Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2020, 12:55   #35
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

To był dłuższy spacerek który pozwolił El dobrze przyjrzeć się różnicom między Uptown, a Downtown. To było czyściej, zarówno na ulicy jak i w zaułkach. Ciężko było dostrzec jakieś śmiecie. Tu było jaśniej niż Downtown, gdzie można łatwo było się ukryć w cieniach. Tu było bezpieczniej; zauważyła bowiem więcej stróżów prawa. I ci naprawdę patrolowali ulice, zamiast po prostu się po nich przechadzać dla zabicia nudy. I ciszej… mniej tu było automobili i dorożek. Ludzie i nieludzie nie wydzierali się na ulicy i straganów nie było w ogóle.

Sam przybytek polecony przez Clarice, był cukiernią niziołków. Bo ci byli znani ze swoich wypieków. Nie miał żadnych ochroniarzy i był jednocześnie malutką restauracyjką. Można było zamówić słodkości zarówno na wynos, jak i przystąpić do konsumpcji na miejscu.
Był też bardzo popularny, bo liczna grupka osób stała w kolejce do lady. I modne damulki były karmione przez swoich wielbicieli. Tu też El dostrzegła ulubionego maga Frolicy pogrążonego w rozmowie z niziołkiem w wysokiej kucharskie czapce. Stali się blisko wejścia do kuchni.

Czarodziejka ustawiła się w kolejce zerkając w kierunku starszego maga, ciekawa czy ten ją zauważy. Ich wzrok nagle się spotkał. Mężczyzna uśmiechnął się wesoło i skinął głową. Ale że był zajęty rozmową, to nie ruszył ku niej. Elizabeth odpowiedziała mu uśmiechem i spokojnie czekała dalej w kolejce. Kto wie.. może jak skończy to do niej podejdzie? Choć magowie chyba nie zadawali się ze służbą bardziej niż to konieczne.
Kolejka posuwała się bardzo powoli do lady, więc mag miał wiele czasu na rozmowę. I gdy skończył, podszedł do El mówiąc przyjaznym tonem.
- Co urocza niespodzianka. Acz muszę ostrzec, ceny tutaj są zabójcze. Choć jakość wypieków dorównuje cenie.
- Dostałyśmy z Frolicą niewielką premię i.. pomyślałam, że może kupię jej coś słodkiego. - Czarodziejka uśmiechnęła się ciepło do maga. - Lubi Pan słodkości? Jeśli wolno mi spytać.
- Też. Ale przede wszystkim uczę się je wyrabiać w celach eksperymentalnych.- odpowiedział mag.
- Och… - El spojrzała na mężczyznę zaskoczona. - Ja… nieco piekłam ale raczej nie było to nic skomplikowanego… a teraz nie mamy dostępu do pieca.
- Smakowały czekoladki? To projekt wstępny.- zapytał czarodziej.
- Pan je zrobił? - El zdziwiła się szczerze i po chwili roześmiała. - Były przepyszne. Przyznam, że większość oddałam Frolicy… bardzo Pana lubi.
- Ja ją też i ciebie. Bardzo urocze z was młode damy i bardzo niepoprawne w zachowaniu.- odparł mag.
El uśmiechnęła się nieco zadziornie.
- Jeśli to Panu nie odpowiada możemy się zachowywać bardziej przyzwoicie. - Powiedziała cicho.
- Tylko jeśli tak wolicie, jeśli o mnie chodzi to… raczej przez palce patrzę na niepoprawne zachowanie.- mruknął jej do ucha czarodziej nachylając się ku niej.
- My bardzo się lubimy. - El odpowiedziała szeptem. - A ja… osobiście lubię kusić.
- Skłamałbym mówiąc, że nie zauważyłem tego. Niemniej bierzesz pod uwagę, co się stanie gdy biedna ofiara ulegnie pokusie?- zapytał cichym, acz żartobliwym tonem mag.
El zaśmiała się cicho i spojrzała wprost w oczy maga.
- A Pan chciałby ulec? - Uśmiechnęła się zadziornie.
- A mam wybór? Jesteś płomieniem, jesteście płomieniem a ja ćmą.- odparł filozoficznie z enigmatycznym uśmiechem.
- A zdawał się Pan być skałą która tak dobrze opierała się płomieniom. - El zadarła nieco podbródek.
- Nie chciałem się narzucać bez powodu.- odparł uprzejmie mag i wzruszył ramionami żartując.- Skałą byłem tylko w jednym miejscu na ciele.
Uwaga sprawiła, że przyjemny gorąc rozlał się po ciele El. By nieco uspokoić myśli, spojrzała na kolejkę.
- Mogłyśmy z tym pomóc. - Szepnęła cicho.
- Może następnym razem pomożecie.- mruknął jej do ucha czarodziej.- Jeśli będziecie miały ochotę. Nie chciałbym byś… czuła się do tego.. zobligowana. Ciężko nie czuć mocnej reakcji, na tak sugestywne ruchy i działania.
El delikatnie zadrżała czując na uchu ciepły oddech. Wzrokiem powoli przesunęła po mężczyźnie.
- Nie czuję się zobligowana. - Odpowiedziała, starając się nie zdradzić z narastającym podnieceniem.
- Za to wyraźnie… gorącokrwista z ciebie i namiętna istotka.- mruczał cicho czarodziej blisko jej ucha, gdy przybliżali się do lady. - Szkoda że teraz nie mamy okazji poznać się bliżej, ale ja często pracuję rano i z chęcią skorzystam z waszych usług.. przy sprzątaniu i waszej figlarności. Jeśli oczywiście będziecie miały ochotę na figle.
- Okazje… to coś co trzeba stworzyć. - El zaśmiała się cicho. Powoli przysunęła się do maga i szepnęła do jego ucha. - Trzeba tylko chcieć. - pozwoliła by jej rozpalony oddech owiał skórę mężczyzny.
- To będę chciał jak kupisz słodycze. Spróbować słodyczy.- odparł w odpowiedzi czarodziej z łobuzerskim uśmiechem. I dodał żartobliwie.- I jak się oprzeć twojej pokusie, jak być skałą przy tobie, nie tylko poniżej pasa.
- Nie jestem mężczyzną… ciężko mi odpowiedzieć na pańskie pytanie. - Czarodziejka zacisnęła dłonie na koszyku. Miała tyle planów.. a właśnie uwodziła maga. - Choć jestem pewna, że swoimi słodyczami się nie podzielę, skoro są tak drogie. - Zaśmiała się cicho zasłaniając usta.
- Znajdę inne słodkości do spróbowania jeśli dasz mi okazję. - znacząco spojrzał na jej biust, a potem na pośladki. A że podchodzili już do lady, skłonił się na pożegnanie i oddalił… choć tylko w okolice drzwi wejściowych. I czekał na jej ruch.
Elizabeth rozejrzała się za jakimiś ciastkami, którymi mogłaby się podzielić z Mel, Frolicą… Clarice. Może udałoby się jej nawet jakieś zachować dla Simeona. Była tak bardzo ciekawa co u niego.
Znalazła spory wybór muffinek. Drogich, acz dałoby się kupić kilka o różnych smakach. Niziołka siedząca z ladą widząc spojrzenie El wędrujące po nich, zaczęła wymieniać ich nadzienia i zachwalać bardzo wypieki.
El oceniła na które i na ile ją stać. Nie wstydziła się, że nie jest tak bogata jak większość klienteli i z zaciekawieniem wypytywała o kolejne wypieki.
- Są tak piękne. - Wyszeptała pochwałę w kierunku niziołki.
- I bardzo smaczne. Aż palce lizać.- stwierdziła sprzedawczyni z lisim uśmieszkiem zarzucając haczyk na klientkę.
Po dłuższym namyśle El wybrała 6 sztuk, na które przede wszystkim było ją stać. dy niziołka je podała, zapłaciła i starannie ułożyła wypieki w koszyczku. Radosna… delikatnie kołysząc biodrami podeszła do czekającego na nią maga.
- Gdzie zamówić ci dorożkę młoda damo?- zapytał uprzejmie, po czym spojrzał do koszyka i następnie na biust El.- I tak najsłodsze masz zawsze przy sobie.
- Planowałam się wybrać na targ do Downtown. - Elizabeth przysunęła się i nachyliła do ucha mężczyzny. - Czy odwiezie mnie Pan?
- Tylko jeśli będziesz chciała bym ci towarzyszył.- odparł uprzejmie czarodziej i zaczął machać ręką, by przyciągnąć uwagę pobliskiej dorożki.
El ujęła go pod ramię przytulając swoją pierś do jego ręki.
- Będzie to dla mnie przyjemność. - Szepnęła.


Wkrótce jedna nadjechała. Dorożkarz przyjął opłatę i otworzył drzwiczki. Wsiedli oboje, przy czym El oczywiście pierwsza, asekurowana dłonią maga, trzymającego ją za dłoń. W środku odstawiła koszyk na podłogę i grzecznie zaczekała na swojego towarzysza. Gdy jednak tylko usiadł obok i wydał polecenie woźnicy przysunęła się do niego.
- Więc.. na jakie słodycze miał Pan ochotę? - Jej dłoń przesunęła się po stroju czarodzieja ciekawa tego co znajduje się pod spodem.
Czarodziej był staroświecki. Zarówno pod względem wyglądu ze starannie wypielęgnowaną brodą i siwymi włosach po bokach fryzury. Płaszcz który nosił, pod nim kamizelka z kopertowym zegarkiem doczepionym do niej, koszulę, spodnie… wszystko to tchnęło staroświeckim gustem, ale i magią. Co prawda musiałaby rzucić czar by się upewnić, ale krój stroju maga przypominał jej… płaszcz który niedawno sobie kupiła.
- Na truskawki…- to mówiąc ujął podbródek El i pocałował namiętnie i czule jej usta wodząc po nich językiem.
- Na jabłuszka…- tym razem jego pocałunek był bardziej figlarny, bo na jej piersi.- A ty… na jakie smakołyki nabrałaś apetytu?
Pozornie nie zwracał uwagi na to, gdzie wędruje jej dłoń.
Uderzył kilka razy w sufit dorożki dając znać, że ma ruszyć ale powolnym tempem.
Elizabeth sięgnęła dłonią niżej i oparła ją na kroczu mężczyzny.
- Ja… ma ochotę poszukać tej skały. - Powiedziała cicho wędrując palcami po spodniach maga i szukając ich zapięcia.
- Zawsze ceniłem żyłkę poszukiwacza. Bez ciekawości… nie ma odkryć.- mruczał czarodziej sam obejmując dłonią i ugniatając namiętnie pierś Elizabeth, jak i ustami pieszcząc jej szyję… całując namiętnie i delikatnie skubiąc zębami skórę kochanki. Czarodziejka szybko wyczuła pod palcami wzgórze, ukryte przed jej wzrokiem “skała” prezentowała się zadowalająco. Potem zwinne złodziejskie palce czarodziejki, zaczęły rozpinać spodnie, coraz bardziej odsłaniając “skałę”.
- Mnie moja ciekawość.. pewnie kiedyś zabije. - Elizabeth zacisnęła palce na męskości maga. - Mhm.. cieplutki kamyczek.
- Nikt nie żyje wiecznie… poza liczami. Ale co to za życie…- sapnął jej do ucha mężczyzna czując palce kobiety na swoim orężu miłości. Rozpiął zapięcia jej sukni w pasie i poluzował ją na tyle, by wślizgnąć dłoń pod nią i pochwycić silną dłonią miękką pierś czarodziejki.
Czarodziejka poruszała palcami zapoznając się z orężem kochanka. Kusiło by wziąć go w siebie.. tylko czy powinna? Czy powinnam dawać z siebie wszystko przy pierwszej okazji? Przysunęła się bliżej i przesuwając wargami po męskim uchu odezwała się szeptem.
- Na jaki smakołyk masz teraz ochotę?
- Na całą ciebie, aczkolwiek… czyż nie powinnaś jako gość w wynajętej przez mnie dorożce sama wybrać sobie smakołyki?- odparł jej kochanek wprawnie ugniatając miękką krągłość El pod sukienką. No cóż… miał przewagę doświadczenia nad innymi kochankami czarodziejki.
- Ja już zdobyłam sobie przyjemna atrakcję.. pytanie czy ciebie to satysfakcjonuje. - Elizabeth odchyliła się by uśmiechnąć się lubieżnie do maga i zaczęła palcem delikatnie drażnić sam czubek męskości kochanka.
- Cóż… miałbym ochotę na więcej… choćby i widoków.- mężczyzna cmoknął usta El, a potem je namiętnie pocałował. Odchylił i zsunął z piersi biały materiał sukienki, by nachylić się i wargami pieścić twardy jej szczyt.
El czuła wilgoć zbierającą się na jej bieliźnie. Chciała by ją wypełnił… Chwyciła mocno jego męskość.
- I na coś jeszcze? - Wyszeptała rozgorączkowanym głosem wpatrując się w wielbiącego jej krągłości mężczyznę.
- Posiąść cię szybko, gwałtownie, namiętnie… trudno zachować zimną krew.- delikatnie ukąsił ją w pierś.- Przy takiej… pokusie.
El uniosła się i przyklęknęła okrakiem nad mężczyzną. Uśmiechnęła się lubieżnie do kochanka i wpatrując się w jego oczy odchyliła bieliznę i opadła na jego męskość przyjmując ją w siebie.
Jęknęła czując jak wyboje dobijały dumę kochanka w głąb jej rozpalonego żądzą ciała. Dłonie mężczyzny wślizgnęły się pod jej sukienkę, zacisnęły na pośladkach nadając ich figlom miarowe, choć pospieszne tempo. Usta czarodzieja, lizały, całowały i kąsały delikatnie odsłoniętą pierś… El poddawała się dzikiej rozkoszy w dorożce. Ten sposób podróży zaczął coraz bardziej zyskiwać w jej oczach.
- Masz… nieco sił. - Wyjęczała czując jak zbliża się do szczytu. Sama poruszała się nieco dobijając się do kochanka, coraz mocniej.. coraz szybciej. Wkrótce doszła z cichym okrzykiem. I drżąc od następnych sztychów, poczuła w końcu dowód jego miłości w sobie. Kochanek przytulił głowę do jej odsłoniętej piersi i przyznał się.- Cóż… przyznaję, że jestem w dobrej formie.
- Frolica mnie zabije za to, że zrobiłam to z Panem bez niej. - El pogładziła włosy maga.
- Twoja zmysłowa i rogata koleżanka? Cóż.. będziemy musieli to jej jakoś wynagrodzić. Masz może pomysł jak to zrobić? A przy okazji, jestem David McNamara…- wymruczał jej kochanek masując leniwie pośladki.
- Elizabeth Morgan. - Czarodziejka zdała sobie sprawę, że zrobiła to z człowiekiem, którego imienia nawet nie znała. Jak nisko upadła… - Obawiam się, że będę musiała oddać się w jej ręce.
- To rzeczywiście straszny los.- cmoknął ją czule David, prosto w czubek nosa, a potem w usta. - Jeśli będę mógł jakoś pomóc.
Cóż… przynajmniej był miłym i uprzejmym i uczynnym człowiekiem. Rogata miała co do niego nosa.
- Bądź następnym razem, gdy przyjdziemy. - El zabrała się za poprawianie garderoby nadal siedząc na kochanku i mając jego męskość w sobie.
- Postaram się być, ja i moje magiczne łakocie.- odparł David nieustannie cmokając jej policzki i szyję. Nie wszystek “umarł” tam w dole, a kolejne wyboje powodowały niewielkie wskrzeszanie jego sił, gdy tkwił w miękkiej pułapce między udami czarodziejki.
- Jesteś w bardzo dobrej formie. - Z ust Morgan wyrwał się pomruk zadowolenia.
- Testuję różne eliksiry mające… wzmacniać ducha i ciało. Jestem twórcą magicznych przedmiotów.- odparł czarodziej starając się ignorować fakt, że apetyt w nim nadal był i powoli rósł. - To daje różne efekty uboczne, gdy się testuje nowe projekty. Także kulinarne.
- A coś było w babeczkach, które od ciebie dostałyśmy? - El poprawiła koszulę, zasłaniając swoje krągłości i poruszyła nieco biodrami.
- A te… poprawa nastroju. Olejki różane i inne, które w alchemiczny sposób miały nadać radosny nastrój od poranka. Teoretycznie. Bo jest mój nieudany projekt. Testowałem wpierw na sobie. - sapnął mężczyzna i dał klapsa w pupę czarodziejki.- Prosisz się o kolejną napaść moja droga.
- Masz… coś przeciwko? - El uniosła się i opadła na kochanka. - Były pyszne.
- Nie nie… nie mam…- jęknął David i dłonie zacisnął mocniej na pośladkach dziewczyny, jej ciało po chwili znów przeszywał pal rozkoszy, na którego opadała mocniej na co większym wyboju.
Elizabeth zaczęła go ujeżdżać. Na początku powoli, ale z każdym kolejnym opadnięciem, z każdym wybojem.. coraz szybciej.
Tulona do kochanka całowana na oślep po szyi i piersiach, czuła narastające napięcie. Czuła jak doprowadza mężczyznę do twardej gotowości… i słyszała lubieżne dzięki dochodzące od ich zderzających się ciał. Łączyły się one z sapnięciami ich gorących oddechów. Teraz gdy dopasowali się do siebie, nie musieli się ograniczać i szybkie tempo doprowadziło ich do kolejnego spełnienia. I dobrze, że to uczyniło, bo… oboje już przejeżdżali przez pół Downtown, do którego dojechali kilka minut wcześniej. El doszła ponownie nie hamując swojego głosu. Z trudem poruszała się dalej, by doprowadzić swojego kochanka. Co nie zajęło jej długo, wszak jej ciało i krągłości były lubieżną pułapką pożądania i wkrótce poczuła znów jego trybut w sobie. Obfity jak na jego wiek i staż miłosny zapewne.
Teraz by nie kusić losu El zsunęła się z jego kolan i opadła na ławkę obok, czując jak soki kochanka z niej wypływają. Z rozwartymi wargami starała się uspokoić oddech.
- Wybacz jeśli byłem… trochę… zbyt agresywny za drugim razem. Uległem chwili.- odparł jej kochanek starannie ukrywając swój oręż, obecnie już nie tak imponujący.
- Było… - El uśmiechnęła się do mężczyzny przerywając swoją wypowiedź. - Cudownie.
Gdy udało się jej nieco odetchnąć, zabrała się za poprawianie swojego ubrania i fryzury.
- Niestety nie mogę towarzyszyć ni pomóc ci przy zakupach. Mam sporo pracy w gabinecie do zrobienia.- odparł z uśmiechem David. - Acz byłoby miło, gdybyś tam wpadła do mnie na moment, choćby na krótką rozmowę.
- Jak już wynagrodzimy Frolicy tą naszą przygodę. - El pocałowała maga. - Chętnie Pana odwiedzę.
- Miłych zakupów.- życzył jej czarodziej wypuszczając dziewczynę z dorożki.
- Udanej pracy. - El dygnęła przed mężczyzną i spokojnie poczekała, aż dorożka odjedzie, nim ruszyła w kierunku targu. Teraz musiała zrobić.. bardzo szybkie zakupy. Chciała mieć dłuższą chwilę dla Mel.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline