Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2020, 01:36   #4
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
część 2

Uniosła brew z kamienną miną. Prócz tego jednego gestu, zdawała się być niewzruszona. Przystawiła szklankę do ust i chociaż przechyliła ją, aby pić, jakoś… wolno jej to szło. Jakby tylko zamoczyła usta. Albo sączyła przez zaciśnięte wargi.
Słuchała go, po prostu nie reagowała. Nic nie mówiła, bo piła, chociaż nawet przełyk nie pracował tak, jak powinien podczas tej czynności.
Nie patrzyła na niego, stała wręcz zwrócona bokiem w jego stronę. Potok słów wylał się z niego, zaczął się tłumaczyć, przekonywać, zadawał retoryczne pytania. Łatwiej jej było powstrzymać uśmiech, udając, że zajęta jest piciem, niż perfidnie patrząc na niego zachować powagę. Być może zbyt często grała swoim zachowaniem, przez to ciężko było stwierdzić czy jest poważna. Emocje jednak, jeśli już występowały, były wystarczająco silne, aby rozpoznać je z daleka. W tym przypadku jednak Nerin’hashee była jakoś dziwnie niewzruszona, nieprzejęta… Jak na wulkan, który reaguje ogniem, gdy się go urazi, zdawała się być uśpiona.

Kiedy skończył odstawiła szklankę wypełnioną w połowie, a kiedy w końcu obdarzyła go spojrzeniem, kącik jej ust drgnął nieznacznie. Było to jednak za mało, aby mogła wykrzyczeć z siebie wszystkie zebrane uczucia, samo drgnięcie brwi, ust czy leniwe przenoszenie spojrzenia ze swojego obiektu westchnień na mało interesujące fragmenty infrastruktury nie rozładowały jej. Jakby bez powodu, gwałtownie i nieobliczalnie rzuciła się na niego, wskakując na stojącego mężczyznę i otaczając udami wokół linii lekko powyżej bioder. Szczupłe ręce zaś zarzuciła na jego barki, splatając palce dłoni przy jego karku. Miał wystarczająco dużo siły i całkiem niezły refleks, aby nie powaliła go, tym nagłym wybuchem emocji, z hukiem na podłogę.

- Wszystko w tobie mnie zadowala! - oznajmiła z entuzjazmem w głosie. Relacje z Neri przypominały póki co kurs na inną planetę mając w zanadrzu jedynie rezerwy paliwa.
- Tylko chciałam pomóc. Ale twoja propozycja podoba mi się bardziej. - dodała z uśmiechem, mogąc w końcu spojrzeć na niego z nieco wyższej perspektywy niż dotychczas. W takiej pozycji była wyższa aż o wysokość czoła. - Bardzo chcę.

Nyrhe był całkowicie zaskoczony. Do tej pory reakcje dziewczyny rzeczywiście znacznie się od siebie różniły, jej nastrój zmieniał się z każdą chwilą, ale aż tak wielkiej zmiany się nie spodziewał. Był tym tak bardzo zaskoczony, że ledwo utrzymał się na nogach, gdy na niego wskoczyła. Udało mu się to, choć pod wpływem uderzenia musiał zrobić dwa kroki do tyłu.

Teraz wrócił na poprzednią pozycję i na ślepo odłożył butelkę wina z powrotem na stolik. Jego uwaga była bowiem pochłonięta widokiem uśmiechniętej Twi'lekanki. Była naprawdę piękna, gdy się uśmiechała, gdy była autentycznie radosna. Chciałby by już zawsze taka była. A komuś, kto by jej tego pozbawił... Powiedzmy, że taki facet nie byłby już taki jak przedtem.

Dopiero teraz dotarło do niego, że od dłuższej chwili nie odezwał się ani słowem.

- N-naprawdę? - wyjąkał. To było wszystko na co go było w tej chwili stać. Musiał ograniczyć się do głupiego uśmiechu na twarzy.

- Oczywiście! Myślisz, że naprawdę bym się obraziła o jakieś bzdury? Jeszcze ani razu nie udało ci się mnie urazić - oznajmiła entuzjastycznie, nie zmieniając swojego emocjonalnego zachowania. Po prostu pękła, w końcu. Nie potrafiła dłużej dusić tego w sobie, udawać, bawić się w gierki. Była sobą, rozemocjonowaną nastolatką, która zadurzyła się w mężczyźnie. Nie był to jednak byle-jaki mężczyzna, prócz ludzkich cech zewnętrznych, które bardzo jej się podobały, miał bowiem w sobie o wiele więcej. Wciąż podniecało ją wspomnienie tych momentów, w których stawali twarzą w twarz z zagrożeniem, jak doskonale wiedzieli gdzie strzelić, aby pomóc drugiej osobie, a jednocześnie nie zmarnować czasu na unieszkodliwienie tego samego celu. Adrenalina z tamtych chwil powracała do niej ilekroć sobie o tym przypomniała.

- Mogę ci ufać, prawda, że mogę? - dopytała, choć w jej lśniących oczach nie dało się dostrzec cienia wątpliwości.

W pierwszej chwili chciał odpowiedzieć od razu, bez pomyślunku, niemal mechanicznie. Ale nim pierwsze słowo wyłoniło się z jego ust, zaczął się zastanawiać. Czy można zaufać komuś takiemu jak on? Czy ktokolwiek może? Czy on sam sobie ufa? A jednak coś mu kazało odpowiedzieć:

- Możesz.

Mimo wszystko wierzył, że mówi szczerze. Innych jak innych, ale jej przecież nie mógłby skrzywdzić. Wiedział o tym. Tylko prawdziwy potwór mógłby się na coś takiego zdobyć. Tylko potwór mógłby chcieć zetrzeć ten cudowny uśmiech z tej pięknej twarzy. A on był zwykłym draniem, niczym więcej.

- Tylko musisz brać poprawkę na to, że jestem złodziejem, zabójcą i oszustem - uśmiechnął się szeroko. - Taki fach.

- Oszustem?
- powtórzyła za nim, wykrzywiając usta w słodkim grymasie - Czyli odpowiadając na pytanie tak naprawdę zawsze odpowiadasz kłamstwem? - zastanowiła się na głos. Skrzyżowała nogi za jego plecami aby lepiej móc utrzymać się w przybranej pozycji. Dzięki zwinności nie było to takie trudne, choć wymagało też pracy mięśni ud.

- Ja jestem - jak to mój ojczym zwykł mówić - nieokrzesanym emocjonalnie gejzerem nieprzewidywalnosci. - starała się zaakcentować w poważny sposób cytowane słowa - Ale i dobra jak moja matka. Ponoć w dobrym sercu jest miejsce na więcej uczuć. Więc… być może nie powinnam zadawać się z łotrem? Morderca i złodziej brzmi jak zła osoba. Jak myślisz? - badawczo uniosła brew zatrzymując spojrzenie na kolorze jego tęczówek.

Mężczyzna splątał palce swoich dłoni pod kształtnym tyłkiem Twi'lekanki, tworząc w ten sposób dla niej siedzisko. Krzyż jeszcze nie dawał mu znać o sobie, więc jeśli ręce wytrzymają, będzie mógł tak stać dość długo.

- Myślę, że nie ma złych czy dobrych osób - odpowiedział na jej pytanie. - Są po prostu ludzie. Mieszanka tego i tego w jednym naczyniu. Taki drink. Jedne mają więcej procentów, inne mniej, ale zawsze tego alkoholu trochę w nich jest - Nyrhe dumny był ze swojej filozoficznej odpowiedzi. Musiał częściej pić alderaańskie specjały, najwyraźniej wpływały na jego myślenie. - Nie wiem ile woltów w sobie mam ja. Ale jestem łowcą. Nasz zawód polega na krzywdzeniu innych. Wiem jedynie, że ciebie nie chcę krzywdzić.

- A obcy? Czy mówisz tylko o swoim gatunku?
- dopytała zaciekawiona i pełna podziwu dla tej wypowiedzianej myśli. Brzmiało to mądrze i sensownie.

- Ludzie, w rozumieniu osoby - dopowiedział Nyrhe.

- Jednak moim zdaniem Łowca nie tylko krzywdzi innych. Bo ciężko mi nazwać krzywdą pozbycie się kogoś, kto swym istnieniem jedynie kradnie nam przestrzeń i atmosferę. Niektórzy pieczętują swój los czynami. Sami wybierają swoją drogę, to jest ich ka. - poważna rozmowa w mniej poważnej pozycji była nawet interesująca. Choć bardziej miała ochotę skakać, tańczyć i pić, to wcale nie marudziła. Zawiercila się tylko, kręcąc nieco pośladkami na boki, aby przyjąć najwygodniejsza dla siebie pozycje.
- Skoro nie chcesz mnie krzywdzić, to pewnie mogę ci zaufać. Że nie zrobisz mi nic, co rozdarłoby moje serce - z czułością przeczesała dłonią jego włosy, poczynając od gładzenia skroni.
- Nie jest ci niewygodnie? - zapytała z troski gdyż sama już się miękko usadowiła w bliskości ciepłego, męskiego ciała, którego ludzka woń przyprawiała ją o przyjemne dreszcze.

- Może z inną by mi było - odpowiedział lekceważąco. - Ale nie z tobą - dodał czule. - Jednak skoro się tak o mnie martwisz to zróbmy tak.

Patrząc się wciąż na jej twarz, rozplątał palce dłoni i przytrzymując ją tylko jedną ręką, drugą sięgnął po stojącą na stole butelkę wina. Następnie odwrócił się w lewo i zaczął iść przez pokój, choć ona nie mogła zobaczyć dokąd. Dopiero gdy zwrócił się w prawo, za jego plecami ujrzała łóżko, na którego brzegu po chwili usiadł, ją sadowiąc sobie na kolanach. W ten sposób jej oczy, względem jego, znalazły się nieco wyżej. Zadzierając głowę do góry spytał:

- Czy tak lepiej?

Zza jej pleców wyłoniła się jego ręka, trzymająca świeżo otwartą butelkę wina. Skierował ją w jej stronę z pytającym, a jednocześnie zachęcającym uśmiechem na twarzy.

Neri wyprostowała nogi, kładąc na czystej pościeli swoje ciężkie buciory. Miała teraz ochotę na o wiele więcej rzeczy, choć zdawało jej się, że spłyciłyby one ten wieczór, a tego nie chciała. Poznawani wcześniej przez nią ludzie zwykle byli bardzo dwulicowi, obłudni i fałszywi. Wychodziło to dość szybko na wierzch, widziała to w ich spojrzeniu, gestach i intonacji głosu. Dlatego Nyrhe był dla niej “tym lepszym”, ponieważ nic takiego nie zaobserwowała.

- Może być - odpowiedziała zgodnie z prawdą, gdyż poprzednia pozycja również jej odpowiadała - Nie narzekam. Jesteś wygodnym człowiekiem - dodała marszcząc zgrabny nosek i ucałowała mężczyznę w czoło, opierając na nim swoją brodę nieco na dłużej.

- Co planujesz zrobić ze swoimi kredytami? - zapytała gdyż przez myśl przeszło jej to samo pytanie, które zadawała sobie samej.

Uśmiech zniknął na chwilę z twarzy Nyrhego, gdy ten pomyślał o Macrathcie i jego pachołkach od łamania kości i przewiercania kończyn. Powiedzieć jej prawdę? W zasadzie co by szkodziło skłamać? No właśnie, co by szkodziło...

- Mam parę długów do spłacenia - rzucił lekkim tonem, starając się by brzmiało to lekceważąco. Jakby były to drobne zaległości, niewarte wspomnienia. - Pewnie pójdzie na to większość kasy, a właściwie to cała. Ale co tam, łatwo przyszło, łatwo poszło - pocałował ją w czubek brody. - Z tej roboty wyciągnę coś cenniejszego niż pieniądze.

- Cała?
- zaniepokoiła się oddalając nieco głowę, aby móc na niego spojrzeć - To musimy szybko znaleźć coś nowego w takim razie - uśmiechnęła się lekko - Abyś nie przejadł i nie przepił całej mojej wypłaty w parę dni - dodała beztrosko, no bo to mogło się udać. Wyda całą swoją, więc pożyją trochę na jej zarobkach a w międzyczasie znajdą coś nowego. Brzmiało to w jej głowie jak plan perfekcyjny.

