Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2020, 19:47   #124
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
- Lecz jeśli kres wyprawy chcemy ujgrzeć, lepiej nie wołać Ich otwarcie. Ani po imieniu, ani w ogóle - rzekł Hektor - Ze zbrojnym można walczyć. Strzały można uniknąć. Lecz złego losu czy uroku… lepghiej nie prowokować. Wystarczy już to co robimy. Wszyscy. No… może oprócz Diziego.
Hektor uśmiechnął się słabo do woźnicy.

- No… powiedzmy, że nie urągam im, ale też… też zdaje mi się, że Panie Lasu mnie… lubią - odpowiedział zakłopotany karzeł - Teraz to… skoro jestem z wami to już chyba nie ma znaczenia panie rycerzu.
- Broń może i by się znalazła, ale nie od razu i nie za darmo. W monetach co prawda wystarczyłaby zapłata - odpowiedział mag Gveirowi - A propos Pań, zamierzasz się zmierzyć z Marzą? Może by zima lżejsza była jakby jej się zmarło.

- Nie mam powodu, by z nią walczyć - Gveir wzruszył ramionami, lekko zdziwiony. - Sypnąłbyś groszem, dobrodzieju, to może coś się zmontuje… He he he.

- To ty chciałeś z nią walczyć jeszcze niedawno. - Ristoff uważnie zmierzył spojrzeniem najemnika. - Skąd ta zmiana?

- Zapewne przelotny zapał - mruknął najemnik. - Wszakowoż pojedynek z nią niewiele da… Prawda?

- Jak niewiele da? Przecież to cała kwintesencja! Walka dla walki! Artamen. Och nie mogę tego słuchać! - Izabela nagle wybuchła. - Po to przecież chciałeś broń od smoka, a potem tego… tego DEMONA! Po to aby się z nią zmierzyć! Jak możesz tego nie pamiętać?
- Ups… - wyrwało się Krukowi.

Hektor był zaskoczony wybuchem Izabeli. Nie spodziewał się, że akurat maginii będzie przejawiać takie poglądy. Kwestia pamięci była jednak bardziej intrygująca.
- Ups? - zwrócił się do Kruka. - Co żeś zrobił Gveirowi?

- Pozbawiłem go jednego konkretnego wspomnienia w zamian za broń. Wygląda to jednak jakby ktoś pociągnął za sznurek na kołowrotku. Nić się nie urwała, a szpula coraz mniejsza.

Gveir zmrużył oczy z podejrzliwością, patrząc na Izabelę. Wydało mu się, jakby usłyszał znajome słowo, ale nie był pewien, co dokładnie to oznacza.

- Arta- co? - zapytał. - Od czasu, kiedy żeśmy do weszli do twojego umysłu, nieco chyba się w nim pomieszało - mruknął, choć nie wyglądał na całkowicie przekonanego co do swoich słów.

Słowo wzbudziło w nim emocje, choć sam do końca jeszcze nie potrafił powiedzieć, co to było. Jakby Izabela przypomniała mu bardzo stary sen, który kiedyś miał i który cały czas wymykał mu się.

- O co tutaj chodzi? - zapytał Gveir w stronę magini i Kruka, zdezorientowany.

- Hmm - Kruk wyglądał na wyraźnie zaintrygowanego. - To bardzo ciekawe. To tak jakby twoje wspomnienie wpadło do głowy magini.
- Słucham? To moje wspomnienie! Artamen jest moją ścieżką życia, którą nauczył mnie mój mistrz!
- Tyle, że uczył cię mistrz Aspirago. - wtrącił się Ristoff marszcząc brwi.
- No tak! Przecież to jego… hmm - Izabela urwała, a na jej twarzy pojawiła się konsternacja. - Nie… to nie była jego ścieżka.
Magini odwzajemniła zdezorientowane spojrzenie na najemnika.

Hektor przez moment patrzył na towarzyszy szukając sensu w ich słowach.
- Przed rytuałem opowiadaliśmy co nieco o sobie - wspomniał - Gveir, mówiłeś wtedy o swoim mistrzu ale nie nazwałeś go z imienia. Ale potem, podczas snu, gdy zawierałeś pakt z Krokiem wyglądało to jakby coś w istocie oderwało się z twej głowy wraz z wiatrem.
Rycerz zamrugał niepewnie wiedząc jak głupio to brzmi.
- Jeśli twoje wspomnienie utknęło w głowie Izabeli… wpływa na nią. Może ją zmienić albo już zmieniło. Ty zaś… jeśli dobrze rozumiem wciąż tracisz pamięć? Pytanie czy przepada bezpowrotnie.
Skierował uwagę na maginię.
- Piękna Izabelo, co wiesz na temat Marzy?

- Nie wiem - skwitował rzecz Gveir, po czym zwrócił się do demona. - Ty! To z tobą zawierałem jakiś układ z pamięcią? Ha! Nic nie pamiętam, więc twoja magia zdaje się działać.

Po czym wyszczerzył zęby.

- Oby ten układ był dobry -rzekł - Ciężko przypomieć sobie rzeczy, które się zapomniało. Rozumiem, że odkręcenie paktu także by mnie kosztowało.

Kruk się skrzywił.
- A taki dobry to jest pakt… Nie ma siły, którą normalnie wyciągnąłbyś ze mnie takie informacje. Jestem jednak ciekaw, chcę wiedzieć co zrobisz, co wybierzesz. - Demon nachylił się do najemnika. - Twoja broń jest częścią paktu. Musiałbyś ją poświęcić w rytuale zerwania paktu. Mało kto o nim wie, ale ja znam i mógłbym się nawet podzielić… za dodatkową cenę oczywiście.
Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy demona. Przy jego obecnej aparycji nie wyglądał on zachęcająco.
- Twoje wspomnienia, to już jednak inna sprawa. Wykracza ona poza moją moc. To co zostało u panienki Izabeli pewnie dałoby radę odzyskać, ale czy to powstrzyma dalsze zapominanie? Ach, chciałbym wiedzieć. Domyślam się czemu tak jest, ale tak za darmo się dzielić wiedzą? No nie wiem, nie wiem.

Oblicze Gveira spochmurniało na słowa demona, choć spod maski niewiele można było poznać. Jeszcze.
- Twoja cena? - zapytał.

- Sprzedasz całego siebie nim zrozumiesz, że już nie będzie lepiej? - Izabela wybuchła nim Kruk miał w ogóle szansę odpowiedzieć. - Chciałeś zdobyć broń aby walczyć z Marzaną Panią Zimy, a teraz się z tego wycofujesz?!? I co? Pozbędziesz się broni na którą poświęciłeś kawałek siebie? Co ci zostanie? Nic! Opanuj się!
- Panienko… - Dizi z niepokojem patrzył na maginię. - To jego życie i decyzje.
- Hmpf! Chwała z walki jest najważniejsza! - magini pokręciła głową wychodząc na zewnątrz.
Kruk milczał ciekawsko oglądał się to na maginię to na Diziego, to na Gveira i czasem na rycerza. W końcu jego spojrzenie powróciło na najemnika.
- Czemu chcesz się pozbyć broni? Zaspokój moją ciekawość a potem powiem ci jaka jest moja cena.

Gveir podszedł nieco bliżej demona.
- To nie o broń chodzi, ale o wspomnienia, które być może mi zabrałeś – rzekł groźnie. - Cóż to mogło być? I czy miało znaczenie? I czy może jest warte więcej od tego?
Łańcuchy zabrzęczały w powietrzu groźnie.
- Dopóki cena za towar była dobra, wtedy nie mam nic przeciwko – Gveir zagrzmiał. - A co, jeśli wspomnienie było warte więcej niż to? A co, jeśli padłem ofiarą twoich sztuczek, jeśli zabrałeś mi coś znacznie wiecej wartego?/i]
Gveir smagnął zaczepnie demona jednym z łańcuchów. Był ciekaw jego odpowiedzi.

Kruk zwęził powieki krzywiąc się na twarzy i kurcząc od uderzenia.
- Sam się o to prosiłeś człowieku zawierając pakt w cudzym umyśle. Nie wymyśliłeś ceny, nie dałeś mi nic, to zabrałem co uznałem za najciekawsze. Trzeba było być mądrzejszym. Teraz idź i szukaj z magią tych ziarenek rozwianych na WIETRZE. - demon podkreślił ostatnie słowo - Ale odpowiedziałeś mi, to teraz dostaniesz wiedzę.
Zerwał się dotykając czoła maski, a jego palec momentalnie przepalił się przez drewno stykając się ze skórą najemnika. Mroczne niezrozumiałe słowa wydobyły się z ust Kruka i już po chwili Gveir wiedział co miał zrobić aby zerwać pakt z demonem. Wiedza ta zaciążyła mu na umyśle gdyż musiałby poświęcić kogoś na kim mu zależy, lub jest blisko niego aby pozbyć się paktu.

Gveir odskoczył od demona czym prędzej. Splunął. Oczywiście, wiedział, kogo musiałby poświęcić, jednak nie zrobiłby tego nawet za jakąkolwiek broń lub wspomnienie. Odgadł plan demona: było to doprowadzanie do sytuacji, w której Gveir tracił coś bezpowrotnie.

- Znajdę inny sposób na odzyskanie wspomnień – rzekł, kręcąc młyńca jednym z ostrzy. - Hektor przyprowadził cię po coś. Uszanuję tę jego decyzję i powstrzymam się... Od tego. – dodał, pochwycając jedno z ostrzy w dłoń.

- Kiedy odnajdę, co mi zabrałeś, rzeczy mogą przybrać nieco inny obrót – rzekł, chowając ostrza.



Hektor
Może Izabela nie odpowiedziała bezpośrednio na pytanie rycerza, ale jej zachowanie w zupełności wystarczyło. Hektor zadumał się i wyszedł w ślad za Izabelą.
- Trzeba żyć z konsekwencjami własnych uczynków, lecz ty zostałaś obarczona cudzym wspomnieniem. Nie chcesz tego zmienić?
Magini energicznie odwróciła się do utopca. Zmierzyła go uważnym spojrzeniem.
- To tak jakbym chciała pozbyć się odpowiedzi na życie. Może nie są to moje wspomnienia, ale mają one w sobie tyle siły. Pozwalają mi nie mieć rozterek… - kobieta westchnęła. - Z drugiej strony czasem one wracają i nie wiem co jest lepsze.
Rycerz odpowiedział dopiero po chwili.
- A wcześniej? Co było najważniejsze dla Ciebie?
Magini spojrzała w bezchmurne niebo.
- Zdaje mi się, że… lubiłam pomagać. Chyba nie miałam za dużych oporów nieco wspomóc się magią w osiągnięciu zupełnie samolubnych celów - uśmiechnęła się kwaśno spuszczając spojrzenie. - To ja miałam tobie pomóc z pamięcią a wychodzi zupełnie inaczej.
- Jeszcze mi pomożesz Izabelo - rzekł Hektor i dotknął jej ramienia by zwrócić na siebie jej spojrzenie - Wiedz jednak że cudze wspomnienia jakkolwiek by nie były obiecujące nie dadzą Ci satysfakcji. Może prości ludzie potrafią żyć bajkami, lecz my wiemy lepiej. Gdyby walka w istocie przemawiała do twej duszy, już wcześniej, obserwując Gveira, podzieliłabyś jego światopogląd.
Kobieta zacisnęła usta w kreskę.
- To jak pozbycie się części siebie… ale masz rację. Nawet jeśli mi się to nie podoba.

- Rozchmurz się piękna Izabghreelo - rzekł Hektor uśmiechając się potwornie - Poradzisz sobie. Jeśli zaś trzeba, razem temu zaradzimy. Od biedy możemy raz jeszcze wybrać się na wędrówkę po twej głoghrwie. Tym razem za twoim przyzwoleniem - dodał szybko.
- Ostatnio skończyło się to nie najlepiej… chyba wolę sama nad tym popracować - magini uśmiechnęła się z zakłopotaniem. - Wróćmy do środka. Zimno.

Rycerz skinął i wrócił wraz z Izabelą pod wiatę. Akurat w chwili gdy wchodził Gveir kończył rozmowę z Krukiem. Nie skomentował jednak ani nieprzyjaznych spojrzeń, ani brzęknięć łańcucha.




Esmond

Esmond nie był zaskoczony tym, że mag uniknął odpowiedzi. Nie spodziewał się poznania prawdy. Po skończeniu posiłku opuścił wiatę i znalazł siedzącego nieopodal Aurariusa i przykucnął u jego boku.
- Czy jesteś w stanie powiedzieć mi coś na temat istoty, której obecność tak Cię odraża?
Smok podniósł spojrzenie znad papierów.
- Nie znam się dokładnie na rodzajach tych plugawców. Po prostu… wiem, że są niebezpieczne. Sprowadzają korupcję w serca śmiertelników, bawią się ich kosztem dla własnej uciechy albo korzyści. Lub dla obu. Patrz, co zrobił? Ten biedny człowiek musi strasznie cierpieć będąc tak kontrolowanym przez tego potwora! - smok zrobił bardzo smutnął i przejętą minę.
-Nie jestem pewien czy on coś jeszcze czuje.- mruknął łowca, mając przed oczami moment gdy pachołek zbrojnego stracił życie. Zmarszczył brwi.
- Ta istota stale zdaje się rozwijać. Powiększać swoją formę. Słyszałeś wcześniej o czymś podobnym?
- Powiedziałbym, że próbuje się całkowicie przedostać do nas. Wyjść zza zasłony. Co masz na myśli z tym czuciem? Ten biedak ma jakoś uszkodzone ciało? Nie czuje bólu?
- Walczyliśmy wcześniej z tymi ludźmi. Co prawda byłem zbyt skupiony by obserwować starcie Hektora, ale nie sądzę by jego przeciwnik wyszedł z niego żywy.
- A ty? - wraz z pytaniem Esmondowi przypomniało się, że ostatnim ciosem jaki zadał pachołkowi był głowicą w szczękę. Niewątpliwie ją złamał, ale czy go ostatecznie zabił? Nie sprawdził ciała.
-Nie sądzę, nie zadałem śmiertelnego ciosu.- zastanowił się - łudziłem się, że będziemy w stanie rozwiązać ten spór nie zabijając ich na oczach świadków. I bez tego sytuacja jest nieciekawa.
Smok pokiwał głową.
- No to jestem teraz pewien, że dobrał się do żyjącego… wiesz, że dusze są zabierane z ciał prawda? Eee… w sensie, że bóg śm… eee… no wiesz o co mi chodzi, nie? Takie ciało jest puste i martwe. Nieruchome niczym głaz. Nic z nim się nie da więcej zrobić. Zbezcześcić, oczywiście, ale nie o to mi chodzi. Od czasu wojny mamy te przypadki opętanych. tylko, że oni w bardzo tego naukowym określeniu nie są “opętani” a… naznaczeni? Tak, to najlepsze określenie. Emanacja grzechu demonów sprawiła, że ich ciała się wypaczają tak jak i dusza. Pisałem o tym nawet referat, choć nie powiem abym miał najlepsze źródło wiedzy. Teraz z kolei nastąpiło prawdziwe opętanie. Mamy fizyczną formę demona, który dosłownie zawładnął ciałem tego nieszczęśnika. On żyje, ale jest kontrolowany przez tamtą istotę. Jak widać również forma została przekształcona. Jestem święcie przekonany, że ten nieszczęśnik cierpi, gdyż jego świadomość tam wciąż jest.
Esmond spoglądał przez chwilę na smoka, zastanawiając się nad tym co powiedział. Niewykluczone, że zabicie mężczyzny wtedy w karczmie, byłoby dla niego lepszym losem, niż to przez co obecnie przechodził.
-Czy jest możliwe aby uwolnić go spod wpływu demona?- zapytał, choć przemawiała przez niego bardziej ostrożność niż poczucie winy.
- Hmm… na pewno. Póki ofiara żyje myślę, że się da. O ironio najlepiej się na tym znają wyznawcy tego całego boga człowieka. To jakby jest ich motto aby wszystkie demony unicestwić. Nie przyglądałem się temu dokładnie, więc nie wiem czemu.
- Dobrze choć wiedzieć, że jest jakieś wyjście na wypadek gdyby sprawy przyjęły zły obrót.- a z reguły tak właśnie jest' dodał w myślach- czy widziałeś ci się stało w stodole? Jak Ristoff stracił dłoń?
Smok się podrapał po rudej czuprynie.
- Nie do końca się przyglądałem… ale mam wrażenie jakby po prostu mu się ona złamała. Nawet nie krzyknął jakby to go w ogóle nie zabolało. Po prostu w jednej chwili miał dłoń, a w następnej widziałem jak już ją trzyma w drugiej ręce. Nie lubię walczyć, a jak nas napadli to się schowałem. Między jednym, a drugim wyjrzeniem z mojej kryjówki tylko tyle dostrzegłem.
Smok zamilkł na moment lecz na jego twarzy było widać wciąż zmartwienie, ale także pewną niepewność.
- Uważaj na niego… na wszystkich swoich towarzyszy Esmondzie. Jesteście zaplątani w coś czego nawet ja nie do końca rozumiem. Nie wiem czy chcę rozumieć. Odzyskałeś dla mnie moje rzeczy i jestem ci za to wdzięczny i bardzo chciałbym móc odwzajemnić pomoc… jesteś całkowicie przekonany do tego łuku z piorunami? Nie powiem w zimie ciężko o burze z piorunami. Musiałbyś chyba poprosić o pomoc jakiegoś żywiołowca.
- Tak, nie do końca to przemyślałem. Nie wiem jednak co byłoby osiągalne. Nie znam się na magii. Myślałem o czymś co pozwoliłoby mi lepiej radzić sobie ze zbrojnymi, lub chociaż ułatwić mi skradanie się.
Smok się zamyślił. Para buchała z jego ust. Po chwili sięgnął po śnieg układając kupkę na swoich dłoniach. Chuchnął na nią. Puch momentalnie zaczął topnieć.
- Mógłbym coś takiego zrobić. Nie idealne, ale zawsze coś. Gdybym wykorzystał motyw tego jak śnieg topnieje tracąc swoją białość na rzecz przezroczystości wody… ach ale to musiałaby być iluzja. Wygłusza z kroków? Banał i trudny do zrobienia… Coś na zbrojnych powiadasz? Hmm… Chcesz korzystać z łuku, chciałeś pioruny. Pokaż z jakiego ty drewna masz tę broń - smok nie czekał na odpowiedź. Przyjrzał się łukowi, a potem samemu Esmondowi. Myślał intensywnie.
- Chyba mam pomysł. Co powiesz na to aby… twój płaszcz potrafił zmieniać się przystosowując się do otoczenia?
- To możliwe? - zapytał, sam na moment zapominając jak wiele jest się wstanie osiągnąć przy pomocy magii. Przypominając sobie jednak wymogi swojego poprzedniego życzenia zapytał- czy ciężko będzie otrzymać taką...właściwość?
- O tyle ciężko, że będziesz potrzebował przykładów takiego otoczenia. - Kory różnych drzew, liście, śnieg, piach, kamień… różne kamienie w zasadzie w zależności od tego jakie warunki, woda. Będzie działać póki będzie pasować.
- Cóż, czeka mnie sporo pracy, ale chociaż jest to wykonalne.-łowca zastanowił się chwilę- jak juz mówiłem, nie znam sie na magii, ale.. gdyby tak zamiast fragmentów otoczenia zadbać o odpowiednie farby i barwniki? Czy efekt nie byłby taki sam?
- Eee… no nie do końca. Bo po prostu będzie się kolor zmieniał. Macie chyba jeszcze tylko jedno miasto przed sobą. Możesz nie znaleźć barwników, a piach, korę i śnieg masz zaś dookoła. Hmm - smok zamyślił się na moment - Mogę dorzucić od siebie kilka run, dzięki którym mógłbyś sam dołożyć od siebie kawałki jakiegoś otoczenia. Co ty na to?
Esmond skinął głową z aprobatą.
-To dobra myśl- przyznał- zabiorę się za zbieranie materiału, by jak najszybciej to skończyć.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline