Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2020, 19:26   #68
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Rashad odetchnął głęboko kiedy ostatnia z mumii padła, rozejrzał się dookoła. Był nieco poobijany, ale mogło być gorzej…
- Na drugi raz w tym miejscu nie czekamy tylko atakujemy od razu, czy ktoś jest poważnie ranny?
Poszedł do ich najemnika, by sprawdzić czy ten żyje. Zbrojny był nieprzytomny, lecz jeszcze oddychał. Rana na jego ramieniu zdawała się rozszerzać coraz bardziej.
Andraste wyszła zza filaru za którym się chowała. Spojrzała dość chłodnym wzrokiem na rannego najemnika i jego rozrastającą się ranę. "Nic z niego nie będzie, oprócz nowej zabawki dla Teta" pomyślała kierując swoje kroki w stronę Amiry, która zaraz po najemniku otrzymała największe obrażenia.
- Wszystko w porządku? - spytała towarzyszki, po chwili nie czekając na odpowiedź zaczęła cicho szeptać słowa zaklęcia.
Zaklinaczka skinęła głową w milczeniu. Nie widziała powodu aby uzewnętrzniać przed innymi swej słabości, była jednak wdzięczna Andraste za magiczne uzdrowienie nawet jeżeli tego nie okazywała na zewnątrz.
Bardka widząc brak jakiejkolwiek reakcji kobiety na jej pomoc, wywróciła oczami.
- Nie, nie, nie musisz dziękować. - rzuciła. “Ty nadęta szlachecka cholero” dodała w myślach, po czym odeszła parę kroków dalej i obserwowała działanie mistrza Orryna. Amira skinęła ponownie głową następnie zaś podążyła wraz z Andraste. Idąc uświadomiła sobie że chociaż nie wróciła do pełni sił czuła się znacznie lepiej.

Orryn spokojnie poprawił okulary, podszedł do kamiennej płyty która jakimś sposobem tłumiła ogień ich zaklęć i rozpoczął odprawianie rytuału, mającego powiedzieć mu, jakiej natury zaklęcie nałożono na płytę. Jednocześnie ustawił się w taki sposób, aby rytuał omiótł mistycznymi zmysłami również pozostałości poprzednich śmiałków, i miał nadzieję, oba dziwne posągi - To było nieostrożne, moja droga koleżanko. Odradzałbym podchodzenie do wszelkich, mistycznych obiektów, dopóki ich natura nie będzie znana, lub przynajmniej nie przygotujemy się odpowiednio do potencjalnego zagrożenia. Jak przypuszczałem, zbliżenie się do tablicy i być może odcyfrowanie tekstu na niej uaktywniło strażników. - wyjaśnił spokojnie czarodziej, troskliwym głosem
- Czyli, że gdybyśmy nie ruszali tablicy to strażnicy prawdopodobnie by nie zaatakowali? - spytała bardka kierując wzrok na gnoma.
-[i]Tak przypuszczam...z dużym prawdopodobieństwem mumie stałyby nadal, gdyby Amira nie weszła między nie. Te szczątki za ołtarzem raczej potwierdzają, że wcześniejsi śmiałkowie również podchodzili nie przygotowani. Po co ryzykować, jeśl mogę wypuścić moje zmysły na dużą odległość i odczytać napis nie wchodząc do każdej pułapki? Cierpliwość, moja droga, cierpliwość to cnota badacza[/]i - pokiwał głową gnom ufając, że jego towarzysze wykażą się większą ostrożnością następnym razem.
Tablica emanowała przytłaczającą magią szkoły odpychania, lecz gnom wyczuł też coś jeszcze. Za kamienną płytą znajdowało się kilka słabszych aur różnych szkół magii. Ku jego rozczarowaniu, złowrogie posągi były najwidoczniej jedynie dekoracją, gdyż nie wyczuł w nich niczego niepokojącego.
Orryn roztrącił szczątki swoją różdżką, delikatnie oddzielając szczątki od emanujących aurami przedmiotów, które przykryte były strzępami ubrań i pyłem, lecz nigdzie nie było widać kości nieszczęśnika. Magia biła od obiektów, które prawdopodobnie przetrwały próbę czasu dzięki zaklętej w nich mocy. Były wśród nich: dwa kryształy w oprawkach okularów, niewielki stalowy pręt o długości około czterdziestu centymetrów, wąska żelazna obręcz, naszyjnik z trzema krwisto-czerwonymi paciorkami, złoty pierścień i magiczna różdżka. Uszu gnoma dobiegł też brzęk monet, gdy jego różdżka rozdzielała szczątki. Przyglądając się bliżej pierścieniowi, przypomniał sobie jak kiedyś czytał o dziesięciu takich, wykutych specjalnie dla zasłużonych zmarłych urzędników dawnego Makarydyjskiego króla i wraz z nimi pochowanych w ich grobowcach. Po śmierci miały im pomagać w unikaniu niebezpieczeństw.
- Pierścień uników...arcyciekawe.... - mruczał Orryn unosząc pierścień i podziwiając jego kunsztowne wykonanie - Prawdziwa rzadkość...tu jest więcej magicznych skarbów. Amira, Tet, Andraste, Rashad, każdy z was odebrał jakieś magiczne kształcenie, zapraszam bliżej, może każdy znajdzie coś dla siebie - Powiedział wesołym tonem gnom.
- Tak, zdecydowanie musimy zbadać te artefakty, jeżeli jest w nich pradawna magia...mogą być niezwykle przydatne, mam tylko nadzieje że nie są obłożone klątwą… - Rashad z błyskiem oku podzszedł do skarbów i zaczął badać naszyjnik z krwawymi paciorkami.
- Jeżeli już tutaj są takie skarby, ciekawe co znajdziemy w głębi grobowca, prawda? - uśmiechnął się do Amiry.
Amira w przelocie złapała jego spojrzenie. Następnie zwróciła się do gnoma.
- Cieszę się że z nami jesteś, Szlachetny Panie Orrynie, dzięki tobie na pewno uda nam się dotrzeć do serca grobowca. W żadnym razie nie będę już zajmować przynależnego ci ze względu na twoje umiejętności i wiek pierwszego miejsca pośród badaczy. Szczęśliwa będę, jeżeli pozwolisz mi obserwować twoje prace, gdyż mam nadzieję, że uda mi się czegoś od ciebie nauczyć.









W międzyczasie Nadal podbiegł do umierającego najemnika i położył na nim dłonie. Orryn wyczuł jak magia lecząca powoli zaczęła przesiąkać się przez jego palce.
- Nie umrze, ale jego rany nie chcą się leczyć. Ci strażnicy musieli na niego nałożyć jakąś klątwę. Nie wiem ile czasu mu jeszcze zostało.
- Iść dalej raczej nie da rady, a zostać tu nikt z nim nie może. - stwierdziła eladrinka. - Z drugiej strony zostawić go tak… Mam wrażenie, że tu nie ma dobrego wyjścia…
- Pójdę po Kuseda i Ramada. Mogą przenieść nasze rzeczy tutaj i mieć na niego oko. Dzięki temu będą mieć też lepszy widok na wejście - powiedział Akram, po czym ruszył w stronę korytarza.
- Dobry pomysł, ponadto dziękuje ci Nadalu za rzucenie się do obrony mojej krewniaczki, twoje oddanie zostanie zapamiętane - Rashad dostojnie skinął głową gwardziście.
- Każ im zabarykadować drzwi do tej komnaty jakimiś kołkami lub klinami. Lepiej móc później wrócić na powierzchnię. - doradził gnomi czarodziej, patrząc nieco smutnym wzrokiem na rannego najemnika, jakby totalnie zapominając o chwilowej, wcześniejszej wesołości wywołanej magicznymi skarbami.
Andraste prychnęła tylko gdy usłyszała podziękowania w stronę Nadala. Ona próbując uchronić Amirę użyła na nią zaklęcia polimorfii, a potem uleczyła ranną, ale jak widać nie zasługiwała na wdzięczność, ani jej, ani jej kuzyna, bo ta bowiem najwyraźniej należała się wyłącznie tym, którzy dzierżyli stal.
Widząc, że problem rannego najemnika został chwilowo rozwiązany bardka postanowiła przejrzeć magiczne skarby, o których wspomniał gnomi czarodziej. Dziewczyna miała słabość do błyskotek, dlatego pierwszą rzeczą, która zwróciła jej uwagę był naszyjnik z czerwonymi paciorkami. Amira nie uczyniła inaczej, szczególne zaś zainteresowały ją okulary, jednak nawet po bliższych oględzinach nie udało jej się rozwikłać, jaką tajemnicę skrywa ich magia.
-Oczywiście tobie też dziękuje, przecież wiesz jak bardzo doceniam, że pomimo pewnych…. perturbacji, pozostałaś z nami na tej trudnej wyprawie. - Rashad przełknął ślinę i zdecydował się odezwać do zachmurzonej Andraste, z którą ostatnio dużo mniej rozmawiał.
-Mi też ten naszyjnik wpadł w oko choć pewnie na twojej szyi będzie leżeć lepiej, udało ci się go zbadać?
Bardka uniosła brew słuchając Rashada.
- Wiesz, sama do miasta nie wrócę, mają mnie tam za rudą wiedźmę, pamiętasz? - rzuciła nieco chłodno, jednak po chwili westchnęła i jej ton zelżał. - Wybacz, ostatnio nie mam humoru. Niestety nie umiem rozpoznać właściwości tej błyskotki, ale trzeba przyznać że jest przepiękna. - podała naszyjnik wojownikowi.
Ten studiował przez chwilę przedmiot, po czym skrzywił się i pokręcił głową.
- Niestety ja również nie wiem jakie ten naszyjnik może mieć działanie, chcesz zaryzykować i go założyć?
- Nie wygląda groźnie. - stwierdziła bardka. - Mogę spróbować. W razie gdyby coś się działo po prostu go zerwij.- po czym wzięła naszyjnik z powrotem i zawiesiła go na swojej szyi, nic nadzwyczajnego się jednak nie wydarzyło.
- Czyli nie słyszysz w głowie szeptów żadnego starożytnego króla ani czarnoksiężnika? - Niedoszły Sułtan zadał żartobliwie pytanie w celu rozładowania atmosfery.
- Wiesz, co? Coś tam chyba do mnie gada… - dziewczyna zaczęła przyciągnęła naszyjnik bliżej ucha. - A nie tylko mi się wydawało. Chyba… - odpowiedziała robiąc przy tym obłąkaną minę.
- Dopóki nie mówi ci żeby nas zabić to jeszcze nie jest najgorzej… - skomentował Rashad próbując się nie roześmiać.
Na twarzy dziewczyny przemknął przez chwilę ledwo widoczny dla oka uśmiech.
- O to nie musisz się martwić. - powiedziała nieco pochmurniejąc. - Nie chciałabym, żeby twoje serce się zatrzymało. Nawet jeśli Ty rozdarłeś moje.
Rashad westchnął, ale powstrzymał swoją irytację, w końcu po raz pierwszy odkąd Andraste się na niego wściekła udało im się normalnie porozmawiać, to dawało pewne nadzieje na przyszłość…
-Pozostaje więc mi się tylko upewnić, że żaden potwór nie rozedrze twego serca w bardziej “klasyczny” sposób. - Następnie rozejrzał się co robią pozostali.
Tetowi ledwo udało się stłumić prychnięcie, które miało być oznaką rozbawienia. Przed nim w powietrzu jego Dłoń Maga właśnie obracała znalezioną przez Orryna magiczną różdżkę. W międzyczasie, gigantyczny pyton przypełznął do nekromanty za jego plecami. Yuan-ti nie odwracając wzroku od różdżki, wyciągnął lewą dłoń, gładząc ogromnego węża po łuskach i w przeciągu kilku zaledwie sekund, gad zmienił się ponownie w mieszczącą się w dłoni laskę, którą Tet teraz ściskał w ręce.
- Mistrzu Orrynie, wydaje mi się, że to powinno emanować aurą objawień. Zdaje się to twoja... specjalizacja? - zapytał Tet, chcą się upewnić co do swojego przeczucia, skoro gnom już użył zaklęcia wykrywania magii.
-Zidentyfikujcie co możecie, nie będziemy tu tracić całego dnia - jeżeli przy wejściu spotkaliśmy mumie, to kto wie co czai się głębiej? - Rashad podszedł do magów.
Amira patrzyła z politowaniem na krewniaka. Naprawdę nie rozumiała dlaczego on jeszcze umizgywał się do tej dziewuchy, która jak huczały plotki przyprawiła więcej poroży niż ubił zwierząt najlepszy łowczy w Królestwie. Zwłaszcza teraz, gdy jedynie mały krok dzielił go od zostania Sułtanem a ją niewiele mniejszy od przejęcie władzy w Varudżystanie. Jeżeli ta elfka ma trochę rozumu, sama prędzej czy później przypełznie do niego na kolanach. Zresztą zawsze znajdzie się jakaś ładniejsza, młodsza albo zdolniejsza.

Następnie odwróciła się to Teta i wyciągnęła rękę w stronę jego laski.
-Dawno nie widziałam tak ciekawego artefaktu. - Rzuciła z wystudiowanie niewinnym uśmiechem.
- I chciałbym mieć nadzieję, że nie będziemy musieli już go dzisiaj oglądać w użyciu - odpowiedział nekromanta, nadal skupiony na nowym znalezisku, ignorując, choć nie z premedytacją, “komplement” - Choć śmiem przypuszczać, że najgorsze dopiero przed nami.
Następnie Yuan-ti skierował swoje kroki na środek pomieszczenia, by spróbować użyć nowo znaleziony przedmiot. Czarodziej skierował różdżkę nad głowę wypowiadając słowo “Poszukiwanie” w antycznym języku smoków, jednak chociaż wiedział, że przedmiot zadziałał, nic nie wskazywało na to, jakoby to co chciał wykryć znajdowało się w pobliżu.
Andraste podeszła do zaklinaczki spoglądając w stronę Teta.
- Ciekawa z niego osobistość, prawda? - zagadnęła kobietę - W jakiś sposób wzbudza moje zaufanie, jego magia robi wrażenie… jednak wzbudza we mnie pewien niepokój. Dobrze, że on i jego… “kukiełki” są po naszej stronie. - szepnęła cicho.
- Ciekawe tylko jak długo - mruknęła pod nosem zaklinaczka, tak cicho że mogła ją słyszeć wyłącznie bardka.
- Powinniśmy się zbierać. Mam nieodparte wrażenie, że zaczął się wyścig z czasem - Orryn popatrzył na wynoszonego najemnika, poprawił okulary i swoją torbę, grzechoczącą chemicznie pachnącymi buteleczkami i popatrzył w stronę następnego przejścia. Zamierzał wpierw ostrożnie wypuścić swoją sowę, aby wleciała cicho do środka, podążała przed grupą kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt stóp. Co jakiś czas Orryn zamierzał przejmować zmysły swojego chowańca, szczególnie przed drzwiami, zwężeniem korytarzy, ostrymi ich zakrętami lub skrzyżowaniami. Istniał co prawda inny, bardziej czasochłonny sposób badania podziemi i Orryn również był gotów go sprawdzić, ale być może za cenę życia najemnika. “Czy jestem gotów zapłacić taką cenę?” zapytywał się w duchu, nerwowo przestępując z nogi na nogę, czekając na swoich towarzyszy
-Ruszamy?
Słowa mistrza Orryna odwróciły uwagę eladrinki. Najwyraźniej na rozmowę z nową towarzyszką będzie inna pora. Skierowała wzrok w stronę “sułtana” w oczekując jego odpowiedzi na pytanie gnomiego czarodzieja.
-Słusznie prawisz Mistrzu Orrynie, ruszajmy dalej, doskonały pomysł by twoja sowa poleciała przodem. - skinął głową Rashad.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline