Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2020, 08:39   #7
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
#2


"Srebrny Gronostaj" był dla mieszkańców Heldren bezpieczną przystanią. Miejscem pomagającym uczcić narodziny dziecka, odsapnąć po ciężkim dniu pracy w tartaku czy kłótni z małżonkiem. Od pokoleń miejscem zarządzała rodzina Garrimosów, dbająca nie tylko o lokal, ale też o każdego klienta z osobna - czy lokalnego, czy przejezdnego. To tutaj można było zjeść świetną jajecznicę na bekonie z rana, zapiekankę pasterską na obiad a wieczorem, po ciężkim dniu uraczyć się zimnym piwem lub winem. To tutaj również, w głównej sali gęsto zastawionej stolikami informacje wędrowały od ust do ust, a gospoda stanowiła niejaką tubę informacyjną dla wszystkich mieszkańców.

Siedząc w różnych częściach pomieszczenia widzieliście, jak ta z każdą minutą zapełnia się coraz bardziej, aż nie było gdzie usiąść i każdy kolejny gość musiał znaleźć sobie miejsce, by gdzieś postać lub przycupnąć. W pewnym momencie drzwi otworzyły się i do sali wszedł dobrze zbudowany, ale paskudny z twarzy młody mężczyzna w towarzystwie czterech kolegów. Mihael od razu rozpoznał w nim Brunona, ten na szczęście nie wypatrzył go w pęłnej sali. Niedługo później w karczmie pojawiła się trójka ludzi - wysoki, brodaty mężczyzna o hardym spojrzeniu, starowina wyglądająca na szamankę i dobrze ubrana kobieta o kasztanowych włosach. Cała trójka stanęła na podwyższeniu w kącie sali, które czasami służyło bardom zapraszanym przez Garrimosów. Kobieta w średnim wieku wyszła przed szereg i rozejrzała się po sali. Wszystkie rozmowy w sekundę umilkły.


- Dziękuję za tak liczne przybycie. Widzę na sali gości, którzy postanowili zatrzymać się w gospodzie, więc może najpierw się przedstawię - nazywam się Ionnia Teppen i jestem sołtysem Heldren. To jest Victor, przywódca lokalnej milicji i nasza Wiedząca, czyli Matka Teodora. - Przedstawiła swoich towarzyszy i przeszła do sedna. - Jak sami się domyślacie, sytuacja nie jest dobra. Pogarszająca się z każdą chwilą pogoda i co za tym idzie niewytłumaczalne wydarzenia, jakimi ostatnio większość z was była świadkiem, nie napawają optymizmem. Uprawy Starego Dansby'ego obumarły, syn drwala Hagherty'ego zachorował na dziwną chorobę, z której nawet nasza wspaniała Tessaria i Matka Teodora nie potrafią go wyleczyć. Wszystko przez to, że zobaczył w lesie wielkiego jelenia, który do niego przemówił...

Wtem niezmąconą ciszę oraz skupienie z jakim zebrani w gospodzie ludzie słuchali kobiety przerwał donośny, maniakalny śmiech. Wszyscy zwrócili się w stronę, z której dochodził i dostrzegli Bruno Laranzę - lokalnego chłystka i bumelanta niegrzeszącego rozumem. Śmiał się tak głośno i głupkowato przez kilka sekund, że nawet Victor, dowódca lokalnej straży chciał ruszyć w jego stronę, jednak sołtyska powstrzymała go dłonią.
- Wiem, że dla niektórych ta sytuacja może się wydawać zabawna, panie Laranza, ale zapewniam... - zaczęła ostrym tonem Ionnia.
- Ja przepraszam, pani sołtys... naprawdę nie wiem jak... przepraszam - próbował tłumaczyć się Bruno, gdy jego śmiech uciął się nagle. Mieszkańcy patrzyli na niego ze złością wypisaną na twarzach, a Bruno wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię, co sprawiło obserwującemu wszystko Mihaelowi nie lada satysfakcję.

Gdy tamten się uspokoił, Ionnia kontynuowała przemowę.
- Dryden Kepp widział podobno w lesie wielką, białą łasicę na którą wyruszył zapolować. Nie ma go od dwóch dni w wiosce i choć to doświadczony traper, jestem skłonna uwierzyć, że coś mu się stało. Do tego wszyscy chyba mówią o mężczyźnie z północy, który zawitał wczoraj do Heldren. To ochroniarz Lady Argentei Massalene, szlachcianki z Oppary, która wracała z Zimar do stolicy. Yuln, bo tak ma na imię ów mężczyzna, zdołał uciec, gdy stwory kojarzone tylko z północą zabrały szlachciankę do lasu. - Wśród mieszkańców podniósł się nagle szum rozmów, który Ionnia uciszyła gestem dłoni. - Jako osoba odpowiedzialna za naszą społeczność, po przedyskutowaniu wszystkich "za" i "przeciw" z Victorem i Matką Teodorą, doszłam do wniosku, że trzeba pomóc porwanej kobiecie i sprawdzić, z czym naprawdę wiąże się ta zła pogoda. Niestety, w razie, gdyby sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót, Victor i jego ludzie muszą pozostać na miejscu, by nas bronić. Dlatego zwracam się z prośbą do odważnych mężczyzn i kobiet z Heldren oraz naszych gości. Potrzebujemy kogoś, kto wyruszy do Lasu Granicznego, odnajdzie Lady Massalene i wróci do wioski z wieściami na temat pogody.

Na sali zapadła grobowa cisza. Na pewno nie takich informacji spodziewali się zebrani tu ludzie. Po chwili odezwał się poznaczony bliznami mężczyzna o surowym spojrzeniu, znany wśród mieszkańców stolarz Fergus.
- Z całym szacunkiem, Ionniu, ale skoro nawet ochroniarz z północy uciekł z miejsca, gdzie porywano jego pracodawczynię, to jak my, prości wieśniacy mielibyśmy ją uwolnić? Nie jesteśmy wojownikami.
W sali podniósł się szum rozmów. Kilka osób wykrzyczało słowa poparcia dla stwierdzenia stolarza.
- Yuln i jego ludzie nie byli przygotowani na pogodę, bo chyba nikt nie byłby gotowy na zimę w południowym Taldorze w środku lata - odparła Teppen. - Ma odmrożony nos i palce, co chyba jasno mówi, jaka aura panuje w Lesie Granicznym. Nikogo nie zmuszamy, by wyruszył na miejsce. Szukamy ochotników i mamy nadzieję, że ktoś jednak zechce pomóc porwanej kobiecie i przy okazji samej wiosce, bo musimy wiedzieć, na co się przygotować. Ktoś gotów podjąć to wyzwanie? - Rozejrzała się po sali.

 
Ayoze jest offline