Wątek: DEA
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2020, 01:38   #5
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 3 - 2020.01.31; pt; g 06:30

Czas: 2020.01.31; pt; g 06:30
Miejsce: Los Angeles, dom Edwarda
Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz umiarkowanie, szarówka i deszcz






A podobno w Kalifornii zawsze jest słonecznie… No jak tak to ten ostatni poranek stycznka kiepsko się wpisywał w te stereotypy. Za oknem panowała jeszcze szarówka jak to zawsze o tej porze doby i roku. Ale tym razem zamiast malowniczego świtu jaki można by robić widoczki na kalendarze to właśnie panowały ponure chmury z których padał deszcz. Termometr wskazywał 16* na zewnątrz. Ale w tą czy inną pogodę obowiązki nie mogły czekać więc agent specjalny Hoover musiał wyłączyć budzik i zacząć szykować się do kolejnego dnia w pracy. Ale miał jeszcze czas poukładać sobie zdarzenia z wczorajszego dnia.

Właściwie to mijała niecała doba odkąd wczoraj rano szef go wezwał i wręczył niezbyt wielką paczkę a wraz z nią sprawę Alyssy Salvado. A od tego czasu wydarzyło się całkiem sporo. Najpierw z pół dnia zapoznawał się z tym materiałem dowodowym a potem był hotel w którym zginęła ofiara, komisariat który dopiero co zamknął jej sprawę no i na koniec jeszcze własne biuro. I jeszcze raz zagłębianie się w akta już w domowych pieleszach.

W hotelu jeszcze poszło dość prosto. Zarówno na recepcji jak i z managerem a potem z ochroniarzami. Sprawy zaczęły się komplikować na komisariacie. Ten detektyw z którym rozmawiał nawet był skłonny pokazać te nagrania z hotelu gdy okazało się, że płyty są no ale zepsute. Tego chyba zwłaszcza on się nie spodziewał. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie.

Potem gdy Ed zgodził się nie robić afery i pójść na współpracę nawet się uspokoił i zaczął mówić o tym śledztwie.

- Kolega? Nie kolega, dwóch. Maxwell i Grimberg. Pracowali razem z nią. - szybko poprawił “pomyłkę” Eda. Nie było się co dziwić, że pamięta ich nazwiska skoro byli głównymi świadkami w jego raporcie i zapewnie rozmawiał z nimi więcej niż raz a i czesto musiał wpisywać ich nazwiska w papierologię stosowaną w śledztwie. To akurat tak samo wyglądało w FBI, DEA i pewnie każdej innej urzędowej biurokracji.

Opowiadając o tym śledztwie detektyw się trochę rozluźnił. Jakby teraz sam szukał dziury w całym skoro wpadło do niego DEA z zapytaniem. Ale nie było się co dziwić, że to co mówił do Eda było zbliżone do tego co ten czytał przez cały ranek. W końcu rozmawiał z jedną z dwóch osób która sporządziła ów raport.

Obraz jaki malował się z tego policyjnego śledztwa był bardzo spójny. Alyssa pracowała z Maxwellem i Grimbergiem od kilku lat. Stanowili zgrany, świetnie uzupełniający się zespół. Alyssa była od negocjacji. Jej ciepłemu głosowi i uśmiechowi mało kto mógł się oprzeć. Do tego była elastyczna i wydawała się intuicyjnie wyczuwać czego oczekuje rozmówca co przydawało się w negocjacjach. Maxwell był analitykiem. To on w sieci wyszukiwał nowe lokacje sledząc w sumie nie wiadomo co. Robił za wstępne sito gdzie wybierali dokąd mają lecieć czy płynąć tym razem aby znaleźć jakiś ciekawy adres dla swojego biura. A Grimberg był tym decyzyjnym. Wspierał jedno i drugie, był pośrednikiem między ich trójką a własną firmą i to on zwykle przełamywał lody z nowymi klientami. Cała trójka świetnie sie ze sobą czuła i nawzajem się uzupełniali. Tak to przynajmniej z rozmów z dwoma kolegami Alyssy zapamiętał Duffy.

Obaj też kompletnie nie spodziewali się, że gdy widzieli koleżankę wychodzącą z restauracji to ostatni raz widzą ją żywą. Pluli sobie w brodę, że jej nie zatrzymali choćby i siłą. Ale kto to mógł przewidzieć? Trochę była wypita no ale spodziewali się, że wróci do pokoju by pójść spać a nie skakać za okno. To akurat potwierdział raport koronera. Rzeczywiście denatka miała w sobie promile i trzeźwa na pewno nie była. Ale też raczej nie miała ich aż tyle by stracić świadomość. Przynajmniej na czysto. Jaka mieszanka powstała w połączeniu alkoholu z antydepresantami które brała regularnie i od lat no to otwierało się pole do spekulacji. Tutaj wnioski patologa były ujęte jako sugestie. Sugerował on, że alkohol i leki same w sobie raczej nie powinny znacząco zmniejszyć niepoczytalności denatki niemniej mogły mieć jakiś wpływ jeśli byłaby w ciężkim stanie psychicznym. Czy taka mieszanka była tą cegiełką by kobieta mogła szarpnąć się za okno to już raport patologa pozostawiał innym do rozwiązania.

- A czy na taśmach było coś ciekawego… - Ken zastanowił się gdzieś w międzyczasie nad inną kwestią o jaką pytał agent. Wykrzywił usta na znak, że trudno mu to ocenić. - Jeśli za coś ciekawego uznasz strzelaniny i bójki to nie. Przez całe nagrania albo łazili po hotelu a najdłużej wieczorem siedzieli w restauracji. Widać było, że ta laska ma jakiś problem. Miała doła. Piła najwięcej z całej trójki. Potem poszła na górę do pokoju a oni zostali. Na kamerach jest jak wsiadła do windy na parterze i wysiadła na 10-tym. Poszła korytarzem i znikła za zakrętem. Tam końcówki korytarzy się rozwidlają i z jednego wchodzi się do kilku pokoi. Ale kamery są tylko na tym głównym więc samych drzwi pokoi nie widać. No i to było jej ostatnie ujęcie żywej. Potem już znaleziono ją na chodniku. - policyjny detektyw streścił w największym skrócie co widział na taśmach z hotelu. Edowi trochę trudno było to ocenić bo nie zwiedzał hotelu ani system kamer. Zaś w pokoju ochrony w jakim był wcześniej była cała masa ekranów ale jak się je widziało pierwszy raz to trudno było ocenić jaki fragment hotelu akurat pokazują. Zostało mu ocenić to jak mówił gliniarz. A ten wydawał się mówić całkiem przekonywująco.

Z jego relacji wynikało, że Maxwell i Grimberg siedzieli jeszcze jakieś pół godziny w restauracji, coś gadali, patrzyli na swoje telefony, Grimson dostał jeden bo rozmawiał jeden. W śledztwie zeznał, że dzwonili do niego z firmy. Tak, mieli aż tak nieregularny rytm pracy. Ale był zmęczony po tym całym locie i hotelu więc rozmawiał krótko. Potem rzeczywiście obaj wrócili do swoich pokojów, tą samą drogą jaką pół godziny wcześniej odbyła Alyssa. No żadnych strzelanin, awantur, skarg od sąsiadów no nic. Obsługa restauracji też nie zauważyła w zachowaniu całej trójki niczego niezwykłego. Potwierdzali, że dziewczyna była przygnębiona, smutna, nawet trochę chyba płakała i sporo piła. No ale, żeby zaraz wyskakiać przez okno? No tu znów był dość zbieżny punkt chyba wszystkich zeznań, że tego nikt do głowy chyba nie brał co ją wówczas widział ostatni raz.

- Czy kogoś nie przesłuchaliśmy? No coś ty… - Ken spojrzał na Eda jakby ten próbował go złapać na jakimś dziecinnym błędzie. - Przesłuchaliśmy jej kolegów, rodzinę, sprawdziliśmy jej bilingi, facebooka, obsługę z tamtej zmiany, z dziennej zmiany, gości z restauracji, gości z sąsiednich pokojów… a nie czekaj… - policyjny detektyw gładko wymieniał świadków z jakimi z partnerem przesłuchali przez ostatnie dni i tygodnie. Sprawiało wrażenie całkiem solidnej, detektywistycznej roboty. Ale w pewnym momencie zająknął się jakby sobie o czymś jednak przypomniał.

- No dobra, jednego sobie darowaliśmy. - przyznał w końcu i cofnął się na krześle aby coś znaleźć w swoim komputerze. - Kelner. Jimmy Maloney. - widocznie znalazł nazwisko jakie przeczytał. - Był na tamtej zmianie w pracy. To było 15-go, właściwie nawet w nocy na 16-go. A on 17-go wyleciał na urlop zanim zdążyliśmy do niego dotrzeć. Sprawdziliśmy to u jego managera. Zamówił ten urlop pod koniec października. W tych hotelach to w wakacje i święta mają pracujące więc biorą urlopy po albo przed. Ten Maloney w poprzednich latach też brał urlop w podobnych terminach. Więc tylko zbieżność dat. Zresztą już teraz chyba wrócił. Dzwoniłem do niego ale mówił, że nie ma nic do dodania a my już zamykaliśmy śledztwo. - detektyw rozłożył ręce w geście, że uważa owego kelnera za mało istotnego świadka. Zwłaszcza w połączeniu z całą masą zeznań i dowodów które układały się w spójny obraz.

Obraz pozornie młodej i ambitnej kobiety w pełni realizującej się zawodowo dla której praca wydawała się najważniejsza. W pełni szczęśliwą ze swoich osiągnięć, ciepło dogadującą się z kolegami z firmy i mającą poprawne stosunki z własną rodziną. Do tego pod względem atrybutów fizycznych też raczej nie powinna mieć sobie zbyt wiele do zarzucenia. W końcu była atrakcyjną, zadbaną kobietą za którą pewnie niejeden mężczyzna odwróciłby się by rzucić drugie spojrzenie.

Ale to były pozory. Pod tą zewnętrzną maską i powłoką kryła się pustka. Kłopoty osobiste, przepracowanie, długotrwałe życie w permanentnym stresie, obawa czy po raz kolejny odniesie sukces no i samotność. Brak partnera życiowego, brak dzieci, brak własnej rodziny. Świadomość upływających lat, zazdrość kolegom i koleżankom którzy już mieli własne gniazdko i stadko. Wszystko to próbowała zaleczyć magicznymi pigułkami i rzucając się w jeszcze większy wir pracy i wyzwań. I błędne koło zdawało się rozkręcać coraz bardziej. Tego typu zeznania napłynęły głównie od rodziny, zwłaszcza starszego brata i od psychologa do którego chodziła Allyssa. Całościowo więc powstawał więc całkiem dojrzały materiał na samobójcę. Takie przynajmniej było zdanie Duffy’ego oraz jego raportu.


---



I tak mniej więcej się rozstali. Ale trochę im ta dyskusja zeszła wiec gdy Hoover wrócił do rodzimej firmy to większość okien była już czarna. Chociaż spotkał jak w garażu do furgonetki pakowali się szturmowcy. Pancerze, kamizelki taktyczne, broń boczna, broń główna, kominiarki i “DEA” wywalone na całe plecy oraz mniejszy emblemat z przodu. Edward nic nie wiedział o żadnej akcji ale to nic nie znaczyło. Jeśli nie był bezpośrednio zaangażowany to mógł o takiej akcji po prostu nie wiedzieć. A może po prostu chłopaki jechali na poligon na jakieś nocne strzelanie czy coś takiego.

Na górze zaś spotkał jeszcze Blechera. Szef wydziału widocznie nie kończył pracy w standardowych godzinach. Ale akurat jak już Edward go odwiedził to kończył. Poznał po już sprzątniętym biurku i irytacji w spojrzeniu. Chociaż ta irytacja z domieszką wkurzenia gościły u niego całkiem często na tej twarzy pod srebrnymi włosami. Wysłuchał podwładnego już jak wyłączał komputer i ubierał marynarkę.

- Hoover. Czy tobie się wydaje, że ja trzymam w tej szufladzie kwit na każdego sprzedajnego krawężnika w tym stanie? - zapytał go z irytacją dosłownie wskazując na własne biurko gdzie od swojej strony pewnie miał jakieś szuflady. Chociaż co tam miał to Ed oczywiście nie wiedział. Ale oznaczało to, że agent sam musi przeszperać rejestr podejrzanych albo iść do archiwum. No ale o tej porze archiwum było już zamknięte.

- Mówisz, że mają nagrania ale właściwie ich nie mają? Ciekawe. - szef chyba zastanawiał się nad tym gdy usłyszał o tych płytach hotelowych na jakich nie dało się nic obejrzeć. To go chyba na chwilę zaciekawiło i przykuło uwagę gdy tak we dwóch jechali windą na dół.

- A właśnie. Racetti dzwonił. Przyjedź do niego po ten nakaz na wgląd w kamery jutro. - rzekł gdy drzwi windy otworzyły się i ruszył w stronę holu i parkingu.

- I mówisz, że chcesz się przyjrzeć tym dwóm z firmy turystycznej. - idąc przez hol zastanawiał się nad tą prośbą o ogony dla tych Maxwella i Grimberga. Edward nie był pewny czy zastanawia się czy w ogóle mu kogoś przydzielić czy już jest na etapie kogo mu wysłać na wsparcie. I do jakich wniosków by doszedł nie wiadomo gdy w grę wszedł ślepy los. Szef wydziału stanął już przed swoim samochodem z kluczykami w dłoni i odwrócił się do podwładnego aby coś mu powiedzieć gdy usłyszeli bardzo bliskie, metaliczne uderzenie. Odwrócili się na tyle szybko by zobaczyć jak piłka do baseballu odbija się od maski i leci jeszcze kawałek dalej. A na masce pozostało niewielkie wgłębienie. Niewielkie. Ale widoczne z bliska gołym okiem. Wargi siwowłosego szefa spięły się w wąską linię prawie znikając co prorokowało ostatnie chwilę przed burzą. Z wielkimi piorunami.

- E ty, rzuć piłkę! - usłyszeli od jakiego mężczyzny w koszuli i rozpiętej marynarce. Na jedną dłoń miał nałożoną rękawicę łapacza a z marynarki zwisał mu niewielki kartonik. Pewnie identyfikator DEA skoro był na parkingu siedziby DEA. Facet podbiegł a kolejny, nieco dalej wciąż trzymał kij bejzbolowy którym pewnie właśnie dzielił tą piłkę. Blecher zmierzył go takimi celownikami w oczach jakiego pewnie sam Terminator by się nie powstydził. Tymczasem nieświadomy tego agent podbiegł bliżej i chyba właśnie zorientował się z kim ma doczynienia. Bo jakoś tak wytracił impet, zatrzymał się i ten, no…

- Eee… szefie? No cześć szefie. Bo ten, no… Terry trochę za mocno odbił i ten… coś się stało szefie? Jakieś złe wieści? - kolega Edwarda chyba się już połapał, że szef coś nie tryska radością i to bardziej niż zwykle. Więc pewnie przypuszczał, że to coś z pracy. W odpowiedzi szef spojrzał cierpkim wzrokiem na wygiętą piłką maskę własnego samochodu.

- O cholera… ale szefie to było niechcący! - agent jęknął gdy zorientował się w stratach. Piłka nie dość, że grzmotnęła w jakiś samochód, to jeszcze w samochód szefa a do tego na jego oczach.

- Hoover. Chyba znajdę ci dwóch ochotników na tych twoich turystów. A wy dwaj zgłosicie się jutro rano do Eda. Znajdzie wam zajęcie. - siwowłosy Blecher warknął krótko po czym bez pożegnania wreszcie otworzył drzwi, wrzucił do środka teczkę i zaczął wyjeżdżać z parkingu.

- Ale wtopa… A chcieliśmy sobie tylko poodbijać na koniec dnia. Tak dla relaksu. - jęknął Chris widząc czerwone światła odjeżdżającego samochodu.


---



No i na tym skończył się dzień pracy Hoovera. Nie licząc tego, że wieczorem znów zagrzebał się w zdjęciach, raportach i papierach. I znalazł pewien detal. Margarita. A raczej jej brak. Nie było o niej słowa w raporcie patologa. Co było zrozumiałe, w końcu jego interesowało tylko ciało denatki. Podobnie z technikami kryminalnymi którzy zajmowali się tylko miejscem zdarzenia. Nie było nic w szmatławcu jaki opisywał ten incydent bo ten koncentrował się tylko na nim a o samej Salvado było tyle co pewnie udało się dziennikarzowi wygrzebać z profilów społecznościowych i tego typu źródeł. Ale w raporcie Duffy’ego i McNamary też nic o Margaricie nie było. Ani w zeznaniach kolegów Alyssy ani jej rodziny. Jeśli już coś było to tylko o Wenezueli. W raporcie było wspomniane Caracas bo cała trójka przyleciała rannym lotem z Caracas. Właściwie jedyny raz gdy była wspomniana Margarita to ten skromiutki raport z lokalnego DEA z tą fotką kobiety w tamtejszym hotelu którą mogła ale nie musiała być Alyssa Salvado.

No i na tym się wreszcie skończył kolejny dzień. A teraz był kolejny. Jak na razie zapowiadał się szaro i deszczowo. Jeszcze tylko przedrzeć się przez deszcz i poranne korki no i będzie można na poważnie zacząć ten dzień.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline