Bogowie im sprzyjali... częściowo.
Nie zginęli w płomieniach - ale stracili dach nad głową.
Uciekli wilkom i goblinom - ale pogoda nie sprzyjała ani podróży, ani poprawie zdrowia i humoru.
No ale udało się w końcu dotrzeć do czegoś, co od biedy można było nazwać cywilizacją.
Mimo takiego szczęśliwe w gruncie rzeczy zakończenia sprawy Eryastyr czuł się zmęczony. Zapewne bardziej, niż gdyby tę wędrówkę odbył sam, lub tylko w towarzystwie Coruji.
Na szczęście mieli teraz dach nad głową i mogli odpocząć. I, równocześnie, przygotować się do dalszej drogi.
- Coruja ma rację - powiedział, siadając obok elfki. - Musimy odpocząć, nabrać sił uzupełnić zapasy. Prześpimy się i pójdziemy na polowanie.
Z wójtem nie miał zamiaru rozmawiać, pozostawiając to innym.