Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2020, 12:55   #126
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Zanim oczom towarzyszy ukazała się strażnica, Hektor, sprowokowany przez Kruka, w końcu zadał mu pytanie. Jeszcze chwilę zbierał myśli zastanawiając się nad tym jak je skonstruować. Z początku chciał zapytać “kim jest?” albo “kto go zabił?”. Po chwili zastanowienia jednak, na te pytania mógł sam sobie odpowiedzieć.
- Czego nie zdążyłem zrobić przed śmiercią? Po co zostałem przywrócony do życia? - zapytał ostatecznie wciąż wierząc że Pan Toni stworzył utopców gdyż ci mieli niedokończone sprawunki w świecie żywych.
Kruk westchnął ciężko.
- Zapewne nie skończyłeś żyć - choć słowa brzmiały jak żart, ale były wypowiedziane zupełnie poważnie. - A czemu teraz żyjesz? Byłeś w złym miejscu w złym czasie. Ten, który niewoli dusze zrobił z ciebie bezwartościową kukłę. Bez urazy, ale pewnie wiedziałeś coś czego nie chciał aby wyszło.
- Coś czego nie chciał żeby wyszło? - powtórzył rycerz chłodno, gdyż nie spodobały mu się insynuacje Kruka. - Gdyby tak miało być, nie powinien mnie raczej pozostawić martwym?
- A kto powiedział, że kiedykolwiek umarłeś?
- Co? - rycerz aż zachłysnął się tą myślą. - Nie umarłem? Zostałem zmieniony za życia? Dla…
Dlaczego? To pytanie cisnęło się na usta Hektora. Kruk jednak odpowiedział już wcześniej. Zła pora. Złe miejsce.
- Czy… czy jestem w stanie to odwrócić? Stać się człowiekiem, odzyskać pamięć, wiem że była w moim życiu niewiasta… wrócić do niej?
- Odczynić boskie dzieło? Nie wiem czy ktokolwiek ma taką możliwość… może poza innym bogiem. Magia na ten przykład pewnie byłaby w stanie coś takiego uczynić.
-[i] Magia… - powtórzył za Krukiem dziwiąc się niepomiernie. - Magia jest boginią?
Nie bał się o Nich wspominać. W tej śnieżnej zamieci nikt nie mógł ich dostrzec.

- Nie słyszałem o niej Kruku… nikt o niej nie mówi. Czy… magowie się do niej modlą?
- Nie… hmm… co powiesz na mały układ? Z chęcią zdradzę ci tajemnice zza zasłony ale mam też wielką potrzebę, która ty mógłbyś zaspokoić. Widzisz przydałby mi się ktoś do obrony. Nie tu lecz TAM, po drugiej stronie.
Rycerz wzdrygnął się gdyż w pamięci miał to jak się układanie z Krukiem skończyło dla Gveira. Stawka jednak kusiła…
- Jak to miałghroby wyglądać?
- Cóż, związałbym z tobą pakt, byłbyś moim czempionem… lecz najpierw musiałbyś się pozbyć mojego obecnego… co oznacza, że musiałbyś porzucić to życia i przejść na drugą stronę. Zanim spanikujesz, da się wrócić zza zasłony. Jak się domyślasz… nigdy nie będziesz taki sam - Kruk wyszeptał te słowa tak aby tylko utopiec je usłyszał.
- Zastanów się i odpowiedz mi jutro.

- Idźmy czym prędzej do strażnicy - rzekł Gveir, który mimo wszystko nie chciał skomentować ostatnich zajść z demonem i Marzą.
Miał nadzieję, że wiele rzeczy rozwiąże się u kresu ich wędrówki.
- Diabli by wzięli - mruknął Gveir do smoka. - Twoja oferta była warta więcej, niźli tych czarcich pomiotów, choć zanim by się rzecz dokonała, zapewne nasza wędrówka skończyłaby się.
Smok wyglądający przez okno wozu uśmiechnął się triumfalnie zadzierając nos do góry.
- A jakże! Ee.. znaczy nie no… może by się nie skończyła. Zależy co byś mi przyniósł… Najlepsze by były niespotykane elementy, ale równie dobrze mogłeś to uznać za metaforę i no nie wiem… przynieść mi to co uważasz za najostrzejszą rzecz na świecie i tym podobne.
Kruk prychnął z tyłu karawany. Aurarius spojrzał w tamtą stronę ściągając brwi.
- Coś masz do dodania pomiocie? - zapytał chłodno.
- Tylko tyle, że człowiek jest zły na układ, ale nie zaproponował nic w zamian. Nigdy nie daje się demonowi wolnej ręki co do ceny za układ. Sam jest sobie winien - demon zacharczał ledwo wyglądając zza rycerza kryjąc się za nim.
-Winien czy nie, Marza jasno się wypowiedziała co do terminu pojedynku- wtrącił się Esmond- nie pozostawia nazbyt wiele czasu na przygotowania. Czy wiemy chociaż co może się stać gdyby Gvier nie stawił się do walki?

- Kimkolwiek była, z pewnością nie ma sensu wycofywać się z pojedynku - rzekł Gveir. - Demony i magia, tym właśnie są te bestie. Z pewnością miałem jakiś zamysł w tym pojedynku, niechybnie można na tym zarobić. Nie biłem się jednak z nimi wcześniej. Oby ta para ostrzy pomogła. Wolałbym jednak serum na pamięć, być może to by mi pomogło.

- Jak uda się nam nocować w strażnicy to możemy spróbować transu. Może uda mi się odróżnić twoje wspomnienia od moich i ci je wrócić. Jesteś gotów zaryzykować? - Izabela przepchnęłą na bok smoke samej teraz wyglądając przez okno.

- Ależ Izabelo - Gveir odsłonił oblicze spod maski i uśmiechnął się - zostałem stworzony do tego, żeby ryzykować życie za garść miedziaków. Garść wspomnień to chyba wcale nie wiele więcej.

- Póki jeszcze pamiętasz żeś najemnik, nic straconego - dodał rycerz. - Ja obudziłem się bez pamięci więc na końcu ścieżki, z której ty możesz jeszcze zawrócić. Cokolwiek będzie trzeba zrobić, masz moją pomoc - zadeklarował.
Skierował Rybożera w kierunku stanicy, przepraszając go szeptem za dodatkowy ciężar.

Dizi pospieszył yataki za rycerzem. Stanęli pod strażnicą.

- Spróbujmy wejść na zwiad do środka - rzekł Gveir. - Być może uda nam się rozbić obóz i ochronić się przed pogodą.

- Nie sądzę żeby była opuszczona - rzekł Rycerz schodząc z Rybożera i podchodząc do drzwi. - Ale z uwagi na pogodę, mogą się nie spodziewać podróżnych…
Załomotał pięścią w drzwi wieży.
- Hej tam! Otwórzghrbcie! - odchrząknął i jeszcze raz załomotał. - Halooo!

Esmond zeskoczył z wozu. Powoli obszedł budowle od boku, rozglądając się za miejscem w którym mogłyby przenocować yataki. Przy okazji przejrzał się samej strażnicy.

Strażnica nie wydawała się zbyt przygotowana na to aby zwierzęta mogły na dłużej przy niej zostać. Szczególnie przy tak gęstym opadzie śniegu. Trzeba im będzie przygotować jakieś zadaszenie. Łowca zdążył obejść dookoła bunek kiedy to drzwi się otworzyły i wyjrzał zza nich karzeł.
- Co? Czego? Kim wy u licha jesteście?

- Podróżnikami - rzekł Gveir, co było poniekąd zgodne z prawdą. - Szukamy kąta na nocleg, jedzenie mamy. Ale piwem nie pogardzimy, jak jakieś dobre macie.
Nawet nie wiesz, co cię czeka, zapraszając nas do środka, - pomyślał z rozbawieniem najemnik.

- Panie, to nie karczma aby piwo było. Sam bym nie pogardził… Dużo was trochę. - burknął karzeł wciąż nie ustępując miejsca i podejrzliwie patrząc.

- Ano, było nas więcej, ale zaginęło na szlaku. Niczego złego nie szukamy, tylko miejsca, gdzie by położyć głowę i stopy. Znajdzie się?

- Z pewnością nas pomieścicie. Przyjmijghrcie nas karle - odezwał się Hektor. - Odpoczniemy, wyśpimy się i ruszamy dalej w drogę. Obaczcie jaka pogoda.

Karzeł mlasnął.
- Asz, kur. Dobra właźcie. Nie wiem jak się pomieścicie.
Drzwi zostały szerzej otwarte i podróżnikom ukazała się dość pusta przestrzeń wnętrza strażnicy. Po drugiej stronie od wejścia były schody prowadzące na piętro. Wnętrze rozświetlał kominek wbudowany w ścianę.

- Dziękghrujemy - oświadczył rycerz i wszedł do środka kiwając ręką na Rybożera, by podążył. - Są jakieś niepokoje? Prócz nas?

Karzeł rozdziawił usta kiedy utopiec zaczął zapraszać swojego worga do środka. Rybożer również wydawał się mało przekonany, ale podążył za swoim panem. Wszyscy musieli się wstrzymać z wchodzeniem lub na prędce odsunąć aby nie zostać przewróconym.
- Ha ha! - zaśmiał się triumfalnie worg jak już udało mu się przecisnąć.
- Co do..? - karzeł aż się cofnął.
- Ups… - Rybożer przestraszył się i przepraszająco spojrzał na Hektora.
- No pięknie - Hebald zasłonił twarz dłonią.

No tak… Hektor doświadczył i widział przez ostatnie dni naprawdę dziwne rzeczy. Zapomniał że dla zwykłych ludzi… i karłów gadające zwierzęta nie są codziennością w której żyją.
- Nie widzieliście gadających zwierząt? Każdy dzień przynosi coś nowego przyjacielu.
Rycerz zaśmiał się próbując zachowywać się jakby nic szczególnego się nie stało.
- Rybożer. Kładź się pod ścianą.

Esmond wszedł do środka, dźwigając rzeczy niezbędne przy noclegu.
-Faktycznie dość tu ciasno - zgodził się ze wcześniejszą uwaga gospodarza-sami tu mieszkacie panie…?

- Spora dziura do utrzymania jak dla jednego - zauważył Gveir, który dotychczas milczał. Gveir nasłuchiwał wokół. Nie podobała mu się ta strażnica.

Karzeł podrapał się po czuprynie na głowie.
- Jano! Słyszał tyś kiedyś aby zwierzęta gadały? - zakrzyknął.
- Nie! - doszło z góry. - Wszystko w porządku?
- Gości będziemy mieć na noc!
- Dobra!
Karzeł ponownie podrapał się po czuprynie.
- Nie próbujcie niczego głupiego. Jutro przyjeżdża nasza zmiana.

Nim ktokolwiek odpowiedział Rybożer otrzepał się ochlapując wszystkich wodą.
- Oj, przepraszam. - jęknął i uwalił się pod ścianą z głuchym tąpnięciem.
- Zajmę się yatakami. Karhu też przykryje - powiedział Dizi wychodząc. Drugi karzeł niepewnie i nieufnie wycofał się na górę do swojego towarzysza.
- No dobrze… Gveir? Rozłożymy posłania i będziesz gotów?

- Zróbmy to - rzekł Gveir, szczerząc zęby dziarsko

- Czy możemy jakoś pomóc? - zapytał rycerz odwiązując z juków posłanie i starannie je układając przy worgu.

-Czy proces będzie podobny do tego co działo się ostatnio?-- zapytał Esmond- Czy i tym razem powinniśmy się spodziewać zagrożeń wewnątrz umysłu?

- Myślałam raczej, że podobnie jak u ciebie Esmondzie to będzie prywatna sesja… aczkolwiek może nie jest zły pomysł abyście dołączyli. poprzednio nie najlepiej się to dla mnie skończyło. Gveirze, czy zgadzasz się aby mieli oni wgląd w twój umysł?

- Nie ujrzą niczego gorszego niż poprzednio - Gveir zauważył ze zjadliwym uśmiechem. - Bramy mojego umysłu są otwarte… Mam nadzieję, że nie będą się bali do nich wejść.

- Bah! - żachnął się rycerz - dzielimy trudy podróży. Nie ma mowy o strachu. Strach nie przystoi rycerzghrbowi.

-A więc czym prędzej bierzmy się do roboty. Kto wie ile zajmie sesja, a im szybciej Gvier będzie gotów do potyczki z Marzą, tym lepiej.

Izabela kiwnęła potwierdzająco głową. Zaczęła dyrygować co jej potrzebne. W ciasnej przestrzeni ciężko było spełnić wszystkie warunki. Rybożer kilkukrotnie był przesuwany aż w końcu worg usiadł i nie dał się więcej ruszyć. Co więcej kiedy rycerz się kładł aby zapaść w magiczny sen położył mu swój wielki łeb na nogach.
- Pilnuje - powiedział stanowczo zerkając co jakiś czas na schody. Karzeł ze strażnicy patrzył na całe to zamieszanie podejrzliwie. Drugi strażnik - człowiek - również pojawił się na ich szczycie przyglądając się zamieszaniu.
Tymczasem Dizi poszedł zająć się yatakami i wozem biorąc do pomocy smoka. Hektor stał przy drzwiach z założonymi rękoma na piersi. Na jego czole rosła zmarszczka zaniepokojenia. W końcu westchnął głęboko.
- Uważajcie na siebie.

Rycerz skinął Hektorowi głową. Spojrzał na jego kikut i widać było że chce coś powiedzieć ale przyzwoitość go powstrzymała.
Poklepał po głowie wiernego worga. Zamknął oczy szykując się na spotkanie z umysłem Gveira.

Gveir położył się bez słowa, zostawiajac sobie komentarze na później. Wyglądało na to, że koncentrował się na zadaniu, którego wkrótce miał dokonać. Spojrzał jednak na Izabelę i rzekł:

- Jakieś wskazówki na koniec? - zapytał jeszcze.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline