Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2020, 12:06   #3
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
- Malazarze, sukinkocie, w co ty mnie znowu pakujesz?

- Cóż, mamy układ, pamiętasz?

- Ah tak, układ, podpisany krwią, choć pewnie wystarczyłby atrament z kałamarnicy.

- Nie wystarczyłby, diable.

- Masz rację, nie wystarczyłby. Dobrze się przygotowałeś, co? Ty, ale nie wysyłasz mnie do Garhinu?


Cesarski doradca popatrzyłby zdziwiony na diabła obierającego jabłko długim, wąskim sztyletem, jednym z wielu ze swojej kolekcji, ale znał go za dobrze.

- Kolejna dziewka, Draganie? Nie boisz się spłodzić kogoś takiego... jak ty?

- Kolejny mąż dziewki. Nie mam problemu z kobietami, tylko ich mężami, a ten jest nad wyraz zawzięty. Jeśli zaś chodzi o twoje drugie pytanie, to nie, nie boję się. Gdybym miał to zrobić, zrobiłbym już dawno. Najwyraźniej nie mogę, a co za tym idzie, będę dalej jedynym diabełkiem w Cesarstwie i jego okolicach.

- Całe szczęście. I nie, nie chodzi o Garhin.


Dragan Hellborn, co rzecz jasna nie było jego prawdziwym nazwiskiem, westchnął z teatralnie przesadzoną ulgą, wsunął do ust kawałek słodkiego owocu.

- To o co chodzi?

- O Cesarstwo.

- Jak zawsze. I jak zawsze, potrzebny ci ktoś, kto ubrudzi sobie ręce zamiast ciebie.

- Układ...

- Pamiętam. Sam go spisałem i podpisałem.


„I ty też go podpisałeś, stary baranie” pomyślał jeszcze diabeł, ale tego już nie powiedział na głos.

* * *

Dragan słabo pamiętał mamusię, która dość szybko zmarła. Była jednak kobietą. Zwykłą, przeciętną kobietą. Tatusia Dragan nie pamiętał, ale miał pewne podejrzenia, kim ten mógł być. To po nim Dragan był tym, kim był. Diabłem. Bycie diabłem miało swoje zalety. Miało też i wady, jak wszystko.

Hellbornowi sierocie nieźle wiodło się na ulicach Le Bron. Ten kosmopolityczny port nad Morzem Szmaragdowym (głupia nazwa, te wody nie mają takiego koloru) to dobre miejsce dla diabła. Nawet się za bardzo nie rzucał w oczy w tłumie kupców, żeglarzy i podróżnych z całego świata. W porcie, gdzie statków było więcej, niż pcheł na bezdomnym kundlu, na targowiskach, gdzie można było stracić wszystkie pieniądze na sposób uczciwy lub nie, w ciasnych, wąskich, krętych uliczkach czuł się Dragan jak w domu. Wystarczyło mu sprytu i szczęścia, żeby nie trafić na stos albo chociaż stryczek, a przy okazji nauczył się kilku przydatnych w życiu sztuczek i umiejętności. Dość szybko pewni ludzie zorientowali się, że potrafił nie tylko przynieść, podać i pozamiatać, ale też wspiąć się tam, gdzie inni nie potrafią, wejść tam, gdzie zamknięte, znaleźć to, co schowane przed światem, i ukatrupić kogo trzeba, jeśli mu dobrze zapłacić. Oto człowiek, a w zasadzie diabeł, wielu talentów. Człowiek, znaczy się diabeł, od zadań specjalnych.

* * *

Diabeł, choć ubrany elegancko, w sali cesarskiej nie ściągał ani płaszcza, ani doszytego do surduta kaptura naciągniętego na głowę. Na ciekawskie spojrzenia reagował tym samym, dokładając okazjonalnie błysk – dosłownie – oka. Specjalnie ustawił się w pobliżu niskiego, zgrabnie wyrzeźbionego z drzewa wiśniowego stolika z poczęstunkiem dla gości oczekujących na przybycie władcy. Nie miał oporów przed dolewaniem krwiście czerwonego wina do trzymanego ciągle kieliszka z rżniętego kryształu.

Gdy został już przedstawiony, odsłonił rogi (w jego przypadku ludzie najpierw zauważali ten fragment jego anatomii, a dopiero potem twarz) i wyszedł przed szereg. Choć nie był wysoki, to jego szczupła postać i tak górowała nad mijanym zgarbionym starcem. Delikatnie trzepnął go końcówką palców w tył głowy.

- Hellborn, drogi Malazarze, Hellborn.

Skłonił się przed tronem i mężczyzną na nim zasiadającym. Nie było to oszczędne skinienie głowy, a pełny ukłon zgodny z dworską etykietą, z ugięciem jednej nogi i wystawieniem drugiej w tył oraz szerokim rozłożeniem obu rąk na boki. Pomimo zamaszystego ruchu, ani jedna kropla ciemnego płynu nie spadła z kielicha na marmurową posadzkę.

- Twój uniżony sługa, panie. Do usług.

Ciągle zgięty, wycofał się o kilka kroków i dopiero wtedy wyprostował się i odwrócił się. Zupełnym przypadkiem, a może i nie, stał twarzą w twarz z cesarską córką. Popatrzył jej głęboko w oczy, o ten ułamek sekundy za długo, bez uśmiechu jednak.

- Pani...

Pochylił na chwilkę głowę, przekrzywiając ją lekko. Wrócił potem na zajmowane wcześniej miejsce, za innymi, w pobliżu stolika z winem.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline