Wulfgar wysłuchał słów Tyrande, ze szczególną uwagą pszysłuchiwał się opowiadaniom o nagach, które niebezpiecznie rozszerzały swą działalność.
Reszte puścił swoim zwyczajem mimo uszu i rozpoczął rozmyślania o przygodzie. Jedyne czego chciał to znów rozprawiać się z nieprzyjaciółmi, pić piwo, śmiać się i podrywać urodziwe dziewice...
Gdy zostali w sali sami Wulfgar wyrwał się z zamyślenia i rzekł do zgromadzonych: - No, no no...Czarnoksiężnik - spojrzał na Vedina - dobrze mieć u boku kogoś takiego, następnie zwrócił twarz ku jednemu z nocnych elfów - skrytobójczy łotrzyk...mmm...mam nadzieję, że nie muszę się ciebie bać - skierował te słowa do Davida, następnie poklepał po plecach Walhira i rzekł - przedstawiciel mojej rasy, szlachetnego trzyma się zajęcia. Jestem dumny z tego, że jestem krasnoludem, gdy mogę oglądać takich jak ty, Walhirze. Do Thaliona zwrócił się jako do ostatniego - Thalionie, piękną rzeczą jest, że osłaniasz w walce innych, mam nadzieję, że będziesz miał podczas walki wgląd na moje plecy. Wulfgar sam nie mógł uwierzyć, że zdobył się na tak podniosłe (jak na niego) słowa. Czuł się z tym trochę dziwnie więc dodał szybko:
- Co za szkoda, że nie ma wśród nas żadnej gładkoudej elfki...
Po czym spuścił głowę i począł bawić się grubymi palcami swych dłoni przekładając je jeden za drugim. |