła tu zaczekać na Charlesa, a potem pojechać na uniwersytet. - Muszę tylko gdzieś przenieść swoje walizki.
- Możesz do mojego pok… no tak… wieczorem będzie zajęty przeze mnie i moich gości. Może Karl ich przypilnuje?- zamyśliła się Melody zakładając nogę na nogę.
- Może jakiś pokój na piętrze będzie wolny. - Czarodziejka powoli przesunęła łydką po nodze przyjaciółki. - Chciałam najpierw pogadać z tobą i się pochwalić.
Melody zmrużyła oczy przyglądając się czarodziejce, gdy poczuła dotyk jej ciała na swojej łydce. Uśmiechnęła się łobuzersko dodając.- Zrobiłaś się bardzo śmiała w działaniu, przez te ostatnie dni.
Skinęła głową. - Wolny pokój dla ciebie i Charlesa? Szczęściarz.
El westchnęła.
- Umówiłam się z nim dziś, a nie wiem kiedy się znów spotkamy. - Czarodziejka zarumieniła się nieco ale nie cofnęła nogi. - Poznałam ostatnio… wiele śmiałych osób.
- El… Melisandrae w końcu straci cierpliwość do ciebie. Tyle razy wykorzystywałaś znajomości tutaj. - zaśmiała się cicho Mel i westchnęła.- A co mi tam. Chcesz ze mną poświętować twój mały sukces?
- Wiem… ale to już chyba koniec. Przynajmniej na jakiś czas. - El czuła, że przyjaciółka ma rację… właścicielka Pączka i tak miała wobec niej wielką wyrozumiałość. - I tak… chciałam z tobą poświętować.
- Mój pokój jest otwarty. Idź tam, a ja przyniosę nam coś do picia. I zadbam o twoje walizki u Karla.- zaproponowała Melody.
- Dobrze. - El wstała od stolika i rozejrzała się po lokalu. Będzie jej nieco brakowało wieczorów tutaj. Obecnie spokojnych, ale zabawa wszak rozkręcała się dopiero na drugim etacie pracownic. Nie zauważyła znajomych twarzy wśród gości, wszak było za wcześnie. Udała się więc na górę do przytulnego pokoiku Mel. Nic tu się nie zmieniło od ostatniego razu, poza samą El oczywiście. Nagle poczuła się nieco dziwnie. Naprawdę… tyle się zmieniło. Czy będzie tęsknić za tym życiem? Toż aż ciarki ją przechodziły na myśl o wiedzy, którą może uda się jej zdobyć. Powoli podeszła do szafki z bielizną kochanki i zajrzała do niej z ciekawością.
Ładnie i równo ułożone małe dziełka sztuki bieliźniarskiej. Niektóre lekkie jak piórka. Elizabeth wiedziała, że Melody dbała o swoje ubrania i była bardzo wybredna jeśli chodzi o ich zakup. Wiedziała też, że czysta nie była tak “wartościowa” dla kupca. Tylko co on planował robić z używaną? Jaka była szansa, że to co ona? Spora...
- Whisky… może być?- usłyszała za sobą El i obejrzawszy się dojrzała Melody wchodzącą z butelką i dwoma kieliszkami. - Oczywiście to ma tylko znaczenie, jeśli planujemy tylko pić. Bo możemy poświętować inaczej. Wszystko zależy od ciebie.
- Ja na początek chętnie się napiję. - El zaśmiała się i rozejrzała się za czerwonymi majteczkami.
- Czego tam szukasz?- zaśmiała się Melody stawiając i kieliszki i alkohol na stoliku. Po czym nalała whisky do kieliszka mówiąc. - Lepiej pokaż swoją bieliznę, to powiem ci czy spodoba się Charlesowi.
Czerwone majteczki się znalazły szybko… aż dwa egzemplarze. Delikatnie i piękne i obszyte koronką.
- Lubię je. - El pokazała przyjaciółce jedną ze sztuk i uśmiechnęła się. - Pamiętam jak miałaś je na sobie.
- No cóż… lubię seksowną i ładną bieliznę…- zaśmiała się w odpowiedzi Mel przyglądając przyjaciółce. - Kiedy to mnie tylko w nich widziałaś?
- Och.. jeszcze zanim ci powiedziałam, że mi się podobasz. - El zamyśliła się. - Chyba przed moim spotkaniem Charlesa.
- Myślałam, że jeszcze podczas przymiarek.- Melody podeszła z kieliszkami pełnymi trunku do Elizabeth i podała jej jeden.- Jak planujemy świętować twój sukces? Jak ci się podoba nowa praca? A szef… przystojny?
- Na razie widziałam szefową. Jest.. bardzo elegancka, ale dosyć oschła. - El przyjęła kieliszek i uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Szczegóły poznam dopiero po przeprowadzce.
- To dobrze. - odparła z uśmiechem Mel popijając whisky i zerkając na czarodziejkę.- A ty mi nadal nie pokazałaś swoje bielizny… po tym jak przeszukałaś moją szafkę.
El roześmiała się.
- Powinnam się odwdzięczyć prawda? - Spytała, ale nie czekając na odpowiedź, odstawiła kieliszek i zabrała się za zdejmowanie swojej garderoby.
- Nie udawajmy, że przyszłyśmy na górę by być grzeczne.- zaśmiała się rudowłosa upijając nieco alkoholu. Oparła się pupą o stolik i jedną stopą obutą w trzewiczek na obcasie pocierała łydkę rozbierającej się Elizabeth.
- Nie? - Czarodziejka udała zdziwienie, odsłaniając swoja czarną koronkową bieliznę, z dopasowanymi do niej pończochami.
- Nie…- zachichotała Mel przesuwając bucikiem, po łydce, udzie… a wreszcie dotarła nim do miękkim majteczek Elizabeth i napierając czubkiem trzewika na nie wymruczała.- A teraz… powiedz co ja powinnam ci zrobić?
- Założyć te majteczki, które mi się tak podobają. - El wyprężyła się czując dotyk przyjaciółki.
- Zgooda…- wyszeptała cicho Melody, wodząc bucikiem po podbrzuszu czarodziejki… naciskając lekko na jej kobiecość przez chwilę.
Po czym stanęła na obu nogach i ruszyła ku szafce, by wyjąć czerwoną bieliznę. Obejrzała majteczki… wypięła się i zaczęła podwijać falbany sukni. Odsłoniła siateczkowe pończoszki i podwiązki… czarne. Dlatego więc pewnie wybrała majteczki czerwone, acz te z czarną koronką. Powoli kręciła pupą zsuwając obecnie czarną bieliznę… nie śpieszyła się z tym, by El mogła się delektować widokami.
Czarodziejka ujęła swój kieliszek i obserwowała przyjaciółkę z zachwytem. Zbyt wiele osób droczyło się dziś z jej apetytem. Teraz jednak była szansa na coś więcej.
Potem było zakładanie bielizny, z pokazem gibkości i dalszym wypinaniem pupy. W końcu majteczki znalazły się na krągłych pośladkach i Melody zerknęła za siebie.- Co dalej El?
- Pod tą suknią słabo je widać. - El mrugnęła do przyjaciółki.
- Nie mam stanika… ani gorsetu.- “zawstydziła” się Melody rozpinając guzy sukni na plecach i sznurowania. Potem zaczęła zsuwać ramiączka sukni i zsuwając ją z siebie. Obróciła się do Elizabeth, gdy jeszcze ten strój wisiał na biodrach. Toteż El mogła sobie popodziwiać nagie krągłe piersi Melody. Gdy suknia opadła na ziemię przyjaciółka panny Morgan podeszła do czarodziejki.- Teraz dobrze widać, czy może… powinnyśmy… coś jeszcze zrobić?
Czarodziejka odstawiła pusty kielich i klęknęła przed przyjaciółką.
- Teraz… widać dobrze. - Dłonią przesuneła po materiale bielizny, dociskając go do kobiecości Mel.
- I co z tym zrobisz?- wyszeptała rozpalonym głosem Melody, czując jak dotyk przyjaciółki wprawia jej ciało w drżenie.
- A co byś chciała bym zrobiła? - El niespiesznie wodziła już teraz obiema dłońmi po bieliźnie kochanki.
- Och… to trudne pytanie.- Mel cofnęła się i usiadła na łóżku, rozchyliła szeroko nogi i skinęła palcem zachęcająco ku Elizabeth żartując. - Może powinnyśmy porwać Dalię na naszą przewodniczkę?
El podeszła do niej na czworaka.
- Och chcesz tu trzecią osobę? Może jednak udzielisz mi instrukcji. - Jej palce zachłannie sięgnęły do majteczek mel gdy tylko znalazła się dość blisko.
- Zdarzało mi się sypiać… z kobietami, ale to były klientki. Więc wiedziały czego chcą i one dyktowały rozwój sytuacji.- szepnęła cicho Melody zawstydzonym głosem. Poddawała się jej dotykowi.- Sięgnij palcami… głębiej…
Ręką pochwyciła palce El i przesunęła je na wrażliwy swój punkcik.- Pomasuj… tuuu.
El przytaknęła ruchem głowy. Delikatnie odchyliła majtki przyjaciółki i przesunęła palcem po jej wrażliwym miejscu.
-Dobrze…- szepnęła Melody opadając ciałem na łokcie. Tak podparta odchylila głowę do tyłu i poddała się pieszczocie palców kochanki.
Czarodziejka przez chwilę pieściła tak kobiecośc przyjaciółki, czasem tylko zahaczając o wejście do jej kwiatu. Przyjemnie było obserwować Mel leżącą na łóżku. Jej jędrne piersi unoszące się i opadające w rytm przyspieszonego oddechu.
-Tak… nieco mocniej… śmielej.- Mel nie wytrzymała, opadła całkiem na plecy i pochwyciła swoje piersi dłońmi, masując je i ugniatając coraz intensywniej. Robiła się też coraz bardziej… wilgotna.
Elizabeth wsunęła swoje palce do wnętrza kochanki i zaczęła nimi poruszać, napierając kciukiem na jej wrażliwy punkt. - tak dobrze? - Spytała z zachwytem obserwując Mel.
- Taaak… dobrze.. zdecydowanie….- wydyszał z siebie jej kochanka powoli wijąc się na łóżku i prężąc zmysłowo. - Jeszcze jeszcze… troszeczkę.
Czarodziejka przytaknęła ruchem głowy, wiedząc, że Mel nie mogła tego teraz zobaczyć i przyspieszyła ruchy swoich palców. Po chwili poczuła efekty swoich działań. Ciało Melody naprężyło,, zadrżało i dziewczyna dotarła na szczyt z głośnym krzykiem.
El nieśmiało wyjęła dłoń z wnętrza kochanki i podniosła się by się na niej ułożyć. Twarz położyła pomiędzy piersiami przyjaciółki próbując uspokoić własny, podniecony oddech.
- Wygodnie ci… czy może chciałabyś coś?- zapytała lubieżnie Melody głaszcząc kochankę po włosach.
- Wygodnie tylko.. mokro. - Powiedziała cicho El, ale nie ruszyła się z miejsca. - Jesteś piękna.
- To samo mogłabym powiedzieć o tobie.- szeptała Melody głaszcząc Elizabeth po włosach, niespiesznie i czule. - Jesteś bardzo śliczna i bardzo podniecająca… zwłaszcza w samej bieliźnie.
El uniosła się na przedramionach i spojrzała w twarz przyjaciółki.
- Masz jeszcze na coś ochotę? - Spytała, ocierając się swymi biodrami o biodra leżącej pod nią kobiety i starając się nieco uspokoić rozgorączkowane ciało.
- Miałyśmy się zająć twoimi pragnieniami, ale skoro już…- wyszeptała cicho Mel uśmiechając się łobuzersko. Po czym nie dając czarodziejce czasu na reakcję pochwyciła ją za prawę rękę i popchnęła na bok przewracając na plecy. Po czym energicznie wstała, by pospiesznie klęknąć okrakiem nad ciałem kochanki i sięgając do tyłu zanurzyła palce pod jej majteczki. Uśmiechnęła się lubieżnie wodząc nimi.
- Coś ciekawego odkryłam tam… co to może być?- żartowała lubieżnym głosem.
El jęknęła z zaskoczenia i podniecenia.
- Co.. coś bardzo mokrego. - Wyszeptała rozpalonym głosem.
- To twoja wina… mogłaś być bardziej wymagająca. Rozwiąż gorset, pochwal się swoim skarbami.- odparła lubieżnie Melody oblizując usta.
Czarodziejka sięgnęła do znajdującego się z przodu sznurowania i zaczęła je pomału luzować. Drocząc się z apetytem swoim i kochanki. Jednak po chwili i tak wysunęły się z gorsetu dwie jej napięte krągłości.
- Śliczne…- odparła Melody wolną dłonią chwytając jedną z nich i masując. Drugą wodziła pod majtkami El pieszcząc na oślep kobiecość i zanurzając palce w niej… powoli i leniwie.
- Co więc z tobą mam zrobić?- zapytała lubieżnie Melody. - Mam wrażenie, że czegoś bardzo chcesz.
- Jeszcze… - El przymknęła oczy z rozkoszy wijąc się pod kochanką na pościeli. Jej biodra próbowały napierać na pieszczącą je dłoń.
- Dalia wiedziałaby… co robić…- zachichotała Melody i wsunęła palce głebiej w kwiat kochanki. Pochyliła się do tyłu, puszczając pierś czarodziejki, a chwytając własną. Pieszcząc jej i własne ciało przyglądała się drżącemu biustowi panny Morgan.
- Ty… ty też wydajesz się wiedzieć. - El chwyciła swoje piersi tak jak przed chwilą jej przyjaciółka i zaczęła je masować.
Rudowłosa zaśmiała się cicho.- Nie sądzę. Raczej działam po omacku.
I zaczęła wodzić dłonią i sięgając palcami głębiej w kobiecość kochanki... choć nieco niewprawnie.
- To… tak jest bardzo przyjemnie. - Czarodziejka wyprężyła się na pościeli. - ja.. wyobrażałam sobie.. jak lubię być dotykana.
-Tak… ale może być przyjemniej.- Melody wysunęła palce i wstała i stojąc nad El zażądała.- Majtki też zdejmij… a potem klęknij na czworaka i wypnij pupę.
El obserwowała ją chwilę, drżąc. W końcu jednak zsunęła bieliznę rzucając ją na ziemię i obróciła się, klękając na pościeli.
- Tak? - Spytała, zerkając ponad ramieniem.
-Szerzej nogi, bardziej pochyl się… twarz w pościel. Muszę się głową zmieścić.- wyjaśniła Mel sama kładąc się na plecach i powoli wsuwając głową między jej uda.
- Dobrze. - El rozchyliła szerzej nogi, opadając twarzą na pościel. - Tak jest dobrze?
- Dobrze…- odparła Melody, a jej usta zaczęły całować kobiecość kochanki. Potem język delikatnie zanurzał się w niej raz po raz.- … bardzo dobrze…
Mokry od pożądania El palec rudowłosej przesunął się pomiędzy pośladkami, by dotrzeć do nieodpowiedniego miejsca na podbój. A jednak Mel zanurzyła ostrożnie palec tam powoli i badawczo. To nowe doświadczenie przeszło drżeniem po całym ciele Elizabeth.
- C..co.. - El jęknęła głośno, z trudem powstrzymując swoje ciało przed ucieczką.
- Jeśli to nieprzyjemne… to mogę.. przestać.- zaniepokoiła się Mel, nie wycofując co prawda palca… ale też nie poruszając nim. Za to zajęła się wodzeniem językiem po całej kobiecości Elizabeth.
- N. nie wiem.. to dziwne. - Czarodziejka drżała intensywnie. Język Mel wyrwał z jej ust głośny jęk rozkoszy. Tak.. tak miłe.. tak gorące. - Jeszcze.
- Jesteś rozkoszna… - wymruczała Melody sięgając głębiej językiem, jak i palcem. Ruchy obu intruzów były lewiwe i delikatne. Ale też wyraźnie wyczuwalne całym ciałem El.
- Cz.. czemu to takie dziwne? - El czuła dreszcze… jak jej mięśnie zaciskają się na palcu kochanki.
- Bo bardzo nieprzyzwoite… młode damy nie pozwalają tam kochankom… a jeśli już to o tym nie mówią.- wymruczała Melody na razie skupiając się na ruchach palca uwięzionego przez ciało kochanki, a potem wróciła do smakowania intymnego zakątka kochanki ruchami języka. Powolnymi i sięgającymi głęboko.
El drżała coraz mocniej nie do końca rozumiejąc ci dzieje się z jej ciałem. To trochę bolało, było dziwne… a jednak czuła to podniecenie.
Jęknęła głośno dochodząc i z trudem powstrzymała się, by swym ciałem nie opaść na Mel.
- Chyba ci się podobało…- zażartowała Melody uwalniając ciało dziewczyny od swojej obecności. Westchnęła głośno. - I chyba musimy zakończyć te nasze figle.
- T...tak. Chyba. - El opadła na bok oddychając z trudem. - To było… bardzo intensywne.
- Mhmm… tak…- odparła z uśmiechem Melody siadając i zerkając przez ramię na kochankę. - Może… może… następnym razem się na ciebie rzucę i wykorzystam niecnie ?
Zaśmiała się i dodała.- Ale dziś miała to być celebracja twojego sukcesu. Powinnyśmy zaprosić do niej pozostałe dziewczyny. Choć może nie do łóżka.
- To prawda… trzeba się ubrać. - El zaśmiała się cicho i z trudem usiadła na łóżku.
- Tak. Trzeba.- odparła figlarnie Melody. Wstała z łóżka i zabrała się za ubieranie sukni i poprawienia teraz już lekko przemoczonych majtek. - Jak chcesz toooo… możesz coś pożyczyć z mojej garderoby na spotkanie z Charlesem.
- Bieliznę też? - Czarodziejka mrugnęła do przyjaciółki i sama powoli wstała z łóżka, czując cały czas drżenie nóg.
- Hmmm… ok… ale ma do mnie wrócić.- odparła Mel z trudem godząc się na taką stratę.
El zaśmiała się.
- Wiesz, że nie ma takiej konieczności. - Czarodziejka zabrała się za zbieranie swoich ubrań. - Wolałabym byś się z tym źle nie czuła.
- Źle się będą czuła, jeśli mi zaginą. Dopóki będą na twojej pupie, to nie będzie dla mnie problemu. Będę wiedziała gdzie ich szukać.- zaśmiała się Melody.
- Wolałabym nie ręczyć za Charlesa. - El ubrała swoja bieliznę i podesżła do szafy przyjaciółki by wybrać sobie jakąś sukienkę. Berniemu i tak zależałoby bardziej na majtkach, które Mel ma obecnie na sobie… albo tych, które właśnie zdjęła.
- Taki z niego świntuszek? - zapytała Melody dopinając suknię i podeszła do El obejmując ją w pasie od tyłu i zerkając przez ramię. - Jakiej to sukienki szukasz?
- Takiej byś była zazdrosna, że jestem z nim, a nie z tobą. - El zerknęła przez ramię i pocałowała przyjaciółke w policzek.
- Na pewno chcesz żebym była zazdrosna? Mogłabym cię wtedy zabrać mu sprzed nosa i zbałamucić. I biedny Charles siedziałby samotnie czekając na ciebie.- dłonie Melody chwyciły za biust kochanki ugniatając go mocno.- Może bym nawet wzięła ze sobą Dalię do pomocy… i… kto wie co by się działo. - straszyła chichocząc.
- Teraz jeszcze bardziej kusisz by tą zazdrość wywołać. - El wyprężyła się w ramionach przyjaciółki. - Ale może jednak nie będę wywoływać małej orgii tam na dole, bo jeszcze dostanę zakaz wstępu.
- Orgie tu na górze nie są natomiast zakazane.- wymruczała lubieżnie Melody kąsając delikatnie płatek uszny czarodziejki i już całkiem poważnie wskazał palcem na czarno-niebieską suknię na ramiączkach.




- Może ta? Paski u dołu nie muszą być zapinane. Zwłaszcza jeśli chce się zaryzykować… figle w publicznym miejscu. - dodała na koniec.
- Jest piękna. - El zdjęła z wieszaka sukienkę. - Ale chyba je zapnę, podroczę się nieco z apetytem Charlesa.
- Z pewnością nie będzie on mógł oderwać od ciebie oczu. Ani nikt inny.- zaśmiała się Melody puszczając kochankę.
Czarodziejka nie była tego pewna. Jednak były tam Dalia, Amelia.. no i Mel. Powoli zabrała się za ubieranie sukienki, wciskając na siebie ciasny gorset.
Melody nie czekała aż czarodziejka się ubierze i opuściła komnatę pozostawiając Elizabeth samą. Do przyjścia Charlesa panna Morgan miała jeszcze trochę czasu, by zaplanować spotkanie z kim lub zaplanować coś. Na horyzoncie zaś rysował się uniwersytet ze wszystkimi jego tajemnicami i osobami, które przyjdzie jej spotkać. Czarodziejka ubrała się starannie, spoglądając na szafkę z bielizną Mel. Później się tym zajmie. Teraz musiała zająć się tematem uniwersytetu. Jeśli płaszcz powodował rozmycie… mogło to jej ułatwić wydostanie się z tego loszku i załatwianie spraw wieczorami. Pytanie co ze współlokatorką. Może tamto zaklęcie by pomogło. El rozejrzała się czy Mel ma w pokoju jakieś perfumy i odnalazłszy fiolkę, rzuciła na siebie czar dodający jej uroku. Tak przygotowana zeszła na dół.
 
Aiko jest offline