Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2020, 11:38   #7
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Lena do karawany wyruszającej z Magnimaru dołączyła jako ostatnia. Właściwie całkiem przypadkiem, zupełnie niezamierzenie i tak naprawdę w momencie, kiedy karawana opuszczała bramy miasta. Niemniej, był to dla niej idealny moment, bo sama zabierała się za opuszczenie Magnimaru i to w trybie co najmniej natychmiastowym.
Kiedy podbiegła do karawany i towarzystwa, które trzymało się nieco z tyłu, była zdyszana, z jej nosa ciekła krew, a dolną wargę miała rozciętą. Mimo to na jej twarzy widniał szeroki, szelmowski uśmiech.
- Szkoda, że nie widzicie jak wyglądają tamci - powiedziała wesoło, łapiąc oddech i prostując się. Rozwiane blond fale opadły lekko na ramiona, kiedy przeczesała włosy dłońmi. Miała bystre spojrzenie niebieskich oczu i buzię przyozdobioną masą piegów. Kiedy wytarła cieknącą krew z nosa dało się zauważyć na jej dłoni poobijane knykcie. Zupełnie jakby przed chwilą stoczyła soczystą bójkę w karczmie.
Dziewczyna zaśmiała się, patrząc na skonsternowane spojrzenia nieznajomych, ale wzruszyła jedynie ramionami. Należało się tamtym, to dostali po mordach, a że i jej się coś dostało? Przynajmniej zabawa była przednia!
- Lena jestem - przedstawiła się, a szelmowski uśmiech nadal nie schodził z jej twarzy. - To co, gdzie się wybieramy?

Lena była czarodziejką. Nie ukrywała tego faktu, a wyszło to podczas którejś z pierwszych rozmów i nie obyło się bez zdziwienia na twarzach nowych znajomych. Pierwsze wrażenie bowiem robiła zupełnie inne. I nie było ono wcale dalekie od prawdy.
- Mogłam siedzieć w akademii i ślęczeć nad wielkimi tomiszczami, zgłębiając teorię magii w towarzystwie stetryczałych dziadów - powiedziała pewnego razu, wgryzając się w soczyste jabłko, którego sok popłynął jej po brodzie - ale to mega nudne, więc pewnego dnia zebrałam swoje rzeczy i uciekłam. I tak bujam się od miasta do miasta, od karczmy do karczmy. Zazwyczaj długo nie posiedzę na miejscu, bo zaraz jakiś chujek śmierdzący się przyczepi, więc dostaje taki po pysku, a potem to już samo koło się kręci.

Blondynka była idealnym przykładem, dlaczego nie powinno oceniać się książki po jej okładce i dlaczego pozory mylą. Wewnątrz tego na pozór niewinnego dziewczęcia krył się demon żądny rozróby. Nie zważała również na słownictwo, więc bliżej jej było do prostej chłopki niż do wysublimowanej arystokratki. Lena dała się poznać również jako otwarta osoba, zawsze chętna do rozmowy, a do wygłupów przede wszystkim. Jej perlisty śmiech dało się słyszeć niemalże przez całą podróż karawany do Sandpoint i właśnie wtedy wyglądała najbardziej dziewczęco - kiedy się uśmiechała, kiedy była rozbawiona i w cudownym nastroju.

~ * ~

Kiedy dotarli do Sandpoint, Lena zeskoczyła z jednego z powozów i z entuzjazmem zaczęła rozglądać się po atrakcjach, jakie przygotował festyn. Warga i zdarte knykcie zdążyły się zagoić z pomocą magicznej maści, której resztki jeszcze miała w torbie. Ubrana była calkiem prosto i zwyczajnie, ale przede wszystkim wygodnie. Miała na sobie niebieską koszulę wpuszczoną w skórzane spodnie spięte brązowym paskiem i dopiętą do niego kaletką na podręczne rzeczy. Na ramiona zarzuconą miała krótką pelerynę z kapturem związaną pod szyją, a ozdoby ograniczały się do kilku rzemyków na prawym przedramieniu. Do tego buty na niewysokim obcasie, wiązane, z długą cholewką. Swoje gęste, falowane blond włosy nosiła rozpuszczone, bo często lubiła się nimi bawić i przeczesywać dłońmi.

Samo Sandpoint, musiała przyznać, że urzekło ją swoim urokiem. Może miało to związek ze zbliżającym się świętem, a może po prostu morskie powietrze, śpiew wszędobylskich mew i zgiełk tłumu zwiastował niezapomnianą przygodę, która była czymś w rodzaju nałogu dla młodej czarodziejki.
Niemniej, była zauroczona miastem i jego klimatem i zapragnęła zobaczyć wszystko. Chciała spróbować tutejszych specjałów, marzyła o wzięciu udziału w jak największej ilości konkurencji i już rozglądała się za siłowaniem na ręce lub jakąś areną. Najmniej z tego wszystkiego jednak chciało jej się jeść, chociaż może głód przysłonięty był ekscytacją.

- Jedzenie sredzenie, szkoda czasu - wtrąciła się do rozmowy, jaka wyniknęła pomiędzy jej towarzyszami. - Ale zgadzam się z Nimbrą w jednym. Również mogę spać w stodole czy stajni. Ja nawet wolę spać w stodole czy stajni! Przecież to samo w sobie brzmi ciekawiej niż wynajęty pokój. W zasadzie nawet nocowanie na ulicy mi nie przeszkadza. - Wzruszyła ramionami i wyszczerzyła się do Corrisa. - Nie martw się, jeśli niczego nie znajdziesz, to cię ochronię - dodała, po czym zaśmiała się wesoło i przeczesała włosy.
- No, jeśli tak bardzo chcecie jeść, to smacznego. Ja idę poszukać jakichś zawodów na siłowanie! Oooo, albo jeszcze lepiej, może jest jakaś arena, na której będzie można komuś po prostu zdrowo przywalić! - Po tych słowach na jej twarzy pojawił się szelmowski uśmiech.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 30-01-2020 o 11:41.
Pan Elf jest offline