Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2020, 02:11   #6
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Zlecenie od Joonha Pathana podsunął jej ojciec - jak zwykł to robić zawsze. Rozporządzał nimi skrupulatnie i dopasowywał do zdolności łowców. Neri potrafiła współpracować z innymi, prócz jednego incydentu, gdzie dała się zrobić w chuja, była naprawdę bystrą i otwartą osobą. Lubiła uczciwe zadania, nie łamiące prawa. To takie się wydawało.
Stojąc jeszcze przed Ke Ran’em mruknęła pod nosem, zaczytując się w treści. Ciężko było ukryć, że najważniejsze z niej to była suma.
- Brzmi dobrze… Tylko to pewnie do podziału? - zapytała podnosząc wzrok na Ithorianina. Ten wzruszył jednym ramieniem, poza tym stojąc sztywno i prosto jak ściana.
- Pójdź i się przekonaj. Zadecyduj. Twoje życie w twoich rękach, jak zawsze. Pamiętaj jednak, że wciąż musisz płacić. Xerxes nie będzie zawsze ratował cię swoimi kredytami, nie jest naiwnym, głupim chłopcem. - chciał powiedzieć coś więcej, ale zatrzymał się i westchnął. Neri zrozumiała. Po prostu zaczynał czuć zawód. Nie lubiła zawodzić ojczyma.
- Masz rację. - przytaknęła wygaszając datpada. Kiwnęła głową i wycofała się niespiesznie. Ke Ran odwrócił się do niej plecami i zaczął przeglądać nowe zlecenia, wzywając do siebie kolejnych członków organizacji.

Tego dnia Nerin’hashee dziwnie się czuła. Miała jakieś wewnętrzne przeczucie, które wierciło jej w brzuchu i klatce podsyłając uczucie przechodzących przez ciało wyładowań elektrycznych. Nie pamiętała kiedy ostatni raz tak się czuła. Jakby ciągnęło ją w jakąś stronę, jakby miała mieć nosa do tego zlecenia. Nie miała pojęcia co chce jej przekazać intuicja, ale wiedziała, że było to coś ważnego. Uczucie to było wyjątkowo silne i wyraźne.

Była tak zamyślona idąc korytarzem, że wpadła je jednego z mężczyzn wychodzącego z pokoju. Jej lekkie ciało odbiło się od jego muskulatury. Łypnął na nią groźnie. Był wyższy o dobre pół metra.
- Sorry - wydusiła z siebie i wyminęła go. Obejrzała się za siebie czy aby na pewno nie ruszył za nią. Na szczęście szedł w kierunku, z którego ona wracała, a więc pewnie idzie do Ke Rana. Oby tylko ojczym nie dał mu tego samego zlecenia, bo jakoś wolałaby drugi raz na bydlaka nie wpaść. Jeszcze ukręci jej lekku razem z łbem. Miała też nadzieję, że ojciec nie wyśle za nią Xerxesa, że w końcu zrozumiał i pozwoli jej pracować też z obcymi, a nie tylko swoimi. Mimo to uśmiechnęła się na samą myśl o tym, jak troskliwie zajmował się nią przez te wszystkie lata. I za to, że wciąż to robi. Była mu wdzięczna za miłość, jaką na nią przelał.
* * *
Neri założyła mocno przylegające spodnie, wysokie, wiązane buty z urwanymi końcówkami sznurowadeł oraz beżową koszulę, pod którą założyła biały podkoszulek - to tak w razie co, gdyby jakiś idiota znowu wpadł na pomysł rozerwania guzików w celu zobaczenia nagich cycków. Biodra otoczyła grubym pasem z kaburami na blastery, a z tyłu za paskiem spodni ukryła wibronóż, który zakryła koszulą. Zarzuciła przez ramię torbę oraz delikatnie uwiązała swoje lekku skórzanymi paskami. Przed wyjściem spojrzała w odbicie szyby zupełnie odruchowo, a potem opuściła swój pokój.

Idąc korytarzem chciała ponownie przeczytać treść zlecenia oraz imię zleceniodawcy, dlatego wyjęła datpada. Miał już swoje lata i nie był najnowszy, dlatego potrafił się zawieszać czym ją irytował. Może gdyby nie rzucała nim tak często, to nie miałaby takich problemów z tym urządzeniem? Może.

Twi’lekanka zaczęła nerwowo uderzać palcem o ekran. Ponieważ ten nie reagował na dotyk, jej uderzenia stawały się coraz mocniejsze. Już nawet nie próbowała trafić w plik ze zleceniem, było jej cholernie obojętne gdzie trafi, byle by ten złom w końcu zareagował!

Kobieta była bliska rozpaczy i wyrzucenia dziada do zsypu. Przy którymś szturchnięciu paluchem ekran jednak zamigał, zaczął otwierać różne pliki po kilka razy. Zaczęło wyskakiwać okienko na okienku, z okienkiem i w okienku, same okna i pliki, obrazy, teksty, wszystko na raz aż wreszcie szaleństwo dobiegło końca. Moment, na którym zatrzymało się otwieranie, nie zadowolił jednak Neri.


"Najdroższa Neri.
Gdy będziesz tego słuchać, ja będę już daleko.
Nie będę ci się tłumaczył, bo żaden powód nie usprawiedliwia tego co zrobiłem.
Przepraszam cię za wszystko, nie zasłużyłaś na tak nieludzkie traktowanie.
Zadałaś się po prostu z nieodpowiednim facetem.
Nie zadręczaj się tym, nie jestem tego wart.
Przełknij to, wyciągnij wnioski i żyj dalej.
Twój Nyrhe."


Dziewczynę zamurowało. Stanęła w bezruchu z szeroko otwartymi oczami, nie potrafiąc nawet pospiesznie wyłączyć nagrania. Patrzyła tępo na twarz człowieka, którego kochała całym sercem, dla którego chciała poruszyć całą galaktykę. Mówił do niej i na nią patrzył. Przypomniała sobie jak długo analizowała to nagranie. Znalazła je dopiero kilka dni po tym, jak zniknął. W taki sam sposób, jak znalazła je teraz. Zawsze zastanawiała się “dlaczego”. Oglądała to wielokrotnie, znała już każde słowo na pamięć. Dużo o tym myślała, puszczała w kółko, często zapętlała nagranie i próbowała odczytać mowę jego ciała, próbowała zrozumieć. Zawsze jednak dawało jej to więcej bólu niż zrozumienia i w tym momencie było tak samo. Ścisnęła usta w wąską kreskę i z trudem powstrzymała łzy. Nigdy nie pogodziła się z tym, co jej zrobił i wątpiła, aby kiedykolwiek mogła.

W tej jednej chwili cała złość i gniew opuściły jej ciało, pozostawiając jedynie rozpacz, którą z trudem zdusiła w sobie.


Potrzebowała dłuższej chwili, aby przemówić sobie do rozsądku. “Było minęło, Neri. Żyj dalej, tak jest lepiej”. “Czeka cię teraz fantastyczne zadanie, być może przygoda!”. “No dalej, Neri. Przecież to zwykły frajer był”. “Ta Neri, frajer… Ale to ty straciłaś cały hajs”. “Szlag by to.”

Teraz na pewno będzie spóźniona.


Nieoczekiwane Spotkanie
Neri & Nyrhe

Nyrhe rozglądał się zaciekawiony, idąc przez główny hol. Rzadko bywał w tej części Galactic City, a w zasadzie nie bywał tu wcale. Jego kontakty z wielkimi tego świata ograniczały się do właścicieli nocnych klubów i to nie tych najbardziej elitarnych. Okolice, w których zwykle przebywał, bardzo różniły się od tego miejsca. Takiego czystego, zadbanego, wręcz nienaturalnego. Fascynowało go, ale jednocześnie trochę odpychało. Czuł się tu obco.

Podszedł do jednej z turbowind i nacisnął przycisk.

- Nieźle tu żyją, co Ejbi? - zwrócił się do niewielkiego droida unoszącego się na wysokości jego głowy. - Hej, co jest z twoim chwytakiem? - spytał widząc, że jedna z kończyn droida pozostała schowana pod korpusem.

Złapał swojego jedynego, jak lubił o nim myśleć, wspólnika, obrócił do góry nogami i przyjrzał się uważnie. W tym samym momencie usłyszał cichy dzwonek, a drzwi turbowindy rozsunęły się. Wszedł szybko do środka, nacisnął przycisk, po czym wrócił do przeglądu droida.

Nerin’hashee czuła, że się spóźniła. Albo niedługo się spóźni. Wiedziała też doskonale czyja to wina. Podczas biegu stała się ofiarą niewybrednych, seksistowskich komentarze, a propos bioder i skaczących piersi,. Tym razem niestety musiała to zignorować.
- Tak, tak, dzięki! Wasze cycki też są spoko - odkrzyknęła ledwo sapiąc. Wbiegła do wieżowca jakby goniło ją stado bestii (jeśli można tak nazwać tych komentujących zboczeńców, to niewiele by się pomylić). Jej bystre spojrzenie dostrzegło jak jakiś typ właził do windy. Windy, której ona potrzebowała.
Cholera, chyba już nawet wybrał numer piętra!

- Czekaj! Zatrzymaj windę! - krzyknęła ledwie rzężąc. Nyrhe usłyszał kobiecy głos, jednak nie zwrócił uwagi na jego właścicielkę.

Nie odrywając wzroku od przedmiotu swojego zainteresowania, wyciągnął prawą ręką i przytrzymał drzwi, tak by kobieta mogła wsiąść.

- Tak, tak, nie ma za co - powiedział nieobecnym głosem, wciąż skupiony na swoim droidzie. Neri początkowo nic nie mówiła, opierając ręce o kolana i spuszczając głowę w dół, aby złapać dech. Jej lekku osunęły się i zawisły.

Kiedy w końcu wyprostowała się, chciała rzucić krótkie “dziękuję”, potem pochwalić droida, żeby było miło, a na koniec pomilczeć i próbować odrzucać komplementy. Gdy wyciągnęła rękę, aby wybrać piętro, zorientowała się, że mężczyzna jedzie tam, gdzie ona. “Świetnie, konkurencja”, pomyślała mrużąc oczy. Dla takiego może lepiej nie być miłym?

- Dzie… - pierwsze, oschłe słowo jakie chciała mu przekazać, zostało przerwane przez nią samą, kiedy tylko wzrok dziewczyny spoczął na twarzy Łowcy. Poczuła, jak robi jej się gorąco. Zwiększona temperatura tuż przed erupcją wulkanu. Niedawna rozpacz i tęsknota za miłością, gwałtownie przerodziła się w czystą niechęć.

- Nyrhe. Vicall. - Twi’lekanka z pogardą wymówiła jego imię. Nie mogła przestać na niego patrzeć. - Ty…

Uśmiech, który zagościł na twarzy Nyrhego, po tym jak udało mu się wreszcie odblokować chwytak Ejbiego, zniknął szybko na dźwięk jego imienia. To nigdy nie jest dobry znak, gdy ktoś kogo znasz potrafi zbliżyć się do ciebie, a ty tego nie zauważasz. To znaczy, że się zagapiłeś. Jest jeszcze gorzej, gdy ktoś kogo nie znasz, wie jak się nazywasz. To z kolei znaczy, że zrobiłeś coś głupiego. Albo jesteś sławną osobą, ale tego o Vicallu nie można było powiedzieć. Nic więc dziwnego, że gdy podnosił wzrok spodziewał się najgorszego: lufy blastera, wkurzonego wierzyciela czy czegoś w tym rodzaju. W najczarniejszych snach nie pomyślał jednak o osobie, którą zobaczył.

