Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2020, 12:10   #73
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
- Wszyscy cali? Dobrze, że mieliśmy ogień do dyspozycji - Rashad zgasił ogień swojego rapiera, odrywając spojrzenie od zlewającego się z wodą ciała żywiołaka i rozglądając się po towarzyszach.[/i]
Kompletnie przemoczony Nadal skończył wyksztuszać resztę wody, zalegającą mu w płucach.
- Wybacz panie, że musiałeś ratować swego sługę z tarapatów - powiedział odgarniając do tyłu mokre włosy, które zasłaniały mu twarz - Wszystko w porządku Andraste?
Bardka także ksztusiła się jeszcze wodą. - Poza byciem całkiem przemoczoną i nieco poobijaną, to raczej wszystko dobrze. Dziękuję za troskę i za to, że próbowałeś mnie osłaniać - odparła ze zmęczonym uśmiechem na twarzy.
- Twe podziękowania należą się raczej Mistrzowi Tet’owi. To jego... podwładny wydostał cię z wnętrza tego potwora.
Bardka skinęła kapitanowi głową i zwróciła się do Yuan-Ti.
- Dziękuję Tet. Mam u Ciebie dług wdzięczności, gdyby nie ty i twoi nieumarli słudzy, moja przygoda mogłaby się dzisiaj skończyć. - skłoniła się lekko w ramach podziękowania.
Amira podeszła w stronę Andraste, a następnie rozpaliła obok niej magiczne ognisko.
-Pewnie chcesz się osuszyć zapytała.- Następnie spojrzała na Nadala:
-Kiepski byłby dowódca który nie walczył by w obronie podopiecznych powierzonych jego opiece- powiedziała zaczynając suszyć włosy nad ogniskiem.
- Dzięki ci Pani za słowa pocieszenia - odpowiedział z uśmiechem kapitan, kłaniając się nisko - Nie zmienia to jednak faktu, że to moim zadaniem jest ochrona rodu Sułtana.
- Ale jak to...rozbijamy obóz teraz? Przecież tam znów coś na nas idzie - Orryn wskazał korytarz, z którego dobiegał klekotanie. Pstryknięciem palca wezwał z powrotem swoją sowę a następnie puścił ją za załom korytarza, aby zerknąć przez jej zmysły.

Pierzasty chowaniec zatrzepotał skrzydłami i pognał w kierunku wskazanym przez maga. Gnom patrząc jego oczami, kilkanaście metrów za zakrętem korytarza dojrzał humanoidalny szkielet idący z przeciwnego kierunku. Nieumarły podążał mechanicznie po kamiennej posadzce, w rękach dzierżąc coś w rodzaju kilofu, a na plecach i biodrze nosił dwie wypchane torby, z których wystawały narzędzia takie jak młotek, piła do metalu i różnej wielkości klucze.



[media]https://i.pinimg.com/originals/1c/fb/a5/1cfba55861e848cd3428dcc07fb3ff55.jpg[/media]

Tymczasem reszta po przejściu na drugą stronę wyrwy dostrzegła, że woda ze studni dalej się wylewa i niewielkimi strumykami przelewa się w kierunku korytarzy.
-Niedobrze że ta woda się wciąż wylewa, przyspieszmy[/i[] -skwitował Rashad, zastanawiając się czy woda nie zaleje im jedynej drogi wyjścia.
- A ten szkielet wygląda jakby miał naprawiać szkody a nie nas atakować...spróbujmy może go ominąć i ruszajmy dalej.. - Rashad podrapał się po brodzie w zamyśleniu kiedy Orryn przekazał mu informację.

Tymczasem nieumarły robotnik wyłonił się właśnie zza ciemnego zakrętu i przystanął na chwilę, jakby zdziwiony pojawieniem się obcych w grobowcu. Po chwili jednak ruszył dalej w kierunku bohaterów. Gdy przeszedł niecałe dziesięć metrów zatrzymał się nagle, jakby sobie o czymś przypomniał. Rozejrzał się po podłodze i suficie, po czym zbliżył się do ściany i kolejnych parę kroków przeszedł trzymając się blisko niej. Gdy wreszcie doszedł do drużyny, raz jeszcze spojrzał w ich kierunku bez większego zainteresowania, po czym udał się pod powstałą niedawno dziurę, kręcąc kościaną głową ze zrezygnowaniem.
- Niebywałe! - zachwycił się Tet, obserwując zapracowany szkielet - Podrzędny nieumarły, wykorzystywany do prozaicznych fizycznych robót, a wykazuje zrozumienie i pojmowanie sytuacji nawet z wyrażaniem pozoru osobowości! Magia Atmatepa musi kryć w sobie wiele zaskakujących niespodzianek! - gdy skończył mamrotać pod nosem z zachwytu, podobnie jak Orryn, przywołał swojego chowańca - skrzydlatą jaszczurkę - z wymiaru kieszonkowego i posłał ją na zwiady drugim korytarzem.
- Może i niebywałe, faktycznie zachowuje się inaczej niż te twoje, w każdym bądź razie mnie pasuje, że sobie naprawia zamiast nas atakować. - stwierdziła Andraste wyciskając wodę z wciąż mokrych włosów.
Yuan ti jednak nie słyszał już eladrinki, gdyż pojmował w tym czasie świat poprzez zmysły swojego chowańca. Skrzydlata jaszczurka poleciała w głąb korytarza, który okazał się ciągnąć jeszcze jakieś trzydzieści metrów, po czym zakręcał w lewo i po paru metrach znów w prawo, kończąc się kolejnymi kamiennymi drzwiami.

Po wspólnym podjęciu decyzji by ruszyć w stronę korytarza, z którego właśnie powrócił chowaniec Tet’a drużyna była gotowa, by wyruszyć w dalszą drogę. Gdy już mieli postawić pierwsze kroki w głąb przejścia, Amira oraz Orryn niemal w tym samym czasie zatrzymali resztę, dostrzegając coś niepokojącego. Strumyk wody przelewający się z pomieszczenia ze studni przez stworzony przez gnoma wyłom, zaczął wsiąkać w prawie niewidoczne gołym okiem szczeliny, co świadczyło o znajdującej się dalej pułapce. Po bliższej inspekcji mag zrozumiał, że delikatna płytka zawaliłaby się pod ciężarem nawet tak niewielkim jak jego, posyłając nieszczęśnika w nie wiadomo jak głęboką przepaść.

Poszukiwacze zdecydowali więc ruszyć w przeciwnym kierunku, dopóki nie znajdą sposobu na bezpieczne pokonanie pułapki. Przyglądając się bliżej miejscu, które ominął szkielet Orryn dostrzegł, że w jednej z płytek na podłodze również ukryty był paskudny mechanizm, mający uprzykrzyć życie nieproszonym gościom. Nie było jednak pewne co konkretnie stałoby się po jej wciśnięciu. Zapobiegliwy gnom wyciągnął jeden ze swoich kałamarzy, i delikatnie obramował tuszem sąsiednie płytki, tak na wszelki wypadek. Jak mawiali nauczyciele w starożytnym języku mędrców: “Memoria fragilis est”.

Ominąwszy przeszkodę grupa udała się w stronę sprawdzonego już przez sowę korytarza, na którego końcu znajdowała się kolejna komnata. Szkielet który wyszedł z tego pomieszczenia prawdopodobnie nie fatygował się by zamknąć za sobą przejście, gdyż tu nie było żadnej kamiennej płyty zagradzającej przejście.

- Uhhh… może lepiej na to spójrzcie - powiedział stojący na przodzie Akram.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline