Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2020, 20:43   #17
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Smukła kobieta o blond włosach schowała swoją sakiewkę i skoro sąsiadka zacząła do niej mówić to odwróciła się frontem do niej jeszcze raz przesuwając się spojrzeniem po jej sylwetce. Tym razem uważniejszym jakby chciała sobie wyrobić opinię z kim rozmawia. Twarz jednak miała poważną dopiero ostatnia propozycja ją rozbawiła bo właśnie tak trzeba by zinterpretować jej prychnięcie.

- Mam wyjść sama na zewnątrz. Odwrócić się plecami do obcej osoby. Która chce mówi, że ma dla mnie propozycję tak sekretną, że nie można o niej mówić w karczmie. A kto tam ma na mnie czekać poza tobą? - podsumowała z ironicznym uśmieszkiem jak odbiera taką propozycję od nieznajomej. - Poza tym mam pracę i nie szukam nowej. - odpowiedziała obojętnie bębniąc palcami po blacie o jaki oparła swoją prawicę.

Versana ze spokojem spojrzała w oczy stojącej obok Siebie wojowniczki.

- Naprawdę doceniam Twoją przezorność nieznajoma. To jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że rozmawiam z odpowiednią osobą. Jednak albo zrozumiałaś na opak moją propozycję albo ja wyraziłam się niezbyt jasno. - kąciki ust Versany uniosły się delikatnie ku górze - Nie mam zamiaru Cię wystawiać. Trudnie się handlem i uczciwie zarabiam pieniądze na wymianie dóbr a nie krojeniu ludzi ze złota. Muszę dbać o dobre imię więc nie mogę a wręcz nie chcę plamić sobie rąk jakimiś podejrzanymi machlojkami. Płacę podatki, wspieram ubogich i staram się stale rozwijać swoją kompanię. - brunetka delikatnie zmarszczyła brwi by dodać powagi swoim słowom - Nie da się jednak ukryć jednego. Wyróżniasz się spośród tłumu. Nie uszłaś również i mojej uwadze, a że jestem kobietą interesu dostrzegam możliwości, których inni nie widzą. Na moim pomyśle obie możemy skorzystać, więc skoro nie na zewnątrz to może przy którymś z tych stolików objaśnię Ci szczegóły dotyczące mojej propozycji ? - Versana ponownie rzuciła okiem na izbę - Po poznaniu, których podejmiesz ostateczną decyzję?

Blondynka zastanawiała się chwilę nad tą propozycją. Po raz kolejny obrzuciła rozmówczynię uważnym spojrzeniem od góry do dołu i z powrotem ściągając trochę usta jakby to miało jej pomóc w podjęciu decyzji. W końcu odwróciła się do karczmarza.

- Ulrich daj nam grzańca. - zwróciła się do niego na co mężczyzna skwapliwie pokiwał głową i ruszył do przejścia prowadzącego na tyły aby przekazać te zamówienie do zrealizowania. - Więc porozmawiajmy. - sigmarytka gestem zaprosiła Versanę do tego samego stołu od jakiego niedawno wstała. Wciąż tam jednak siedziała ta nieprzyjemna kobieta tym razem z pustą miską ale z jeszcze niepełnym kuflem. - Znajdź sobie inny stół co? - blondynka postawiła obuch przed sobą więc ta niezbyt przyjemna dla oka kobieta najpierw spojrzała na niego. Może dlatego, że niezbyt głośne ale wymowne stuknięcie o podłogę o krok obok siebie trudno było przegapić. Potem wzrok nieznajomej przesunął się szybko w górę właścicielki młota i jak doszedł do jej chłodnego spojrzenia szybko pokiwała głową i bez słowa zabrała się zwalniając miejsce. Louisa usiadła więc na zwolnionym miejscu zostawiając resztę dla swojego gościa.

Wdowa odczuła lekką satysfakcję , lecz zachowała umiarkowany entuzjazm. Wiedziała, że rozmowa, którą teraz odbędzie z członkinią grupy Olega to dopiero czubek góry lodowej. Ver zasiadła więc przy stole, do którego zapraszała Louisa zajmując miejsce na wprost rozmówczyni. Pomimo, że gwar w karczmie w miarę przechylania przez gości kolejnych kufli z alkoholem się wzmagał. Odległość między kobietami była na tyle mała, że mogły One swobodnie rozmawiać bez konieczności podnoszenia tonu.

- Cieszę się, że wraz z przezornością idzie u Ciebie w parze rozsądek. - wdowa uśmiechnęła się delikatnie – Skoro jednak zdecydowałaś się wysłuchać mej propozycji. Chciałabym poznać chociaż Twe imię. Nie ukrywam jednak, że dobrze by było byś także powiedziała coś o Sobie. Wszak ja Ci się przedstawiłam a nie zwykłam mówić do ludzi z którymi współpracuje: Ej Ty! Tak po prostu nie wypada. - Versana nie spuszczała wzroku z właścicielki młota - Zresztą niejeden człowiek mógłby się poczuć takim stanem rzeczy urażony.

- Louisa Kruger. - kobieta odpowiedziała obserwując rozmówczynię uważnym spojrzeniem. Miała dość oszczędną mimikę, przynajmniej w tej chwili co utrudniało odgadnięcie jej myśli i zamiarów. Na razie przybrała pozę i strategię wyczekującą na to co ciemnowłosa ma jej do zaproponowania.

- Widzę, że nie należysz do zbyt rozmownych. - brunetka lekko wzdychnęła – No cóż. Widocznie dlatego to ja jestem właścicielka kompani handlowej a ty słusznych rozmiarów młota. Przejdę więc do rzeczy. - Versana oparła przedramiona o kant stołu i splotła palce u dłoni – Niebawem spodziewam się wizyty dwóch mężczyzn z głębi Imperium. Ponoć są zainteresowani zakupem paru rzeczy, w których posiadaniu aktualnie jestem. Z racji aktualnego zastoju na rynku fakt ten mnie niezmiernie cieszy. Wzbudza jednak również mój niepokój. - zmarszczyła brwi – Mianowicie pogoda. Niejednokrotnie zdarzało się wcześniej, że gościłam kupców nawet z Estalli, którzy w poszukiwaniu jakiegoś obrazu bądź biżuterii byli w stanie pokonać tak wielki dystans. Byłabym jednak w stanie zliczyć na palcach jednej ręki sytuację kiedy dochodziło do tego mrozem. W życiu nauczyłam się dmuchać na zimne. – zaśmiała się delikatnie – Z resztą z tego co zauważyłam podobnie do ciebie. Nie mogę jednak przegapić takiej okazji. Potencjalnych nabywców aktualnie brakuje a na interesie z nimi mogłabym zgarnąć dość zgrabna sumkę i tu teraz pole do popisu miałabyś ty Louiso Kruger. - Versana patrzyła głęboko w oczy blond wojowniczki chcąc wyczytać z nich cokolwiek - Chciałabym abyś im towarzyszyła. Z jednej strony jako ich anioł stróż z drugiej zaś jako mój. Kontynuować?

- Mam być twoim ochroniarzem? - prychnęła blondynka ni to z niedowierzaniem ni to z rozbawieniem. Popatrzyła z kolei na rozmówczynię jakby spodziewała się dostrzec jakieś drugie dno albo sprawdzała czy ta żartuje. Ale wówczas do ich stolika podeszła zgrabna kelnerka niosąc dwa kufle zamówionego grzańca. Versana nie miała pojęcia kiedy Łasica zdołała się zatrudnić jako kelnerka w tym lokalu no ale właśnie ona podeszła do stołu.

- Grzaniec z miodem dla pięknych pań. - ciemnowłosa kultystka bezbłędnie odgrywała rolę wesołej kelnerki gdy stawiała najpierw jeden kufel przed blondynką a potem drugi przez czarnulką. Z takim ciepłym i zachęcającym uśmiechem jakby były jej ulubionymi klientkami w tym lokalu. A, że klientki nie siedziały przy samym brzegu stołu to musiała się pochylić przez co jej dekolt podkreślony gorsetem wyglądał bardzo interesująco. Co blondynka wykorzystała aby rzucić zaciekawione spojrzenie właśnie w to miejsce. Ale potem spojrzała wyżej i zmrużyła oczy.

- Jesteś nowa? Nie widziałam cię tu wcześniej. Czy ja cię gdzieś widziałam? - Louisa mówiła jakby na szybko przeszukiwała sobie zasoby pamięci.

- Oj chyba nie. Dopiero zaczęłam. Na pewno bym zapamiętała taką piękną panią. A nawet dwie. - Łasica uśmiechnęła się nieśmiało ale filuternie gdy tak stała przy ich stole z tacą na podołku. Versana musiała przyznać, że gdyby nie znała ciemnowłosej kobiety z tacą to pewnie by się nabrała na tą przebierankę. Zresztą blondynka po drugiej stronie stołu, też jak na razie nie robiła rabanu.

- Widziałaś kiedy zjawić się z tym napitkiem kochaniutka. – kultystka uśmiechnęła się w stronę „nowo przyjętej” kelnerki – Dobre wino podane w tak uroczej oprawie. Jak będziemy jeszcze czegoś potrzebować na pewno poprosimy właśnie Ciebie.

- Proszę tylko zawołać jeśli będę do czegoś potrzebna. - zaszczebiotała słodko kelnerka nim odeszła od stołu zabierając jeszcze na tacę miskę pozostawioną przez poprzednią biesiadniczkę. Gdy odchodziła jej tylna figura ładnie się prezentowała w niezbyt obszernych spodniach. A Louisa odprowadziła ją spojrzeniem bawiąc się przyniesionym pucharem. Jeździła palcem po krawędzi kiwając swoją jasną głową do słów rozmówczyni gdy ta mówiła o wdziękach kelnerki.

Versana odprowadziła wzrokiem Łasice a następnie zwróciła swoją uwagę w stronę wytatuowanej członkini grupy Olega.

- Niczego sobie ta kelnereczka. Ładne biodra i krągły biust a z tyłu wygląda równie interesująco jak z przodu. - wdowa pokazała swoje białe ząbki po czym rzekła lekko przyciszonym głosem do sigmarytki. - Czy mnie oczy myliły czy dobrze dostrzegłam miejsce, w które powędrował Twój wzrok? Czyżbym nie tylko ja zwróciła uwagę na jej wdzięki? - brunetka ponownie spojrzała w oczy łowczyni starając się dostrzec chociaż cień zawstydzenia bądź zakłopotania. - Hmmmm. Tak silnej i stanowczej kobiecie zapewne ciężko znaleźć mężczyznę który potrafiłby poskromić tak mocny charakter.

- Gdzieś już ją widziałam… - mruknęła cicho bardziej do siebie niż do kogoś innego. Pokiwała lekko palcem i głową jakby jakiś obraz błąkał się po zakamarkach jej pamięci ale nie chciał się wykrystalizować. Ale na końcówkę słów Versany blond głowa przesunęła się teraz na nią. Na jej twarz, szyję i dekolt. Kruger wzięła puchar do ręki i upiła z niego łyk nie spuszczając spojrzenia z rozmówczyni. Wyprostowała się, oparła się o oparcie ławy jakby chciała spojrzeć na drugą siedzącą sylwetkę z lepszej perspektywy. - Zwracasz uwagę na wdzięki kelnerek? - zapytała uśmiechając się nieco ironicznie. Chociaż ta chłodna aura jaką dotąd emanowała nie znikła całkowicie to zdawała się nieco słabnąć.

- A czy to z kelnerką siedzę przy jednym stole popijając wino? - Versana odpowiedziała podobnym uśmiechem - Mam nadzieję, że w tej kwestii jesteśmy chociaż jednomyślne. To może dopijemy ten puchar a wtedy ja zrewanżuje się drugim, który poda nam ta sama brunetka?

- Czemu nie. - sigmarytka uśmiechnęła się lekko znów upijając ze swojego metalowego kufla. Grzaniec rzeczywiście był słodki, gorący i przyjemnie ożywiał po tym mrozie na zewnątrz. Przelewał się przez gardło i promieniował od środka przyjemnym ciepłem. - Bo z tej twojej pierwszej propozycji to jakoś nie widzę. Mówiłam ci, mam swoją robotę. I nie mam zamiaru nikogo niańczyć. - powiedziała niefrasobliwie nawet trochę rozbawionym tonem. I z tym samym rozbawieniem przyglądała się rozmówczyni.

- Stąd też moja pierwotna propozycja by wyjść na zewnątrz. - brunetka uśmiechnęła się nieśmiało - Brakło mi odwagi a wstyd palił mnie od środka. Nie wiedziałam jak zacząć rozmowę a ten tłum wcale w tym mi nie pomagał. W sposób pokraczny chciałam zatuszować wszystko tą naciąganą rozmową o pracy. Jednak - Versana roześmiała się już nieco odważniej - widocznie najprostsze metody pozostają najskuteczniejsze. - Versana uniosła puchar ku górze - Twoje zdrowie! - przechyliła kufel pociągając z niego spory haust słodkiego wina - Nie pozwólmy by nasza czarnulka zniknęła nam na zbyt długo z oczu. Pozwolisz także, że zdobędę się na nieco więcej odwagi?

Sigmarytka uśmiechnęła się nawet całkiem sympatycznie na ten toast i też uniosła swój kufel do góry po czym wychyliła ten toast też solidnie zwilżając swoje gardło. A tego co mówiła jej rozmówczyni słuchała z rozbawieniem i chyba z przychylnością. Po tym toaście cicho prychnęła

- I co masz zamiar zrobić z tą odwagą? - blondynka zapytała nieco ironicznie a nieco z rozbawieniem.

- To w dużej mierze zależy na co masz ochotę Louisa a może Louis? - brunetka puściła oko w stronę wytatuowanej wojowniczki - Skąd tak nietypowa a zarazem porywająca uroda u Ciebie? Jesteś Norsmanką? Gdzie się rodzą tak niezwykłe kobiety? - znów lekko przyciszyła głos po czym wybuchła śmiechem - Tym tutaj brakuje jaj.

- Myślę, że nie tylko kobietom brakuje tu jaj. - prychnęła ironicznie kręcąc swoim kuflem i zaglądając do jego środka wciąż opierając się o oparcie ławy. Bawiła się tak chwilę jakby na dnie tego kufla znalazła coś bardzo interesującego. - A co ty mnie tak o mnie wypytujesz? - zapytała z niewinnym spojrzeniem. Nie ruszyła głową ale spojrzenie wróciło jej do rozmówczyni. - Może porozmawiamy o tobie? Kobieta interesu tak? Tak sama? Bez męża? Narzeczonego? Dlaczego to oni nie załatwiają jakichś interesów z kupcami? - zapytała obserwując z ciekawością siedzącą po drugiej stronie stołu kobietę. Uniosła do góry dłoń pstrykając kilka razy palcami i unosząc do góry kufel. Karczmarz spojrzał w ich stronę i energicznie pokiwał twierdząco głową.

- Zdecydowanie nie tylko kobietom. - Versana uśmiechnęła się szyderczo w myśli wracając do eunucha - O sobie już dość dużo powiedziałam na początku naszej niepewnej znajomości i nie mam zamiaru po prostu cię zanudzać swoimi przyziemnymi problemami. Ty natomiast wyglądasz na kobietę, która prowadzi dość ciekawy tryb życia, w którym nie ma miejsca na marazm i monotonię. Z reszta te tatuaże … - Versana delikatnie przesunęła dłoń po ręce Louisy przypatrując się wzorom jakie tworzył tusz tuż pod skóra blondynki - Wiele kobiet już dzięki nim zdobyłaś? Często w mej głowie pojawia się pomysł, by ozdobić Swoje ciało jakimś zgrabnym wzorem. Brakuje mi jednak pomysłu na to jaki kształt powinien on mieć. Twoje niosą ze sobą jakąś historię?

- Są magiczne. - uśmiechnęła się enigmatycznie obserwując jak dłoń drugiej kobiety przesuwa się po jej dłoni. - Ciekawie się wyrażasz. - rzekła przejmując inicjatywę i teraz ona złapała dłoń Versany i odwróciła ją wierzchem do góry. Przesuwała palcem po jej dłoni jak zwykle robiło się to przy wróżeniu. I nie było to przykre uczucie. Aż gdzieś tam z tyłu włoski stawały na karku. Sama sigmarytka miała takie średniej urody i delikatności dłonie. To nie były dłonie wyciągające sieci z morza czy chodzące za pługiem. Ale też nie były tak delikatne jak Versany czy Kamili van Zee. - Ludzie zazwyczaj lubią opowiadać o sobie. Jacy są wyjątkowi i wspaniali. Tylko osoby jakie mają coś do ukrycia chcą uchodzić za szare i nudne. - nie przerywając pieszczoty dłoni swoimi palcami spojrzała z zagadkowym spojrzeniem i takimż uśmiechem na jej właścicielkę. No ale wtedy przyszła dostawa nowego grzańca.

- Już jestem. Służę uprzejmie. - obwieściła Łasica z promiennym uśmiechem znów nachylając się nad stołem aby postawić kufel przed Luizą a drugi przez Versaną. Tym razem Louisa też skorzystała z okazji by ją sobie dokładnie z bliska obejrzeć w czym kelnerka bynajmniej jej nie przeszkadzała.

- Może więc moja wyjątkowość polega na tym, że lubię również słuchać a nie tylko gadać o sobie. Część mej historii o której mało kto wie możesz już się domyślać. Z resztą ty też za dużo o sobie nie mówisz skutecznie unikając moich pytań a wcale nie wyglądasz na cichutką mysz świątynną. Zaś co do tego bycia szarą i nudną. Hmmmm - Ver spojrzała zadziornie w oczy łowczyni - Czas pokaże. Może zdołasz się przekonać jak te dwie cechy bardzo są mi obce. Z resztą … - wdowa wyraźnie posmutniała - Naprawdę chcesz psuć tak miła atmosferę historią o wdowie na barkach, której spoczywa los kompani handlowej?

- Kupiecka wdowa. - Louisa pokiwała głową lekko mrużąc oczy i przygryzając wargę jakby coś się wyjaśniło. - Tak, zaciekawiłaś mnie. Chciałabym się przekonać jak to jest u ciebie z byciem szarą i nudną. Tak prywatnie. - powiedziała po tej chwili namysłu. A Łasica wciąż stała przy krawędzi stołu bo gdy miała odejść Kruger zatrzymała ją gestem. - A ty? Jak masz na imię złotko? - blondynka teraz podniosła głowę na stojącą obok kelnerkę z pustą już tacą.

- Katja proszę pani. - ciemnowłosa w gorsecie lekko dygnęła jak wypadało na dobrze ułożoną służącą co wie jak należy się zachowywać wobec gości.

- Katja. I mówisz Katja, że możesz nam służyć? - zapytała sigmarytka wciąż patrząc na stojącą przy stole kobietę. Ta uśmiechnęła się nieśmiało i pokiwała twierdząco głową. - Ty też ciekawe rzeczy opowiadasz Katju. Teraz mam dylemat co powinnam zrobić. - Louisa uśmiechnęła się wesoło machając sobie pewnie już pustym kuflem i na razie nie sięgając po ten nowy.

- Może kolejny kufel powinnyśmy wybić w bardziej ustronnym miejscu? - Versana spojrzała zalotnie na Louise - W trójkę z dala od wścibskich oczu reszty zgromadzonych w karczmie. - następnie skierowała swój wzrok na Łasicę - Katju o której kończysz dziś prac? Nie powinnaś może przypadkiem posprzątać i wymienić pościel w którymś z pokoi?

- Nie mam zamiaru czekać aż skończy pracę. - Louisa roześmiała się całkiem wesoło, pierwszy raz podczas tej rozmowy, gdy Versana zaproponowała spotkanie we trójkę. Ale zaraz przestała się śmiać i znów popatrzyła na ciemnowłosą kelnerkę gdy oznajmiła, że nie ma ochoty czekać.

- Możesz nas obsłużyć prywatnie? Teraz? Zapłacę. - blondynka nie bawiła się w jakieś podchody tylko zapytała całkiem bezpośrednio. Dość zniecierpliwionym tonem nawet. Jakby nagle cała trójka zaczęła mówić tym samym językiem i miały ten sam cel.

- Oczywiście proszę pani, z przyjemnością. Do jakiego pokoju mam się udać? - Łasica zaćwierkała jakby sigmarytka wręczała jej główną wygraną na jarmarcznej loterii.

- Do 5-ki. I przynieś nam jeszcze tego grzańca. Cały dzbanek. - Kruger mówiła już szybko jakby natychmiast chciała się znaleźć w owym pokoju i cała reszta tylko opóźniała ten cel. Kelnerka pokiwała grzecznie swoją ciemnowłosą głową i odeszła od stołu. - No to za spotkanie. - uniosła nowy kufel do nowego toastu uśmiechając się ponad nim do rozmówczyni. A nad kuflem widać było jej roziskrzone spojrzenie. - No to idziemy do mnie prawda? - zapytała raczej dla formalności unosząc brwi i wstając od stołu.

- Wielkie umysły myślą podobnie. - Versana puściła oko w kierunku sigmarytki - Chyba teraz już nie obawiasz się iść przede mną? - Versana przygryzła zadziornie wargę uśmiechając się następnie do Louisy.

- Wolę mieć na oku taką wesołą wdówkę jak ty. - blondynka złapała za obuch w jedną dłoń a drugą objęła ramię nowej znajomej. I całkiem energicznie ruszyła przez salę gościnną kierując się ku schodom. Tam żwawo pokonały schody i znalazły się na piętrze. Po krótkim korytarzu stanęły przed drzwiami z numerem 5. Tam Kruger musiała odłożyć młot i puścić ramię gościa aby wyjąć klucz z kieszeni przy pasku.

Versana wykorzystała moment rozproszenia sigmarytki i uszczypnęła ją w tyłek.

- Żebyś tylko trafiła w dziurkę kochaniutka. - zaśmiała się delikatnie wdowa - Jakbyś chciała zacząć? W mej głowie już kreuje się pewien pomysł.

- O tak, zaraz zaczniemy. - obiecała właścicielka wytatuowanych ramion zerkając w bok na stojącą obok kobietę. Otworzyła drzwi, pchnęła je i złapała za swój młot a drugą ręką za ramię swojego gościa. Weszła do pokoju może na krok gdy prawie od razu obróciła Versanę wokół siebie aż młoda wdowa trzepnęła plecami o ścianę. - A teraz sprawdzimy czy masz przy sobie jakieś niebezpieczne przedmioty. - szepnęła cicho zbliżając swoją twarz do twarzy czarnowłosej tak, że ta czuła jej gorący, pachnący grzańcem oddech na swoich ustach. Jej dłonie za to zaczęły z wprawą i zniecierpliwieniem to przeszukiwanie sprawdzając zwłaszcza czy czegoś nie ukryła w dekolcie. Sigmarytka okazała się być silna, zdecydowana i podekscytowana na całego.

Versana przygryzła delikatnie ucho Louisy wbijając w ekstazie palce w jej plecy. Oddech jej był przyspieszony a głos nieco drżał ujawniając silne podniecenie. Nie sądziła, że sprawi jej to tak wielką przyjemność. Z resztą była to miła odmiana w porównaniu do jej sztywnego ale niekoniecznie kiedy trzeba męża. Język Versany następnie znalazł się na szyi sigmarytki zastępowany na przemian muśnięciami warg. Pocałunki ponownie zaczęły kierować się ku małżowinom i gdy dotarły do nich z ust wdowy wydobył się szept:

- Niżej musisz być bardziej uważna - słowa były co chwilę przerywane głębokimi westchnieniami. - Z tym moim małym przyjacielem, rzadko się rozstaje. - dłonie kultystami osunęły się po plecach łowczyni lądując na pośladkach w których również zanurzyła swoje paznokcie. - Strasznie gorąco się tu zrobiło. Gdzie to wino? - brunetka spojrzała w oczy bojowniczki z widocznym podnieceniem a następnie przygryzła dolną wargę.

Blondynka musiała mieć niezłą wprawę w takich zabawach. Jej dłonie i ruchy były pewnie i zdecydowanie. Bez trudu odpięła pas towarzyszki i ten razem z nożem opadł na podłogę. Sama też zdradzała wszelkie oznaki zniecierpliwienia i podniecenia. Dłonie uwolniły Versanę z wierzchnich ubrań i szybko została w samej koszuli. Jej atak na pośladki sigmarytki został powitany z jękiem zaskoczenia i rozbawionym śmiechem zaraz potem.

- Zobaczmy co ukrywasz z tej strony. - syknęła jej prosto do ucha i bez ceregieli obróciła ją wokół osi po czym przyparła do ściany. - Nogi szeroko! Łapy na ścianę! - warknęła rozkazująco zupełnie jak podczas prawdziwego przeszukania. Pomogła przeszukiwanej zająć prawidłową pozycję butem stukając we wnętrze jej butów i zmuszając do rozstawienia nóg szerzej. Jej dłonie zaś nakierowały nadgarstki przeszukiwanej na ścianę. Wtedy jednak rozległo się stukanie do drzwi.

- Grzańca przyniosłam! - zawołała słodko ciemnowłosa kelnerka. Musiała nieco podnieść głos a i tak drzwi ją trochę tłumiły.

- Nareszcie. - mruknęła rozochocona sigmarytka i na chwilę odeszła od przeszukiwanej. - Nie ruszaj się! - rozkazała jej na odchodne chociaż brzmiało jak obietnica powrotu do tych wspólnych zabaw. Sama otworzyła drzwi co sprawnie jej poszło by wcześniej je tylko zatrzasnęła nogą. - Wejdź. Połóż to tutaj. - rozkazała tak samo władczo odsuwając się nieco od drzwi by kelnerka mogła wejść do środka. Ledwo Łasica weszła i postawiła tacę na małym stole rzucając nieco zaskoczone spojrzenie na stojącą pod ścianą koleżankę gdy scenariusz powtórzył się. Dłoń Kruger złapała ją za łokieć, obróciła wokół osi i pchnęła na ścianę. Więc Versana mogła z bliska spojrzeć na nieco zaskoczoną i zaniepokojoną twarz Łasicy. - Następna. Zaraz zobaczymy co tam ukrywacie. - blondynka stanęła krok za nimi sycąc się tym widokiem.

- Może warto by sprawdzić czy nie ukrywam nic tutaj? - Versana mocno wypięła pośladki opierając się rękoma o ścianę izby. - Muszę się do czegoś przyznać. Byłam baaaardzo niegrzeczna i zasłużyłam na klapsa.

- Zaraz to sprawdzimy. - obiecała gospodyni tego pokoju i trzasnęła w te wypięte, wdowie pośladki. Widząc co się święci Łasica szybko załapała na czym polega zabawa.

- Ja chyba też byłam dzisiaj niezbyt grzeczna. - powtórzyła gest i pozę towarzyszki uśmiechając się zalotnie i do niej i nieco odkręcając głowę także do blondynki za ich plecami. Całkiem ochoczo rozstawiła szerzej nogi i wypięła się by zaprezentować swoje tylne wdzięki.

- O tak ciebie też zaraz sprawdzimy. - wychrypiała sigmarytka i teraz zajęła się tą nową. Jej dłonie wylądowały na barkach kelnerki i sprawnie przesunęły się przez jej łopatki aż wylądowały na gorsecie. - Co to ma być?! Zdejmuj to! Natychmiast! - łowczyni huknęła na nią szarpiąc za krawędź gorsetu by go zdjęła.

- Już zdejmuję! - Łasica uśmiechnęła się słodko i wyprostowała się aby zacząć rozpinać ten gorset. Ale jak to z gorsetami bywało musiało to chwilę potrwać.

- A teraz ty… - sigmarytka wróciła do wdowy więc zajmowaniem się dwoma osobami na raz też jakoś nie sprawiało jej większych trudności. Wdowa usłyszała jak jej kroki nieruchomieją tuż za nią i zaraz poczuła jej dłonie na sobie. - Zobaczymy co tam masz. - syknęła do niej i wprawnie zaczęła ściągać z niej spódnicę. Bynajmniej nie delikatnie. Ciemny materiał wkrótce wylądował przy wdowich butach odsłaniając to co do tej pory było pod nią skryte.

Versana poczuła wilgoć między swoimi udami. Czuła się lekko zakłopotana jednak cała ta sytuacja sprawiała jej coraz większa przyjemność. Czasami w głowie wdowy pojawiały się rubaszne myśli związane z różnymi kobietami. Jak na przykład z Kamilą van Zee lub Breną nigdy jednak nie przyszłoby jej do głowy, że będzie romansować z łowczynią czarownic. Czuła pewnego rodzaju satysfakcję i czerpała sporo uciechy z całego zdarzenia.

- Nikt nie zna ścieżek, jakie zaplanował Tzeentcha - pomyślała - Slaanesch również musi mieć mnie dziś w swojej opiece.

- Proszę sprawdzić jeszcze tutaj. - rzekła Versana po czym wykonała szybki zwrot w stronę Louisy łapiąc ją za dłoń, której palce starała zanurzyć w swoim już teraz mokrym łonie.

- O tak, nie bój się, zaraz cię sprawdzę na wylot! - sigmarytka musiała być już tak samo rozochocona jak i dwie pozostałe kobiety. Chociaż inaczej się objawiało to podniecenie. No i właściwie nie wychodziła z roli surowej strażniczki. Bardzo chętnie zaczęła sprawdzać tam gdzie nakierowała ją dłoń czarnulki. Trochę im w tym przeszkadzała bielizna. Ale ta zaraz powędrowała w okolice kostek właścicielki gdzie dołączyła do leżącej już tam spódnicy. A sama strażniczka z satysfakcją zaczęła podrażniać i penetrować to gorące miejsce. Ale znów wtrąciła się ta trzecia.

- Już ściągnęłam. - zameldowała posłusznie kelnerka zrzucając na dół właśnie rozpięty gorset. Sigmarytka tylko na nią spojrzała zajęta już jej koleżanką.

- No to na co czekasz! Resztę też zdejmuj! Do rosołu! - rozkazała jej groźnym tonem i dłonie drugiej kultystki zaczęły rozdziewać się dalej. Najpierw koszulę ściągniętą przez ciemne włosy i ukazując górne wdzięki Łasicy. A potem jej dłonie zaczeły mocować się ze ściągnięciem spodni co znów mogło trochę potrwać zwłaszcza, że w przeciwieństwie do spódnicy trudno je było ściągnąć bez zdejmowania butów.

A tymczasem Versana poczuła jak wciąż ubrany front sigmarytki ociera się o jej nagie łopatki. A jej dłoń całkiem śmiało poczyna sobie gdzieś w zwieńczeniu ud. Druga zaś zaczęła chciwie wodzić po jej piersiach, brzuchu, szyi i twarzy badając te nowe dla siebie ciało.

Oddech Versany widocznie przyspieszył. Zdało się nawet usłyszeć jak lekko pojękuje. Po kilku mocniejszych ruchach blondynki wdowa sama zaczęła napierać biodrami na dłoń groźnej strażniczki. Minęło kilka chwil a nogi brunetki zaczęły drżeć zwiastując szczyt ekstazy. Wiedziała jednak, że to nie ostatnie uniesienie dzisiaj.

- Mocniej, głębiej, szybciej - szeptała z wyczuwalnym podnieceniem - Byłam bardzo niegrzeczna.

Sutki Versany były twarde niczym stal i rytmicznie dotykały chłodnej ściany wraz z każdym pchnięciem Louisy. - Może obie zajmiemy się tą drugą? - zapytała brunetka - Wygląda podejrzanie.

Wyglądało na to, że obie z Versaną, mimo wszystkich ich dzielących różnic, znakomicie się uzupełniają i dogadują idealnie. O tym świadczyły jęki, przyspieszone oddechy, rumień na policzkach i rozgorączkowane ciała. Mimo swojej surowości i bezpośredniości ocierającej się o brutalność Louisa zdradzała wszelkie oznaki pełnoprawnego podniecenia. Nawet jeśli pozostała jedyną ubraną osobą w ich zestawieniu. Ale uwaga młodej wdowy przypomniała jej chyba o tej trzeciej.

- Ah tak… - pokiwała głową spoglądając w dół. Łasica akurat nie była w zbyt dumnej ani wygodnej pozycji bo właśnie ściągnęła jeden but i nogawkę i teraz opierając się nagim tyłkiem o ścianę gibko schylała się aby ściągnąć drugi zestaw. Właśnie zrzucała ten drugi but na podłogę gdy nieco zaskoczona podniosła głowę gdy dwie towarzyszki sobie o niej przypomniały.

- Ja? - zapytała niepewnie nie wychodząc z roli słodkiej i uroczej kelnerki. Która jednak coś nie zdradzała oporów przed takimi zabawami jakie się tu odbywały.

- Tak, ty. Ty miałaś nam służyć. - przypomniała sobie i jej Kruger. Po czym puściła Versanę i zrobiła krok w stronę drugiej ciemnowłosej. Złapała ją za kark zmuszając do klęknięcia przed kobietą jaką się do tej pory zajmowała. Sama stanęła za nią nachylając się nad nią by pocałować jej usta. Czy raczej wpić się w nie bez litości. Ale zaraz zaczęła sprawdzać ją tak samo jak przed chwilą Versanę. Czyli co ta kelnerka mogła ukryć między udami. A sama wdowa miała pierwszorzędny widok na uniesioną twarz klęczącej przed nią Łasicy trzymanej za włosy przez brutalną strażniczkę.

Versana nadal czuła, że nogi lekko się pod nią uginają. Nie chciała jednak kończyć tego jakże ważnego zadania.

- Takiej pomocy Łasica z pewnością się nie spodziewała - myśl Versany wprowadziła ją w jeszcze lepszy nastrój. Chwilę jeszcze przyglądała się swoim towarzyszkom uciech po czym postanowiła przejąć na moment inicjatywę.

- Zaczynam robić się zazdrosna. - powiedziała wdowa po czym uśmiechnęła się zalotnie - Zostaw coś dla mnie. - Złapała dłoń Louisy, którą ta trzymała włosy kelnerki chcąc następnie skierować usta Łasicy bliżej swego łona. Zaś palcami drugiej dłoni postanowiła podpierając brodę sigmarytki nakłonić ją do wspólnego pocałunku.

Łasica też chyba nie pierwszy raz grała w tą grę. Bo chociaż sądząc po jej nieco zamglonym spojrzeniu i przyśpieszonym oddechu blondynka musiała ją nieźle obrabiać tam od dołu to jednak i na górze ciemnowłosa od razu pojęła w czym rzecz. Zajęła miejsce wcześniej zbadane przez dłoń i palce Loisy tylko sama zaczęła badać temat ustami oraz językiem. Z góry Versana widziała część jej twarzy napędzanej podnieceniem gdy sama też serwowała stojącej nad nią kobiecie sporo przyjemności.

Ale i na górze się działo. Louisa przypomniała sobie o swojej pierwszej zabaweczce i mocno przyciągnęła ją do siebie wpijając się ustami tak samo mocno jak przed chwilą zaserwowała to Łasicy. W końcu oderwała się na chwilę i roześmiała się niespodziewanie.

- Mówiłaś wcześniej, że masz jakiś pomysł. Jaki? - zagaiła do tego o czym wdowa wspomniała tuż przed wejściem do pokoju.

- Z każdą chwilą mnożą się one w mojej głowie. - Versana wyszczerzyła swoje bielutkie ząbki - Jedna myśl jednak nie daje mi spokoju. Jak smakują twoje soki? - Versana docisnęła twarz Łasicy jeszcze mocniej czując, że nadchodzi kolejne szczytowanie. Po jej ciele przebiegł przyjemny dreszcz a gałki oczu wbiły się w sufit.

- Doprawdy? - sigmarytka stała o krok od nich obu obserwując z fascynacją jak jedna klęczy przed drugą starając się jej dogodzić jak najlepiej i jak najgłębiej. I trzeba było przyznać Łasicy, że znała się na tej robocie. Ale bezwzględna strażniczka miała dość samego patrzenia. - Wstawaj ale już! - bez ostrzeżenia złapała za ramię kelnerki zmuszając ją do oderwania się od niesienia przyjemności i poderwała ją na nogi. - Na łóżko! - rozkazała jej i nadała właściwy pęd i kierunek popychając brunetkę w stronę tego mebla. Ta mimo wleczonych po podłodze spodni zaczepionych nie do końca zdjętą nogawką o jej stopę i kostkę wylądowała na tym łóżku z iście złodziejską gracją. - Ty też! - Kruger podobnie postąpiła z młoda wdową ciskając ją na to samo łóżko więc Versana wylądowała tuż przy swojej koleżance. A Louisa która jak dotąd nie zdjęła z siebie niczego podążyła ich śladem i stanęła tuż przy łóżku. - A teraz… Zabawcie mnie… Zróbcie przedstawienie… - blondynka uśmiechnęła się z sadystyczną przyjemnością gdy cofnęła się o krok i kolejny poza zasięg swoich gości a sama usiadła na przeciwległym łóżku czekając aż obie brunetki zaczną przedstawienie. Łasicy nie trzeba było jakoś zbyt długo namawiać. Pochyliła się w stronę koleżanki aby ją pocałować.

Versana odwzajemniła pocałunek łapiąc swoją koleżankę za pośladki. Czuła, że jej ciało jest sprężyste a skóra delikatna niczym jedwab. Piersi wdowy muskały skórę Łasicy powodując każdorazowo u niej pojawienie się gęsiej skórki. Obie ciężko oddychały od czasu do czasu wpatrując się sobie w oczy. Brunetka czuła jak współkultyska przy każdym pocałunku intensywnie pracuję językiem. Z resztą kilka chwil wcześniej przekonała się o tym goszcząc ją między udami. W pewnym momencie Versana odchyliła lekko głowę do tyłu a jej dłonie z pośladków powędrowały na piersi Łasicy. Uszczypnęła jej sutek, który po chwili zaczęła lizać i podgryzać. Ręce zaś powędrowały wyżej chwytając kelnerkę za włosy i odchylając jej głowę do tyłu. Język Versany w tym momencie sunął po ciele Łasicy w górę aż dotarł do szyi. Wdowa czuła na sobie wzrok sigmarytki i zapragnęła by ta w końcu dołączyła do wspólnej orgii. Chwilę później puściła włosy koleżanki ponownie ją całując. Ręce zaś pokierowała między Jej nogi aż poczuła pod palcami wilgoć

Łasica okazała się całkiem wdzięczną kochanką. Było za co łapać i co smakować. A ona też nie pozostawała bierna wykazując swoje talenty poparte praktyką w tej materii. Okazała się być gorąca, pełna wigoru i namiętności. I chyba musiały odstawić niezłe przedstawienie bo ich jedyny widz i sędzia wydawał się być poruszony. Tak bardzo, że dłoń sigmarytki powędrowała pod jej skórzany fartuch jaki na sobie nosiła. I wreszcie zdjęła i to okrycie wstając ze swojego łóżka. Znów wróciła do obu swoich gości ale tym razem dosiadła się pomiędzy nie całując się najpierw z jedną a potem drugą. Wreszcie sama pozwoliła z siebie zdjąć koszulę i sama nawet pomagała ją zdjąć odkrywając swoje górne wdzięki.

Versana tylko czekała na ten moment i gdy tylko przydarzyła się okazja kucnęła między nogami sigmarytki. Jej dłonie powędrowały wzdłuż nóg blond piękności, aż dotarły do bielizny którą wdowa szybkim ruchem ściągnęła z pośladków Louis odrzucając ją na drugi kraniec izby. Następnie brunetka rozchyliła uda wojowniczki i poczęła lizać je póki nie dotarła do mokrego łona. Tam język kultystki poruszał się w zmiennym tempie i kierunku. Raz powoli nakreślał ósemkę by chwilę później poruszać się szybko od góry do dołu. Paznokciami brunetka zaś drapała zewnętrzną część nóg kochanki starając się utrzymać ciągły kontakt wzrokowy.

Dziewczyny kotłowały się w pokoju przyjmując tak wymyślne pozy, że mogłyby zawstydzić samego Slaanescha. Okna od wewnątrz izby zaparowały. Każda z nich była mokra a na ich twarzach widoczne było spełnienie. Ubrania porozrzucane po podłodze przykrywały niemal każdą deskę tworząc imitację dywanu. W powietrzu unosił się słodki zapach hormonów i seksu. Spoglądały na siebie z widoczną satysfakcją czując zarazem ulgę jak i apetyt na jeszcze więcej. Nie miały jednak już sił na kolejne psoty. Versana od bardzo dawna nie czuła się tak dobrze. Pomimo obolałych pośladków i pościeranych kolan nadal spoglądała na swoje kochanki z pożądaniem. Milczały dłuższą chwilę. Versana postanowiła przerwać ten impas wstając i częstując Louise i Łasice winem. Opróżnienie dzbanka nie zajęło im dużo czasu.

- Jak na polu walki jesteś tak sprawne jak w pieszczotach to przeciwnicy mają z Tobą nie lada problem. - uśmiechnęła się Versana w kierunku Louis. - Gdzie się tego wszystkiego nauczyłaś? Mój mąż nieboszczyk nawet w najlepszej formie nie potrafił zaserwować mi takich uciech. Czuje ból ale sprawia on mi duża przyjemność. Kiedy więc kolejne spotkanie? Może jeszcze przed rozstaniem wypijemy trochę wina? - wdowa spojrzała pytająco na obie kobiety które paradowały jeszcze w negliżu. - Już wcześniej wzbudziłaś we mnie spore zainteresowanie. - zwróciła się ponownie do blondynki - teraz jednak w mej głowie pytania się piętrzą a odpowiedzi na nie nie potrafię odnaleźć.

- O tak, kolejne spotkanie to świetny pomysł! - Łasica przyjęła dzbanek grzanego wina i nie przejmując się swoją nagością z miejsca poparła pomysł ciemnowłosej partnerki. Przy okazji dopiero teraz Versana miała okazję się przyjrzeć jej tatuażowi jaki normalnie skrywała pod bielizną. To był tatuaż częściowo zwiniętego węża wielkości dłoni. Ten drugi na ramieniu to już widziała wcześniej gdy był sezon na lżejsze i krótsze ubrania.

- Kolejne spotkanie? - blondynka przyjęła kufel i wydmuchała powietrze przed siebie by odzyskać oddech. Tak samo jak pozostała dwójka jeszcze była bez ubrania i tak samo jak one zdyszana i spocona. Dlatego pewnie chętnie upiła parę łyków z ofiarowanego kufla. - Zastanowię się. Może w następny Festag. - rzuciła uśmiechając się wesoło taksując wzrokiem swoje obie partnerki. - A te umiejętności to po prostu praktyka. Też widzę, że macie w tym niezłą wprawę. - roześmiała się skromnie gdy wskazała na nie obie palcem.

- Jeszcze niejednym cię zaskoczę. - wesoła wdówka zachichotała po czym zaczęła zbierać porozrzucane po izbie ubrania - Wszystko będzie się jednak wiązało z jeszcze większą przyjemnością. - spojrzała następnie w stronę kelnerki - Zbieraj się kochaniutka. Muszę wracać do domu a na Ciebie z pewnością czekają obowiązki. Lepiej będzie jak razem opuścimy tą uroczą izdebkę. - wyszczerzyła bialutkie ząbki i zaczęła się ubierać - Z resztą byłabym zazdrosna wiedząc, że zostaniecie tutaj same. - zaśmiała się głośno - Louis - spojrzała na jeszcze nagą sigmarytkę - Ja pokryje rachunek na dole. - puściła w jej kierunku oczko - To co? Następne spotkanie w tym samym miejscu i czasie? W mej głowie pojawiła się sprośna myśl ale nie podzielę się nią z wami. Niech poczeka na odpowiedni czas i potraktujcie ją jako słodziutką i niewinną niespodziankę. - wdowa zaczęła poprawiać włosy patrząc na łowczynie - Muszę się tobie jeszcze trochę poprzyglądać by mieć do jakiego widoku wracać wieczorami. Powiedz mi jednak na odchodne. Co za biznes prowadzisz z tym obleśnym Ulrichem. U mnie zawsze się znajdzie coś do roboty dla tak stanowczej i wzbudzającej respekt kobiety jak ty. Z resztą już mam stanowisko jakie mogłabyś objąć. Naturalnie odmienne od tego, które Ci wcześniej - wykonała w powietrzu znak cudzysłowu - “proponowałam”. - Versana spojrzała na współkultystkę - Kochaniutka. Gotowa do drogi?

- Już ci mówiłam. Mam swoją robotę i nie jestem zainteresowana kolejną. A moje sprawy z Ulrichem to moje sprawy z Ulrichem. - blondynka dała się oglądać bez skrępowania i z przyjemnym rozleniwieniem obserwowała dwie ubierające się kobiety. Dało się dostrzec, że ma smukłe, zdrowe ciało chociaż tam i tu nosiła ślady dawnych blizn. I o ile sama wizyta obu ciemnowłosych ślicznotek była dla niej satysfakcjonująca i zdradzała ochotę na powtórkę to o swoich sprawach nie miała za bardzo ochoty rozmawiać. Odprowadziła obie kultystki do drzwi dając jeszcze po buziaku na drogę każdej z nich.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 22-05-2020 o 22:48.
Pieczar jest offline