Jego brwi wystrzeliły w górę, oczy urosły do rozmiarów spodków, a dolna szczęka opadła, otwierając tym samym usta, z których jednak nie wydobył się żaden dźwięk. Jego palce samowolnie rozwarły się upuszczając małego droida, który cudem tylko zdołał obrócić się w powietrzu i uniknąć roztrzaskania o podłogę windy, co skomentował wściekłymi piskami. Dopiero wówczas Nyrhe wydobył z siebie jakieś słowo:

- N-Neri? - wydukał.

-...tewi oone! - dokończyła po długiej chwili zaciskania warg w cienką kreskę. Ostatnio miała dziwne przeczucie, coś wewnątrz niej wyczuło zmianę w otoczeniu, jej emocje wyostrzyły się jak zmysły łowcy. A teraz, widząc ten parszywy ryj, za którym płakała po nocach, chyba zrozumiała powód.

Twi'lekanka nie wiedziała jak się ma zachować. Nagle w jej duszy rozpętała się wojna między przeciwnościami. Tęskniła wierząc, że miał dobry powód aby uciec. Nienawidziła go uważając, że zrobił z niej głupią. Chciała go przytulić, aby już nigdy nie być samotną. Miała ochotę zacząć bić i krzyczeć, aby już na zawsze pozbyć go się z głowy.

Zbyt długo myślała, jak powinna się zachować. Choć może nie dłużej, niż on przed chwilą.

Jej wzrok powędrował na numer wybranego piętra, a potem z powrotem na Nyrhego.
- Jedziesz po to samo zlecenie? - zapytała drżącym głosem, ale zdawała się być opanowana jak na osobę nadmiernie emocjonalną. Jej ręce były wyprostowane wzdłuż ciała, a pieści nerwowo się zaciskały. Poza tym jednak była dziwnie spokojna. Miała więcej pytań niż czasu, aby je zadać. Było jej wstyd. Wstydziła się tej wspólnie spędzonej nocy, ponieważ pamiętała, że wyznała mu miłość. On nigdy nie uczynił tego samego w stosunku do niej, a mimo to pozwoliła, aby ją wyruchał. Podwójnie. I teraz czuła się temu winna. Była winna tego, co ją spotkało. I złość, jaką przed chwilą płonęła do niego, zaczęła przekierowywać na samą siebie.

- Joonh Pathan? Na to wygląda - mężczyzna potwierdził. - Słuchaj… - zaczął niepewnie. Brwi Neri lekko drgnęły na kamiennej twarzy. W rzeczywistości ledwo powstrzymywała napływające do oczu łzy. - Należą ci się przeprosiny. I to nie na jakimś echuta nagraniu. Ja… - zawahał się.

Przypomniał sobie jak wrócił tamtego dnia pod hotel, już po tym jak spłacił Macratha. Liczył, że ją tam jeszcze zastanie, że będzie mógł jej wszystko wyjaśnić. Ale co tu właściwie było do wyjaśniania? Co go usprawiedliwiało? Dlatego zrezygnował. Zawrócił niemal na samym progu i udał się wprost do kosmoportu. Zwiał jak tchórz, po tym jak skrzywdził i wykorzystał może jedyna osobę, która widziała w nim coś więcej niż szczura z Nar Shaddaa. Paradoksalnie nie okazał się dla niej niczym więcej.

Przez te dwa lata zastanawiał się co mógłby jej powiedzieć, gdyby jednak zdecydował się wejść do środka. A jeśli przez ten cały czas nie potrafił znaleźć właściwych słów, jak mógł je znaleźć teraz, będąc całkowicie zaskoczonym jej obecnością? Wiedział tylko jedno. Neri naprawdę zasługiwała na przeprosiny.

- Ja… Przepraszam - wyrzucił z siebie. Nie potrafił jednak powiedzieć nic więcej. Z trudem znosił spojrzenie jej pięknych, złocistych oczu, teraz przepełnionych gniewem i odrazą do jego osoby.

Dziewczyna z trudem dusiła w sobie gniew. Zaczynała już nie odróżniać mieszanki emocji, jaka się w niej zagotowała. Nie widziała go dwa lata, miała kłopoty, wyrzuty sumienia, do tego zachwiano poczuciem jej własnej wartości. Nie była nawet pewna jak bardzo jest na niego zła i czy zdążyła mu wybaczyć. Widząc jego twarz, słysząc jego głos… czuła się dwojako. Z jednej strony chciała, aby był. Przez cały ten czas nie mogła uwierzyć, że jej zmysły ją oszukały. Jakim cudem uwierzyła mu wtedy, skoro ją okradł i oszukał? Często tłumaczyła go we własnych myślach, czasem chciało jej się płakać, innym razem rozwalić wszystko dookoła, a jeszcze innym przytulić się do niego, aby ją pocieszył. Z drugiej jednak strony życzyła mu jak najgorzej.Chciała aby cierpiał tak samo, jak ona cierpiała. Nie mogła się zdecydować, co powinna zrobić. Na zewnątrz pozostawała jednak niewzruszona, mogły ją zdradzić jedynie nerwowe ruchy klatki piersiowej. Nad tego rodzaju oddechem ciężko było zapanować.

- Za co? Za to że mnie oszukałeś? Zrobiłeś ze mnie głupią, sprawiłeś mi ból i doprowadziłeś do tego, że miałam ochotę zdechnąć? - zapytała przerażająco beznamiętnym głosem, jakby przemawiała maszyna, a nie żywa istota.

Nyrhe poczuł dziwny ucisk w żołądku, słysząc ostatnie zdanie.

- No... - zaczął, ale urwał. Nadal nie wiedział co powiedzieć. - Za to, że cię okradłem i zniknąłem bez słowa - wypalił. - Ale za nic więcej, bo wszystko inne... Wszystko inne było na serio - postąpił krok w jej stronę. Ona w tym samym momencie cofnęła się o krok.

- Nie powinieneś tutaj w ogóle wracać - zwróciła mu uwagę. Nuta jej głosu zadrżała. Miała wrażenie, że to co właśnie powiedziała, było nieszczere. Wcale tak nie uważała.
- Jesteś bezczelny znowu łgając. Już lepiej jakbyś zamilkł, Nyrhe. Vicall. - pięści jej dłoni zacisnęły się nerwowo, kiedy złote oczy spoglądały w jego. Znowu miała to wrażenie, że on mówi prawdę, że jest szczery. Nie potrafiła tylko uwierzyć swoim uczuciom. Dziwnie też się czuła z tym, jak bardzo chciała im wierzyć. Musiał przecież mieć jakiś powód, aby ją zostawić. A może faktycznie go nie potrzebował? Czy to możliwe, że była ślepa akurat na niego? Co powinna zrobić?

- Pewnie masz rację - Nyrhe widząc jej reakcję zatrzymał się. Spuścił wzrok, a ręce schował do kieszeni. - Powinienem wrócić wtedy - powiedział może bardziej do siebie niż do niej. - Prawdę mówiąc nie myślałem, że pośród bilionów istot uda mi się na ciebie trafić. Ale jestem tutaj, stało się - jego głos ożywił się nieco, a jego oczy znów spojrzały na jej twarz. Wpadł na kolejny głupi pomysł. - Słuchaj, zróbmy tak. Moja wypłata jest twoja, co ty na to? To trochę więcej niż wtedy ukradłem.

Na początku parsknęła bardzo krótko, odruchowo. Jakby to co powiedział było zabawne. W istocie było, bo przecież ostatnim razem ją oszukał. Czemu nie miałby teraz? Chyba wolałaby usłyszeć, że po prostu ją kocha. Tak naprawdę. Rozmowa o kredytach nieco ją zabolała. Jakby tyle ta noc była dla niego warta… Tylko tyle. Poczuła nieprzyjemny ucisk w gardle. Zdławiła w sobie nagły wybuch, nad którym ledwo panowała.
- To niczego nie rozwiązuje, Nyrhe - odpowiedziała mu z wyraźnym obrzydzeniem w głosie. Tak naprawdę brzydziła się sobą. - Poza tym, niby jak mam ci ufać? Ty w ogóle siebie słyszysz?

