Arvid słysząc słowa kobiety musiał ze sobą walczyć, żeby się nie uśmiechnąć. Niestety, nie do końca mu się to udało i na jego twarzy pojawił się dziwny grymas - ni to uśmiech radości ni to zażenowanie.
Jej słowa mile łechtały jego ego i czuł się jak uczniak pochwalony przez nauczyciela przed całą klasą, ale jednocześnie nie chciał się do tego przyznać i dać tego po sobie poznać. Mimowolnie się wyprostował i wypiął pierś, a gdy tylko sobie zdał z tego sprawę poczuł jeszcze większe zażenowanie własną osobą.
Chodziło o to, że nie zwykł wysłuchiwać takich rzeczy na swój temat. Wszyscy czegoś od niego wymagali i zawsze nie byli zadowoleni z rezultatów. Nie dlatego, że Arvid robił coś źle, nie. Dlatego, że tacy ludzie go otaczali. Jego ojciec, przełożeni w wojsku. Chłopak przywykł do wykonywania rozkazów i otrzymywania za ich wykonanie reprymendy, że nie zostały wykonane w należyty sposób.
Arvid odchrząknął, odganiając myśli i zwrócił się do kobiety i chłopaka -Oczywiście, pomogę. Ze mną nic ci nie grozi, więc musisz pomóc nam, pomóc sobie, dobrze- choć sam nie był do końca pewny swoich umiejętności. No ale to były tylko pszczoły, prawda? Nad wyraz agresywne, ale tylko pszczoły... -Co masz na myśli, że inną niż królowa z pasieki? Że większa? Dużo większa? - zwrócił się do elfa
__________________ Może jeszcze kiedyś tu wrócę :) |