Wątek: DEA
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2020, 18:58   #23
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 12 - 2020.02.14; pt; g 21:30

Czas: 2020.02.14; pt; g 21:30
Miejsce: Los Angeles, dom Edwarda
Warunki: jasno, ciepło, sucho na zewnątrz noc, zimno, łag. wiatr i pogodnie


Siedząc na swoim ulubionym miejscu, przez kolejnym odcinku ulubionego ostatnio serialu Ed miał okazję wreszcie się zrelaksować. Ale i też tego pogodnego chociaż zimny wieczór mógł przemyśleć nad właśnie skończonym dniem. Zwłaszcza, że nikt do niego nie dzwonił, nie słał maili, ani nie nachodził go w domu.

Sam ranek zaczął się nieźle. Nie tylko ze względu na pogodny chociaż zimny poranek. Niby było ze 12*C na termometrze i słonecznie a wiatr i wilgotność w powietrzu sprawiały, że dobrze było włączyć ogrzewanie w samochodzie. Nawet jak ten wiatr nie był zbyt silny. Ale widoki za oknem były bardzo malownicze. Pod warunkiem, że się siedziało w ciepłym wnętrzu.

No i informatycy się spisali. Nie do końca był pewny czy to zasługa paczki lukrowanych pączków z dziurką czy też po prostu dla nich była to “robota na 5 minut”. No może nie do końca na 5 minut bo zawołali go do odebrania lapa jakąś godzinę później. Ale w perspektywie całej dniówki to zrobili to prawie na poczekaniu.

- Nie no co to ma być? Łapówka? No czy ty myślisz, że jesteśmy jakimiś krawężnikami? Edwardzie my jesteśmy agentami federalnymi i poważnie traktujemy nasze obowiązki. - szef informatyków złapał się za biodra i nawet nie sięgnął po paczkę postawioną na biurku. I mówił tak poważnie, że ktoś obcy pewnie mógłby pomyśleć, że on na poważnie tak poważnie mówi. Ale jak by nie planował rozegrać tą grę z kolegą z innego działu biura to kolega z własnego wszystko popsuł.

- O, ciacha, to biorę! - zawołał pulchny informatyk bez żenady przemykając dłoń po paczę leżącą na biurku i zwijając ją sprytnie dla siebie. Odszedł parę kroków wywołując konsternację zwierzchnika.

- Hej! Oddawaj to! To dowód rzeczowy! - Finn machnął ręką na te droczenie się i żarciki z kolegą z innego działu i pognał za podstępnie skradzionymi pączkami. Do tego przez podwładnego.

Ale mimo tych żarcików informatycy spisali się. Jak wrócił od nich z godzinę później, już z laptopem denatki miał na własnym mailu krótki raport o dwóch użytkownikach danego profilu randkowego.

Mężczyzna okazał się być obywatelem hiszpańskim. Nazywał się Juan Longo. Pochodził z Madrytu ale IP miał zarejestrowane na Majorce. Sądząc po zdjęciach profilowych rzeczywiście miał południowy typ urody który pasował do Hiszpana. Chłopcom nie udało się zdobyć jego numeru telefonu ale namierzyli wypożyczalnię skuterów, akwalungów i motorówek w jakiej pracował. Wyglądało na niezbyt duże przedsiębiorstwo na kilka, może kilkanaście osób nastawione na licznych turystów, głównie z Europy Zachodniej. Ed mógł więc wysłać tam maila czy zadzwonić jak każdy użytkownik internetu i telefonu. Chociaż jurysdykcja DEA nie sięgała tak daleko więc mógłby jedynie prosić czy sugerować obywatelom innych krajów w innym kraju. Tutaj już federalna odznaka czy nakaz niewiele mogły zdziałać tak jak dawały uprawnienia na terenie Stanów.

Kobieta jednak okazała się obywatelką Stanów i nadal przebywała na terenie kraju. Dokładniej IP miała w Santa Fe w Nowym Meksyku. Nazywała się Shana Dodson i prowadziła własną działalność jako osobisty trener, instruktor fitness, aerobiku i tańca. No i po zdjęciach faktycznie było widać młodą, wysportowaną i apetycznie wyglądającą brunetkę. Chłopcy od komputerów znaleźli jej stronę firmową gdzie między innymi poza osiągnięciami swoich i swoich klientów miała podane numer i mail kontaktowy.

Za to przeglądanie wiadomości o Yacht Clubie i jego członkach nie dało jakichś spektakularnych rezultatów. Klub jak klub. W miarę regularnie brał udział w lokalnych regatach, wodnych paradach i imprezach organizowanych nad wodą. Kilka lat temu załoga jednego z jachtów opłynęła obie Ameryki dookoła z LA do NY a potem z powrotem. I do dookoła Przylądka Horn a nie przez Kanał Panamski. I do dziś klub szczycił się tym osiągnięciem.

Przy paru okazjach Ed dostrzegł uśmiechniętą postać Alyssy na wspólnych imprezach z okazji jakichś rocznic, imprez charytatywnych czy podobnych. Ale jeśli nie liczyć, że była raczej młoda i zgrabna to nie wyróżniała się jakoś specjalnie na tle innych klubowiczów. Po prostu kolejny członek klubu.

Odkrył, że chyba spora część członków tych wodnych sportów zapisywała się do klubu we wczesnym wieku. Albo w szkole średniej albo na studiach. A potem byli już długo członkami mniej lub bardziej aktywnymi. Wydawało się, że po studiach większość członków pojawiała się w klubie coraz rzadziej. Klub też chyba był raczej nastawiony na rozrywkę niż aktywny sport. Więc chyba raczej chodziło o “bycie nad wodą” i “pływanie jachtem” niż jakieś wyczyny sportowe godne prawdziwych żeglarzy. Bo poza tym jednorazowym opłynięciem obu Ameryk trudno było o jakieś specjalne sukcesy sportowe w zawodach czy regatach.

A jak klub został otwarty przez weteranów walk na Pacyfiku zaraz po II WŚ to i przez parę dekad pokaźną liczbę członków jakie przewinęły się przez jego progi. Z czego zdecydowana większość to obecnie były “martwe dusze” co chyba pojawiali się w klubie jedynie na imprezy okolicznościowe albo w ogóle.

Pod względem kryminalnym jakąś przeszłość jednak miał. Już na samym początku piątka założycieli klubu trafiła do sądu z powodu wyłudzeń i malwersacji. Ale sprawę umorzono z braku dowodów. No i to było pod koniec lat 40-tych.

W latach 80-tych był nawet pewien narkotykowy ślad. Otóż u członka klubu, policja znalazła ładunek narkotyków. Właściciela jednak oczyszczono z zarzutów bo był wówczas po wypadku schorowany i od dwóch lat nie był nawet nie tylko w klubie ale i na swoim jachcie. Jacht stał na klubowej przystani i w końcu policja uznała, że to włamanie i ktoś, pewnie handlarze narkotyków, mogli urządzić sobie na nieużywanej łodzi kryjówkę. Podejrzanym był wówczas bratanek właściciela łodzi będący na bakier z prawem i podejrzewany o handel narkotykami no ale ten wyjechał do Meksyku i ślad po nim zaginął.

Inne sprawy były mniejsze. Najczęściej policja była wzywana do drobnych włamań do zacumowanych łodzi. Sprawcami byli zwykle drobne złodziejaszki albo włóczędzy szukający jedzenia, schronienia czy czegoś do opylenia. Było kilka kradzieży łodzi i jedno zaginięcie. Większość tych spraw udało się rozwiązać pozytywnie i kłopotliwe łodzie zostały odnalezione i zwrócone właścicielom. Do tego niedawno bo w zeszłym roku policja była wezwana do bójki podczas jednej z imprez. Z raportu wynikało, że chyba ktoś za dużo wypił i do tego poszło o czyjąś żonę gdy jeden pan walnął w końcu w twarz drugiego pana po czym wzięli się za łby. Ale obyło się bez poważniejszych obrażeń. Wystarczyła interwencja w ambulatorium.

No i mniej więcej tyle dogrzebał się o tym lokalnym klubie żeglarskim przez większość roboczego dnia. Może by znalazł coś jeszcze a może nie. Ale gdyby klub był zamieszany w jakąś grubą sprawę to pewnie by zostawiło to jakiś ślad w aktach federalnych. W DEA, FBI czy innej organizacji. A poza tą sprawą z czasów gdy twarde narkotyki w Ameryce dosłownie wyszły na ulice i rozgościły się w klubach i dyskotekach to nic więcej podobnego nie było. Nawet jeśli któryś z całej rzeszy członków był zamieszany w jakieś afery to już by oznaczało żmudne sprawdzanie każdej, jednej “głowy”. Te trzy czy cztery tuziny osób jakie wrzucił do systemu jakoś nie okazało się dilerami, mordercami czy osobami z powiązaniami mafijnymi. Nie każdy był aniołem i niektórzy weszli w kontakt z prawem na tyle by zostawić po tym ślad w papierach. No ale raczej chodziło o drobnostki. Jak coś było ukryte pod tą wierzchnią warstwą to po takim pierwszym skanie nic z tego nie wyszło na światło dzienne.

Gdy już był na etapie dzwonienia do Kena rozmowa z nim była raczej krótka i cierpka. - Chyba bierzesz nas za partaczy Ed. Wszystko masz w raporcie. - policyjny detektyw wydawał się albo trochę zdziwiony albo może i urażony takim pytaniem. W policyjnym raporcie były raporty z przesłuchań świadków oraz ich telefony kontaktowe. Ponieważ spora ich część należała właśnie do hotelowych gościach to teraz była rozsypana po całych Stanach i nie tylko. Niewielka ich część mieszkała niedaleko Kalifornii. Pod tym względem obsługa hotelowa była stabilniejszymi świadkami bo raczej nadal powinna przebywać na miejscu.

- No my też szukaliśmy tego jej telefonu. Ale nie znaleźliśmy. Zostawiliśmy numer kontaktowy w hotelu gdyby ktoś go znalazł i się zgłosił. Ale to po tak długim czasie to raczej wątpię by się znalazł. Może gdzieś się zawieruszył przy upadku. Albo ktoś go zawinął. Wiesz jako fetysz z wypadku czy co. Różni są popaprańcy. Lub po prostu go zgubiła jeszcze w hotelu. Wątpie by był w samym pokoju. Mała, zamknięta przestrzeń a sprzątnęliśmy go dokładnie. Tak samo jak technicy miejsce upadku. No ale było zamieszanie zanim wezwano policję, karetkę i naszych techników. Minutę czy dwie, sam wiesz jaki mamy czas reakcji do przyjazdu pierwszego radiowozu. No ale by zgubić telefon to mogło wystarczyć. W każdym razie jak my z Charlesem przejęliśmy sprawę no to ani przy niej ani w hotelu, nie znaleźliśmy żadnego telefonu. Nikt ze świadków też nie miał pojęcia co się z nim stało. - policyjny detektyw mówił pewnie o swoim śledztwie. Ale chyba wątpił by telefon po prawie miesiącu od zdarzenia i to w publicznym miejscu, dało się jeszcze odnaleźć. Jeśli sprawą zajęli się zawodowi technicy kryminalni to rzeczywiście były spore szanse, że coś względnie dużego jak telefon a nie jakiś włos czy zagubiona kropla krwi to raczej by chyba nie przegapili. W końcu powiedzenie, że pracują z lupą i na czworakach nie wziął się znikąd. Ale ci technicy też musieli dojechać na miejsce zdarzenia. Zwłaszcza jak to zdarzenie było w środku nocy już po godzinach ich pracy. Do tego czasu pewnie miejsca zdarzenia pilnowali zwykli policjanci. A przed przyjazdem pierwszego radiowozu nie wiadomo kto.


---



Po wieczornym posiedzeniu z Netflixem Ed miał okazję zaplanować sobie weekend. W końcu niby biuro pracowało na pół obrotu w weekend i co się dało to spychano na poniedziałek. No ale nikt nie zabraniał agentom federalnym przychodzić do biura jeśli czuli taką potrzebę. Zwłaszcza tym co prowadzili sprawy lub różne operacje i mieli sporą swobodę w dobieraniu sobie godzin pracy. Liczyły się efekty a nie siedzenie w biurze od 8-ej do 18-ej. Tylko z tymi sekcjami specjalistów jak chłopcy od informatyków czy różne laby to zwykle były zamknięte. No chyba, że też akurat ktoś nad czymś siedział. Mógł też pomyśleć czy się rozerwać, posiedzieć nad prowadzonym śledztwem czy pomóc kolegom na mieście. Bo dzisiaj zaczepiła go Annie zwana za jej plecami Żelazną Anną z powodu jej bezkompromisowości. Wobec przestępców, podwładnych ale też i samej siebie.

- Słuchaj Ed, masz jakieś plany na weekend? - zagaiła go gdy stał przy automacie z zimnymi i gorącymi napojami. - Trochę się chyba zasiedziałeś nad tą sprawą. Nie chciałbyś się trochę rozruszać? - zaczepiła go nawet się do niego uśmiechając przyjaźnie. - Obstawiamy takie jedno miejsce na mieście. Dziwki. Na jutro wieczór coś się kroi. Chyba będzie jakiś ważniak czy co. Może nas doprowadzi gdzieś dalej. No ale przydałby nam się dodatkowy człowiek. No przemyśl sprawę. Jutro o 18-ej zbiórka tutaj. Na odprawę. Potem jedziemy na akcję. Jakbyś miał ochotę to daj znać. Będę twoją dłużniczką jeśli nam pomożesz. - agentka przedstawiła sprawę o co jej chodziło. Prowadziła swoją sprawę tak sam jak on sobą. Nie mieli takiej różnicy szarż by któreś mogło rozkazywać drugiemu. No ale poprosić o koleżeńską pomoc już można było. Miał prawie całą dobę do tej sobotniej odprawy by się zastanowić. Chociaż jakby się zgodził to pewnie Żelazna Anna wolałaby znać odpowiedź wcześniej. Na razie 6-ty odcinek “Narcos” się skończył, zaczęły lecieć reklamy a za oknem panowało nieprzyjemne zimno w tą lutową noc.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline