Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-01-2020, 13:48   #10
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dzięki MG za dialog

Summit nie należał do tych planet, które wpisywały się w gusta Jacoba. Planetka była niewielka, zajebiście zalesiona, słabo zaludniona i bez żadnych rewelacji klimatyczno-grawitacyjnych. Jones nie wiedział zbyt wiele ponad ogólnodostępną wiedzę, ale też nie zamierzał zaśmiecać swojego „dysku” byle pierdołami. Na planecie zagnieździły się Xenomorfy, było od groma trupów, a ci co cudem przetrwali nie mieli dostępu do portu. Ciekawiło go kto i jak opuścił tamtejszą atmosferę, ale nie miał czasu na śledztwa… Trzeba było się przygotować.


JJ wchodził w skład jednej z grup Bravo, która była zapełniona znanymi mu już ludźmi. O ile kobiety, Sarah i Naomi, były dość spoko to męska część ekipy… Powiedzmy, że Kapral Jones nie był fanem ani wrednych szmuglerów bimbru ani samobójców noszących na wysokości przyrodzenia miny kierunkowe. Starszy Kapral Hirakawa był w zespole nowością chociaż sztuczna gira i komplet zastępczych bebechów nie przywoływały na myśl świeżości tylko człowieka po niemałych przejściach. Jones, mimo iż był technikiem, też nie należał do mięczaków. Szlify zdobył na frontach z obcymi, piratami i wpierdalającą wszystko roślinnością. Co prawda magister inżynier kierunku „Automatyka i cybernetyka” w specjalności „Robotyka i systemy decyzyjne” jedynie raz otarł się o śmierć, ale – jak na jego gust – to zawsze o ten raz za dużo.

Przed wyprawą JJ musiał porządnie przejrzeć sprzęt swój oraz wszystkich chętnych. Jego hiperaktywność nie pozwalała mu nie przyjrzeć się wszystkim lampom TNR, palnikom, urządzeniom hakującym i robotom do jakich tylko uzyskał dostęp. Mina dowodzącego plutonem przełożonego kiedy JJ zapytał o dostęp do IntU* była bezcenna. Zupełnie jakby żółtodziób zapytał o możliwość przelotu najdroższym transportowcem Korpusu. Jones doskonale wiedział, że nie znajdą lepszego technika we wszystkich trzech wysłanych plutonach i nie rozumiał dlaczego nie mógł posiadać sprzętu proporcjonalnego do jego geniuszu. Tak. JJ nie był człowiekiem skromnym. Przy wachlarzu jego przywar skromność byłaby jednak przesadą…


Tygodniowa drzemka nie obeszła się z Jacobem zbyt delikatnie. Technik po przebudzeniu wyglądał komicznie w przydziałowej koszulce, niezbyt pasujących bokserkach w kolorowe zwierzaki i fryzurze, która błagała o standardową dla niej porcję żelu. JJ trząsł się jak osika, a jego mięśnie piekły jak po intensywnym wysiłku. Błędnik uczonego szalał sprawiając, że facet przez dobre kilka chwil nie był w stanie wygramolić się z kriogenicznej trumny.

- Wyglądasz tak, jak ja się czuję, hehe... - Salas zagadnął “JJ”.

- Nadal jestem dużo przystojniejszy od ciebie, Robercie. – odparł technik siląc się na uśmiech, ale wiedział, że próbę zaśmiania się przypłaciłby nagłym wypróżnieniem żołądka.

Master Sierżant James Reynolds i jego darcie ryja były idealnymi bodźcami dla budzącego się organizmu Jacoba. Dowodzący grupami Bravo żołnierz jako jedyny z zebranych przeszedł więcej od Starszego Kaprala Hirakawy co było nie lada wyczynem. Reynolds wyglądał jakby wyszedł z płonącego budynku po kąpieli w opadach żrącego kwasu. Jego postura i ostro zarysowane mięśnie nie pobudzały poczucia humoru technika. W zasadzie na sam widok klaszczącego przełożonego Jacob miał ochotę wstać, rozruszać się i ruszyć pod prysznic. Najpierw jednak musiał sprawdzić czy jego podręczny sprzęt był kompletny i w idealnej kondycji.

Najważniejsza dla niego była jednostka hakująca Comtech, którą dopieścił w sobie znanym stylu. Magister Cybernetyki nie mógł się też obejść bez chociaż śladowej ilości narzędzi, które nosił w syntetycznym futerale. Kiedy okazało się, że nikt nie sabotował jego myśli technicznej mężczyzna mógł się udać pod prysznic. Ciepła, przyjemna woda pobudziła go, a żel wtarty w ponadprzeciętnie długie włosy zaczesane do tyłu nadał mu charakterystycznego stylu. W komorze nie można było mieć biżuterii dlatego technik dopiero po jej opuszczeniu założył niewielkie tunele. Jacob z przyjemnością ubrał mundur polowy, który w jego mniemaniu był całkiem praktyczny i nawet wygodny. Odświeżony żołnierz mógł udać się do mesy. Już nie mógł się doczekać nadchodzących gigantycznymi krokami wydarzeń.


W autonomicznej mesie znajdował się cały pluton wzbogacony o jednostki cywilne. Te ostatnie budziły pewną ciekawość Jacoba jednak technik – z grzeczności – nie był zbyt napastliwy. Ograniczył się do jedynie kilku spojrzeń. W oczy Jonesa rzucali się charakterystyczni dla plutonu żołnierze. Czarnoskóry Kapral Ehost z łatką lizusa, Starszy Szeregowy Wenstonne z początkami Zespołu Stresu Pourazowego, wiecznie żująca gumę operatorka MT**, wytatuowana Starsza Szeregowa Sanders i cała masa mniej lub bardziej barwnych postaci. Ponad dwudziestu żołnierzy w trakcie jedzenia potrafiło stworzyć ciekawy ekosystem, który dla Jacoba był wart poznania. Tym bardziej, że całość ubarwiali cywile. JJ nie zapomniał się z nimi przywitać jednak bez przesadnego spoufalania się.

W końcu JJ namierzył sierżanta Reynoldsa, który krzywił się po upiciu kawy, którą zaserwował mu bezduszny, zaprogramowany ku temu automat. To nie wina urządzenia, że ktoś ustawił ją dokładnie tak, a nie inaczej. Być może temperatura parzenia była zła, automat był zabrudzony, za mało drobno mielił ziarna lub… Zmiennych było wiele. JJ był w stanie zrobić z takim sprzętem wszystko. Jakby miał dość czasu zaprogramowałby automat do parzenia najlepszej kawy we wszechświecie, którą na koniec ozdabiałby jednym z trzydziestu wybranych wzorków. Nie jeden barista popadły w kompleksy na widok dokonań tej maszyny. Nie miał jednak czasu na pierdoły.


Sierżant w końcu zagadnął do technika, który doskonale rozumiał jak przykrą sprawą był brak kawy kiedy się jej potrzebowało. Co prawda JJ pijał ten wywar niezwykle rzadko, ale jego rodzice niemal nałogowo raczyli się tym ciemnym, aromatycznym płynem.

- Robi się sierżancie! - odparł z szerokim uśmiechem Jones z nieskrywaną ekscytacją sięgając po jego zestaw narzędzi. - To ten szmelc nawet nie podaje cukru? Zaraz coś z tym zrobimy… - dodał technik na ułamek sekundy tracąc równowagę. - Cholera. - rzucił chwytając się oparcia stojącego najbliżej krzesła aby po kilku spokojnych oddechach przestawić je bliżej maszyny, której miał zamiar się przyjrzeć. - Nie spaliśmy długo, ale jak zwykle jestem na to dość wrażliwy. Macie tak samo, sierżancie? - zapytał Jacob rozwijając nylonowy pokrowiec, w którym ukazał się szereg różnego rodzaju kluczy, śrubokrętów i innych podstawowych narzędzi.

- Do wszystkiego idzie się przyzwyczaić - Odpowiedział krótko Reynolds, wzruszając ramionami.

- No skoro sierżant tak mówi... - odpowiedział bardzo szybko technik wybierając narzędzie i zabierając się za lekko oporną obudowę automatu. - Ale zawilgocony i, za przeproszeniem, zajebany fusami… - westchnął Jones zaczynając od czyszczenia urządzenia. - Moja matka mawiała “Pokaż mi jaką pijesz kawę, a powiem ci jakim jesteś człowiekiem”. - po oczyszczeniu wnętrza automatu Jones zaczął grzebać przy bojlerze podgrzewającym wodę. Jego zaciekawienie wzbudził kontroler temperatury, do którego wpiął się zaraz po wyregulowaniu bojlera. - Idąc pod prąd osobiście powiedziałbym, że sierżant będzie pił małą czarną, bez cukru i zabielacza. - podpięte do automatu urządzenie w rękach technika wyświetlało linijki kodu edytowane w kilku miejscach przez Jacoba. - Chwila pracy i kawusia będzie wyśmienita. No i cukier z zabielaczem też poda. - sierżantowi nie trzeba było tłumaczyć jak dużo lubił mówić JJ. Jego zwroty do innych zwykle przeplatały się z myśleniem na głos.

- Ech JJ, czasem pierdzielisz gorzej niż moja druga ex-żona… - Stwierdził Reynolds, a kilka osób się cicho zaśmiało. Sierżant zapalił sobie papierosa, po czym dodał -...ale u ciebie to na końcu nawet sens daje.


- Prawda? - zapytał kapral ustawiając pojemniki na cukier i zabielacz po czym odpiął kabel od swojego sprzętu i zamknął obudowę automatu. - Zabrzmię mało skromnie, ale ta maszynka nigdy nie działała tak dobrze jak teraz zacznie. - dodał mężczyzna chowając swoje narzędzia, podstawiając kubek, który po chwili wypełnił się zmieloną, aromatyczną kawą. Nie zabrakło też cukru, o który automat zapytał w trakcie parzenia wrzątku. - Istnieje co prawda minimalne ryzyko, że po podkręceniu coś się za kilka tygodni czy miesięcy spali się w sterowniku, ale smak kawy do tego czasu w pełni to wynagradza… - żołnierz uśmiechnął się aby po chwili ostrożnie, z szacunkiem postawić kubek przed przełożonym i obrócić go uchem w kierunku Reynoldsa. - Proszę skosztować i docenić kunszt swojego najlepszego technika… - Jacob odchylił z dumą głowę do tyłu ukazując tatuaż zaczynający się u szczytu szyi i kończący gdzieś pod stójką munduru wojskowego.

- Niech żyje skromność? - Sierżant spojrzał na Jonesa, na kawę, po czym raz dmuchnął w kubek, i pociągnął solidny łyk… - No! - Stwierdził dosadnym tonem - To jest kawa. Dzięki.

Kovalski szybko wstał z miejsca i pognał do automatu… nieco wolniej ruszył się Ehost, pewnie by z kolejną rzeczą podlizać się porucznikowi…

- Nie ma za co sierżancie. Lubię grzebać przy starszych maszynach. Im też należy się druga szansa. - powiedział technik po chwili dodając. - Ja kawy raczej nie pijam. Ojciec mówi, że i bez niej jestem nadpobudliwy. Ja tam nic takiego nie widzę. Tylko spokój…

Jacob rozsiadł się, rozejrzał i dopiero kiedy opadły emocje - występujące u niego zawsze kiedy miał do czynienia z elektroniką - zaczął się zastanawiać co wybrać do jedzenia. Podczas kompletowania swojego śniadaniowego menu technik zaczął się zastanawiać jak długo musiałby grzebać przy automatach mesy aby podawały one dania jakości porównywalnej z daniami pięciogwiazdkowej restauracji… Obawiał się jednak, że musiałby zasięgnąć rady prawdziwego, nie autonomicznego, szefa kuchni aby taki zabieg miał szanse powodzenia. Bo co też czyniło danie dziełem sztuki? Odpowiednia kolejność dodawania składników, ich ilość, temperatura, a może wszystko naraz? Tak. Kucharz byłby niezbędny aby opracować odpowiedni algorytm i przelać jego artystyczną duszę na ekran kodowy…

*IntU - Intelligence Unit
**MT - Motion Tracker
 

Ostatnio edytowane przez Lechu : 31-01-2020 o 15:44.
Lechu jest offline