- Oczywiście, że nie rozwiązuje. Pewnych krzywd nie można naprawić. Ale niektóre tak i chociaż to jedno chciałbym ci wynagrodzić. Nie po to żebyś mi wybaczyła, polubiła czy cokolwiek innego. Po prostu dlatego, że ci się to należy. Nazwij to spłatą długu, jeśli wolisz. Swojego dłużnika nie trzeba lubić, jest to nawet niewskazane. Swojemu dłużnikowi się nie ufa. Zrobimy tą jedną robotę wspólnie, weźmiesz moje kredyty, rozejdziemy się i nigdy więcej nie będziesz mnie musiała oglądać.

- Świetnie
- Neri odwróciła się bokiem i oparła plecami o ścianę windy. Skrzyżowała ręce pod piersiami. Jej szczęka wciąż wyraźnie się zaciskała i nie uszło to jego uwadze. Czuła, że zaraz się rozryczy. Pękała.
- Bo już rzygać mi się chce gdy na ciebie patrzę - dorzuciła zerkając na liczbę pięter, a te leciały jak szalone. No wiedziała, że znowu skłamała.

Po dwóch sekundach drzwi wreszcie się otworzyły. Kobieta wystrzeliła z windy w szybkim tempie, a jej rytmiczny krok wprawiający zgrabne biodra w kołysanie, zwrócił uwagę siedzących w poczekalni, hipnotyzując ich na dłuższą chwilę.

* * *
Po spotkaniu Neri siedziała na czerwonej kanapie w oczekiwaniu, aż Nyrhe będzie jak najdalej od niej. Przez długą chwilę myślała o Lestrii, z którą miała ochotę porozmawiać i wyładować wszystkie drzemiące w niej emocje. Zbyt długo jednak zastanawiała się nad tym, co by jej powiedziała? Jak zacząć? Czy w ogóle miała teraz czas na to, aby roztrząsać to wszystko? Czuła się rozbita.

Wracając do siedziby była osowiała i nieuważna. Nie potrafiła skupić się na zadaniu, kompletnie nie myślała o tym, na czym polegać będzie zadanie. W jej głowie ciągle był "on". Nic innego się nie liczyło. Chciała pozbyć się go ze swojej głowy, ale nie wiedziała jak tego dokonać. Nie wiedziała również, czy bardziej nienawidzi samej siebie, czy jego.

Nie pamiętała drogi powrotnej. Nie potrafiła określić którędy szła, ani jak długo to trwało. Od razu pobiegła do swojego pokoju, chcąc po prostu wypuścić wszystkie emocje, jakie w niej się nazbierały. Nigdy nie była dobra w trzymaniu tego wewnątrz, nie potrafiła udawać, że nic się nie stało, że wszystko było w porządku. Nie było.

Po otwarci drzwi pokoju miała zamiar rzucić się na łóżko, a zamiast tego, wpadła na Ke Ran'a. Zaskoczona zderzyła się z nim, przyciskając dłonie do własnego torsu, jakby z przerażenia. W jej złotych oczach tliły się już łzy, którym wydawało się, że mogą już pomału szykować się do wybuchu. Ojczym był jednak przeszkodą, której nikt się nie spodziewał.

- Neri... - powiedział cicho. Ton głosu brzmiał spokojnie i ciepło. Jego wzrok spoczął na młodej buzi dziewczyny. Widział w niej nadchodzącą burzę, sztorm, huragan i siedem katastrof sprowadzonych przez ciemne moce na niczego niespodziewającą się galaktykę. Twarz dziewczyny wykrzywiła się w grymasie bólu, a kiedy rzuciła mu się na szyję, pękła. W końcu nie wytrzymała, poddała się. I choć Ithorianin przyszedł tylko, aby zostawić jej spakowaną na podróż torbę, wrócił z uwieszoną u szyi Twi'lekanką do pokoju i spędził z nią większość czasu przed jej wylotem. Kochał ją jak własną córkę i naprawdę nienawidził, kiedy ktoś krzywdził jego dziecko.

 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline