Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2020, 10:38   #81
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
Westchnął i wrócił do masażu.

– Jasne… poczekam… a tak swoją drogą, masz naprawdę ładne stopy… choć w sumie cała jesteś ładna… – Powiedział posyłając ci uśmiech.

- Dziękuję... - poczułam się zmieszana tymi komplementami. - Dobrze że tu jesteś ze mną... Inaczej czułabym się tu naprawdę zagubiona.

– A co ja mam powiedzieć? – Rzucił. – Ostatnie sześćdziesiąt lat spędziłem na stepie. Nigdy nie byłem w żadnym budynku… kobiety nie dotykałem też już bardzo długo. Dla mnie dużo rzeczy też jest nowych.

- Ale myślę że w przeciwieństwie do butów to na przykład łóżka ci się spodobają - zażartowałam sobie. - Rozumiem że to dlatego czekałeś przed moimi drzwiami? - zapytałam już poważniejszym tonem.

– Głównie dlatego, że chciałem wiedzieć jak poszła ci rozmowa z cesarzem… może i jestem imitacją mężczyzny dla innych elfów, no ale wciąż jednak coś tam męskiego w sobie mam i martwię się o los kobiety, która jest mi bliska. A poza tym jesteś tu jedyną osobą, którą znam, a siedzenie samemu w komnacie nie należy do najciekawszych zajęć. Może gdybym dobrał się do tutejszej biblioteki nie miałabyś mnie na głowie – Zaśmiał się puszczając ci oko.

- Będziemy w tej twierdzy jeszcze jutrzejszy dzień. Planuję go spędzić na pomocy kapłanom w ich pracy, a jeśli będzie ciebie to nudzić to mogę dowiedzieć się czy pozwolą ci zajrzeć do tutejszych księgozbiorów... - zasugerowałam.

– No ja cię samej z tym nie zostawię. W takiej sytuacji chcę ci pomóc. – Powiedział.

- Będzie mi miło - ucieszyłam się. - Ale nie czuj się do tego przymuszony.

– Nie czuję się. Zwyczajnie chcę pomóc skoro mogę. – Stwierdził.

- A właśnie... Póki jeszcze nie wołają na wieczerzę to chcę ustalić jedną rzecz - spoważniałam. - Nie zamierzam wspominać tutaj, że zyskałam zdolności od istot ze snu. Na razie też zamierzam ukrywać się ze swoimi... umiejętnościami. I chciałabym, żebyś ty też trzymał to w tajemnicy.

– Oczywiście. Mówienie o tym mogłoby być… no nie wiem… uznane za szaleństwo? – Stwierdził.

- Dokładnie tak - pokiwałam głową. - Również nie będziemy wchodzić przy innych w szczegóły tego co działo się w obozowisku dzikich elfów, dobrze?

– A jak wyjaśnimy twój powrót, jak ktoś zapyta? – Rzucił chwytając twoją drugą stopę i wznawiając masaż. – Może ustalmy jakąś wspólną wersję… bo w to, że zabiłaś doświadczonego wojownika o własnych siłach, ciężko uwierzyć, ale… da się to zrobić… choć chyba o tym jak to zrobiłaś lepiej nie mówić.

- Wszyscy którzy wiedzą że zostałam porwana byli też odpowiedzialni za moje bezpieczeństwo w podróży, więc nie pytają o to co się działo, bo i bez tego czują się winni, że to się w ogóle wydarzyło - wzruszyłam ramionami. - Nie zostaje w zakonie, więc nawet nie mam obowiązku się z tego spowiadać. Chociaż ta wspólna wersja mogłaby się przydać…

– Ale tutejszy wódz może zapytać i co wtedy? – Stwierdził rozumnie. Masaż był rozkoszny, co kolidowało z dość niewygodnym tematem rozmowy.

- Mogę mu na przykład odpowiedzieć, że wolę zapomnieć o tym co się tam działo? - zaproponowałam odpowiedź.

– To po pierwsze rozbudza niezdrową ciekawość, a po drugie, skieruje uwagę wszystkich na mnie i to mnie będą pytać. Tego nie chcemy – Powiedział powoli masując kolejno każdy palec twojej stopy.

- Fakt nie wzięłam tego pod uwagę... - pokiwałam głową. - Mogłabym powiedzieć, że przeciwnik nie był tak silny na jakiego się malował. Że do przetrwania i pokonania Arkhama wystarczyły mi umiejętności wyuczone w zakonie. Bo z tą elfką co chciała mnie wywlec nagą z namiotu to wystarczyło.

– To ma sens… ale gdy zapytają, czy albo dlaczego ten elf chciał z tobą walczyć, będzie trzeba kłamać… z tego co pamiętam w myśl zasad twojego zakonu, nie możesz wyzwać kogoś do walki jako pierwsza, a jedynie walczyć z kimś kto dopuścił się zbrodni… on na twoich oczach nie zrobił nic złego… więc jak to wyjaśnimy, dlaczego z nim walczyłaś? – Zapytał.

- Czyli musimy iść w zaparte, że to on zaatakował mnie pierwszy - westchnęłam.

– Albo w ogóle przemilczeć, tą walkę i skupić się na tym jak przyjęto cię do plemienia… – Stwierdził. – Zrobić z twojej samoobrony główny wątek historii. A tak nurtuje mnie jedna kwestia… widok sześciu niewolnic przydzielonych do ciebie samej… sprawił, że coś mi się przypomniało. Czytałem kiedyś jedną z Balleńskich książek… “Hrabina Kallas” – wymienił nieznany ci, z oczywistych powodów, tytuł. – Mowa tam była o pewnej szlachetnie urodzonej kobiecie, nadwornych intrygach, pojedynkach rycerskich i jej romansie. Po tym jak hrabina zawarła ślub z Lordem Kallasem, niemal na początku powieści, była wzmianka, i tu cytat: “Uradowana hrabina, teraz z woli boskiej i królewskiej nosząca nazwisko Kallas wraz z nowo poślubionym mężem, poszła uczcić najszczęśliwszy dzień swego życia. I tak młodzi w towarzystwie kilku ulubionych niewolnic szlachcianki rozkoszowali się pierwszą nocą wspólnego życia”... U nas wielożeństwo było dopuszczalne i nikt nie widział problemów w uprawianiu miłości ze współmałżonkami innych członków plemienia, jeśli była na to zgoda. Do tego bez względu na płeć każdy lubił mieć jakiś “ogrzewacz do łóżka” na zimne wieczory… Nawet małżeństwa… Jak to jest u ludzi? Wiem, że wy nie uznajecie wielożeństwa, ale z książki wynikało, że inny stosunek macie do “zapraszania” niewolników do wspólnych igraszek. – Widać było, że przy tej wypowiedzi był skrępowany. To co mówił Falris było faktem, jeśli chodzi o prawa cesarstwa. Wielożeństwo było niedopuszczalne, a zdrada małżeńska uchodziła za grzech… jednak inaczej było z seksem z niewolnikami, tej kwestii nie poruszała żadna ze świętych ksiąg siedmiu kościołów, ani prawo świeckie, jako że, niewolnicy według najstarszych praw byli uznawani za przedmioty. Była to zatem kwestia pozostawiona całkowicie sumieniu każdego obywatela Ballen. Jedyne prawo zakazujące uprawiania miłości z kimkolwiek dotyczyło kapłanów i mnichów, gdyż na służbie mieli być oni oddzieleni od cielesnych pragnień.

Uniosłam brwi w zdumieniu wysłuchując jego słów. Otworzyłam usta z zamiarem zaprzeczania wszystkiemu, ale zauważyłam w tym okazję do pożartowania sobie.
- I z taką wiedzą mimo wszystko chciałbyś zostać moim mężem? - zapytałam go wysilając się na poważny ton.

– Mimo wszystko jestem dzikim elfem, zważywszy na moją kulturę, byłoby to obłudą osądzać twoją. Jeśli zechcesz w łóżku niewolnika albo niewolnicę nie będę w żadnym wypadku się temu sprzeciwiał, bo przecież jeśli zostanę twoim mężem, wiem, że to co w tobie jest najważniejsze i najpiękniejsze… twoje serce, będzie należeć tylko do mnie, tak jak moje serce już należy tylko do ciebie. – Powiedział, całkiem poważnie.

Temat był dziwaczny, ale jego odpowiedź sprawiła, że zrobiło mi się ciepło na sercu jak jeszcze nigdy.
- Spokojnie - uniosłam dłonie w geście kapitulacji, by już się nie przejmował. - Nie wiem jakie są zwyczaje na dworach, ani co to była za książka, którą czytałeś...Nie wykluczone, że tak robią co niektórzy... Ale ja po pierwsze nie uznaję ani zwierząt ani niewolników za przedmioty - zaczęłam. - A po drugie wyznaję zasadę, że łoże dzielić mogą wyłącznie małżonkowie.

– Już chyba wiem, czemu się w tobie zakochałem… – Uśmiechnął się. – Może i walczysz jak bestia… ale serce i duszę masz na pewno prawe i czyste, a do tego myślisz inaczej niż większość. Jesteś inna niż wszyscy i to właśnie ta inność czyni cię wyjątkową i tak wspaniałą. – Zaraz po tych słowach zrobił złośliwy uśmiech. – A nie będzie cię zżerać ciekawość, żeby zobaczyć jak to robią inni szlachcice? W końcu wspomniałaś, że masz tytuł… Czy Lady Marion nie będzie chciała posmakować rozkoszy godnych ludzi jej stanu?

- W żadnym razie - fuknęłam na granicy oburzenia tymi insynuacjami. - Nie obchodzi mnie to co robią inni.

– I nigdy się nie zmieniaj. – Powiedział z uśmiechem. – A tak z ciekawości… gdybym hipotetycznie został twoim mężem… czego byś oczekiwała ode mnie?

- Nie wiem... - zagiął mnie. - Wierności, szczerości... Akceptowania mnie takiej jaka jestem... - wzruszyłam ramionami, bo nie miałam pojęcia w tym temacie.

– Na to możesz liczyć, ale chcę wzajemności… zwłaszcza jeśli chodzi o szczerość… a zatem jeśli coś ci przyjdzie jeszcze do głowy, mów śmiało.

- Oczywiście - pokiwałam głową.

– A skoro o wzajemności mowa – Uśmiechnął się i uniósł swoją nogę i położył ją na oparciu twojego fotela.

- Ale to dopiero po ślubie - zaśmiałam się rozbawiona i poklepałam go po nodze. Wstałam i poszłam do szafy zobaczyć czy może jednak przeoczyłam coś i znajdę inne buty.

– Hej… ja chciałem tylko masażu… – Rzucił po tym jak zabrałaś swoją stopę z jego rąk. Przegrzebanie szaf niczego niestety nie dało. Gdy jednak podeszłaś do kolejnej, dało się słyszeć pukanie do drzwi.

- Proszę - rzuciłam przez ramię w kierunku drzwi i zabrałam się za kolejną szafę.

Do pomieszczenia weszła rosła kobieta w skórzanym fartuchu. Niosła ze sobą worek, a przy pasie miała narzędzia. Była niemal łysa, a jej głowę pokrywały blizny. Jedna z blizn rozcinała jej policzek i przechodziła przez usta aż na podbródek. Była człowiekiem, ale mięśnie miała godne orka.

– Pono, komu tu trza szewca! – Rzuciła od wejścia, kładąc worek na ziemi.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline