Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2020, 14:33   #14
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 4 - 2519.I.08; fst (8/8); południe

Miejsce: Nordland; okolice Neues Emskrank; rzeka Salz; leśna głusza
Czas: 2519.I.08; Festag (8/8); południe
Warunki: leśna głusza, jasno, powiew, zachmurzenie, mroźno


Strupas



Podobno bogowie drwią sobie ze swoich wyznawców. Strupas nie wiedział czy tak jest w istocie ale jednak można było odnieść wrażenie, że od pacierza czy dwóch wszystko stacza się po równi pochyłej i jednak owa obława go nie ominie. Starał się wycofać po swoich śladach wydeptanych w śniegu. Spróbować wyminąć linię obławy. Może nawet by mu się to udało albo nie. Gdyby zwierzyna i myśliwi byli łaskawi współgrać z jego zamiarami. A jak się okazało nie byli.

Niepokojące było zwłaszcza ujadanie psów. Brzmiały jak jakieś myśliwskie ogary. Nawet jeśli śnieg je spowalniał to pewnie i tak mniej niż jego. I niestety wyglądało na to, że pierwszy kontakt będzie miał właśnie z ogarami. Myśliwym może by się jeszcze wytłumaczył, może nawet nie chcieliby podchodzić do takiego śmierdziela i brudasa. No ale napędzane gorączką myśliwską ogary nie musiały mieć takich oporów. Czy odróżniają go od zwierzyny? I polowały głównie węchem i słuchem więc było trudniej oszukać ich zmysły niż innych ludzi wobec jakich wystarczyłoby skryć się za drzewem czy w jakiejś zaspie. Chociaż ten cholerny śnieg zdradzał wszystko nawet postronnym. A tu pewnie brali udział myśliwi. Więc wyglądało to coraz gorzej im te ujadanie i rogi a w końcu nawet ludzkie nawoływania były coraz bliżej.

No i była jeszcze zwierzyna. Garbus dostrzegł pierwszą otukaną w futra sylwetkę jak podąża jego śladem. Co w tym śniegu wcale nie było zbyt trudne. Sylwetka wyglądała groźnie. Z toporem w każdej dłoni parła jakby miała go dopaść i usiec. A może nie jego? Jeden z ogarów pruł przez śnieg prosto ku futrzastej sylwetce. Wojownik musiał go dostrzec bo zatrzymał się i ciężko dysząc z wysiłku czekał. Nie czekał długo bo pies był tuż tuż. Może ze dwa oddechy zdyszanego garbusa gdy z warkotem rzucił się na ofiarę. Topór świsnął trafiając w bok ogara w locie i powalając go na śnieg. Ledwo pierwszy z toporów wyrwał się z ciała skowyczącego zwierzęcia drugi spadł na niego z góry kończąc jego skowyt. Sylwetka spojrzała w dal, tam gdzie już było słychać okrzyki ludzi i reszty ogarów po czym spojrzała w stronę Strupasa i znów wznowiła swój szybki marsz, prawie trucht. Z toporem w każdej ręce.

Zaraz potem garbus miał inne kłopoty. Bardziej osobiste. Nie musiał przejmować się sylwetką z dwoma toporami gdy kątem swojego wyłupiastego oka dostrzegł zziajaną, brązową smugę skaczacą przez śnieg w tempie i gracją nie mógł się równać żaden dwunóg. Jeden z ogarów widocznie go namierzył i zaatakował. Na szczęście dla garbusa ten rozpęd z lekkiej górki zadziałał na niekorzyść czworonoga bo co prawda skoczył z takim imptem, że pewnie by go przewalił na śnieg. A tak tylko przeleciał tuż obok niego i wylądował z krok od niego. Zanim wyhamował i się obrócił minął kolejny krok i drugi. Ale już się odwracał do garbusa szczerząc swoje zaślinione kły i warcząc. Rzucił się do kolejnego ataku chwilę potem.

Strupas nigdy zadatków na zwinnego akrobatę czy tancerza nie miał to i teraz kły ogara wbiły mu się w rekaw i poczuł jak zaciskają się na grubym materiale i żywym ciele pod spodem. Ale chociaż garbus nie szczycił się zbyt dobrym refleksem to jednak jego patron obdarzył go ponadprzeciętną wytrzymałością. Tak i teraz kły chociaż przebiły się przez materiał i zadrapały mu ramię to nie uczyniły mu większej szkody. A co więcej dostał niespodziewaną pomoc.

Sylwetka z toparami dopadła do walczących. I jeden z toporów trzasnął w grzbieg ogara. Ten zaskomlał boleśnie i próbował umknąć ale wówczas dopadły go mściwe ręce garbusa szybko tłamsząc jego opór. Zaraz potem dwie obce sobie, zdyszane postacie mogły na siebie spojrzeć z bliska.





Dopiero z bliska Strupas zorientował się, że pod tym futrem kryje się kobieta. Zziajana tak samo jak on i więc musiała już pewnie dłuższy czas przedzierać się przez te leśnie, zaśnieżone ostępy. Sądząc po ubiorze i fryzurze no i zatopionym wraku pewnie była jego załogantką. Sama skrzywiła się odruchowo gdy dotarł do niej smród łachmianiarza. Ale zaraz uniosła głowę. Też to usłyszał. Pogoń zbliżała się. Więcej ogarów i myśliwych wkrótce znajdzie się nad tym zamarzniętym brzegiem Salz.


---

Mecha:

T 1

Strupas vs Ogar: 50+30+10(40)-45+10(55)=35 rzut: Kostnica 57 = Ogar trafia > 3+k6:4 = 7 vs 7 = -0 ŻYW.

T 2

Strupas vs Ogar: 50+30+10(40)-45+10-10(45)=45 rzut: Kostnica 31 = Strupas trafia > ??

Norsca vs Ogar: 50+50(50)-45+10-10(45)=55 rzut: Kostnica 33 = Norsca trafia > 5+k6:2 = 7 vs 3 = -4 ŻYW.


---



Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica mleczarzy; karczma “Czarny Kot”
Czas: 2519.I.08; Festag (8/8); południe
Warunki: zapach dymu i jedzenia, gwar gości, półmrok na zewnątrz jasno, powiew, zachmurzenie, mroźno


Versana



Kornas zanim znalazł się przy jednym ze stołów w “Kocie” zdołał przekazać swojej pani czego się wczoraj dowiedział szwendając się po różnych karczmach i tawernach. W “Śledziku” jak tak sobie dywagował, że zima, bieda i w ogóle sakiewka pusta a tylko bić się właściwie umie a bandytą być nie chce no to jeden z przygodnych towarzyszy do kielicha wspomniał, że może walczyć za pieniądze. Może przecież zgarnąć trochę grosza za te swoje mocne pięści. Powinien tutaj wrócić w najbliższą pełnię Mannslieba to może coś dla siebie znajdzie bo wygląda na krzepkiego więc kto wie…

Z historyjką o matce kolegi którego zabrano go kazamat i się kobiecina o swoją niecnotę martwi a przecież zima,śniegu pełno trudno starej kobiecie wyjść na zewnątrz a i w lochach to pewnie zimno… No to też nie poszło tak najgorzej. Bo ktoś mu poradził by zapytał o niego albo przy bramie kazamat czy ktoś taki u nich siedzi albo strażników z kazamat co przesiadywać lubili w “Piwnicznej” albo w “Sierpie i Młocie”. To może tam by się tak dało mniej oficjalnie coś podpytać.

Zresztą Versanie też poszło z karczmarzem całkiem zgrabnie. Starszy i pulchny mężczyzna chyba dał się oczarować tej uprzejmej, młodej damie która go wypytywała o różne rzeczy. I dowiedziała się, że siostra Louisa wzbudza powszechny szacunek swoją prawością i pobożnością. Widocznie Sigmar pobłogosławił swojej służce tak piękna wewnętrznego jak i zewnętrznego. Sigmarytka zatrzymała się na początku zimy i karczmarz był nią zachwycony. Płaciła regularnie, cicha, spokojna, nie sprawiająca problemów, nie grymasząca przy posiłkach. Ale jednocześnie nie dawała sobie dmuchać w kaszę i zdarzało się, że jedno jej słowo i siła groźnego spojrzenia pacyfikowało co bardziej krewkich klientów.

Niestety wolnych pokojów obok sigmarytki nie było a sam karczmarz nie był aż tak niedyskretny by zdradzać nieznajomej który pokój należy do owej bożej bojowniczki. W każdym razie ci kupcy z głębi lądu no trochę dziwna sprawa, żeby przez te śniegi i zawieje ktoś dotarł do miasta no ale oby Ulryk był dla nich łaskawy bo w “Kocie” na pewno znajdą co potrzeba, łącznie z tileańskim winem no i obecnością tak promiennej osoby jak gorliwa służka Sigmara.

- Zresztą sama możesz z nią porozmawiać. - karczmarz uśmiechnął się zachęcająco a i Versana usłyszała, że ktoś od tyłu podchodzi do baru. Sprężystym, energicznym krokiem a nie ociężałym orczym krokiem. Po czy całkiem niedaleko niej stanęła kobieta. Ale bynajmniej nie ten kark jaką wcześniej wzięła za sigmarytkę.




- Dziękuję za posiłek. Chciałam od razu zapłacić za tamto ostatnie. Jest coś dla mnie? - rzekła spokojnie szczupła blondynka. Do Versany dotarło, że ona chyba siedziała za tamtą o manierach głodnej wieśniaczki. Widocznie to ją wskazywała wzrokiem Łasica ale ze swojego miejsca młoda wdowa musiała nieprecyzyjnie odebrać ten niewerbalny przekaz.

- Tak, tak, oczywiście. Już sprawdzam. - karczmarz gorliwie pokiwał głową i uśmiechnął się. Trochę nerwowo. Ale szybko wyjął jakąś księgę i zaczął coś sprawdzać. Blondynka czekając na wynik tego sprawdzania odruchowo rozejrzała się dookoła przy okazji trafiła tym spojrzeniem na siedzącą obok czarnulkę. Bez skrępowania przesunęła się po niej spojrzeniem ale karczmarz znów przykuł jej uwagę.

- Tylko to. No a za resztę to tyle co zwykle. - powiedział usłużnie karczmarz przesuwając po ladzie małą sakiewkę. Kobieta roztaczająca wokół siebie jakąś wyczuwalną aurę chłodu, zgarnęła ją do kieszeni a sama sięgnęła do własnej sakiewki płacąc monetami za posiłek. Jeszcze chwilę chowała własną sakiewkę gdy schyliła się po swój ciężki obuch i futro.


---


Mecha:

Kornas wypytwanie o arenę: OGŁ 30+5-10=25 rzut: Kostnica 19 > mały suk

Kornas wypytywanie o kazamaty: OGŁ 30+5-10=25 rzut: Kostnica 68 > średnia porażka

Versana przekonywanie karczmarza: OGŁ vs SW 55+10-10(55)-40=65 rzut: Kostnica 33 > średni sukces
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline