27-02-2020, 08:19
|
#15 |
| Greta metodycznie przekopywała dłońmi mokrą ziemię, jednocześnie starając się robić to ostrożnie; choć miała na sobie rękawice, wciąż istniało niebezpieczeństwo zranienia i zakażenia jakimś paskudztwem. Wraz z Bastianem, który postanowił jej pomóc wyciągali z dołu kolejne części ciała i ubrań.
Hansen doszła do wniosku, że ciało musiało tu leżeć już od dłuższego czasu, być może większość została zjedzona przez dziką zwierzynę, jednak nie była tego w stanie stwierdzić w panujących ciemnościach. Zresztą, nie było nawet na to czasu. Teraz trzeba było załatwić temu nieszczęśnikowi odpowiedni pochówek, a nie zastanawiać się, co się z nim stało.
Z każdą mijającą chwilą wydobywali coraz więcej kości i gdy upewnili się, że nic więcej w ziemi nie ma, Greta zawinęła szczątki w materiał i złożyła delikatnie do najgłębszej części dołu. Potem wszystko przysypali ziemią, usypując kopczyk a kobieta podniosłym głosem zmówiła nad mogiłą modlitwę do Pana Zmarłych. - O wszechmogący Morrze, w którego królestwie dusze z tego ziemskiego więzienia w wybawieniu przybywają, z pokorą polecamy duszę tego nieszczęśnika w twoje ręce; aby ta mogła zaznać radości w obliczu twoim. Udaruj go prawdziwym poznaniem samego siebie oraz świętym i wiecznym spokojem. Niceśmy na ten świat nie przynieśli, z niego też nic wynieść nie możemy. Pan dał, Pan też wziął.
Chwilę później byli już w drodze.
Karczma pojawiła się na ich drodze jak na zawołanie, a powitanie ich przez karczmarza lufą garłacza było czymś zupełnie naturalnym w obecnych warunkach. Wieczór, paskudna pogoda i banda podróżnych walących do drzwi - sama zachowałaby ostrożność na jego miejscu. Aparycja samego gospodarza była dość odpychająca i mimowolnie sprawiała, że Greta postanowiła pozostać skupiona i czujna. Do tego ten jego dziwny pomocnik, który dukał coś pod nosem...
Wnętrze wyglądało, jakby od dawna nie było tu żadnych gości, a karczmarz nie kwapił się, by chociaż zetrzeć kurz z blatu i stolików. Rozglądając się zajęła wraz z pozostałymi miejsce, słuchając słowotoku wylewającego się z ust ogromnego mężczyzny. - Za gorzałkę podziękuję, za to królika z kaszą spróbuję - powiedziała, zrzucając z siebie ciężki od deszczu płaszcz. - I tak, jak moja towarzyszka mówi, ognia napal, gospodarzu, potrzebujemy ubrania wysuszyć. A tak w ogóle, co to za wyszukane nazwy? Ma to związek z nazwą karczmy, czy kryje się za tym jakaś ciekawsza opowieść? - Greta spojrzała na karczmarza.
Po zniknięciu oberżysty na zapleczu, pochyliła się nieco w stronę towarzyszy przy stoliku. - Radziłabym mieć uszy i oczy szeroko otwarte. Mam dziwne przeczucia względem tego miejsca - rzuciła ściszonym głosem.
Naprawdę coś jej się tutaj nie podobało. Jakaś podświadoma myśl, a może intuicja podpowiadały, by zachować ostrożność w tym miejscu. |
| |