Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2020, 09:10   #5
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Powiadali, że przyszedł z południa, z kraju zwanego Zakhara, krainy mitycznych dżinnów, płomiennych pustyń, z kraju magii i przeznaczenia.
Dla wielu mieszkańców Mulmaster, to pojęcie było niesłychanie obszerne a obco brzmiąca nazwa niewiele mówiła mieszczuchom i plebejuszom, którzy napotkali na swojej drodze tego przedziwnego przybysza. Był to człowiek ogromnej postury, umięśniony niczym posąg w świątyni Talosa czy Helma, i nawet długa, przetykana jedwabnymi wiązaniami kolczuga nie mogła zamaskować siły jego rąk. Wydawał się być z twarzy podobny do północnych barbarzyńców. Orle rysy, masywny podbródek, czarne, długie włosy i niebieskie oczy, charakterystyczne dla plemion północy, wędrujących na wschód do Mulmaster zza wielkiej pustyni Anauroch, i widywanych czasem w mieście. Jednakże większość z nich, odziana w skóry, brudna i hałaśliwa niczym motłoch kontrastowała ze schludnym przybyszem, który włosy i brodę miał starannie zaczesaną, spiętą mosiężnymi skuwkami w liczne warkocze. Skórę jego pokrywały niemal niewidoczne tatuaże, podczas gdy północni barbarzyńcy zwykli tatuować się dosadniej, jak i malowali swoje ciała w wojenne, plemienne barwy. Przybysz w dodatku, wyglądał na wykształconego, a przynajmniej tak wynikało z jego spokoju, opanowania i schludnego, choć kaleczonego mocno w dialekcie, podobnego nieco do języków z dalekiego Calimshanu.
Długa szata, podobna do tych, co nosili magowie z Wieży Magicznej Mocy, albo darzeni nieufnością czerwoni magowie mogłaby identyfikować przybysza jako jednego z nich, jednak ten potrząsał przecząco głową, słysząc te porównania. Klął coś w swoim przedziwnym, śpiewnym języku i rechotał głośno. Był wojownikiem, co można poznać było po posturze, ale i dźwiganej na ramieniu glewii, o szerokim ostrzu, z wytrawionymi motywami półksiężyca. Za szeroki , nabijany mosiądzem pas, spinający kolczugę przybysz zatknął dwa toporki do rzucania, o obuchach wąskich niczym czekan. Na kolejnym pasie, wąskim dla odmiany przybysz nosił miecz, niewątpliwie elfiej proweniencji. Okrągła, zdobiona w przeplatające się esy floresy tarcza zwieszała mu się na długim pasku zza pleców. Bufiaste szarawary i buty z wywiniętymi noskami podobne były do ubioru dżinnów z zamorskich bajek. Najdziwniejsze było jednak jego nakrycie głowy. Wysoki, zgięty pośrodku rulon z białej wełny, nałożony na metalową czapkę, zwany przez przybysza “bork”, z fantazyjnym pióropuszem w żelaznej tulei na przedzie świadczył, że przybysz należy, lub być może należał do jakiejś wojskowej formacji, nieznanej jednak w tych rejonach. Świadczyłby o tym może nawykły do wydawania rozkazów ton, twarde spojrzenie i egzotycznie wyglądająca broń.
Przybysz ten zwykł grać na swoim, podobnym do gitary instrumencie na głównym rynku Mulmaster, a w wygrywanych przez niego melodiach brzmiały echa wielkich bitew, płomiennych romansów i szelest pustynnego wiatru. Za zarobione pieniądze lubił pić, i wielu przekonało się, że Zakharyjczyk ma głowę równie tęgą jak glewia, którą nosił, a której ostrze posmakowało już rąk drobnych kieszonkowców, chcących wykorzystać dobry humor nowego w Mulmaster przybysza.

Tego dnia jednak przybysz, krocząc dumnie ulicami Mulmaster kierował swe kroki do pewnej karczmy, zamierzając jak zwykle spędzić kolejny, miły wieczór w rozsądnym towarzystwie. Już pierwsze spojrzenie na karczmarza podpowiedziały mu, że coś jest nie tak. Wszedł jednak pewnie do pokoju, trzymając w luźno opuszczonej ręce swoją glewię.
- Kiss-oh-mak*, psie! Powinienem rozpruć ci brzuch, i udusić cię flakami- warknął Hassan i uniósł na chwilę glewię, zaciskając pięść na drzewcu tak mocno, że knykcie zatrzeszczały - ...ale zaciekawiłeś mnie barbarzyńco. Streszczaj się, a wy przynieście kumys. Albo miód! - rzucił wojownik do Rialdy i jej dziecka i kiedy tylko opuściły pokój, przeszedł od razu do rzeczy - Twierdzić, że oświecony Zakharyjczyk nie ma wartości to jak kłaść głowę w paszczę wygłodzonego lwa. Nie marnuj mojego czasu. Kim jest, i czego chce twój pan? -

*Stara, zawsze jara "kurwa twoja mać"
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 05-03-2020 o 09:54. Powód: literóweczka:(
Asmodian jest offline