- Czy ty mi proponujesz zostanie twoim utrzymankiem? - mężczyzna wyszczerzył zęby. - Nawet mi się to podoba, ale nie martw się na zapas. Coś podłapiemy. W tym zawodzie zawsze znajdzie się jakaś robota do wykonania. Jutro zaczniemy się rozglądać. Wstąpimy do gildii, może coś będą mieli. Nie ma zadania, któremu nie dalibyśmy rady we dwójkę. Już niedługo będziemy pływać w kredytach.

Jego głos był radosny, żywiołowy. On sam był tym podekscytowany. Naprawdę w to wierzył. Neri była znakomitą partnerką, nie było rzeczy, której nie mógłby dokonać z nią u boku. Z tej radości przysunął ją bliżej do siebie i pocałował namiętnie w usta. Nie oponowała. To był już któryś raz z kolei, kiedy byli blisko siebie, czuli swoje ciepło, narastające podniecenie i mieli przeczucie, że razem mogą zwojować cały świat. Twi’lekance ciężko było stwierdzić, czy ta pewność siebie wynikała z ilości wypitego alkoholu czy może z jej naiwności, którą wciąż w sobie miała. W życiu nie doznała wielu krzywd, aby pod ich wpływem zmienić się w osobę, która odgradza się murem i buduje wokół siebie twardą powłokę, za którą chowa uczucia. Neri była pełna pozytywnych emocji, dobrej woli, wiary w innych, wiary w miłość, szczęście i to, że będąc razem można wygrać wszystko. Wydawało jej się, że gdyby jej matka szczerze kochała Ke Ran’a, a nie tylko on ją, to nie spotkałaby jej krzywda. Oczywiście nie uważała też, aby śmierć Karyon’hanshee była jej winą… To były po prostu gorsze lata.

Neri naprężyła ciało i rozwarła usta pogłębiając pocałunek. Sprawnie wyrzucała z głowy złe wspomnienia, które zbyt szybko do niej powracały. Chciała zatopić się w tej chwili, póki trwała, oddać się jej bezwzględnie. Przymknęła ocz rozkoszując się smakiem jego ust. A on rozkoszował się smakiem jej ust. Zatracił się w tym zupełnie, za nic nie chciał by ten moment dobiegł końca. Niech trwa wiecznie. Językiem coraz śmielej muskał jej język. Ich usta praktycznie się nie rozdzielały. Nawet gdy pociągnął ją ze sobą, gdy upadł na plecy, a ona wylądowała na nim, wciąż nie pozwalał jej oddalić się nawet trochę. Ucierpiało tylko wino z butelki, którą wciąż trzymał w ręce. Trochę czerwonego płynu skapnęło na bladoniebieską pościel. On jednak nawet tego nie zauważył. Zdawało się to nie mieć żadnego znaczenia. Równie dobrze mogli trzasnąć tą butelką o podłogę i pewnie dźwięk tłuczonego szkła nie sprawiłby, że zaczęliby myśleć trzeźwo. Twi’lekana z coraz większą zawziętością oddawała się pocałunkowi, wydając z siebie ciche pomruki zadowolenia. Jej miękkie usta masowały co rusz zwilżone wargi, język gładził podniebienie, a wspólnie z jego językiem zmierzył się w tańcu znacznie żywszym niż taniec ich właścicieli. Dziewczyna wsunęła ciepłe dłonie pod jego bluzkę, delikatnie sunąc nimi przez brzuch w stronę torsu. Choć przez głowę przeszła jej myśl pozbycia się tej części ubrania, miała wrażenie, że nie powinna. Póki był ubrany i sam tego stanu rzeczy nie zmieni, będzie jej łatwiej nie ulegać bardziej, niż dotychczas.

On jednak nie był zainteresowany brakiem zmian. Czując jej dotyk pod własną koszulą, sam wsunął rękę pod jej. W końcu, chcąc oswobodzić drugą rękę, zrzucił butelkę wina na podłogę, nie przejmując się zbytnio konsekwencjami. Oswobodzoną dłonią zaczął podciągać koszulkę Twi’lekanki z zamiarem jej ściągnięcia. Nie musiał nawet się siłować czy męczyć, ponieważ Neri, wyczuwając jego zamiar, oderwała się na moment od pocałunku. Siedząc okrakiem na jego biodrach, naprężyła drobne ciało i zdjęła bluzkę, obnażając krągłe piersi oraz płaski brzuch. Jej skóra kolorem przypominała gorące piaski pustyni o zachodzie słońca, nazwanie jej po prostu “żółtą” spłyciłoby niezwykłość tego odcienia. W dotyku była miękka i gładka, biło od niej przyjemne ciepło, w niektórych fragmentach ciała większe, a w innych jakby czuć było lekki chłód. Nyrhe podziwiał oniemiały cudowne ciało Twi'lekanki, po którym błądził wzrokiem, a także obiema dłońmi, jakby chciał zbadać każdy jego fragment. Kobieta poruszyła biodrami, przegryzła dolną wargę i ponownie nachyliła się nad mężczyzną, oddając mu kilka słodkich i krótkich pocałunków, które ten przyjął z błogością, a potem zrewanżował się jej tym samym. Następnie chwycił ją za ramiona i delikatnie przekręcił na bok, tak że teraz to ona leżała na łóżku, a on się nad nią pochylał. Wówczas wyprostował się i jednym ruchem pozbył się koszulki, odsłaniając umięśniony korpus, a widok ten spotkał się z jej cichym, rozkosznym westchnięciem. Znów się nad nią pochylił, złożył delikatny pocałunek na jej ustach, potem drugi na końcu brody, następny na szyi i ciągle schodził coraz niżej.

Z ust Twi’lekanki wydobywały się ciche westchnienia, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybszym niż normalnie tempie. Wolnymi rękami mogła gładzić jego nagie ramiona, a gdy pocałunkami schodził niżej, zatopiła smukłe palce w gęstych, czarnych włosach. Od jakiegoś czasu miała parę słów na końcu języka, ale nie potrafiła zdobyć się na odwagę, aby je wypowiedzieć. Nie była pewna czy bała się jego reakcji czy może tego, że nagle przerwie pieszczoty i po prostu ją zostawi. Nie chciała psuć tego pożądania, tym bardziej że jej żądza była coraz większa i nie miała zamiaru poprzestawać na słodkich pocałunkach. Nigdy wcześniej nie czuła tak silnej więzi z drugą osobą, emocje, które dziś odczuwała, były nowe i podniecające. Między udami pojawiło się przyjemne mrowienie. Zrobiło jej się jeszcze cieplej niż przed chwilą. Przyjemność wzrastała z każdym kolejnym dotykiem jego ust i świadomością, dokąd nimi zmierza. Postawiła stopy płasko na łóżku, brudząc pościel podeszwami butów. Jej biodra uniosły się nieznacznie zataczając niewielkie około i ocierając się o niego. Chciała poczuć twardość narastającego w nim podniecenia.

Ruch bioder Neri nie pozostał dla niego niezauważony. Poczuł przyjemne mrowienie, gdy przylgnął do niej mocniej, a potem zaczął się o nią ocierać, jednocześnie nie odrywając rąk i ust od jej słodkich piersi. Gdy już się wstępnie nimi nasycił, zaczął schodzić jeszcze niżej. Składając niezliczoną ilość pocałunków na jej cudownie płaskim brzuszku, rękoma powędrował niżej i zabrał się za rozpinanie paska od jej spodni, a następnie samych spodni, które powoli i delikatnie ściągnął do kolan, odsłaniając jej kształtne uda.

Kobieta poruszyła nogami i naciskając czubkiem buta o piętę drugiej stopy, zdjęła jednego trepa z hukiem zrzucając go na podłogę. Później to samo zrobiła z drugim. Uniosła się lekko do półsiadu, aby samodzielnie zedrzeć z siebie spodnie. Korzystając z okazji, że już i tak nie leżeli na sobie, podwinęła nogi i wsparła się kolanami na miękkim materacu. Na czworaka podpełzła jak najbliżej mężczyzny, naprężyła filigranowe ciało i objęła dłońmi porośniętą lekkim zarostem twarz. Jej zamglone pożądaniem spojrzenie błądziło od jego oczu, przez nos, aż do ust, nie wierząc dokładnie na czym się skupić. Kochała w nim wszystko. Kiedy westchnęła biorąc głęboki wdech, jej piersi otarły się o nagi tors mężczyzny.
- Chcę żebyś wiedział - zaczęła jakby zniecierpliwiona własnymi słowami. Tym, że przedłuża ten moment - Że dla mnie to znaczy o wiele więcej. Więc jeśli naprawdę nie chcesz mnie skrzywdzić, to… - spauzowała zastanawiając się nad tym co właśnie powiedziała. Nie była pewna, jej wahanie było wyczuwalne. Nabrzmiałe od pocałunków usta wciąż pozostały rozwarte jakby miały w zamiarze powiedzieć coś więcej. -...Pokochałam Cię, Nyrhevi’icall. - dokończyła znacznie ciszej, a głos zadrżał podobnie, jak zadrżało jej zgrabne, rozpalone ciało.

Nyrhe zamarł. Nie pierwszy raz tego wieczora się dziwił, ale po raz pierwszy tak mocno. Wyznanie Neri było niespodziewane, ale nie mógł powiedzieć, że niepożądane. Musiał sam przed sobą przyznać, że sprawiło mu ono jakąś przyjemność. Dotąd jednak nie myślał o takim obrocie spraw, nie marzył o nim, nie zastanawiał się co sam czuje w stosunku do tej dziewczyny. W ogóle nie myślał. Pragnął jej całym sobą, pragnął jej ciała i na tym tylko się skupiał. Ale teraz... Nie wiedział co odpowiedzieć. Milczenie przedłużało się nienaturalnie, a wyraz jego twarzy musiał być wręcz niezwykle głupi.

- Ja... - zaczął nieśmiało. Wpatrywał się w jej oczy, w te piękne, złociste oczy, przepełnione teraz nadzieją, że za chwilę usłyszą wyznanie na miarę tego wygłoszonego przez ich właścicielkę. - Przepraszam - spuścił głowę. Nie mógł wytrzymać jej spojrzenia. - Chciałbym ci powiedzieć, że też cię kocham, ale prawda jest taka, że nie mam pojęcia czym jest miłość. Nigdy nikogo nie kochałem, nie wiem jakie to uczucie.

Milczenie znów zapanowało w pokoju, ale tylko na chwilę.

- Wiem jednak, że czuję do ciebie coś czego nie czułem nigdy wcześniej. Wiem że nie pozwoliłbym cię skrzywdzić nikomu, bo smutek na twej twarzy byłby dla mnie widokiem nie do zniesienia. Wiem, że nie potrafię cię okłamać, bo coś wewnątrz mnie mi na to nie pozwala. Wiem, że gdy cię widzę szczęśliwą, to zrobiłbym wszystko, by ten stan utrzymać jak najdłużej. Wiem, że chciałbym już zawsze być przy tobie, czuć ciepło twego ciała... - przerwał. - Czy to miłość? - spytał z nadzieją.

Nerin’hashee nie odsunęła się od niego, nie puściła ze swych dłoni. Przez cały czas gładziła jego skroń w kojący sposób, zataczając opuszkiem wskazującego palca drobne koła. Posłała w jego kierunku pocieszający uśmiech. Miała wrażenie, że to ona się nim opiekuje i powinna otoczyć go teraz ciepłem. Twi’lekanka przypuszczała, że Nyrhe większość życia spędził w samotności, że nigdy nie miał kogoś bliskiego, komu mógłby zaufać i pokochać. To co powiedział mogło być równie dobrze grą, aby po prostu zaliczyć piękną Twi’lekankę, tyle że owa “piękna Twi’lekanka” nie chciała dopuścić do głowy takiej możliwości. W tym beznadziejnym przypadku była naiwna aż do bólu i gdyby nie fakt, że Ke Ran był Ithorianinem, pomyślałaby, że to po nim odziedziczyła ten rodzaj naiwności.
- Jesteś prawdziwy - odpowiedziała po chwili ciszy. Powinna poczuć się zawiedziona, a jednak wcale tak nie było. Wciąż się uśmiechała.

- Jeśli mi pozwolisz, będę cię kochała. I poczekam, aż ty też będziesz na to gotowy - jej głos był niezwykle melodyjny, wkradał się w umysł i rozbrzmiewał w nim jeszcze długi czas, uspokajając skołatane myśli. Zabrała dłonie z jego policzków tylko po to, aby odpiąć haftkę majtek z prawego uda, a potem lewego. Lekki materiał opadł na pościel, nie pozostało już nic, co zasłaniałoby choć centymetr jej ponętnego ciała. - Pozwolisz mi? - szepnęła niemal błagalnie, a drżący dźwięk jej głosu okazał się nieziemsko podniecający.

Nyrhe podziwiał odsłonięty przed nim widok. Neri była taka piękna. Była jedną z najpiękniejszych kobiet jakie znał, być może najpiękniejszą. Przez chwilę miał wrażenie jak gdyby robił coś złego, bezcześcił coś nieskalanego, czystego. Szybko jednak przegnał natrętne myśli. Zbliżył twarz do twarzy dziewczyny i delikatnie ją pocałował.

- Nawet gdybym chciał, nie jestem w pozycji do zabraniania ci czegokolwiek - powiedział cicho. - Nie potrafiłbym - szepnął.

Całując delikatnie ułożył ją na pościeli, a następnie sam się na niej położył. Jego wargi wciąż były spragnione jej ust. Nie potrafił się nimi nasycić. Pochłonęło go to tak bardzo, że dopiero po jakimś czasie zorientował się, że wciąż ma na sobie spodnie, a nawet buty. Z trudem i pewnego rodzaju irytacją na samego siebie, musiał oderwać się od ponętnej Twi'lekanki. Wyprostował się na pełną wysokość i zabrał się za rozpinanie pasa, co jednak nie szło mu najlepiej przez pośpiech.

Kobieta widząc jego zmagania nawet zaśmiała się subtelnie. Wsparła ciało na łokciach, uniosła brew wbijając w Łowcę złociste spojrzenie. Nie potrafiła ukryć lekkiego rozbawienia. Ogólnie cała tryskała dobrym humorem i pozytywną energią. Choć rumieniła się i niecierpliwiła, starała się ukrywać swoje rozpalenie. Westchnęła z pomrukiem prostując nogi i zacisnęła krągłe uda ze sobą, ocierając jedno o drugie. Przyglądała mu się jeszcze jakiś czas, a potem leniwie obróciła się na brzuch. Naprężyła plecy i wyciągnęła ręce ponad głowę, chwytając materiał pościeli w dłonie i ściskając go. Rozciągnęła kuszące, zgrabne ciało, unosząc przy tym lekko biodra i unosząc pośladki na zgiętych lekko kolanach. Jedno z jej lekku spłynęło na twarz jak kosmyk włosów. Wyjrzała zza niego puszczając do Nyrhe prowokujące spojrzenie.

To odniosło jedynie taki efekt, że Nyrhemu jeszcze bardziej zaczęły się plątać palce. Miał ochotę rozerwać ten cholerny pas, ale nawet w gniewie zdawał sobie sprawę, że to niemożliwe. Wreszcie udało mu się odpiąć sprzączkę i zrzucić ten przeklęty kawałek skóry, razem z kaburami blasterów, na podłogę. Następnie rozpiął spodnie, ale wówczas zdał sobie sprawę, że wciąż ma na nogach swoje wysokie buty. Nie dał rady zdjąć ich samymi stopami, tak jak wcześniej ze swoimi zrobiła Neri. Pochylił się więc, stanął na jednej nodze i spróbował rękoma wyszarpać prawego buta. Z trudem mu się to udało. Potem zabrał się za drugiego, ale stracił równowagę i wyłożył się na dywanie. Już w pozycji leżącej zrzucił resztę obuwia, a po chwili jednym ruchem spodnie razem z gatkami i skarpetami. Podniósł się szybko i niemal wskoczył na łóżko.

Dopiero teraz zwolnił nieco tempo. Po wysiłku jego oddech stał się trochę głębszy, ale był gotowy na wszystko, podobnie jak jego naprężona męskość. Nie wiedział tylko od czego powinien zacząć. Najchętniej przeszedłby od razu do rzeczy, ledwie był w stanie wytrzymać napięcie. Ale nie tak się to powinno robić. Nie tak szybko. Wyciągnął się obok niej i delikatnie muskając ręką jej nagie plecy, jakby była najcenniejszym skarbem na świecie (a może nawet była nim w rzeczywistości), wpatrywał się w jej figlarny wyraz twarzy. Zbliżył się do niej i zajrzał jej głęboko w oczy. Jego ręka zjechała powoli wzdłuż kręgosłupa do jej kształtnych pośladków i przestrzeni między nimi. I jeszcze trochę niżej aż między udami znalazła cel swojej podróży. Zdążył wyczuć, jak bardzo jest już wilgotna nim ta chwyciła jego rękę. Nacisnęła na bark mężczyzny, używając swojej siły i nie tylko odsunęła zbłąkaną dłoń, ale też unosząc się lekko na łóżku, zmusiła aby położył się na plecach. Po jej sprawnych ruchach i zgrabnym obrocie, dzięki któremu znalazła się na nim, wiedział dokładnie czego może się spodziewać. Od Twi’lekanki bił zdecydowany ogień pożądania i zdawała się wcale nie mieć ochoty na żadne gierki czy zabawy. Nachyliła się nad nim tylko na moment, przy okazji ocierając o jego biodra. Ustami zbliżyła się do ucha mężczyzny, które z rozkoszą polizała, a w ostateczności niewinnie ukąsiła.

- Pozwoliłeś mi… - z jej ciepłych ust wydobył się przyprawiający o dreszcze, przyjemny szept. Poczuł jak ręka Neri sięga po nabrzmiałą męskość, którą ustawiła w dogodnej dla siebie pozycji. Kiedy wyprostowała ciało, opadła niespiesznie pozwalając aby wbił się do jej wnętrza. Im głębiej czuła go w sobie, tym jej jęk stawał się coraz głośniejszy. Napawając się rozkoszą, przymknęła oczy i naprężyła się uwydatniając nieziemsko zgrabne i ponętne kształty.

Nyrhe sam jęknął, gdy znalazł się w niej. Całe napięcie prysło niczym mydlana bańka. Pozostała przyjemność, rozkosz w najczystszej postaci. Neri była cudowna, idealna. Jej łono przynosiło czystą błogość. Jej zgrabne ciało, teraz naprężone, było prawdziwą ucztą dla oczu mężczyzny, które pochłaniały ten wspaniały obraz. Nawet jej głos, teraz w postaci jęków ekstazy, podniecał go coraz bardziej. Ona zaś zabawiała się nim w sposób jaki tylko chciała. On sam leżał na plecach, poddając się całkowicie jej dominacji. Jedynie jego dłonie powędrowały do jej bioder, bo chciał poczuć pod swoimi opuszkami ciepło jej pięknego ciała. I czekał. Czekał aż dojdzie, aż doprowadzi do wrzenia jego samego. Lub się zmęczy, a wtedy on będzie gotów poprowadzić ich dalej w tym tańcu zmysłów.

Nie spieszyło im się. Mieli czas, mieli siebie, a zbyt szybkie kończenie tego nie było żadnemu z nich na rękę. Nie chcieli aby ta noc się kończyła, dla nich mogła trwać o wiele dłużej niż te kilka godzin. Nawet, kiedy skończyli akt pierwszy i mieli trochę czasu na odświeżenie się i rozmowę, nie potrafili zaniechać aktu drugiego. Pożądliwość, jaka w nich narosła, nie została zaspokojona w pełni za pierwszym razem, nie było nawet możliwości, aby tak szybko tego dokonać. Byli nienasyceni sobą. Nerin’hashee mogłaby przysiąc, że nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego. Wcześniejsze jej związki były zaledwie romansami, to co teraz ją spotkało, śmiało nazywała miłością. Potrafiła przecież to wyczuć, szczerość intencji, prawdziwość zachowania i słów.

Nie wiedziała nawet kiedy zasnęła zmęczona. Pamiętała jeszcze ostatnie pocałunki, westchnienia i jego cudowny uśmiech, który zapadł jej w pamięć. Wtedy jednak nie wiedziała jeszcze, jak bardzo będzie ją nawiedzał przez kolejne lata.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline