Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2020, 17:52   #4
Krieger
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Młodzieniec podziękował służącemu i wyniósł balię na zewnątrz, kierując się w stronę gościnnego domu.
- Uważaj, smyku. Jeśli będziesz się za często mył, skończysz jak ja. - Ostrzegł mijanego Pella, który nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi. - Typ milczącego twardziela, hm? - Dodał pod nosem, ostrożnie otwierając sobie drzwi łokciem tak, by nie wylać parującej zawartości naczynia.

Las dookoła loży Sokoła rozbrzmiewał ptasimi śpiewami i odgłosami świerszczych skrzypiec. Zaczynało padać, a wieczorny wiatr niósł woń świeżego deszczu, igliwia i żywicy. Czarownik wciągnął powietrze łapczywym haustem i objął wzrokiem korony okolicznych drzew, czarne na tle szarego nieba.

- Ładnie tu. - Zawyrokował, wkraczając do mniejszego z budynków i odstawiając balię z wodą na stoliku. Marszcząc nos odkleił od siebie znoszone szaty i rzucił je w kąt, mając nadzieję że nie zapomni ich później wyprać. Nabrał spienionej wody drewnianą chochlą i wylał ją sobie na czubek głowy, pozwalając by całość spłynęła po nim i wsiąkła między deski podłogi, a z jego ust wydobyło się pełne ulgi westchnienie. Nie czuł się tak odprężony od… musiał się chwilę zastanowić.

Od czterech miesięcy, doliczył się myjąc skórę szorstką gąbką. Czterech długich miesięcy nieprzespanych nocy, fałszywych nazwisk, improwizowanych przebrań i unikania miast. I żadnego znaku po jakimkolwiek prześladowcy, poza uczuciem czyichś oczu wiecznie wbitym w jego plecy. Może to wszystko sobie wymyślił? Tak mało ostatnio śpi. A jednak pamiętał wydarzenia owej pamiętnej nocy jak żywe - blask stali, huk magii, bitewny zgiełk, ciepło jej pocałunku…

Nagłe ukłucie bólu wyrwało młodzieńca z zadumy. Uświadomił sobie, że zamyślony szorował coraz szybciej i mocniej. Do krwi.

Ash zakończył wieczorne ablucje i odział się w najświeższą z koszul które mu pozostały. Gdy wrócił do głównego budynku, Sokół czekał już na niego z przygotowanym przez Corwina posiłkiem.

- A więc dokąd zmierzasz, jeśli można spytać? - Zaczął Sokół pomiędzy kęsami gulaszu, a Ash postanowił, że lubi tego człowieka za jego niezobowiązujący, przyjazny ton i oczy bystre jak u swojego imiennika. W odpowiedzi chłopak wzruszył ramionami.

- Jestem kimś w rodzaju, jak to się mówi? Liścia na wietrze. Podróżuję na południe, ale nie mam obranego celu. Jest coś, co powinienem wiedzieć o tej okolicy? - Odbił piłeczkę albinos.

- Mój świat ogranicza się do Knieji Neverwinter, chłopcze. Ta ściana drzewa zatrzymuje natłok informacji z reszty świata, i bardzo mi to na rękę. Tak jak ci mówiłem, łatwiej dzisiaj trafić w lasach na orka niż na liść z drzewa. - Mowa ciała tropiciela jasno podkreślała, co myślał o tych stworzeniach, jak by zdobiące ściany trofea zrobione z ich czaszek nie były wystarczające. Niewielu zdecydowałoby się na takie traktowanie szczątków myślących, czujących istot, ale na Wybrzeżu Mieczy orkowie nie byli do nich klasyfikowani. Uważano że myślą tylko o mordach i rozbojach, a czują jedynie żądzę krwi i nienawiść do bardziej cywilizowanych ras. O ich wojnach z okolicznymi społecznościami można by napisać grube tomiszcze, nie wychodząc dalej niż sto lat wstecz. Nic dziwnego, że Sokół traktował ich jak szkodniki. - Ostatnio widziałem w ich szeregach też ich plugawy pomiot - pół-orków. Siła zielonoskórego i spryt człowieka w jednym nie wróży nam nic dobrego, Ash. W strukturze plemienia bękarci muszą być dwa razy waleczniejsi i dwa razy bardziej podstępni jeśli chcą móc zachować taki status jak reszta. Podróżując w kierunku, który obrałeś, będziesz musiał się ich bardzo strzec. W lesie jest opuszczona ostoja pewnego uczonego, badacza z fiksacją na punkcie pozostałości po elfickich imperiach sprzed tysięcy lat. Wydaje mi się, że to tam zalęgły się te bękarty, i używają tej samotni jako swojej bazy wypadowej na pobliskie trakty.


Ash pokiwał powoli głową, kreśląc kawałkiem węgla kilka krótkich notatek w swoim kajecie.
- Nie myślałeś, żeby sam coś z nimi zrobić? -

Tropiciel rozłożył ręce.
- Muszę opiekować się swoim obejściem, nie ganiać po krzakach za bandą orków. Mówiłeś, że szukasz zajęcia. Jeśli znajdziesz kilku podobnych sobie, byłbym wam skłonny zapłacić za przetrzebienie plugastwa. Mam pamiątkę z dawnych, bardziej narwanych lat. Nie jest to wiele, ale też nie za wiele mam. Ani nie potrzebuję.

Albinos zgrabnym pismem zanotował w kajecie “Ganianie po krzakach za bandą orków - NAGRODA

- Nie ruszam się stąd nawet do Phandalin. Czasem odwiedzam to miasto by sprzedać skóry i kupić zaopatrzenie. A właściwie… - Tropiciel wbił w młodzieńca swoje uważne spojrzenie. - Nie masz może zamiaru go odwiedzić?

- Brzmi równie dobrze co każde inne miejsce. - Ash upozorował brak zainteresowania. - Nie wiem za wiele o tych rubieżach. Co może być tam godnego uwagi?

- Ciężko może w to będzie teraz uwierzyć, ale historia Phandalin sięga setek lat wstecz, kiedy było kwitnącym ludzkim miastem, którego mieszkańcy żyli w silnym sojuszu z krasnoludami i gnomami na mocy Paktu Phandalvera. Jednak horda orków złupiła je i obróciła w perzynę wyrzynając mieszkańców. Phandalin zostało opuszczone na bardzo długi czas. Lecz w ciągu ostatnich czterech lat nowi osadnicy z Neverwinter, Waterdeep i innych miejsc rozpoczęli żmudną pracę nad wzniesieniem Phandalin z ruin. Powstała tam młoda osada. Z pewnością nie ma tam za dużo rąk do pracy, co może cię zainteresować. Jest też trochę prawdy w opowieściach o złożach złota, czy platyny w okolicznych Górach Mieczy. Wiem jednak że to ściągnęło na miejsce także bandytów, rozbójników którzy korzystają z tego, że Phandalin nie ma jeszcze na tyle silnej władzy, by przepędzić ten motłoch. Wiele osób wędruje w tamto miejsce szukając zapomnianych kopalń, świątyń czy podobnych miejsc. W dużej mierze to jeszcze dzikie okolice, przez co mieszkańcy borykają się z różnymi problemami. Poza tym... mam tam znajomego Darana Edermatha. Gdybyś zdecydował się udać do Phandalin chciałbym, żebyś przekazał mu list ode mnie. Dlatego pytam czy tam zmierzasz.

- A więc postanowione. - Albinos pacnął dłonią w stół dla podkreślenia swoich słów i wyszczerzył się. Phandalin brzmiało jak dobre miejsce by zapuścić na jakiś czas korzenie - niewielka osada na rubieżach, z dużą ilością problemów i nowoprzyjezdnych. - Wyruszę do Phandalin o świcie i dostarczę twoją wiadomość. Przynajmniej tyle mogę zrobić, by odwdzięczyć ci się na twoją gościnę, Sokole. - Mężczyźni uścisnęli sobie prawice na znak zawartej umowy.

- Miło mi to słyszeć, chłopcze. - Sokół uśmiechnął się, nalewając dwa pucharki wina. - Edermath jest srebrnowłosym półelfem. Ma ponad setkę, ale nie mów mu że ci to powiedziałem. Mieszka w chacie z sadem jabłoni - to jedyna taka w mieście. List napisze w nocy, a Corwin lub Pell dostarczą ci go rano.

Rozmawiali jeszcze chwilę przy winie, zanim Ash nie przeprosił swojego gospodarza i nie udał się na spoczynek, mając nadzieję, że może tej nocy nie będzie śniło mu się to samo, co zawsze.

Ale oczywiście czekała na niego gdy zamknął oczy, tylko po to by zniknąć jak znowu je otworzy.
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 17-04-2020 o 09:30.
Krieger jest offline