Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2020, 22:05   #20
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Smile Dzięki za mini-dialog

Bastian ze spokojem i uporem przeczesywał mokrą ziemię w poszukiwaniu kolejnych kości i elementów wyposażenia denata. Po ułożeniu wszystkiego na płachcie łowca wampirów doszedł do wniosku, że mieli do czynienia ze zwykłym włóczykijem, któremu najwyraźniej nie poszczęściło się na jednej z jego wypraw. Ciemność i lejący deszcz nie denerwowały wojownika, który zdawał się być na nie bardzo odpornym. Każdy znający go lepiej wiedział, że Winckler miał wiele wspólnego z pochowanym w tym bezimiennym grobie podróżnikiem. Łowca potrafił przetrwać w dziczy, znał się na tropieniu, skradaniu i kilku innych rzeczach przydających się nie tylko poza miastem. Jako były łowca głów facet musiał być niezłym wędrowcem, bo nigdy nie było wiadomo kiedy i na jak długo przyjdzie mu opuścić bezpieczne, pełne jadła i znajomych mord mury miasta.

Podczas szybkiej ceremonii Winckler pomodlił się za duszę zmarłego i – mimo iż go nie znał – polecił ją Panu Snów. Jako łowca wampirów wolałby aby nieumarłych nie przybywało. Mieli ich już dość w Imperium… Kiedy grupa wyruszyła w drogę Bastian przyznał, że ich sytuacja nie wyglądała najlepiej. Byli przemoczeni do bielizny, a temperatura też ich raczej nie rozpieszczała. Pole oraz stojąca na nim karczma spadły podróżnym z nieba. Nazwa przybytku nie napawała entuzjazmem, ale okute wrota wyglądały na całkiem solidne.

Samo przywitanie ze strony karczmarza nie należało do najcieplejszych jakie Bastian widział. Nieprzyjemny głos, mało gościnny ton i lufa garłacza sprawiały, że Winckler nabrał pewnych podejrzeń. Chociaż czy gospodarz przybytku w takim miejscu nie powinien być przewrażliwiony i aż nad zbyt ostrożny? Sam karczmarz wyglądał jak potężna góra mięsa. Od jego osoby biły ponure, odstręczające nuty. Ktoś taki nie miał prawa wzbudzić sympatii podróżnych nawet jeżeli posiadał iście gołębie serce. Winckler wiedział, że tak skrajne mieszanki zdarzały się niezwykle rzadko. Jego czujność nasiliła się do granic możliwości.

Pomocnik karczmarza, kulawy młodzian o imieniu Knut, zajął się koniem Manfreda, a sam gospodarz zaopiekował się nowoprzybyłymi. Mimo bardzo złego pierwszego wrażenia olbrzym starał się zachęcić klientów, ale przesadna czujność Wincklera zniknęłaby dopiero z dala od tego miejsca. Łowca wampirów przeszedł już tyle, że nie w jego stylu było prosić się o więcej. Nie miał zamiaru dopuścić aby grupa padła ofiarą psychopaty, który z pewnością w pojedynkę zabiłby każdego z nich. W obskurnej, niegościnnej, zaniedbanej izbie Bastian nie miał zamiaru zostać dłużej niż to było absolutnie konieczne. Kurz, pajęczyny, zaśniedziałe naczynia… Nic nie wskazywało na to, że pobyt w tym lokalu mógłby być dobrze wspominany. Był jednak dach na głową i całkiem niezły wybór. Nazwy trunków i dań były niepokojące. Bastian nie miał zamiaru pić alkoholu zapewne racząc się tylko skromną ilością jadła. Przynajmniej taka była oryginalna wersja, bo tak naprawdę Winckler pozostanie przy swoich zapasach, a cokolwiek podane przez gospodarza ukryje w swoim plecaku kiedy tylko olbrzym zostawi ich aby konsumowali posiłek.

Laura jak zawsze była pełna energii jednak początkowo nie miała pojęcia o odkryciu jakie zapewne nie mogło być aż takim zaskoczeniem dla pozostałych. Manfred, podobnie jak Bastian, dostrzegł ślady krwi na podłodze. Nie omieszkał też odpowiednio tego skomentować nie będąc dalekim od tego co myślał łowca wampirów. Pomysł z wyciągnięciem jakichkolwiek informacji ze stajennego był całkiem niezły. Schmith mogła po cichu sprawdzić pokoje chociaż jeżeli ktoś tam zginął to Winckler wątpił aby znaleźli trupa. Co najwyżej mieli już z nim do czynienia nie daleko od gospody…

- Pójdę z tobą rozmówić się ze stajennym. Patrząc na aparycję gospodarza nie wypada nikomu chodzić samopas. - powiedział Bastian patrząc na Mullera. Łowca nie wspominał o tym, że w duecie mieli większe szanse coś wycisnąć z młodzika.

- Dwie osoby mają szansę więcej dostrzec. - Manfred skinął głową. - [i]No i faktycznie nie wiadomo, jak się zachowa nasz gospodarz w sytuacji sam na sam.

- My w tym czasie spróbujemy zagadać karczmarza, wynająć pokoje i pograć trochę na czas, żeby zaraz nie pobiegł was szukać - powiedziała Greta. - Gdy już siądziemy do kolacji i będzie się wam zdawać, że coś smakuje inaczej, niż powinno, od razu dajcie znać. Ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza w takim miejscu.

- No i z trunkami trzeba uważać - dorzucił Manfred. - Jeśli tak z nóg zwalają, to nie muszą być doprawione muchomorami czy innym paskudztwem - dodał, nie do końca żartując.

- Ech dobra to w nocy zrobię za l-u-n-a-t-y-k-a. - Laura przeliterowała słowo nauczone od jakiegoś nowicjusza, określające osobę co chodzi w śnie. - To co, wszystko ustaliliśmy? Możemy jechać dalej z naszym małym cyrkiem? - Dziewczyna wyszczerzyła zęby w chuligańskim uśmiechu.
 
Lechu jest offline