Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2020, 19:37   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Poznań, 21.03.2019, czwartek, 6:23

- Nie tym razem! Głupki! - W uszach Karola zabrzmiał głos błazna króla Zygmunta.
- Dzyń, dzyń, dzyń - zadzwoniły dzwonki przy błazeńskiej czapce.
- Dzyń!
- Dzzzzzzyń!
- DZZZZZZZZZZZZZZZZZYŃ!
Z dość nietypowego, bardzo realistycznego snu obudził Karola dzwonek do drzwi jego mieszkania. Był zaspany i rozkojarzony nocnym koszmarem, zlany potem, ale zarejestrował, że obok nadal jest Kaśka. Dziewczyna ocknęła się "jednym okiem", najwyraźniej nie mając zamiaru przejmować się tym dźwiękiem.

"Gdy ci się rano nie chce podnieść z łóżka dupska,
To sobie pomyśl jak walczyła Nadia Krupska."

Karol sprawdził godzinę, a potem, przeklinając pod nosem niespodziewanego i zdecydowanie zbyt wczesnego gościa, ruszył w stronę drzwi wejściowych, zapomniawszy o tym, iż w jest stroju niekompletnym.
- Słucham? - powiedział. Równocześnie zerknął przez judasza.
Jego oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Leny. Dziewczyna patrzyła w stronę judasza wystawiając język. Nie odpowiedziała na "słucham", widocznie dobrze znała przyzwyczajenia swojego przyjaciela.
- Gość w dom... - Karol błyskawicznie założył wiszący obok płaszcz i otworzył drzwi. - Z nieba mi spadasz - powiedział, znacznie mijając się z prawdą. Ale jakoś trzeba było ratować sytuację. - Jest pewien problem... - powiedział szeptem.
- Problem? - zapytała Lena przekraczając próg mieszkania. - Ja tylko na chwilę. Musiałam zostawić wczoraj u ciebie portfel a spieszę się do pracy. Za to przyniosłam dla ciebie śniadanie - powiedziała Lena, przyglądając się płaszczowi, który miał na sobie Karol i myśląc o tym, co może znajdować (lub nie znajdować) się pod nim.
W tym samym momencie, z pokoju dobiegł głos Kaśki
- Cholera jasna, gdzie są moje gacie? - Po którym padły jeszcze z dwa lub trzy przekleństwa, którym nie towarzyszyły jednak żadne myśli. A przynajmniej Karol nic nie słyszał.
- To nie ten problem - wyjaśnił cicho. - Wejdziesz? - Skinął głową w stronę pokoju.
W tym momencie zalał go potok myśli Leny, które wydawały się tak głośne, że mężczyzna miał ochotę zasłonić uszy… tylko, czy to by coś dało?
"Idiotka! Co za idiotka ze mnie! Biorę portfel i spadam…". Lena wspominała ich wczorajszą noc. Niby nic się między nimi nie działo, ale jednak to ona wczoraj spała w Karola łóżku, a dziś, ewidentnie, była tam jakaś dziewczyna i to w dodatku pozbawiona bielizny. Karol czuł też rozczarowanie, które błąkało się w myślach Leny.
- Eeeee nie, dzięki - odpowiedziała dziewczyna, po której było widać napięcie i nie było trzeba być telepatą by wyczytać je z mowy ciała. - Daj mi tylko ten portfel i nie będę przeszkadzać - dodała nieco sucho. "Nie daj po sobie nic poznać, przecież jesteście tylko przyjaciółmi", pomyślała, a na jej ustach pojawił się wymuszony uśmiech.
"Kiedy do łóżka wpycha tobie się dziewczyna,
Wykopsaj ją i weź za dzieła się Lenina.
Dużo starsza od Karola rada była trafna ale nieco spóźniona i zrobiła się sytuacja, z której mogły rozkwitnąć problemy. A że każdy winny się tłumaczy, Karol spróbował chwycić byka za rogi i przedstawić całą nagą prawdę.
- Nie wygłupiaj się - syknął Lenie do ucha. - Nie uprawialiśmy seksu. - Dalej nie podnosił głosu. - Przyszła załamana, bo rzuciła ją... sympatia, i na dodatek była pijana w trupa. Wchodź, albo cię zaciągnę na siłę. - Miał w tym momencie w nosie ewentualne uczucia Kasi, na którą szok w zasadzie mógł dobrze wpłynąć.
"Zapomnij" pomyślała sobie Kasia, która jednocześnie analizowała, dlaczego zalana w trupa dziewczyna, z którą Karol NIE uprawiał seksu, może szukać swoich gaci. Nie brzmiało to dobrze.
- Możesz uprawiać seks z kim chcesz - powiedziała w końcu. "Nie jesteśmy małżeństwem, nawet ze sobą nie chodzimy". - Poszukasz ten mój portfel?
"Też cię kocham", pomyślał, równocześnie rozbawiony i zmartwiony całą sytuację.
- Nie wygłupiaj się - powiedział cicho. - Dziewczyny na kacu nigdy nie widziałaś? - dodał równie cicho, po czym cmoknął ją w policzek i pociągnął w stronę pokoju, w którym, sądząc po słownictwie, stale trwały poszukiwania dolnej części bielizny.
- Kate, przyodziej się, bo wchodzimy z Leną - powiedział.
- Mam je! Już znalazłam, mam na dupci - oznajmiła Katarzyna, co jednocześnie mogło być pozwoleniem na wejście. Lena wydawała się trochę przekonana. Nie chciała być nigdzie wciągają i dała za wygraną. Weszła z Karolem z przedpokoju do pokoju dziennego. Na widok Katarzyny od razu w jej głowie przeminęło kilka wspomnień z przebytych razem imprez, świadczących o tym, że poznaje właścicielkę majtek.
"A, to ona. Ciekawe co tu robi" pomyślała któraś z dziewczyn, ale Karol nie bardzo wiedział która. Przypuszczał że Kasia.
- Oto mój anioł stróż - powiedział Karol, wysuwając Lenę odrobinę przed siebie - bez którego byśmy pomarli z głodu. - Ponownie cmoknął dziewczynę w policzek. - Ja się porządnie przyodzieję, bo nie wypada, bym paradował przed wami w piżamie. Potem znajdziemy portfel Leny i ty - spojrzał na Kasię - zostaniesz tutaj, a ja zawiozę cię do pracy. - Uśmiechnął się do Leny. - Już i tak straciłaś przeze mnie dużo czasu. A jak wrócę, to zajmiemy się twoim problemem, Kate, i spróbujemy ustalić jakąś strategię, by przekonać twoją mamę.
Ziewnął, zakrywając usta.
- Miałem koszmarny sen - spróbował się usprawiedliwić - ale, dzięki Bogu, uszedłem z niego cało - dokończył, ruszając do łazienki.
Dziewczyny, chociaż milczały póki co, zaczęły myśleć jedna przez drugą, zaś Karol nie miał pojęcia, do której należą które myśli:
"ciekawe czy ze sobą chodzą", "o nie, muszę zdążyć na ósmą", "ładna dziewczyna", "ciekawe gdzie jest ten portfel", "dziwna sytuacja", "wypiłabym kawę", "co on tam ma"...
Do tego potok obrazów wypływających z myśli obydwu kobiet, łączących się ze sobą w niewiele mu mówiącą mozaikę.
Jak się okazało, czytanie w cudzych myślach miało też plusy ujemne...
- Zrobię kawę - powiedziała któraś, Karol od nadmiaru bodźców w głowie nie był pewien która z dziewczyn. Jednak to Lena skierowała się w stronę kuchni.
- Dzięki - odpowiedziała jej Kasia, która zbierała swoje rzeczy.
- Dla mnie herbatę - poprosił Karol, niknąc w drzwiach łazienki.
Po chwili, ubrany i nieco odświeżony, wrócił do pokoju.
Gdy tylko wrócił znów zalała go fala myśli dziewczyn, naprawdę mogła od tego rozboleć głowa.
- Jak samopoczucie? - zwrócił się do Kasi, po czym, nie czekając na odpowiedź, zaczął myszkować po pokoju w poszukiwaniu portfela. I zastanawiając się, czy portfel na pewno jest gdzieś tutaj.
- Fatalnie - odpowiedziała Kasia - teraz ja idę się ubrać. Muszę zdążyć na ósmą do hotelu - dodała już znikając za drzwiami łazienki.
- Znalazłeś? Jest już herbata dla ciebie a tu masz śniadanie. Ja muszę lecieć jak najszybciej. - Lena przyglądała się Karolowi myszkującemu po pokoju, jednocześnie rozmyślając o poczuciu zazdrości, które odczuła, myśląc że spał z inną dziewczyną.
- Jakim cudem wkopałaś go pod kanapę? - Karol podniósł się, trzymając zdobycz w dłoni. - Ale nawet się nie zakurzył - dodał.
Spojrzał na Lenę.
- Siadaj i poczekaj, aż zjem - polecił. - Możesz się poczęstować - dodał łaskawie. - A potem cię zawiozę, więc daruj sobie protesty, dobrze? Będziesz w pracy na czas.
- Nie, nie, nie - odpowiedziała. - Dziś żadnych motocykli. - Lena wyobraziła sobie jak fryzura psuje się od kasku, nieupięte włosy latają we wszystkie strony, a makijaż spływa z twarzy, kiedy ona spieszy się na ważne spotkanie i nie ma już czasu na ogarnięcie wyglądu. Jakkolwiek były to dramatyczne i przerysowane wyobrażenia, niczym z kreskówki. - Wezmę taksówkę. Ale śniadanie chętnie ci podjem, żeby ci w boczki nie poszło.
Karol o mały włos parsknąłby śmiechem, bowiem nakreślone przez Lenę wizje były przezabawne. Z męskiego punktu widzenia oczywiście.
- Łamiesz mi serce... - powiedział. - A nie chciałem wierzyć jak mi mówiono, że na ferrari poderwę więcej lasek, niż na motocykl... - Westchnął ciężko. - Taki cios...- Zrobił smutną minę.
Lena przymrużyła oczy z uśmiechem na ustach.
- Ty łamiesz moje, ja łamię twoje, dzieci z tego nie będzie - zażartowała sobie. Jednocześnie zastanawiając się, czy zrobione przez nią śniadanie będzie smakować Karolowi.
- Złamać tobie serce? - Karol odłożył nadgryziony kawałek bułki i spojrzał na Lenę wzrokiem, w którym podejrzliwość mieszała się z cieniem zamyślenia. - Ja? Nigdy w życiu...
Równocześnie zastanawiał się, co skłoniło Lenę do zrobienia mu pobudki tuż po wschodzie słońca. W końcu bez portfela spędziła wczoraj pół dnia i zdołałaby bez problemu dotrzeć do pracy.
Chociaż bułeczki były miłym akcentem…
Niestety w myślach Leny nie odnalazł odpowiedzi na to pytanie.
Kaśka opuściła w końcu łazienkę, co spowodowało, że Lena nic nie odpowiedziała myśląc po prostu o tym, że Kaśka już wyszła. Później myśli dziewczyn znów zaczęły się stapiać w jedno.
Jedna myślała o bułkach, druga o spóźnieniu, jedna o Karolu, który dobrze dziś wyglądał, druga o pogodzie za oknem.
- O, śniadanie - powiedziała Kaśka. - Mogę?
- Bułeczki są przepyszne - powiedział Karol, zabierając się za kontynuację konsumpcji. - I starczy dla wszystkich, więc się częstuj.
"Co będzie, gdy będzie więcej osób?", pomyślał, a potem spróbował się skupić, by oddzielić myśli Leny od myśli Kasi.
Lena myślała o tym, że pora wezwać taksówkę, oraz o tym co czeka ją w pracy. Martwiła się jak przebiegnie ważne spotkanie, które dziś ma. Karol nie wiedział jednak o czym w tym czasie myślała Kasia. Ta druga przysiadła się i zaczęła jeść bułeczkę.
- To jesteście parą? - zagadała Katarzyna. - Czy jak?
Karol przez moment przyglądał się Lenie, chcąc się dowiedzieć, co ona myśli w tej chwili.
Lena zastanawiała się, dlaczego Karol nigdy nie chciał być jej partnerem. Wersji które przyszło jej na szybko do głowy, było kilka: bał się popsuć ich przyjaźń, nie podobała mu się, kochał się w kimś innym, nie był gotowy na stały związek. Ostatecznie skarciła się sama w myślach, że za często o tym myśli. Lubiła go, podobał jej się. Mimowolnie zaczęła wyobrażać sobie ich pierwszy pocałunek. Zanim doszła do kilku możliwych wersji "jak i kiedy" przegoniła ów myśli z głowy.
- Lubimy się... bardzo - Odpowiedź Karola była nie do końca precyzyjna. - Ale... - Spojrzał na Kasię, potem na Lenę. Na tę drugą znacznie dłużej. - Nie dalej jak wczoraj powiedziała, że za mnie nie wyjdzie - stwierdził z kamienną twarzą.
Lena uśmiechnęła się na to stwierdzenie.
- Podtrzymuję - odpowiedziała wesoło. W międzyczasie wyobrażając sobie, jak idą razem do ołtarza, a Kasia sypie za nimi kwiatki.
Kasia zaśmiała się
- No to grubo. Może nie tylko ja potrzebuję w takim razie porad. - Puściła oczko do Karola. - Jak dziewczyna mówi, że za ciebie nie wyjdzie i uśmiecha się w taki sposób…
- Talalala - przerwała jej Lena. - Sama sobie za niego wyjdź, będziesz prasować mu koszule i układać na półce skarpetki. Dobra, muszę lecieć. - Po tych słowach Lena wyjęła telefon, by móc wezwać taryfę.
Kasia zaśmiała się i spojrzała wymownie na Karola, myśląc o tym, że skoro jeszcze się nie zaręczył, to chyba jest ślepy. A Karol zaczął się zastanawiać, czy Kasia nie ma racji.
- Ja też lecę - powiedziała Kaśka, po czym wsadziła ostatni kęs bułki do buzi.
- Nigdy nie układałaś mi skarpetek... - z udawanym oburzeniem spojrzał na Lenę - więc nie psuj mi opinii... Mam znajomego taksówkarza - powiedział, zabierając z komórkę z ręki Leny - i wykorzystam tę znajomość. A ciebie zawiozę, skoro Lena mówi motocyklom twarde "nie".
Między dziewczynami padła krótka wymiana spojrzeń.
- A ten znajomy taksówkarz nie może zabrać nas obydwu? - Kasia chętnie zabrałaby się z Karolem motocyklem, ale uznała, że Lenie się to nie spodoba. Nie chciała psuć Karolowi czegoś, co według niej było w trakcie kwitnięcia. Myśli Leny Karol przegapił.
- To w inną stronę - powiedział Karol, równocześnie przewijając listę kontaktów w swoim Iphone. - Jacek? Mam pilny kurs, pasażerkę do Volkswagena w Swarzędzu. Masz czas? - Przez moment milczał, wysłuchując odpowiedzi. - Tak... Za pięć minut będziemy na dole...
Spojrzał na Lenę.
- Jaśnie pani, kareta wnet przyjedzie - powiedział żartobliwym tonem.
- To zbieram się. Do zobaczenia! - Lena popiła jeszcze z kubka. Po tym skierowała się w stronę drzwi wyjściowych.
- Poczekaj sekundę - powiedział Karol, wstając i kierując się do przedpokoju. - Zaraz wracam - rzucił pod adresem Kasi, po czym szybko założył buty i wciągnął kurtkę. Otworzył drzwi, a gdy Lena przekroczyła próg ruszył za nią, po drodze zabierając klucze do domu. - Jeszcze wsiądziesz do nieodpowiedniej taksówki - zażartował, uprzedzając ewentualne protesty - i ktoś cię porwie.
- Dobrze, doprowadź mnie w takim razie - zaproponowała Lena - dla mojego bezpieczeństwa.
Dziewczyna poczekała aż Karol ubierze buty i kurtkę. Sama nic nie zdejmowała wiedząc, że się będzie spieszyć.
Jej myśli zajmowała praca.
W końcu wyszli na klatkę schodową a z niej na świeże powietrze.
Wtedy się zaczęło.
Karol przekroczył próg drzwi klatki schodowej i poczuł jakby na jego głowę spadła skała. Ból głowy przyprawiał o zawroty.
W dodatku mężczyzna dosłownie przestał słyszeć swoje myśli. Wszyscy dokoła, przechadzający się to tu, to tam gdzieś w pobliżu Karola, myśleli o czymś. Słowa i obrazy mieszały się ze sobą, ale Karol nie umiał na niczym się skupić. Lena mówiła coś do niego, ale nie miał pojęcia co. Widział tylko, że dziewczyna porusza ustami.
Plusy ujemne były zdecydowanie bardziej ujemne, niż Karol mógł się spodziewać w najczarniejszych myślach.
Złapał się za głowę i oparł o ścianę, przez moment niezdolny do zrobienia choćby kroku. Potem odkleił się od muru i cofnął do wnętrza budynku w nadziei, że tam będzie bezpieczny.
Był. Ściany odgrodziły go od myśli. Odgrodziły też od Leny, która patrzyła na niego ze zdziwioną miną. Cofnęła się za nim
- Idziesz? Czy chcesz mnie tak porzucić bez buziaka na do widzenia? - zapytała.
"Nie chcem, ale muszem", przemknęło mu przez głowę.
- Nie wypuszczę cię tak łatwo z mojej sieci - spróbował zażartować. - Widać uczuliłem się na światło słoneczne - dodał, po czym spróbował zmobilizować siły i ponownie wyszedł z domu, gotów zmierzyć się z przerażająco wszechobecnym wrzaskiem cudzych myśli.
Efekt był identyczny. Karol poczuł się przygnieciony ciężarem cudzych myśli. Lena wyglądała na zdziwioną zachowaniem przyjaciela. Miała zmartwioną twarz. Znów coś mówiła, choć Karol nie miał pojęcia co. Wokoło panował dla niego nieznośny, ogłuszający gwar.
Karol zobaczył, że podjeżdża taksówka i zatrzymuje się naprzeciwko jego klatki schodowej. Na szczęście zdołał rozpoznać kierowcę.
Z trudem zmobilizował się, by podprowadzić Lenę do taksówki.
- Twoja kareta, księżniczko - powiedział, po czym cmoknął dziewczynę w policzek. - Powodzenia, zadzwonię - obiecał, modląc się w duchu, by dziewczyna jak najszybciej wsiadła do taksówki i pojechała.
Lena wsiadła do taksówki, a chociaż miała zaniepokojoną minę, to jednak czas robił swoje. Śpieszyła się do pracy. No i nie zostawiała przecież Karola samego. Dziewczyna pomachała mu na pożegnanie. Taksówka ruszyła, a Karol jak najszybciej pospieszył pod zbawczy dach, a raczej zbawcze mury, swego domu.
Miał pewien pomysł i chciał coś sprawdzić. Zszedł do piwnicy, a za chwilę wyszedł na dwór, trzymając w dłoniach motocyklowy kask. Miał nadzieję, że połączenie karbonu i włókien szklanych odetnie go od nadmiaru wrażeń związanych z przeklętym darem, który na filmie i w zaciszu czterech ścian sprawiał wrażenie pełnego plusów.
Szybko okazało się, że chociaż nie jest to idealny pomysł, to genialny w swojej prostocie. Szum myśli wydawał się bardziej oddalony od Karola, to też bardziej znośny. Dzięki kaskowi obrazy będące wyobrażeniami myślących były bardziej wyraziste niż słowa, które się w nich pojawiały.
"Bogu dzięki...", pomyślał, po czym wrócił do budynku i zdjął kask. Nie był w stu procentach pewien, czy odwiezienie Kasi będzie idealnym pomysłem, ale musiał spróbować, bowiem nie miał ochoty zostać więźniem swoich czterech ścian. A wyjazd 'w miasto' był dość dobrym sprawdzianem skuteczności kasku. Na hotel Kasi nie leżał w najbardziej zaludnionej dzielnicy miasta, więc natłok myśli nie powinien być aż tak zwalający z nóg.
- Zacznij się powolutku szykować - poprosił, przekroczywszy próg mieszkania.
A potem zadzwonił do Leny, by ją troszkę chociaż uspokoić. Niestety Lena nie odbierała telefonu.
Kasia była gotowa pięć minut później. Stanęła nieopodal drzwi przyglądając się Karolowi.
- Mam nadzieję, że mocno nie nabruździłam między wami - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Gdybyś potrzebował mogę jej osobiście ręczyć, że nic do ciebie nie mam.
- To z pewnością nie będzie potrzebne. - Karol uśmiechnął się, chociaż nie był tego aż tak pewien. - Ale w razie konieczności umożliwię jej wyciągnięcie z ciebie zeznań - zażartował. - Możemy jechać... - powiedział, podając jej drugi kask. - Chcesz jeszcze odwiedzić swoją szafę, czy od razu jedziesz do pracy?
Kasia wyobraziła sobie jak spóźnia się do pracy.
- Nie, lecimy prosto do pracy - odpowiedziała. Po chwili wyszli więc. Kasia założyła swój kask już przy motorze. Usiadła za Karolem i pozwoliła się odwieźć prosto do pracy.
Karol poprzez kask wciąż odbierał wizje z otoczenia, chociaż myśli były znacznie mniej dokuczliwe. Pierwsze skrzyżowanie wymagało od niego dużej koncentracji i siły woli. Jechał znacznie wolniej i ostrożniej niż zazwyczaj. Czuł się przy tym jak świeży kierowca, który wczoraj dostał prawo jazdy. Kasia była zdziwiona taką ostrożnością, ale o nic nie pytała.
Nie był to czas na próżne żale, ale Karol doszedł do wniosku, iż nieco za wcześnie zabrał się za eksperymenty, które mogły doprowadzić do wypadku, w którym oberwać mógł nie tylko on, ale i Kasia.
No ale teraz pozostawało dotrwać do końca, co wiązało się z podwójną ostrożnością i jazdą godną świeżo upieczonego kierowcy.
Na szczęście wizje nie zakłócały odbioru wizualnego i przed oczami Karola nie pojawiały się nieistniejące pojazdy czy ludzie istniejący jedynie w myślach różnych przechodniów. Po piętnastu minutach cało i zdrowo dotarli do hotelu.

Kasia śpieszyła się. Przyczepiła swój kask z tyłu do motoru.
- Do zobaczenia Karolu, dziękuję ci - powiedziała machając na pożegnanie ręką i idąc już jedną nogą w stronę pracy.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł, nie dzieląc się informacją, że uczestniczyła w niezbyt bezpiecznym eksperymencie. - Do zobaczenia.
Machnął jeszcze ręką na pożegnanie, a gdy Kasia przekroczyła próg, ruszył w drogę powrotną do domu. Miał zamiar przeprowadzić parę eksperymentów. Kask co prawda się sprawdził, ale tylko w pewnym stopniu. Musiał znaleźć coś... lepszego. I praktyczniejszego, bo bieganie po mieście w kasku mogłoby budzić dziwne skojarzenia.

Droga była spokojna, a Karol równie ostrożnie wrócił do siebie.Odstawił motocykl, a potem wrócił do domu z naręczem różnych różności, które miały mu posłużyć w domowej wersji hełmu Magneto.
Internety, filmy tudzież książki sci-fi i fantasy pełne były telepatii i środków ochrony przed nią, lecz metody rodem z książek i filmów były tylko i wyłącznie wymysłami, w które można było wierzyć, lub nie, ale które trzeba było sprawdzić na własnej skórze.
Skonstruowanie klatki Faradaya leżało chwilowo poza zasięgiem możliwości Karola, nie mówiąc już o tym, że jej noszenie na głowie byłoby - delikatnie mówiąc - dziwne.
Najprostszym sposobem było zrobienie metalowej opaski na czoło, jak w jednej z książek Norton bodajże, jednak okazało się, że ani żelazo, ani miedź, ani mieszanka obu metali nie zadziałała - hałas był cały czas tak samo ogłuszający. Na szczęście tę plecionkę można było ukryć pod czapką i podczas eksperymentu nie wyglądało się na głupca. Nie trzeba też było wychodzić przed dom, bowiem na balkon też docierał hałas myśli przechodniów i sąsiadów, którzy czasami wychodzili na balkony.
Znacznie skuteczniejsza okazała się czapeczka z folii aluminiowej. Chroniła mniej więcej tak samo jak kask motocyklowy, ale schowana pod czapką nie rzucała się w oczy i umożliwiała dość swobodne poruszanie się po okolicy.
Nieco trudniejsza w wykonaniu była podobna czapeczka, ale z metalowej siateczki, która to siateczka od paru lat poniewierała się w piwnicy, czekając na generalne porządki. Jako że nic nie jest doskonałe, także i ta konstrukcja spełniła swoje zadanie tylko w takim stopniu, jak i hełm czy folia aluminiowa - działała jak sito, ale nie jak idealny ekran.
Niestety okazało się, że połączenie obu metod albo wzięcie paru warstw folii czy siateczki nic nie zmienia - doznania napływały z taką samą siłą.
Jako że domowe metody anty-telepatyczne zawiodły, pozostawało sięgnąć po sposoby psychiczne.
Zbuduj mur wokół własnego umysłu. Cegiełka po cegiełce odgradzasz się od całego świata.
Wirtualny mur trzymał się dzielnie... dopóki Karol nie znalazł się na balkonie. Wtedy runął z hukiem.
Karol skrzywił się boleśnie, po czym zaczął powolutku, cegiełka po cegiełce, odbudowywać mur, starając się, by tym razem nie skończyło się jak w bajce o trzech świnkach.

Gdy już się zaczął mocno zastanawiać nad bardzo długimi wakacjami w Tybecie, gdy kolejna, n-ta już próba, zakończyła się pewnym, drobnym sukcesem. Na krótką chwilę Karolowi udało się odciąć od całego świata.

"Dziś na obiad zrobię mielone. Zawsze ze smakiem jedzą mielone. Czego mi brakuje? Cebula powinna być, bułka jest, wczorajsza, po mięso muszę iść, a tak papier toaletowy się skończył…"
Udało mu się wychwycić myśli pojedynczej osoby. Nie był jednak pewien kogo. Rozejrzał się by zlokalizować ich właściciela. Mogła to być ruda sąsiadk robiąca porządek na balkonie albo starsza sąsiadka, paląca w otwartym oknie w bloku naprzeciwko.
W tym momencie telefon w jego kieszeni zapiszczał.
Mur runął i Karol musiał błyskawicznie cofnąć się pod osłonę czterech ścian swego pokoju.
Wyciągnął komórkę i spojrzał na ekran.
Wiadomość na Messengerze wysłała do niego siostra. Podgląd skrótu treści nie był dostępny. Maria wysłała jakiś obraz.
Wypadało go obejrzeć...
Maria pozowała na tle silnika wyciągniętego z jakiegoś auta. Umorusana smarem w roboczych ciuchach. Na selfie wyglądała na kogoś przeszczęśliwego w swoim żywiole.
"Słodko wyglądasz", pomyślał z cieniem ironii, zastanawiając się, czy jego ukochana siostrzyczka ma zamiar pozować do sesji "Dziewczyny z kalendarza mechanika", czy też wykopała z czyjejś stodoły jakiś zabytkowy silnik sprzed stu lat. Bo na prezent zaręczynowy od absztyfikanta to nie wyglądało.
Wybrał jej numer z kontaktów.
Maria nie odbierała telefonu. Za to odpisała na Messengerze: "pogadamy później, czadowy co nie?".
"tak, olśniewający Ile ma lat i koni?", wystukał w odpowiedzi.
"to t359 od star 200"
"aż zazdroszczę", nieco minął się z prawdą, "prezent?"
Odpowiedzi póki co nie było. Takie prawo Messengera, odpisują kiedy mogą. Widocznie Maria zajęła się już swoim cackiem.
Przy okazji Karol zauważył, że ma kilka nowych powiadomień na Facebooku:
"Użytkownicy Kuba i Kinga dodali do swoich relacji"
"Wiktor lubi Twój komentarz pod swoim zdjęciem"
"Maria skomentowała post w grupie Lubimy Stare Auta"
A Karol zaczął się zastanawiać, czy ludzie nie mają nic innego do roboty, jak tylko siedzieć na fejsie.
Pokręcił głową, po czym wrócił na balkon, by ćwiczyć budowanie muru.
Szło mu coraz lepiej. Przede wszystkim odcięcie się całkowicie od myśli osób znajdujących się na osiedlowym podwórku, w otwartych oknach czy na balkonach. Mur był na tyle mocny, by w ogóle ich nie słyszeć. Wtedy jego telefon znów zapikał. Wyrwało to Karola z równowagi wręcz boleśnie zalewając falą osiedlowych myśli.
Przeklinając w duchu technikę i wszystkich krewnych i znajomych ponownie wrócił do mieszkania. I znów spojrzał na ekran komórki. Z mocnym postanowieniem, że zaraz wyłączy to pudełko.
Maria odpisała na Messengerze:
"pomagam tacie, nowe zlecenie".
"szczegóły?", wysłał kolejne zapytanie.
Jednak odpowiedź znów nie nadchodziła. Widocznie Maria odpisywała z doskoku.Karol wyciszył komórkę, odłożył ją na stół, a potem ponownie wyszedł na balkon, dochodząc do wniosku, że tylko ćwiczenie czyni mistrza. I że prócz blokowania wszystkich myśli warto by się nauczyć robić lukę w otaczającym go murze, by móc odczytywać myśli wybranej osoby.
O tym, by jego mur był odporny na niespodziewane bodźce jak na razie mógł tylko pomarzyć.
Ćwiczenia pochłonęły trochę czasu. W końcu Karol poczuł się nie tylko głodny, ale też usatysfakcjonowany. Potrafił wyłączyć wszystkie myśli, potrafił wybrać też pojedynczą osobę, której myśli chciał w danym momencie słyszeć. Minusem było szybkie rozpraszanie się. A to ptak przeleciał, a to jakiś dźwięk. Za każdym razem mur gwałtownie się rozsypywał.
 
Kerm jest offline