Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2020, 12:42   #26
Krieger
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Otworzywszy zablokowane drzwi znaleźli się na podwórzu. Muł stał w oddali spokojnie skubiąc trawę obserwowany przez dziwnego młodziana. Krasnolud zbliżył się i zagaił.
- Guglielrmo jestem. Widziałem jak biegniesz ku nam sam jeden. Mantikory się nie wystraszyłeś?

- Wystraszyłem. - Przyznał czarownik, wzruszając ramionami. - Chyba po prostu zainspirowałeś mnie do działania. A może stwierdziłem, że we dwójkę mamy lepsze szanse niż osobno, jeden po drugim. - Albinos uśmiechnął się półgębkiem. - Nie wiem, czy dwa razy podjąłbym tę samą decyzję, ale wygląda na to, że dzisiaj mi się poszczęściło. Jestem Ash.

- Ash, Ash, nie słyszałem. A wydajesz się dość charakterystyczny. Skąd jesteś i czym się zajmujesz? Po kijku widzę, żeś czarodziejem pewnie jesteś jak i nasz towarzysz gnom - wskazał na Willego. - My, czyli Tomen i ja - wskazał na wielkoluda stojącego obok - jesteśmy artystami. I jak się okazuje dobrymi duszami. - Krasnolud miał bardzo dobry humor.

Tomen obserwujący ślady jakie zostawiła mantikora na drewnianych drzwiach zainteresował się rozmową.
- Dzięki nam wielu ludziom jest lżej. Tacy już jesteśmy...

- Pani zielarce na pewno. Jestem… pomiędzy pracami, można by rzec. Tak jak zauważyłeś, param się Sztuką, chociaż nie roszczę sobie praw do tytułu wtajemniczonego. Przybywam z północy, i jeno wczoraj dotarłem do Phandalin, miasteczka nieopodal. Tam postanowiłem zapuścić na chwilę korzenie, złapać trochę pracy dorywczej. W okolicy podobno pojawił się smok. Szedłem ostrzec przed nim obóz krasnoludów-archeologów, który ma się znajdować gdzieś w okolicy. Tak, wiem co myślicie - Chłopak wydął usta i policzki w lekceważącym geście. - Chyba już wiem, co to był za smok. - Albinos kiwnął kciukiem w stronę drzwi do których wcześniej dobierało się chimeryczne monstrum. - Niemniej, niebezpieczna to bestia. A co sprowadza tutaj dwóch artystów i czarodzieja?

- Czarodzieja sprowadziła grawitacja, huehue - zaśmiał się prezentując złote zęby. - Miał okazję zakosztować przyjemności spotkania ze smokiem, tym prawdziwym. Zdziwiony? Nas też zadziwia nasz mały kompan. Zaś z nami sprawa jest bardziej skomplikowana. Szukamy czarodziejki, Windrin ją nazywają. Powiedzmy, że chcemy z nią ubić interes. Podobno jest gdzieś w okolicach Phandalin. Słyszałeś o niej?

- A więc rzeczywiście mamy tu do czynienia ze smokiem? Prawdziwym smokiem? - Mowa ciała Asha świadczyła raczej o ekscytacji, niż zmartwieniu. Zaczął krążyć po podwórku, mamrocząc na wpół do siebie, na wpół do zebranych. - Zwiększona aktywność orków… bestie atakujące ludzkie siedliska… to powoli zaczyna mieć sens, jak by coś zachwiało równowagą w lokalnym ekosystemie. - Czarownik zatrzymał się nagle. - Przepraszam was, Gugliermo i Tomenie. Nie słyszałem o waszej czarodziejce, ale sam byłem w Phandalin tylko krótką chwilę. Może zechcecie towarzyszyć mi do obozu krasnoludów, i wespół zespół wrócimy do miasta? Wydaje mi się, że tak może być bezpieczniej dla wszystkich.

- Wybacz, nie znam się na smokach. Lepiej opowie o tym nasz towarzysz. - wskazał na gnoma stojącego nieopodal. - On z nas najbardziej “uczony”. A co do towarzystwa to chętnie się z Tobą udamy, jednak pod warunkami dwoma. Raz - wrócimy tu i naszej dobrodziejce pomożemy wyjaśnić sprawę strachów na wzgórzach. A dwa to kwestia kosztów wyprawy. Człek powietrzem nie żyje, a tym bardziej krasnolud. Pewnie kto Cię najął do spaceru, to podziel się zyskiem a zyskasz nasze towarzystwo, huehue. - Krasnolud zaśmiał się ze swego małego żarciku i zaczął nucić pod nosem znaną przyśpiewkę - Złoto, złoto, złoto...

Ash uśmiechnął się trochę zakłopotany otwartością z jaką krasnolud mówił o pieniądzach. Trochę inaczej wyobrażał sobie postawę artysty, którego chwilę temu widział stawiającego czoła rozwścieczonej bestii w czyjejś obronie, ale musiał przyznać mu rację. Powietrzem nikt się nie naje.
- Ogłoszenie wspomniało o zadośćuczynieniu. Oczywiście, nie widzę innego wyjścia, niż podzielić się nim po równo. Przystaję na oba twoje warunki, Gugliermo. Widziałem dziś, że nie brak ci animuszu ani umiejętności. Nasza współpraca na pewno będzie korzystna dla wszystkich zainteresowanych.

Ciężki tupot osoby schodzącej ze schodów zapowiedział przybycie kapłanki. Podeszła do każdego z was i wręczyła po buteleczce z czerwonym płynem. Poruszona ciecz w środku połyskiwała nienaturalnie tak długo, aż zawirowania wewnątrz szkiełka się nie wytłumiły i znów zaczynała lekko migotać, gdy Tomen na próbę zatoczył koła, trzymając za szyjkę.
- Korzystajcie z nich oszczędnie. Nie tak łatwo je przygotować.

- Dziękujemy. Wypijemy je za Pani zdrowie. A pro po picia, zaschło mi w gardle, może nas poczęstujesz i dokończysz historię o zwaśnionych rodach i strachach. Lubię krasnoludzkie opowieści.

- Oj! Czemu by nie? A może który z was biegły w sprawach duchów, to coś doradzi. Zważcie jednak, że to co wam powiem może odbiegać od prawdy. Dawno temu to miało miejsce i opowiem o miejscach, których już nikt nieomal nie pamięta. Mój praojciec Lostrog Gwynn pojął za wybrankę Huzitrude Rockseeker, która to była córką Darta Rockseekera, syna króla Kozuda Rockseekera, który miał jeszcze jednego syna Palina Rockseekera. Palin oraz Dart według opowieści, jakie znam od najmłodszych lat rywalizowali ze sobą i miast bratniej miłości dzielili się nawzajem raczej zazdrością i niechęcią. Nie podobało się to królowi Kozudowi Rockseekerowi, który próbował na różne sposoby pogodzić swych synów. Ci jednak spierali się o wszystko. Zwłaszcza gdy król zginął podczas wyprawy wojennej i zgodnie z jego wolą Palinowi przypadło rządzenie nad Axeholm, Dartowi zaś dbanie o kompleks kopalń, później na mocy paktu Phandalvera zwanych Kopalniami Phandalvera. Dart uważał, że najbardziej intratny interes Rockseekerowie zrobią dzieląc się kopalnią z gnomami, którzy mieli w zamian wzbogacić kopalnie w nowoczesne narzędzia wydobywcze oraz wysokotemperaturowe piece, przeobrażając cały przybytek w kompleks wydobywczo-rzemieślniczy. Palin uważał to za wyprzedawanie majątku królestwa. Później okazało się, że kopalnia ta to coś więcej. Były tam złoża amulitu, Dart poszerzył porozumienie, włączając do niego ludzkich czarodziejów, by stworzyć sławną na całe Wybrzeże Mieczy Kuźnię Czarów. Palin Rockseeker coraz częściej atakował mojego prapraojca, nazywał go kłamcą, czego żaden krasnolud nie mógł zdzierżyć. To Wzgórze było ich ostatnim wspólnym spotkaniem i miejscem spoczynku na wieki… a przynajmniej tak wszyscy myśleli, aż okolice Phandalin ponownie zaczęły być zamieszkane. Nie upłynęło bowiem wiele czasu, aż na tę krainę napadli orkowie, pogrążając we krwi i ruinie zarówno Axeholm, kopalnie, czy same Phandalin. Wszystko co tu widzicie - wskazała na stare mury - pamięta czasy sprzed wielu stuleci i dziś jest odkrywane na nowo. Dziś nikt nie wie, gdzie skrywa się kopalnia Phandalvera, ani dawne krasnoludzkie świątynie. Axeholm zaś świeci pustkami. Płakać mi się chciało, gdy widziałam co zostało ze wspaniałej fortecy z opowieści mojego praojca i nie daje mi spokoju myśl, że dusze moich przodków wciąż nie zaznały spokoju tkwiąc wbrew woli ich ojca w wiecznej pomście… o ile oczywiście z tymi duchami to prawda.

- Fascynująca opowieść. - Zadumał się się czarownik, zezując na Gugliermo gdy krasnoludka wspominała o zaginionych kopalniach i zapomnianych świątyniach i zastanawiając się, czy bard myśli o tym samym co on. W okolicy musiały zalec nieprzebrane bogactwa, tylko czekające na kogoś, kto je odkryje i się nimi zaopiekuje.

Dla krasnoluda opowieść była przy nudnawa, ale nie miał ochoty na połajankę więc tylko przytaknął głową. Krótki spacer na wzgórze pokazał, że nie ma tam za wiele, ot kilka grobów, wszystko zarośnięte od dawien dawna. Jeśli coś tam straszyło to w pewnie w podziemiach, do których najpierw trzeba by się dostać. Ale jak tego nie wiedział. Za to świeże powietrze dobrze wpływa na apetyt.
- Ma Panienka coś do jedzenia? Od biegania, wspinania i ratowania pięknych dam zmęczyłem się nieco i w brzuchu burczy - krasnolud uśmiechnął się szczerząc wszystkie zęby.

Krasnoludka zachichotała nie dała jednak się aż tak omamić błyszczącemu uśmiechowi Jedynki.
- Dość już wam nicponie dałam! Zaraz przyjdzie mi zemrzeć nie od tej bestyi, a z głodu! Sprzedać wam mogę. Co nieco, by i dla mnie starczyło.

- Tomen, ile tam masz zaskórników? U mnie niestety puste kieszenie, dziurami straszą. - Westchnął ciężko Gugliliermo i smutno spuścił głowę. Smutek był równie wyćwiczony jak uśmiech. Aktorskie zdolności okazywały się przydatne co i rusz.

Dość szybko doszli do porozumienia i po posileniu się i zaopatrzeniu w zapasy na kolejny dzień byli gotowi, by wyruszyć w dalszą drogę. Ash i jego dwaj nowi towarzysze - Gugliermo oraz Tomen na wschód, do miejsca gdzie rzekomo pracowali dwaj krasnoludzcy poszukiwacze skarbów. Po drodze Jedynka dowiedział się od Asha, że ponoć odnaleźli jedną z zapomnianych ruin, a ich zadanie jest banalnie proste. Ostrzec ich przed smokiem. Szlak Willie’go zaś wił się w przeciwną stronę - do Phandalin, gdzie miał umówione spotkanie z głównym mechanikiem Atlasu.
 
Krieger jest offline