Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2020, 22:26   #141
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
- Na moje, jak wyją, to coś zwęszyły. Zbierają się. Nie dalej jak godzina i tu będą.
Te słowa wypowiedziane na tle pożaru robiły złowrogie wrażenie. Belki trzaskały, chwilę później waląc się przepalone do środka.

Na potwierdzenie słów niziołka pożar przybrał gwałtownie na sile. Gdy nastąpił kolejny wybuch w niebo wzbiły się odłamki ceramiki, w której Jurgen przechowywał alkohol. Kolejna porcja żaru i popiołu została rozrzucona po okolicy. Iskierki migały pomiędzy igliwiem otaczających leśniczówkę drzew.
- Jeszcze chwilę temu wątpiłem w jego słowa. Zbiec musimy jak najszybciej - Hubert wskazywał Niklasa dłonią.
Zbyt wiele przypadków zdarzyło się tej nocy, a do jej końca było daleko.
- On się nie rusza! - Krzyknęła Helga potrząsając lekko Marcusem.

- Zbierajcie się. Spróbujemy skryć się w jarach. Opatrzcie tylko Leona, by śladu za sobą nie zostawiał i na koń z nim - polecił Albrecht.
W całym zamieszaniu brakowało decydenta. Pokrzykiwania na niewiele się zdawały. Sigmaryta podniósł z ziemi kapłana i wsadził na swego wierzchowca.
Zostały im trzy konie, w tym tylko jeden juczny.

- Jedźmy - ponaglił rycerz.
Był zdecydowany.


Wielkie wilki węszyły wokół pogorzeliska od kilku minut. W końcu mimo wzmagającej się śnieżycy podjęły trop i ruszyły w pościg. Orkowie dotarli na miejsce dużo później.


Skryci w zaspie powstałej na kilku wykrotach czekali w milczeniu. Konie udało się skryć w młodniku. Wilcze wycie docierało do nich. Tę noc spędzili w niepewności. na dodatek zrobiło się zimniej. Młoda czarodziejka dostała kataru. Hubert pracował nad zdrowiem towarzyszy w godnym pochwały skupieniu a po jego zabiegach mimo chłodu zarówno elfowie jak niziołek poczuli się dużo lepiej. Ranny i wciąż nieprzytomny Leon przeżył noc co tylko dowiodło jego wytrzymałości. Rana na jego głowie przyschła i wyglądała wciąż koszmarnie.
Dalsza podróż w śnieżycy była utrudniona nawet za dnia. Szybko zdecydowali się na popas i odpoczynek, a zapasy podzielili na mniejsze racje. Wraz z końcem śnieżycy objawy Marcusa jakby ustąpiły. Kapłan szybko wracał do siebie a gdy w nocy niebo się przejaśniło urządził sobie spacer. Jego skrzypiące kroki były dobrze słyszalne w całym obozowisku do późnej nocy.
Kolejnego dnia w promieniach słońca maszerowali żwawiej i dłużej. Leon wciąż nie dawał znaku życia. Róża stała się milcząca – w przeciwieństwie do Helgi radośnie rozprawiającej o słabnącej mocy wampira, który wpływa na pogodę w lesie by bronić swej sadyby.
- Każdy się w końcu męczy, prawda?


Piątego dnia o zachodzie słońca kolumna wędrowców dotarła do Huldorpu. Osada liczyła kilkanaście małych domów aktualnie niemal zupełnie skrytych pod śniegiem. Cały dzień towarzyszył im wiatr sprawiający, że wszelki mróz odczuwało się wielokrotnie mocniej. Pewnie to on był przyczyną, ze z Leona uszło życie, nim zatrzymali się na postój.
Jurgen wskazał im chatę.
- Opuszczona od dwóch miesięcy. Ludzie hrabiego zabrali, to już pewnie nie wrócą. Zajazdu tu nie ma, ale sąsiadom powiem, ktoś wam pewnie daruje drewna na noc - oznajmił, po czym się oddalił.
Jurgen mieszkał dwie zaspy dalej.

We wskazanej chatce nie znaleźli wygód ani wyposażenia. Lokum było wyczyszczone ze wszystkich przydatnych rzeczy, zapewne przez innych mieszkańców osady. Nie było nowum, że wśród gminu dominował pragmatyzm.

Jakiś czas później drzwi uchyliły się i do izby wszedł brodaty mężczyzna.
- Janus, panie. Sołtys, panie - skłonił się kilkukrotnie.
 
Avitto jest offline