Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-06-2020, 20:24   #6
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Powrót do Heldren był łatwiejszy, niż mogłoby się wydawać. Wieść o śmierci matki była zaskakująca i zdecydowanie bardziej bolesna niż się Mihaelowi wydawało. W czasie jego nieobecności wymienili kilka listów, ale najczęściej dotyczyły spraw błahych. Chłopakowi wydawało się, że Marie nie widziała jak i o czym z nim rozmawiać, podobnie jak w czasach, gdy razem mieszkali. Nie miał jej tego za złe. Za bardzo się różnili, ale mimo wszystko dbała o niego na tyle ile potrafiła.

Zaraz po przybyciu udał się, by złożyć symboliczny wieniec na jej grobie i po dłuższej zadumie udał się do rodzinnego domu. Rovar, straszy o szesnaście lat brat, nie ukrywał, po co ściągnął go do wioski. Nikt nie miał wątpliwości, że Mihael nie był synem Toma i nie powinny mu przysługiwać żadne prawa do ziemi, ale też nikt tego oficjalnie nie zakwestionował. Trzeba było się jakoś dogadać, zwłaszcza że starszy spodziewał się właśnie pierwszego dziecka. Jego żona w dodatku nie pałała do Mihaela zbytnią sympatią, głównie przez to, że w przeszłości często padała ofiarą jego "drobnych psot". Młody mnich nie był w stanie jej za to winić. Z perspektywy czasu oceniał, że to co brał za niechęć z powodu swojej inności, często było po prostu zwykłą obojętnością. Nie dyskutując z domownikami, zabrał swoje rzeczy, obiecał szybkie zrzeczenie się ewentualnych praw do ziemi i udał się spowrotem do miasteczka. Przed odejściem wypytał jeszcze brata o siostrę. Nie dziwił się, że chciała opuścić to miejsce. Zawsze ciągnęło ją do świata, ale niepokoiło go, że nie nie wiadomo dokąd dokładnie się udała. Plotki zebrane wśród tutejszych też nie rzuciły zbyt wiele światła na sprawę. Wiedział tylko tyle, że kobieta, która przyjęła Kate na służbę była wyniosła, bogata i miała "złe oko", cokolwiek by to nie znaczyło. Zastanawiał się, właśnie czy nie powinien udać się śladem siostry na północ, chociaż szanse jej odnalezienia wydawały się mizerne, kiedy wpadł na Kaley. Dawna przyjaciółka matki natychmiast go rozpoznała i zaciągnęła do gospody, by wypytać o to, co się z nim działo przez minione lata. Widząc, że nie ma gdzie spać, zaproponowała "zwolniony z opłat" pokój na piętrze, na który z chęcią przystał.
Kolejne dni upłynęły na załatwianiu spraw majątkowych i szwędaniu się po okolicy. Spotkał kilka znanych twarzy, niektórzy nawet, ku jego zdziwieniu, zatrzymali się by wymienić uprzejmości i podzielić się plotkami, a tych było całkiem sporo. Początkowo opowieści o śniegu i dziwnych stworzeniach w granicznym lesie uznał za mocno przesadzone, ale i on zaczął zauważać, że rzeczywiście jest wyjątkowo chłodno jak na tę porę roku. Dokładając do tego przepowiednię Matki Teodory i pojawienie się rannego najemnika, zaczynał podejrzewać, że może faktycznie jest coś na rzeczy. Niepewności rozwiały się wraz z informacją o naradzie w "Srebrnym Gronostaju". Ionnia Teppen była odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku i jeśli ona traktowała sprawę poważnie to nie należało jej bagatelizować. Pozostało czekać na rozwój wydarzeń.
***
Zszedł z pięterka, zanim zaczęli się schodzić ludzie. Zależało mu, żeby zająć miejsce na uboczu i najmniej rzucać się w oczy. Mimo cieplejszego przyjęcia niż się spodziewał, nadal miał obawy co do niektórych osób. Głęboko liczył na to, że Bruno gdzieś wyjechał i nie zjawi się na spotkaniu. Przez ostatnie kilka dni nie natknął się na niego ani razu, ale szczęście nie mogło trwać w nieskończoność. Czas podobno leczy rany, ale gdyby nie ich ostatnie spotkanie to Mihael zapewne nie musiałby opuszczać Heldren, nie musiałby zostawiać domu i matki, ale przede wszystkim, nie musiałby rozstawać się z siostrą.


Mihael starał się nie poruszyć. Siedział w krzaku malin, rosnącym wzdłuż ogrodzenia domu kowala. Nie chciał, żeby ktokolwiek go zobaczył z przynajmniej dwóch powodów. Przede wszystkim miał stąd doskonały widok na śliczną Xanthi, bawiąca się w ogródku. Dziewczyna mimo, że dopiero dziesięcioletnia, robiła już w miasteczku niemałą sensację swoją urodą. Większość chłopaków z Heldren i okolicznych farm tylko marzyła o tym, by skraść córce Iskera chociaż jednego całusa. Mikhael nie należał do tego grona. Nie wierzył, że jest możliwy taki splot okoliczności, w którym byłoby to możliwe. Był dziwolągiem i większość dzieciaków w wiosce nie pozwalała mu o tym zapomnieć. To był drugi z powodów jego skradanie się i ukrywania przed jakimkolwiek wzrokiem. Za każdym razem, kiedy pojawiał się w miasteczku, Bruno i jego banda, dopadali go z kolejną serią złośliwości, a często na tym się nie kończyło. Chłopak nie chciał znowu wymyślać jakiś upadków z drzewa czy innych wymówek, usprawiedliwiając przed matką kolejne siniaki i zadrapania. Tym razem zamierzał nie dać się znaleźć. Prawie mu się to udało.

***

Słońce chyliło się już ku zachodowi, kiedy postanowił ruszyć na farmę. Wiedział, że jeśli się spręży to wróci do domu jeszcze przed kolacją. Mijał już ostatnie zabudowania, kiedy zza zakrętu wyszło kilku chłopaków. Na czele oczywiście jak zawsze szedł Bruno, nie wiedzieć czemu ściskając pod pachą dosyć nerwowego kurczaka.

-Tuś mi ptaszku! - wolał zadowolony prowodyr bandy - Chyba nie chciałeś wrócić do domu bez swojej narzeczonej co? - potrząsnął niesionym przez siebie zwierzakiem, jeszcze bardziej go denerwując - Myślę, że zasłużyła sobie na buziaka w ramach przeprosin, nie chłopaki?

Jak na sygnał, za Mihaelem pojawiło się dwóch kolejnych, odcinając mu drogę ucieczki. Nie było takiej potrzeby bo chloapk nigdy nie uciekał. Uniósł powoli pięści i szykował się na to co nastąpi. Wiedział, że nie miał szans, ale zamierzał maksymalnie utrudnić im zadanie.

***

Na kolację oczywiście nie zdążył. Podbite oko, ślady pod dziobie i pazurach na twarzy i ramionach utrudniały znalezienie jakiejś wiarygodnej wymówki. Uznał, że powie chociaż część prawdy i przygotowaną, odpowiednio okrojoną wersja wydarzeń wszedł do domu. Matkę znalazł w kuchni, plotkującą z Kaley, jedną z nielicznych osób, z jakimi Marie w ogóle utrzymywała kontakty.

-Przepraszam za spóźnienie mamo. Po drodze zaatakował mnie wściekły kurczak i nie chciał się odczepić. - Wiedział, że nie ma co liczyć na to, że jego wygląd przejdzie niezauważony. No i przecież to, co mówił było dość zbliżone do prawdy.

Marie spojrzała na niego krzywo. Obejrzała od góry do dołu i podkręciła z niedowierzaniem głową.

-Ten kurczak nie miał czasem na imię Bruno?- pytanie całkowicie zbiło go z tropu - Naprawdę myślałeś, że nigdy się nie dowiem, że chadasz do miasta i non stop wydajesz się w bójki z tym chłopakiem?! - Marie była bardziej wzburzona niż zwykle.

- Będziesz tak stał jak kołek, czy zawstydzisz mnie przed gościem jeszcze jakimś kłamstwem?! Na górę! Już! Bez kolacji! - wrzasnęła. Chłopak był już w połowie schodów, zanim skończyła mówić.

***

Matka niemal całą noc debatowała z Kaley. Współwłaścicielka gospody dowiedziała się niedawno, że Mihael nie ma lekko w wiosce i właśnie o tym przyszła porozmawiać. Chłopak i tak nie miał szans na ziemię, a i raczej marne widoki na jakąś żonę. Chyba trzeba było poszukać mu jakiegoś lepszego domu.




Siedział więc w cieniu, starając nie rzucać się w oczy. Nie było to najłatwiejsze. O ile posturą i wzrostem nie wyróżniał się w tłumie nawykłych do pracy wieśniaków, o tyle z włosami był już pewien problem. Właściwie to ich nie było, a na ich miejscu rosły czarne, dosyć długie pióra. Nie wyglądało to źle, ale wystarczyło by stanowić dobry powód do zaczepki i drwin. O dziwo teraz, zapewne przez niepokoje związane z pogodą, nikt nie zwracał na nie uwagi. Mihael bardzo chciał, żeby tak zostało. Skubnął nerwów końcówki lekko spiczastych uszu i uważnie przyglądał się przychodzącym swoimi zielonymi, dziwnie zwierzęcymi oczami. Nie dało się ukryć, że płynie w nim krew istot z niższych planów. W tłumie wyłowił sporo znanych twarzy, a także kotołaka i pólorka, wyglądających na zainteresowanych całą tą aferą.

"Dziś chyba nie jestem największym dziwakiem we wsi" - zażartował w myślach, po czym wrócił do obserwacji i oczekiwania na rozpoczęcie narady.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 10-06-2020 o 20:38.
shewa92 jest offline