Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2020, 15:37   #25
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Wpierw pojawił się ból. Słodki niebyt snu przez pewien czas tłumił typową pijacką dolegliwość. Gnom wiedział, że pojawia się ona zawsze, kiedy wypije się zbyt dużo trunków, szczególnie opartych na fermentacji.
- Na kuśkę Złotopołyskliwego... - Ociężale podniósł się na łokcie, próbując przywrócić sufit i ściany do względnego pionu, bo okrutnie wirując i kołysząc się we wszystkie strony powodowały, że poruszał się w pościeli niczym żółw przewrócony na skorupę. Jego palce natrafiły na leżącą w pościeli różdżkę. Gdyby ktoś patrzył w tej chwili na czarodzieja, niechybnie by mu to odradził. Ale nikogo nie było, więc koniec różdżki zaczął kreślić w powietrzu mistyczne symbole. Tak przynajmniej wydawało się gnomowi, bo postronny obserwator widziałby tylko rozpaczliwe, bezwładne machanie w powietrzu kawałkiem patyka.
- Illusio...speculum...locus... - próbował rozpaczliwie dopasować zgłoski do projekcji, wyobrażanej sobie w umyśle. Po chwili, wszystko się uspokoiło. Pokój wydawał się stabilny, miał ściany, sufit, zwisający z niego kandelabr. Wszystko wydawało się w porządku, i nawet jego żołądek opanował już pierwsze torsje. Po chwili jednak ból zaczął powoli rozmywać wyczarowane dokoła siebie ściany. Potrzeba było czegoś więcej niż statycznej iluzji, aby oszukać zatrute alkoholem ciało, szczególnie, że sztuczka której użył nie była przesadnie subtelna. Wiedział, że musi to przecierpieć, więc chcąc nie chcąc, sięgnął przez wyczarowaną, blaknącą już i prześwitującą ścianę do stojącego przy łóżku wiadra z wodą.
Karczmarz okazał się zapobiegliwy, i umieścił również drugie, puste, z którego gnom skwapliwie skorzystał.
- Ha, nawet nocnik zostawił. Swój chłop - mruknął czarodziej.

- Dobry duchu renowacji, przywróć siły po libacji! - zakrzyknął schodząc na dół, i widząc już całe towarzystwo siedzące przy stole. Schody nieco się co prawda huśtały w obie strony, ale gnom widział już niejedną płaszczyznę, która huśtała się niemiłosiernie, i jakoś dotarł do stolika zajmowanego przez towarzyszy. Jaja z boczkiem przypomniały mu jednak, że kac i jedzenie to nie jest dobra kombinacja i gnom zdążył pokazać niemal wszystkie możliwie odcienie skóry, od krwistej czerwieni, przez zielenie i szarości, po kredową biel. Śniadanie na szczęście, szybko się skończyło. Klin w postaci kufla piwka nieco poprawił sytuację, o ile można tak było nazwać drgawki i intensywne pocenie się zamiast huśtającego się otoczenia. Zdążył jednak przed wyjazdem odebrać zamówione u pani Hurcele towary, w postaci zapasu atramentów i tuszy, potrzebnych każdemu badaczowi, jak również dziesięcio stopową tyczkę mierniczą, kołki, linę, wielokrążek, jak również muła o wdzięcznym imieniu Ronaldo, który taszczyłby cały ten majdan i cierpiącego obecnie czarodzieja.
Nie zapomniał też o świątyni i tu z kolei, czekało go pierwsze rozczarowanie. „Atrakcja turystyczna”, przyciągająca niby tłumy awanturników niewątpliwie powinna mieć lepszą reklamę, przynajmniej kilka dzieł które opisywałyby historę tego miejsca. Tymczasem nie wyglądało, aby ktokolwiek próbował opisywać owe miejsce, choć pierwszą część układanki już miał. Wydawało się, że napisanie dobrego poradnika turystycznego mogłoby poprawić nieco sytuację, i stan jego sakiewki.
W końcu jednak przyszedł czas, aby wyruszyć z Oakhurst. Willie zdążył przyzwać swojego chowańca, puchacza zwyczajnego, który towarzyszył mu w niejednej wyprawie i służył swoim wzrokiem, słuchem i bezgłośnym niemal lotem. Zapobiegliwy czarodziej nałożył też przed wyjazdem z miasta zaklęcie ochronne, osłaniające go niczym zbroja po czym zasiadł w siodle swojego wierzchowca, starannie przywiązując się do niego liną. Zwierzę przez pewien czas dawało sobą powodować, ale kiedy tylko gnom zobaczył, że niezbyt bystry zwierzak po prostu podąża za jednym z długonogich, czarodziej po prostu pochylił się w siodle i zasnął.

Obudził się dopiero, kiedy jego wierzchowiec zatrzymał się i głośno parsknął z nudów. Wydawało się, że znajdowali się u celu, bo wszyscy ruszyli, by coś oglądać i badać. Rozpadlina z wiszącą liną wydawała się tu najciekawsza, więc czarodziej, po uwiązaniu muła do solidnie wyglądającego pniaka wpierw sprawdził stan owej liny, następnie wypuścił chowańca do rozpadliny, każąć mu sfrunąć w dół w taki sposób, by nie zawadzić o żadne przeszkody. Na kilka chwil sam przejął jego zmysły, aby zerknąć do środka i kiedy uznał, że przejście jest bezpieczne, wyczarował kilka świecących w powietrzu kul bladego światła, posyłając je do rozpadliny w taki sposób, aby oświetliły one zejście każdemu, kto akurat schodziłby po linie w dół.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline