Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-03-2020, 09:38   #13
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Czarne Ostrze i Krwawy Dzik


Sheva miała kawałek do przejścia. Karczma do której zmierzała znajdowała się niemal po drugiej stronie miasta. Zostawiając pozostałych ruszyła między domy i ciasne uliczki. Pora robiła się coraz późniejsza i półelfka dotarła po pół godzinie na miejsce. Jeśli pomyśleć, że na ulicach są tłumy to po otwarciu drzwi hałas uderzał wręcz w odwiedzającego. Odgłos śmiechu, kłótni, śpiewu i dobrego obijania się po mordach zalewały uszy. Nie musiała długo czekać aż z pośród tłumu ktoś do niej zawołał.
- Oj! Zmora, gdzie ty? - chudy mężczyzna o zaskakująco potężnym głosie stał jak zwykle za ladą. Edward zwany “właścicielem”. Organizator tego wszystkiego co działo się w tym miejscu.
- Drobny problem rodzinny. Słuchaj, potrzebowałabym kaskę za dzisiejszą walkę. To będzie problem? - uśmiechnęła się uroczo jak miała w zwyczaju. Metr siedemdziesiąt niewinności o śnieżnobiałym uśmiechu zamrugał oczyma starając się nie zwracać uwagi ani na wymalowaną czarną farbą twarz, ani na rękojeść miecza sterczącą nad ramieniem, ani tym bardziej na zbroję z ciężkich skór.
Edward zmierzył półelfkę z lekkim powątpiewaniem. Mlasnął.
- No, nie zdarza ci się próbować ode mnie wyciągać kasy… Ale bądźmy szczerzy za twoje walki to ty możesz sobie tu do woli nocować i żreć jak trzeba. Jak potrzebujesz kasy to szukaj wśród klienteli jak zawsze. Nasz układ pozostaje taki jaki był. A jeśli o nim mowa… najwyższy czas abyś na ring wskoczyła. Widownia się ciebie domaga. - poklepał półelfkę po policzku niemal z ojcowską czułością. Niemal było najlepszym określeniem, bo Edward był chodzącym przykładem pozorów. Chudy, a trząsł okolicą jak mu się chciało. Niby miły, ale chodziły plotki o jego okrucieństwie. Nikt jednak niczego nie widział.
- Tylko się przebiorę. nie chcę ochlapać krwią moich ubrań - po tych słowach półelfka niemal biegiem ruszyła do swojej kwatery na piętrze budynku.

Sheva naciągnęła na siebie strój ze skóry i wysokie wiązane buty. Potem nałożyła na siebie oliwkę do ciała. Lud chciał igrzysk. Lud chciał pięknych i młodych ciał. Półelfka korzystała więc ze swoich walorów. Przynajmniej nie musiała pracować jako portowa dziwka.

Wzięła w dłonie długi miecz i poprosiła o błogosławieństwo Kruczą Królową. Drżenie srebrnego łańcucha i chłód jaki poczuła w prawej ręce świadczył o wysłuchaniu prośby. Wywinęła młyńca bronią i pomaszerowała na ring.

W świetle pochodni mieli odegrać historię uwięzionej księżniczki barbarzyńców w skórach stającej przeciwko mężczyźnie z puklerzem i krótkim mieczem. W świetle pochodni ciała obojga połyskiwały. Tłum zahuczał z zachwytu. Barbarzyńska księżniczka rzucała przekleństwa w stronę swego oprawcy.

Po chwili w rytmie bębnów starli się ze sobą. Czarna Zmora dzierżyła swój całkiem nowy miecz.

On ogolony na łyso zaszarżował osłaniając się małym puklerzem. Odskoczyła niemal w ostatniej chwili. Tłum zawiwatował. Czarna zmora ruszyła z kontrą. Ale tym razem to Łysy okazał się szybszy. Za to jej miecz niemal rozciął jednego z gapiów stojącego najbliżej granicy areny. Po chwili w piwnicy rozległ się pierwszy szczęk metalu o metal. Łysy tym razem sparował, ale mieczem.
- Amator - powiedziała przez zaciśnięte zęby Sheva i uderzyła go łokciem w nos.

Odskoczyli od siebie a Łysy zaszarżował z krzykiem. Bębny mieszały się z wiwatami tłumu. W tle słychać było jeszcze tych, którzy próbowali nadal przyjmować zakłady. Kolejny klincz i…

Półelfka jęknęła padając na deski. Powietrze opuściło jej płuca. Łysy jednak ją zaskoczył. Szybko się przetoczyła unikając ciosu mieczem z góry. Przetoczyła się akurat tak, że w jej twarz trafił but przeciwnika.

Tłum szalał. Niektórzy zarabiali właśnie bardzo wiele. Inni tracili. Wokół waliły bębny. Łysy uniósł dłonie w górę wywołując jeszcze głośniejsze reakcje zebranych. Sheva podniosła się. Broń w dłoni dodawała pewności siebie. Chciała zaatakować go od tyłu. Tu nie liczył się honor. Tu liczyło się zwycięstwo. I efektowność tego zwycięstwa.

Ale łysy był szybki. Stał już odwrócony do niej. Ale to jej nie zniechęciło. Wyprowadziła niskie cięcie trzymając broń oburącz. I trafiła. Samym koniuszkiem miecza zostawiła krwawy ślad na jego mięśniach brzucha. Myślała, że już załatwione. Liczyła na otwarcie jego jamy brzusznej i gorące flaki wylewające się na piasek jakim była posypana arena. Ale nic takiego nie miało miejsca. Zamiast tego kolejny atak. Z jego strony spadł na jej ostrze. Zaskoczyło ją to, bo nie chciała parować. Ale to jej przeciwnik wpadł na pomysł, żeby wybić jej miecz z dłoni. I mu się udało. Broń opadła z brzękiem. Sheva zaklęła szpetnie. Tłum wiwatował. Bębny przyspieszyły. Cios ostrza z góry miał trafić ją w głowę.

Zasłoniła się w ostatniej chwili. Jej posrebrzany łańcuch nie pozwolił przeciąć przedramienia. Odepchnęła łysielca a łańcuch rozwinął się na kilkadziesiąt centymetrów. Warknęła niczym prawdziwa barbarzynka w szale. Zaczęła wywijać łańcuchem jak batem. Mało kto walczył łańcuchem. Mało kto umiał walczyć przeciw tej broni. Pierwsze trafienie dotarło do łokcia przeciwnika. Na moment rozluźnił uchwyt na mieczu, ale go nie wypuścił. To jednak wystarczyło Czarnej Zmorze. Kolejne trafienie dotarło do kolana. Wrzasnął, a Sheva uśmiechnęła się szerzej. Dobiegła do przeciwnika i zarzuciła mu łańcuch na szyję. Natychmiast mocno go ściągnęła. Wtedy łysy wypuścił broń. Ludzie krzyczeli w głos, a przeciwnik Shevy opadł na kolana. Jęknął jeszcze głośniej bo kolano trafione łańcuchem było doszczętnie rozbite. Zaczął charczeć.

Tłum wiwatował. Bębny waliły jak szalone. Sheva wydzierała się wprost do ucha przeciwnika. On powoli zmieniał kolor. W końcu zaczął klepać otwartą dłonią ramię półelfki. Poddawał się.

Ci którzy obstawiali Czarną Zmorę już krzyczeli na myśl o zarobionej gotówce. Inni albo huczeli, albo znosili porażkę w milczeniu. W końcu zwolniła uścisk, a drugi gladiator opadł w piach łapczywie łapiąc powietrze.

Ona zaś rozłożyła szeroko ramiona i przyjmowała wiwaty. Kłaniała się niczym artystka po skończonym występie. Wokół monety zmieniały swoich właścicieli. Sprężystym krokiem podeszła po swój miecz, otarła go z piasku i schowała. Ukłoniła się ponownie, a potem z rozbiegu z zamaszystym wykopem trafiła klęczącego na zdrowym kolanie człowieka w twarz.

W końcu pochyliła się nad nim unosząc palec wskazujący do swojego policzka. Czarna farba powodowała, że wyglądała niczym demon. Stróżka krwi spływajaca z lewego kącika ust również dodawała demonicznego wyglądu. Uniosła mężczyznę za jego ubranie i wykrzyczała:
- Widzisz tę śliczną buźkę? Widzisz? Jej się kurwa nie kopie! Zapamiętaj to gnoju!

Ta reakcja zaowocowała jeszcze większą wrzawą. Sheva ruszyła chwiejnym krokiem pomiędzy widzami. Dziękowała za rózne podarki które otrzymywała. W większości bezwartościowe i mające odwrócić uwagę od chęci pomacania jej ud. Jednemu z nachalnych darczyńców złamała palec. Zabrała jednak ze sobą zebraną gotówkę i ku uciesze gawiedzi odchyliła skórzanofutrzaną zbroję i upchała kilka monet do stanika. Musiała się szybko przebrać i zbierać chcąc zdążyć do zupełnie niechcący zdobytej nowej pracy.


 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline