Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2020, 12:23   #18
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Willie posmutniał widząc martwego towarzysza, ale niewiele mógł w tej chwili na to poradzić. Oględziny jego ciała również niewiele powiedziały. Liczne kolce i ciernie wystające z jego ciała mogły sugerować, że wpadł w jakąś gęstwinę ciernistych krzaków. Willie nie przypuszczał, że istota zdolna do szybowania mogła tak po prostu zginąć od upadku, ale w walce kenku mógł stracić przytomność i po prostu spaść jak każdy aeronauta. Willie starannie przeszukał również resztę osobistych rzeczy nieszczęsnego majtka, niemal z ulgą widząc znajome zdobienia i insygnia Królewskiej Marynarki Harluua, którymi oznaczony był plecak i zwinięty w rulon śpiwór. Zwój konopnej liny przytroczony był do boku plecaka. Nawet racje żywnościowe, pachnące zapachem konserwujących ziół były na miejscu, tak jak bukłak i pochodnie.
-Taak, standardowe wyposażenie polowe aeronauty...to niestety mój towarzysz z Atlasa. Zaraza... - mruknął gnom i spakował całość, zarzucając sobie plecak na ramię.
- Komunikator osobisty! - krzyknął gnom znajdując zdobiony kamień i pocierając palcami inskrypcje na jego rewersie – Nawigatora z mojego okrętu! Ale gdzie jest Tabriz? - zastanawiał się na głos czarodziej ważąc w ręku magiczne urządzenie. Po krótkiej chwili, którą spędził na zastanawianiu się nad następnym krokiem, związany olbrzym zaczął dawać oznaki życia. Czar, który powodował sen przestał działać. Gnom zerknął na zniszczone ubrania, które również znalazł w leżu olbrzyma. Musiały należeć do jakiegoś mężczyzny i kobiety, sądząc po fasonie i rozmiarze. Willie zacisnął zęby ze złości, widząc drewnianego konia, najpewniej zabawkę należącą do dziecka. Stwór był odrażający. Płomień którym mógł rzucić w swoich wrogów znów zapłonął w jego ręku.
- Nie pozwalam! Jest na naszej łasce! - zakrzyknął krasnolud zwany przez Tomena Jedynką.
Gnom nie rozumiał tego nagłego napadu moralności, dziwnej nieco u krasnoluda. Stwór był czymś w rodzaju orka, skrzyżowanego z jakimś ogrem, lub gigantem. Gnomowi znana była tradycyjna, krasnoludzka niechęć do orków, a z ogrami i gigantami krasnoludy często musiały rywalizować o swoje podziemne królestwa. Stwór najpewniej był padlinożercą, ludojadem a jego leże w pobliżu szlaku umożliwiało mu napadanie podróżnych. Willie nie mógł chwilowo zrozumieć rozumowania tego, konkretnego barbarzyńcy, ale zdecydował, że nie będzie przeszkadzał mu w jego działaniu.
- Jak chcesz. Zostawienie go tu związanego to dla niego śmierć głodowa. Okrutniejsza niż zabicie tego szkodnika od razu. Jeśli chcesz go ocalić i rozwiązać, twoja wola. Pozwolisz jednak, że się wpierw oddalę. Nie chcę zostać zeżarty jak ci nieszczęśnicy, których ubrania tu leżą – zawyrokował i nieśpiesznym krokiem zaczął podążać w stronę wyjścia z jaskini, zamierzając wywołać przez komunikator kogoś, kto mógłby usłyszeć czarodzieja.
- Halo! Tu ogniomistrz z Atlasa. Kto mnie słyszy? Odbiór? - Willie miał nadzieję, że ktoś odpowie. Naprawdę wielką nadzieję.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline