Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-06-2020, 09:47   #3
Umbree
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
dziękuję za dialog, Kerm! :)

Heldren było jej domem. Tutaj się urodziła i spędziła całe swoje życie. I choć matkę pamiętała jak przez mgłę, bo ta zmarła, gdy Astrid miała cztery lata, to droga, którą podążała Calindra przyszła do niej naturalnie. Już od małego lubiła szwendać się po lasach, pomagać rannym zwierzętom i rozmawiać z nimi. Czuła wtedy, że żyje. Ojciec, wielki ulfeński łowca cieszył się, że Astrid odnajduje w tym szczęście. Dużą rolę odgrywała przy jej rozwoju również Matka Teodora, która pokazywała jej, jak najwięcej czerpać z obcowania z przyrodą i naturą. Ojciec z kolei opowiadał jej o północnych krainach z których pochodził i wlał w serce Astrid ciekawość oraz miłość do zimy i tamtejszego surowego klimatu. Młoda kobieta obiecała sobie, że kiedyś odwiedzi te wszystkie miejsca, ale na razie miała pewne obowiązki w Heldren.

Wystarczyło krótkie spojrzenie na nią, by domyślić się, że w jej żyłach płynie niebiańska krew. Była wysoką, zgrabną kobietą o odpowiednich kształtach a pierwsze w oczy rzucały się długie, zaplecione w warkocze srebrzyste włosy. Miała piękne, niebieskie oczy i niewielu wiedziało, że w odpowiednich warunkach zmieniają swój kolor na fioletowy. To, oprócz srebrnych włosów, była kolejna oznaka jej aasimarskiego dziedzictwa. Jej czerwone, pełne usta często składały się do szerokiego uśmiechu, gdyż Astrid była kobietą wesołą i optymistycznie nastawioną do życia.

Gdy w połowie lata przyszła ta dziwna, chłodna pogoda, wiedziała, że coś jest nie tak. Nigdy wcześniej nic takiego się nie zdarzyło, a pogłoski płynące z różnych stron o zimie w pobliskim lesie i dziwnych stworzeniach rodem z północy były aż nadto wyraźne, by brać je tylko za plotki. Nawet przyjaciel ojca twierdził, że widział wielką łasicę i wybrał się, by na nią zapolować. Astrid podejrzewała, że coś mogło mu się stać, skoro nie wracał od dwóch dni. Ojciec jednak nie mógł się tym zająć i ruszyć za nim, gdyż musiał jechać do Zimar, by sprzedać to, co udało mu się upolować i rozliczyć ze swoim klientem. Druidka została więc w obejściu sama, jedynie ze starym, psim przyjacielem Tove.

Jako osoba obcująca na co dzień z naturą sama miała zamiar wybrać się do Lasu Granicznego i zbadać te anomalie pogodowe, a dodatkowo na przyspieszenie tej decyzji wpłynęło pojawienie się w wiosce rannego ochroniarza jakiejś szlachcianki. Słowa Matki Teodory zawsze się sprawdzały i wyglądało na to, że w tej sytuacji również tak będzie. Druidkę zaciekawiło zwołane nagle przez Ionnię Teppen zebranie w "Srebrnym Gronostaju". Sprawa musiała być paląca i Astrid domyślała się, że jest związana z tymi wszystkimi ostatnimi wydarzeniami. Zostawiła więc Tove w domu i ruszyła do karczmy. Miała na sobie jedynie proste odzienie, które komuś, kto jej nie znał, zupełnie nie zdradzało, czym się na co dzień zajmuje.


Wyglądała jak typowa wieśniaczka i nie przeszkadzało jej to. Poza tym pozory myliły, bo choć może nie miała postury wojowniczki, to ojciec nauczył ją, jak obchodzić się z ostrzem i włócznią. Po Heldren jednak z bronią nie chodziła, bo i nie było po co. Każdy ją tutaj znał i lubił, zewsząd otaczały ją przyjazne twarze. Pewnym krokiem ruszyła poprzez chłodny wiatr, którym delektowała się, gdy owiewał jej oblicze i minąwszy kilka budynków dotarła do "Gronostaja".

Po wejściu do karczmy przywitała się ze wszystkimi zebranymi uniesioną ręką, dostrzegając też w tłumie kilka twarzy, których nie kojarzyła. Przeskakując wzrokiem po obliczach gości, zatrzymała się na moment na przystojnym młodzieńcu, którego znała od dziecka. Z delikatnym uśmiechem na ustach przecisnęła się między stolikami i podeszła do tego zajmowanego przez mężczyznę.
- Traivyr? - Wyszczerzyła się. - Słyszałam, że wróciłeś do Heldren, miło cię zobaczyć w dobrym zdrowiu. Na długo przyjechałeś?
Nie pytając nawet o pozwolenie, dosiadła się do niego, machając przy okazji na powitanie Kaley stojącej za barem.
- Astrid! - Zaklinacz wstał, co spotkało się z cichym piśnięciem siedzącej na jego ramieniu sowy. - Miło cię widzieć. - Poczekał, aż dziewczyna usiadła, po czym zrobił to samo. - Poznaj Śnieżkę. - Pogładził sowę po głowie. - Śnieżko, to jest Astrid. Nie tylko ładna, ale przede wszystkim mądra... - Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Cześć, Śnieżko, piękna jesteś. - Astrid pogłaskała sowę po łebku. Uwielbiała każdy kontakt ze zwierzętami, czy to była mała mysz, czy wielki niedźwiedź, choć z tym drugim czasami bywało różnie. - A ty jak zwykle szarmancki i rzucający komplementami.
- Ja mówię prawdę i tylko prawdę - zapewnił z poważną miną. - Myślałem, że spędzę tu parę dni i wyruszę w świat szeroki, ale słyszę, że plotki się potwierdzają. Czego się napijesz?
- Aż tak bardzo ciągnie cię do wielkiego świata? Może jednak zostaniesz w wiosce na dłużej? - zapytała, uśmiechając się lekko.

- W dobrym towarzystwie zawsze można gdzieś się zaczepić na dłużej. - Uśmiechnął się lekko. - Ale sama wiesz, że mam we krwi wędrówki. Tak po ojcu, chociaż teraz może i tego po nim nie widać, jak i, przede wszystkim, po matce - odparł. - Oni pewnie zapomnieli, jak się włóczyli po świecie... Pewnie by woleli ujrzeć mnie z żoną u boku... A ciebie nigdy nie ciągnęło w świat? Na przykład w dalekie śniegi Północy? - Spojrzał na nią z zainteresowaniem.
- Oczywiście, że ciągnęło i obiecałam sobie, że kiedyś odwiedzę krainę z której pochodzi mój ojciec. Mam jednak obowiązki w Heldren, wiesz, że moja matka była szanowaną druidką. No i nie chciałabym zostawiać ojca, chociaż akurat on pewnie by chciał, żebym zobaczyła coś więcej, niż tylko okoliczne lasy, pola i miasta. - Uśmiechnęła się do niego.
- Obowiązki rodzinne... - Traivyr pokiwał głową, robiąc przy okazji minę doświadczonego mędrca. - Znam ten ból... - Uśmiechnął się. - Wiem, że ojciec ma pewne kłopoty, ale, na szczęście, mam rodzeństwo, które da sobie radę lepiej, niż ja. Uważam, że powinnaś porozmawiać z ojcem, zanim na stałe zapuścisz tu korzenie - dodał całkiem poważnie. - Im dłużej, tym będzie trudniej. Przemyśl to... Przez parę miesięcy twój ojciec da sobie radę sam, zapewniam. Pamiętam... - Uśmiechnął się, nie kończąc zdania.
Pamiętał aż za dobrze, z jakim animuszem ojciec Astrid pogonił za chłopakiem, który się podkradał do okienka dziewczyny. Ale niektórych rzeczy lepiej było nie mówić.
- Ale ja z nim rozmawiałam wielokrotnie na ten temat - odparła Astrid. - On niczego mi nie zabrania, twierdzi, że to moje życie i mogę zrobić z nim, co zechcę. Wie, że chcę się kiedyś wybrać do Kraju Królów Linnorm. Może w końcu się na to zdecyduję, kto wie - wzruszyła ramionami. - I fakt, ty masz trochę lepiej, bo rodzeństwo może przejąć tartak twojego ojca. Ja jestem jedynaczką. No ale zacząłeś o czymś mówić i nie dokończyłeś… - Popatrzyła na niego zaciekawiona.

- On cię powinien wypchnąć z domu, a nie czekać, aż sama dojdziesz do wniosku, że on jest na tyle duży, że da sobie radę bez twojej nad nim pieczy. - Traivyr był cały czas poważny. - To ty nie chcesz rozłożyć skrzydeł i wylecieć z gniazdka. Takie rzeczy robi się za młodu... Farakh i Ysbet, oni się już nie ruszą z Heldren, chyba że Ysbeth wyjdzie za mąż za "obcego". Im dłużej siedzisz w miejscu, tym trudniej się ruszyć - rzucił ludową mądrością. A twój ojciec ma więcej krzepy, niż większość mężczyzn w wiosce i okolicach.
- Jak mówiłam, ojciec mi niczego nie zabrania. I wiem, że poradziłby sobie, to twardy mężczyzna. Radził sobie, gdy zmarła moja matka, a ja miałam zaledwie cztery lata i musiał się mną zajmować a do tego pracować, żeby miał co sobie i mi do ust włożyć. W końcu zasmakuję życia poza "gniazdkiem", jak to nazwałeś. Zrobię to jednak w zgodzie ze sobą, a nie pod przymusem czy naciskami - rzuciła zupełnie spokojnym tonem, uśmiechając się kącikami ust. - Czyżbyś tak naciskał na mnie, bo marzy ci się wyruszenie w dalszą podróż ze mną przy boku? - Puściła mu oczko.
- Piękna, mądra i zaradna kobieta to skarb, każdy to wie. - Uśmiechnął się. - [i]Ale ty byś pewnie zaraz obróciła się na pięcie i wróciła do domu, machając mi na pożegnanie[/] - zażartował. - Złamałabyś mi wtedy serce... - dodał, robiąc smutną minę.
- Tak, mądra i zaradna kobieta to skarb, dlatego musisz sobie taką znaleźć - odparła wesoło. - A co do złamania serca… może warto spróbować. - Zaśmiała się pod nosem i zmieniła temat. - Jak ojciec się czuje? Słyszałam, że są jakieś problemy z wyrębem lasu i są związane z tymi ostatnimi wydarzeniami pogodowymi.
- Daleko bym takiej nie musiał szukać. - Obrzucił ją uważnym spojrzeniem, choć w oczach miał wesołe ogniki. - Ojciec jest, delikatnie mówiąc, wściekły, bo na wyrębie są kłopoty. - Spoważniał. - Słyszałem to i owo nawet w Zimar. Jakieś nietypowe zwierzęta i takie tam, ale myślałem, że to tylko takie opowieści. Dla stęsknionych wrażeń słuchaczy. No i, niestety, jest gorzej niż myślałem.

- Niestety, ale ta typowo jesienna pogoda jest czymś nietypowym o tej porze roku, a biorąc pod uwagę przepowiednię Matki Teodory i pojawienie się tego rannego najemnika… nie zwiastuje to dobrze - powiedziała poważnym tonem. - Mam złe przeczucia, czuję całą sobą, że nadchodzi mróz. W normalnych warunkach bym się cieszyła, w końcu to moja domena, ale teraz nie czuję, by było to coś dobrego. Te wszystkie zwierzęta w lasach i na polanach, plony, rośliny… Już teraz niektórzy wioskowi potracili część zbiorów. Chciałabym wierzyć, że to tylko jakiś ponury żart.
- O tej przepowiedni nie słyszałem. Co ma z tym wspólnego jakiś ranny? - spytał.
- Ponoć jego przybycie do wioski zapoczątkuje mroczne czasy. I pewnie związane jest to z tą dziwną pogodą - powiedziała. - Sam widzisz, że ludzie już się niepokoją, a ta przepowiednia tylko jeszcze bardziej ich wystraszyła. No ale zobaczymy, co powie nam Ionnia.
- Gdyby to była bajka, to za chwilę ktoś by ofiarował śmiałkowi worek złota i rękę królewny - zażartował, ale wnet spoważniał. - Zapewne Ionnia podsumuje wszystkie plotki i fakty i zaproponuje jakieś środki zaradcze - powiedział cicho.
- Pewnie tak właśnie będzie - powiedziała Astrid. - Ja w każdym razie zamierzam się wybrać do Lasu Granicznego i sprawdzić te anomalie. Muszę dowiedzieć się więcej na ten temat i może spróbować jakoś zaradzić. Nie chciałabym, żeby zwierzęta i sam las ucierpiał na tym wszystkim. Jeśli nie jesteś jakoś specjalnie zajęty pomaganiem ojcu przy prowadzeniu interesu, możesz wybrać się ze mną - zaproponowała, uśmiechając się lekko.

- Nie jestem pewien, czy ojciec uznałby moje działania za pomoc. - Traivyr uśmiechnął się. - A jeśli masz ochotę na mały spacer, to możesz na mnie liczyć. To dobry pomysł, zobaczyć, co się tam dzieje. Śnieżka też z przyjemnością rozprostuje skrzydła. Kiedy chciałabyś wyruszyć?
- Może jutro? Ale to też zależy od tego, co usłyszymy od Ionii. Zobaczymy - odparła. - A co do twojego wcześniejszego pytania, bo na nie nie odpowiedziałam, to napiłabym się ciepłego mleka. Dziękuję. - Uśmiechnęła się do niego.
- Ależ masz wysokie wymagania... - Uśmiechnął się. - Ale jak sobie życzysz...
Wstał i podszedł do Kaley.
Po chwili wrócił.
- Nie mają na składzie, ale Kaley obiecała, że zaraz coś załatwi - powiedział.
- Kochana kobieta, zawsze ze wszystkim chce pomóc - odrzekła Astrid z delikatnym uśmiechem. - No nic, trzeba poczekać na Ionnię i zobaczymy, co dalej. - Rozsiadła się wygodnie na krześle, rozglądając po sali.
Tainyr, popijając powoli wino, poszedł w jej ślady, chociaż dość często zerkał na swą rozmówczynię. Ona również łapała się na tym, że ich spojrzenia co chwilę się spotykają.
 

Ostatnio edytowane przez Umbree : 09-06-2020 o 18:32.
Umbree jest offline