Mama zapłaciła taksiarzowi i kazała mu zaczekać.
Mały Vito kręcił się za szybą i kratą lombardu, gdy zapukała głośno i niecierpliwie. Otworzył, a właściwie uchylił drzwi. Już miał otworzyć usta, ale starsza pani była pierwsza.
- Jestem odebrać paczkę dla Pana Luigi.
Wpuścił mamę do środka.
- Szanowna Pani zaczeka. Tu jest krzesło.
Wyszedł na zaplecze i po kilku chwilach wrócił niosąc spory karton. Mama zgrabnie przecięła sznurki i taśmę, wyciągnęła ze środka altówkę w futerale, małą siatkę z ciężkim bagażem, a resztę drobiazgu wrzucając do torebki. Poszło szybko, karton ukrył zawartość, a było wszystko. Przesyłka była wcześniej opłacona, ale Mama i tak zostawiła banknot.
- Dziękuję i do widzenia - brzęknęła dzwonkiem i wyszła. Weszła do taksówki i podała mu adres siostry. Musi złożyć osobiście kondolencje, i może we dwie pójdą na cmentarz.
__________________ Bez podpisu. |