Alex, nie mając chwili do stracenia, pociągnął mocno za sznurek. W efekcie, zamieszczone pod sufitem wiadro ze słoną wodą wywróciło się do góry dnem, wylewając swoją zawartość. Ile z tego poleciało na złodziei a ile na podłogę, tego chłopiec nie wiedział. Kolejne krzyki mężczyzn świadczyły jednak o tym, że przynajmniej trochę im się dostało.
Alex złapał oddech i uśmiechnął się do siebie. Miał ich na haczyku, ale potrzebował pociągnąć wędkę żeby ich złowić. Wybieg z fortu krzycząc:
- Telefon jest w kuchni a wy jesteście głupi! Zaraz wezwę policje! - Zawołał wybiegając z salonu na korytarz i skierował się do kuchni.
- Ty smarku! Czymś ty mnie ochlapał?! - usłyszał za sobą rozgniewany kobiecy głos.
Alex odwrócił się żeby na nią spojrzeć.
Kobieta była ładna i ogarnęła się po bliskim spotkaniu ze śmierdzącą bombą, przynajmniej z wyglądu. Do skromnych panienek zdecydowanie nie należała - była dużą kobietą, nawet większą niż niejeden facet. Alex się jej jednak nie bał.
- Terefere kuku! Uciekajcie lepiej z mojego domu, inaczej czeka cię coś znacznie gorszego niż śmierdząca bomba! Zaraz będzie tu policja, to wasza ostatnia szansa na odwrót śmierdzielko! - Krzyknął kontynuując sprint do kuchni.
- Tylko nie śmierdzielko! - zaperzyła się blondynka.
- Gdzie ten gnojek!?! - spytał listonosz, z salonu.
Wbiegając do kuchni Alex przy okazji ominął śliską pułapkę i chwycił rondelek z letnim olejem następnie zamarł w oczekiwaniu.