Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2020, 22:48   #4
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
- Proszę uważać na Siebie i trzymać się ciepło. - rzekła Versana żegnając z uśmiechem na ustach wychodzącego urzędnika miejskiego - Proszę również pozdrowić żonę i dzieciaki! - dodała gdy gość zamykał drzwi. - Te urzędasy działają mi na nerwy. - na ustach Jej pojawił się grymas, który szybko zamienił się w delikatny uśmiech - Na szczęście na miesiąc mam ich z głowy.

Zwykle o tej porze roku i tak nie miała zbyt dużo obowiązków poza pojedynczymi kupcami, którzy byli albo na tyle szaleni, albo na tyle zdesperowani by przemierzać w tak niesprzyjających warunkach tereny Nordlandu.

- Jeszcze tylko to dzisiejsze zebranie i będę wolna. – pomyślała – Ciekawe czemu Starszy przesunął jego termin?

Starszy nie miał tego w zwyczaju. Versana jednak wiedziała, że jeżeli już do tego doszło problem nie był błahy.
Słońce już dawno zaszło za horyzontem. W trakcie Mrozu i tak nie widniało zbyt długo na nieboskłonie. Arystokratka wraz ze służba zjadła kolację we wspólnej jadalni na parterze, na którą Greta przygotowała dziś peklowaną wieprzowinę, chleb z dodatkami rodzynek pieczony rano, ciepły kompot z pasteryzowanych brzoskwiń oraz marynowane ogórki. Kuchnia gosposi bardzo smakowała Versanie, więc Ta zjadła wszystko i po raz kolejny Ją pochwaliła:

- Wspaniała uczta Greto. – rzekła Versana – Mam zamiar skorzystać z tego, iż pogoda zelżała pod koniec dnia i wybrać się na wieczorny spacer aby złapać trochę świeżego powietrza. Proszę przynieś mi do pokoju moje podróżne ubranie wraz z grubym płaszczem oraz tymi wysokimi, ocieplanymi, czarnymi butami z cholewką, które trzymam w stajni na takie okazję. – oznajmiła – Przygotuj mi również kąpiel jak wrócę. Mam zamiar po wszystkim odprężyć się w gorącej wodzie z dodatkiem moich ulubionych olejków. - zakończyła wdowa i ruszyła w stronę schodów.

Gosposia przywykła do wieczornych spacerów Swej Pani. Ta z kolei zazwyczaj zakładała wtedy nierzucający się w oczy strój by nie zwracać na Siebie niepotrzebnie uwagi biedoty jak i patroli straży miejskiej. Grecie mówiła zaś, że ceni Sobie Swoją prywatność a fakt, iż ciężko Ją rozpoznać wykorzystuje aby sprawdzić jak pilnie pracują ludzie pilnujący Jej magazynu oraz, że czasami lubi wstąpić do którejś z karczm na rozgrzewający trunek aby przysłuchać się anonimowo rozmowom klasy robotniczej i dowiedzieć się „co w trawie piszczy”. Chwilę po tym jak Versana spięła Swoje gęste, czarne włosy tak aby nie wystawały Jej później spod płaszcza rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę! – powiedziała uniesionym głosem aby dobrze było Ją słychać.
- Przyniosłam strój, o który Pani prosiła. – oznajmiła gosposia po wejściu do pokoju – Czy prócz kąpieli mam również przygotować Pani ulubione grzane wino?
- Ależ oczywiście Greto. - odpowiedziała – Nie zapomnij również o gorącym ręczniku na twarz. Dobrze wiesz jak doskonale wpływa on na moją cerę.
- Naturalnie. - odparła Greta, po czym wyszła z pokoju zamykając za Sobą drzwi.

Versana następnie przyodziała Swoją skórzaną kurtkę, na którą założyła zwyczajną, szarą koszulę aby zamaskować zdobienia którymi pancerz był pokryty. Do pasa przypięła zdobiony sztylet, który dostała w prezencie od nieżyjącego męża i z którym rzadko kiedy się rozstawała. Wsunęła stopy w przyniesione wcześniej przez Gretę skórzane buty a na koniec zarzuciła na Siebie ciężki ocieplany, ciemny płaszcz z kapturem i wyszła z pokoju zamykając drzwi na klucz. Na dole czekał już na Nią Kornas odziany również w czarny płaszcz z kapturem.

- Gotowa do drogi moja Pani? - zapytał
- Tak. - odpowiedziała - Możemy już ruszać.


Następnie eunuch otworzył przed Nią drzwi a gdy już wyszli oboje zamknął je na klucz. Ulice były stosunkowo puste. Było zimno i nieprzyjemnie, pomimo że wiejący cały dzień wiatr ustał. Ludzie tylko gdzieniegdzie pośpiesznie przemykali. Versana ze Swoim ochroniarzem szli zdecydowanym krokiem mając oczy szeroko otwarte. Zachowywali między Sobą kilkumetrowy odstęp tak by w razie czego nie wzbudzać podejrzeń mijanych przez Nich ludzi a w przypadku zagrożenia móc szybko znaleźć się obok Siebie. Dzisiaj również obrali inna trasę niż poprzednio. Z resztą robią to za każdym razem by zminimalizować ryzyko zorganizowania na nich niespodziewanej zasadzki. Drogę do portu pokonali szybko i bez żadnych niespodzianek.

-------

Po wejściu na pokład Starej Adel, gdy mijali Kurta ten jak to zwykle bywało rzucił w Jej kierunku „Ahoj Młoda”. Następnie wraz z eunuchem udała się do ładowni gdzie trzy rzeczy okazały się być jasne. Po pierwsze, Starszy jeszcze nie przybył. To akurat Versany nie zdziwiło ani trochę. Po drugie, Strupas był tu zapewne od dłuższego czasu. Pomimo że nie dostrzegła jeszcze Jego sylwetki, to smród jaki Go otaczał zdążył opanować już całe pomieszczenie. Po trzecie, dzisiejsze zebranie różni się od tych zwyczajowych ze względu na to, iż przybyła na nie większa część zboru. Zdjęła więc kaptur i stała tak jeszcze przez chwilę szukając wzrokiem Aarona, gdyż chciała zamienić z nim parę słów przed wieczerzą i wręczyć mu kilka srebrnych monet. Jednak gdy dostrzegła, że Ten leży kompletnie nawalony na jednej z ław, darowała Sobie. Następnie zjawił się Kornas, który delikatnie złapał Ją za ramię i wskazał swoim pulchnym paluchem, że przy jednym ze stołów jest miejsce dla Nich obojga. Ucieszyła się również dlatego, że Ten rzekł, iż „Śmierdziel” siedzi na drugim końcu pomieszczenia. Podążając za eunuchem minęła Łasice, która stała pod ścianą opierając się o nią jedną nogą. Versana postanowiła wykorzystać tą chwilę by wyciągnąć od Niej kilka informacje o tajemniczej arenie na której dochodzi do nielegalnych walk oraz zdradziła Jej sekret, (wiedziała, że Łasica niechętnie dzieli się wszelakimi informacjami jeżeli nie będzie miała z tego wymiernych korzyści bądź równie cennych ciekawostek) iż chciałaby tam wystawić do walki Kornasa by móc się na tym jeszcze bardziej wzbogacić. Po zakończonej rozmowie Arystokratka udała się w stronę Swego ochroniarza by zasiąść obok Niego. Chwilę później Karlik ustawił na stole ostatnią tace z jedzeniem i wszyscy przystąpili do wspólnego posiłku. Versanie jednak apetyt nie sprzyjał. Z jednej strony ze względu na odór, który panował w ładowni z drugiej zaś niedawno zjadła pyszną kolację przygotowaną przez Grete. Swą porcję więc delikatnym ruchem dłoni odsunęła w stronę Kornasa wiedząc, że Ten dysponuje wiecznie niezaspokojonym apetytem i na pewno nie odmówi. Nie myliła się. Eunuch szybko spałaszował Swoją a następnie Jej porcje. Resztę wieczerzy Versana spędziła w milczeniu popijając od czasu do czasu ze Swego pucharu miernej jakości wino i bacznie słuchając współbiesiadników. W głębi duszy Jej to odpowiadało, gdyż w końcu nie musiała się sztucznie śmiać z żartów, które Jej wcale nie bawiły i być nadto uprzejma względem osób zupełnie Jej obojętnych.

-------

W końcu drzwi do ładowni, z których korzystał zazwyczaj tylko Starszy zaskrzypiały w zawiasach i w delikatnej poświacie padającej ze świec pojawił się On. Jak zwykle twarz zakrywała mu maska a w ręku dzierżył kostur. Wszyscy w jednym momencie wstali. Wraz z pierwszymi słowami, które wydobyły się z Jego krtani na karku Versany pojawił się ten sam przyjemny dreszcz jak podczas pierwszego ich spotkania w dziwacznym śnie Arystokratki. Mówił jak zwykle w sposób wzniosły z wielką powagą i wiarą w słuszność tego co muszą osiągnąć. Plan na pozór nie wydał się być skomplikowany jednak gdy się nad nim mocniej zastanowić do takich nie należał. Kultyści mieli uwolnić z kazamat bliżej nieokreśloną kobietę.

- To jak szukać igły w stogu siana. – pomyślała Versana w pierwszym momencie.

Chwilę później głos zabrał Strupas. Momentami wydawał się być wbrew pozorom błyskotliwy i już niejednokrotnie to udowodnił. Versana jednak i tak uważała go za poważnie obłąkanego człowieka który czasami zdawał się Sam nie wiedzieć kiedy mówi z sensem a kiedy plecie od rzeczy. Jednak plan, który przedstawił wydawał się być na pierwszy rzut oka całkiem sensowny, lecz niósł ze sobą dwa poważne zagrożenia. Po pierwsze, oczy całej straży miejskiej nie dość, że skupiłyby się na morderstwie wewnątrz kazamat to po drugie w tym samym czasie zniknęłaby stamtąd niedawno pojmana więźniarka, która trafiła tam z bliżej nieznanego kultystom powodu. Można w związku z tym przypuszczać, że jeżeli Sam Starszy był Nią zainteresowany również niedawno przybyły do miasta łowca czarownic mógł mieć względem Niej poważniejsze plany.
Jako drugi zabrał głos Aaron, który parę chwil wcześniej przebudził się ze Swej pijackiej drzemki. Jego spojrzenie na sprawę zdecydowanie bardziej spodobało się Versanie i Ta spostrzegła również, że na twarzy Łasicy pojawił się delikatny uśmieszek. Jednak nie wiedząc jakie zarzuty zostały postawione osadzonej ciężko było podjąć jakiekolwiek działanie. Wszak jeżeli była podejrzewana o konszachty z chaosem to Ten, jak Mu tam Oleg nie uwierzyłby w Jej nagłą śmierć i tym bardziej nie wydałby Jej truchła grabarzowi przed wcześniejszym odprawieniem Swoich rytuałów a następnie spaleniem zwłok na stosie. To z kolei mogłoby doprowadzić do zdemaskowania zboru. Może przecież chcieć posłużyć się Nią jako przynętą. Głos postanowiła zabrać, więc Versana:

- W mojej ocenie wpierw powinniśmy się czegoś więcej o Niej dowiedzieć. - powiedziała spokojnie - Za co siedzi? Co Jej grozi? Itd. Dysponujemy chyba na tyle rozległą siatką szpiegowską w całym mieście i zapewne nie tylko by w przeciągu kilku dni zebrać odpowiednie informacje. Do najbliższego festynu mamy kilka tygodni, to więc wystarczający czas by ustalić na podstawie zdobytych informacji odpowiedni plan i wcielić go w życie. Uważam, że podejmowanie pochopnych decyzji przyniesie nam więcej kłopotów niż korzyści. Wszak pośpiech wskazany jest przy łapaniu pcheł. - rzuciła szybki, szyderczy uśmiech w stronę Strupasa - Nie neguję Waszych pomysłów Bracia. Jednak uważam, że posiadają one dość poważne niedociągnięcia. - zwróciła ponownie głowę w stronę garbatego łachmaniarza - Strupusie! Bywasz w wielu miejscach i pomimo Swego smrodu potrafisz pozostać niewidoczny? Twych uszu zapewne dochodzi wiele cennych informacji. Może warto byłoby abyś pomyślał nad przeszukaniem odpowiednich śmieci bądź pożebraniem pod kilkoma znaczącymi dla naszej sprawy instytucjami? - wróciła wzrokiem na resztę zgromadzonych - Ja przebywam zaś w kręgu wielu znamienitych osób w tym mieście a względem mojej osoby robi podchody Sam porucznik Marcus. Chyba wiecie co mam na myśli. - kobieta zachichotała - Aaronie a Ty dla Siebie jaką byś widział rolę przy takim obrocie spraw? - dodała spoglądając na potarganego maga, który wbił w Nią Swój pijany wzrok - Pamiętajmy również, iż osadzona Sama może władać magią i może wystarczy Jej tylko dostarczyć jakiś przedmiot i list z pozdrowieniami oraz umówionym miejscem spotkania a resztą już Ona się zajmie Sama. W ostateczności jedno z nas może przybrać formę porucznika. Wszak mamy czarnoksiężnika w naszych szeregach a ja dzięki wrodzonemu mi urokowi osobistemu mogę zdobyć Jego pieczęć, która może widnieć pod pismem nakazującym transport osadzonej w inne miejsce odbywania kary. Pamiętajmy jednak, że działanie takie może narazić mnie na zdemaskowanie a „pomoc” Marcusa przecież może okazać się bardzo cenna w późniejszych etapach naszych działań. - na koniec dodała - Dwie rzeczy są pewne. Wchodzenie w rój os to głupota a ja nie mam zamiaru być pokąsana na skutek nieprzemyślanych czynów. Wszak może jesteśmy wariatami ale na pewno nie jesteśmy głupcami.

Po wszystkim Versana spokojnie usiadła i rozejrzała się po pozostałych zebranych starając się wyczuć nastrój jaki panował po tym jak skończyła mówić. Liczyła się z tym, że nie każdemu musiał on się spodobać jednak wierzyła w jego słuszność. Oparła łokcie o stół, splotła palce dłoni i oparła o nie brodę wsłuchując się w to co do powiedzenia mają inni kultyści.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 22-04-2020 o 07:01.
Pieczar jest offline